„Czy to ten moment, gdy wreszcie porozmawiamy jak dorośli?"

To nie tak, że ignorowałem słowa Janka. Ja zwyczajnie nie wiedziałem, jak się do nich odnieść. Bo okej, mogły być to żarty, jednak nie oszukujmy się; to ten moment, gdy zauważałem tak oczywiste rzeczy. Za nic nie mogłem rozgryźć co zrobić dalej z fantem, podświadomie licząc, że wszystkie problemy oraz komplikacje rozwiązane zostaną same. Niestety jednak nic nie działało w tak prosty sposób, a ja znów utknąłem; z pozornej drzemki od razu po wróceniu do domu po śniadaniu wybudziłem się cały spocony, serce niemal wyskoczyło mi z piersi. Pierwszym odruchem było zakrycie dłonią ust, bo zwyczajnie nie ufałem sobie na tyle, aby uwierzyć, iż stłumię cisnący się krzyk. To zadziałało jednak jak nakrycie kipiącego garnka; piana wspomnień coraz szybciej pięła się w górę, odbierając oddech. Nie panowałem nad sobą, desperacko szukając jakiegokolwiek ujścia. Jak przez powłokę wody słyszałem śmiech rozbawionej Dominiki, która biegała po korytarzu. Prawie na nią wpadłem, na drżących nogach biegnąc do łazienki, gdzie zamknąłem się, nieświadomie trzaskając drzwiami. I ja wiedziałem, że była to jedna z najgorszych decyzji, jaką mogłem podjąć. Mimo wszystko jednak wpadłem do kabiny, od razu odkręcając oba korki z wodą. Chciałbym uniknąć opowiadania o tym, jak uderzałem zaciśniętymi dłońmi w ścianę, krzycząc zupełnie tak, jakby ktoś właśnie obdzierał mnie ze skóry. Chciałbym udawać, że tym atakiem wcale nie przywołałem mamy, która z najczystszym przerażeniem wyważyła drzwi, odciągając mnie od ściany ubabranej wodą mieszającą się z krwią. I chciałbym skłamać, twierdząc, iż nie nabiłem jej wcale siniaka, niczym męczennik nie próbując się uwolnić, aby wrócić do pozbywania się bolesnych obrazów nawiedzających mnie w koszmarach poprzez robienie samemu sobie krzywdy...

Świat jednak nigdy nie działa w sposób, w jaki moglibyśmy tego pragnąć, a ja dostałem możliwość dopisania sobie kolejnej rzeczy na liście tego, co udało mi się tak mistrzowsko spierdolić.

Mama długo musiała uspokajać Domi podczas oczyszczania ran na moich dłoniach, tłumacząc jej, że niefortunnie poślizgnąłem się pod prysznicem. Mała jednak nie była na tyle głupia, aby uwierzyć w to pieprzenie i szczerze? Nawet jej się nie dziwiłem. Musiała w końcu coś odziedziczyć po kobiecie, która tylko czekała aż dziewczynka wyjdzie, aby poruszyć ten ciężki dla mnie temat.

– Czy to ten moment, gdy wreszcie porozmawiamy jak dorośli? – spytała, gdy ta tylko zniknęła na schodach.

– Mogę się chociaż przebrać? – rzuciłem, odruchowo pocierając kciukiem zabandażowane palce. Było mi cholernie zimno, bo doskonale wiedziałem, czego mogłem oczekiwać. Dlatego też kupiłem sobie dodatkowe kilka minut, kierując się ku schodom z głosem mamy w głowie, że tym razem wszystko zaszło już za daleko, a ona nie odpuści. Wyciągnąłem z szafy pierwszą lepszą parę dresów, kompletnie ignorując fakt, że lada chwila mogli pojawić się Olszewscy. Wysłałem krótkiego esemesa do Janka, olewając prośby o pomoc z wyborem odpowiedniego ubrania, bo potrzebowałem wiedzieć, jak długo musiałem zwlekać z zejściem na dół, aby zdążyli wpaść i przerwać wiszącą w powietrzu rozmowę między mną i mamą.

Nadchodzące połączenie przyprawiło mnie o nieprzyjemny dreszcz, jednak uspokoiłem się od razu, widząc zdjęcie przyjaciela, któremu nie chciało się wystukiwać odpowiedzi. Narzekał na ciężką atmosferę w domu, dodając, że o wiele bardziej wolałby zostać w domu, niż znowu męczyć się z mamą przez najbliższe kilka godzin. Przyznał się, że był zaskoczony, gdy pani Olszewska przypomniała o dzisiejszym spotkaniu naszych rodzin, a ja mu przytaknąłem, bo do powrotu z Maka i rozmowy z mamą sam w ogóle nie pamiętałem, że umawiały się akurat na to południe. Zażartowałem, że równie dobrze mogliśmy zgarnąć im zestaw powiększony, bo po co w ogóle męczyć się z gotowaniem i całymi pierdołami. Streściłem rozmowę Jankowi, a on przytaknął, powtarzając, że wciąż żałował nie wzięcia dodatkowego burgera, na którego teraz miał ochotę. Obiecałem jego kupno po szkole w poniedziałek, przypominając, że to pewnie będzie jeden z cięższych dla niego dni, a on podziękował, błagając, abym nie poruszał już tematu.

– Dobra, to ja się zbieram, bo zaraz wyjeżdzamy.

– Pamiętaj, że jak będziesz potrzebował ratunku przy stole, mrugnij dwa razy i pierdnij, to będzie nasz znak!

Zaśmiałem się, a on parsknął.

– Ja pierdole, Aleks!

Każdy krok stawiałem w takim opóźnieniu, że dałoby się pomyśleć, iż uczestniczyłem w wyścigu ze ślimakiem, a kierowany dobrodusznością pozwalałem mu wygrać. Odetchnąłem, słysząc dzwonek do drzwi i wreszcie ruszyłem na dół, aby przywitać się z gośćmi. Wciąż jakoś ciężko było mi uwierzyć, iż matka moja i Janka tak chętnie spędzały ze sobą czas w naszym gronie, dlatego miałem nadzieję na szybkie zmycie się do pokoju. Kolacja jednak dłużyła się i dłużyła, gdy kobiety śmiały się oraz żartowały, kompletnie zapominając o deserze. Siedzieliśmy naprzeciwko siebie z Jankiem, obawiając wypowiedzieć chociażby słowo. Obaj czuliśmy się jak intruzi, porozumiewając jedynie za pomocą niezauważalnych gestów lub wymienianymi pod stołem esemesami. Wysłał mi emotikonę zaciśniętej pięści, pobitego kotka i znak zapytania, a ja odesłałem gifa wzruszającego ramionami, nie chcąc się tłumaczyć. Janek jednak nie odpuścił, odchodząc za mną od stołu, gdy wyminąłem się potrzebą.

– No co? – rzuciłem, wchodząc do łazienki. Jak gdyby nigdy nic ruszył za mną, nie robiąc sobie zupełnie nic z tego, że ze szczegółami opisałem mu, co miałem zamiar robić za zamkniętymi drzwiami.

Skinął dobitnie w stronę moich dłoni, a ja westchnąłem, pytając, czy może wreszcie dać mi się odlać.

– Miałem wypadek – mruknąłem, jednak on tego w ogóle nie kupił, wskazując dziurę w ścianie i pytając, czy przypadkiem ona też w nim nie uczestniczyła.

Wkurzony ciągłym wypytywaniem sięgnąłem do rozporka, grożąc, że jeśli nie wyjdzie, to będę sikał na jego oczach, a jak wkurwi mnie jeszcze bardziej, to zaliczę też dwójeczkę. Zagroził czekaniem za drzwiami, ostatecznie dając mi chwilę spokoju. Wróciłem do gości, gotowy na kolejną godzinę wolną od jakichkolwiek pretensji czy przesłuchań, jednak nie trwało to długo, bo pani Ania podziękowała za gościnę, zbierając się z Jankiem do domu.

Pomagałem mamie zbierać naczynia, obiecując zagonienie Dominiki do łóżka, gdy skończę. Kobieta opowiadała o plotkach z pracy, dodając, że chętnie zaprosiłaby nową przyjaciółkę na babski wieczór, a ja poparłem pomysł, proponując zabranie małej na wieczór bajek w towarzystwie młodego Olszewskiego. Podłapała temat mojego przyjaciela, nieudolnie wirując wokół najróżniejszych durnot powiązanych właśnie z jego osobą. Skrzyżowałem dłonie na piersi, węsząc podstęp.

– Czy on jest gejem, Aleks? – spytała bez ogródek, bo oczywiście nie byłaby Zającem, jeśli miałaby chociaż odrobinę taktu i powściągliwości.

– Bo ja wiem? – powiedziałem po krótkiej chwili ciszy, bo szczerze mówiąc, zaskoczyła mnie tym pytaniem. – A nawet jeśli, to co?

– Nic, nic, no przecież nic nie mówię.

– Ale pytasz. Przyznaj się, co ci jego matka nagadała.

– Po prostu się martwi i tyle.

Wycierała stół, a ja pokręciłem głową, jakoś nie wierząc w intencje kobiety. Chociaż fakt, nie znałem jej za dobrze i może faktycznie chciała dla syna dobrze.

– Aha? – mruknąłem, a potem dodałem bez namysłu. – Ty też byś się martwiła, gdybym to ja był gejem? 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top