5
Dziewczyna uśmiechnęła się z dumą. Lateef zrobił parę kroków w stronę wisiora, ale od razu tuż przed jego twarzą świsnęła jeszcze jedna strzała. Stanął i zacisnął dłonie, po czym machnął palcami w stronę Kiona. Nim chłopak zdążył zareagować, uderzyły w niego kolejne piaskowe szpikulce i tym razem rozszarpały kaftan na jego rękach i brzuchu. Kion krzyknął i cofnął się. Natomiast Yuki posłała w plecy Lateefa strzały, ale i tym razem osłonił się hałdą pisaku, choć nawet się nie odwrócił. Podniósł medalion z szerokim uśmiechem i dopiero teraz spojrzał na Yuki.
- Koniec tej zabawy, dzieciaki – Powiedział i uniósł dłoń.
Piasek zawirował w znacznie większej ilości i błyskawicznie poszybował na dziewczynę. Ta rozwarła oczy i próbowała się osłonić, ale piasek uderzył w nią z całą siłą, jednocześnie popychając do tyłu, aż uderzyła w drzewo. Piasek przeistoczył się w twardą skorupę i przygniótł Yuki do pnia, oblepiając całe jej ciało od szyi po nogi. Yuki poczuła natychmiast ból w żebrach i rozpaczliwie zaczerpnęła oddech. Co gorsza, piasek zdawał się przygniatać ją do drzewa coraz bardziej. Pisnęła z bólu.
- Yuki!! - Krzyknął Kion i spojrzał na Lateefa – Ty bydlaku!
Upuścił łuk na ziemię i wydobył sztylet, po czym rzucił się na Lateefa. Ten ze spokojem uniósł dłoń i piasek odepchnął Kiona poza zasięg ciała mężczyzny. Ale to nie ostudziło zapału chłopaka, który wrzasnął z gniewem jeszcze bardziej i ponownie zaatakował unosząc ostrze. Z werwą wbił sztylet w piaskową osłonę, choć drobiny zaczęły i jego oblepiać. Kion cofnął się i zamiast tego chwycił kamień z ziemi, i rzucił go w Lateefa. Rzecz jasna piasek odbił go, ale Kion zaszedł mężczyznę z boku i znów skoczył. Tym razem sztylet musnął go po ramieniu. Chłopak natychmiast zgrabnie odskoczył umykając przed atakiem piasku. Lateef spojrzał na krwawiącą płytko ranę i zmarszczył czoło. Wyczarował kolejną grudę drobin i rzucił ją w Kiona. Ten zrobił szybki unik wiedząc już, że jeśli ta gruda go trafi, zostanie unieruchomiony jak Yuki. Popatrzył na nią. Dziewczyna wciąż mocowała się z piaskową skorupą, która przywarła do niej niczym cement. Kion zacisnął usta czując rozpaczliwie uciekający czas nim Yuki stanie się coraz gorszego niż tylko połamane kości. Ale Lateef to potężny przeciwnik. Nie miał pojęcia co robić. Prędko uskoczył przed następną piaskową grudą.
Nagle usłyszał czyjeś pospieszne kroki i na ścieżkę wyskoczyło trzech wartowników, którzy zaalarmowani hałasami przed świątynią, postanowili sprawdzić co się dzieje. Na widok grupki kotołaków stanęli jak wryci. Mężczyźni wodzili wzrokiem od przygniecionej Yuki po Kiona i Lateefa, którzy zamarli patrząc na nich.
- Co tu się dzieje?! Co wy wyprawiacie?! - Zawołał jeden z wartowników.
Nim Lateef odpowiedział, Kion krzyknął wskazując na niego palcem:
- Aresztujcie go! Chce ukraść święty medalion i zabić księżniczkę!
Wartownicy rozwarli jeszcze bardziej oczy i od razu opuścili dzidy.
- Zdrajca! Poddaj się natychmiast!
Lateef tylko westchnął przeciągle i uniósł dłonie.
- Wszyscy marnujecie mój cenny czas.
Piasek zawirował i znowu zaczął się formować, aż po chwili stanęły dwa piaskowe posągi wyglądające jak żołnierze, którzy dzierżyli piaskowe miecze. Posągi ożywiły się i natarły na wartowników, oniemiałych ze zdumienia. Kion wykorzystał tą chwilę i znowu rzucił się na Lateefa. Ale ten nie stracił czujności. Uniósł rękę i na jego rozkaz piasek uformował się w wielką pięść, która grzmotnęła chłopaka w brzuch. Kion zwalił się na ziemię zginając się w pół z bólu.
- Nie ma tak dobrze, chłopcze. Jeszcze z tobą nie skończyłem.
Kion uniósł głowę i sapnął patrząc z gniewem na mężczyznę.
- Tak bardzo lubisz piasek? A więc oddaję ci go w prezencie!
I nabrał ziemi w palce rzucając ją w twarz doradcy. Ten zawył, gdy piasek oślepił go w oczy. Chłopak natychmiast chwycił z powrotem sztylet i pobiegł do Yuki.
Ta przestała się już mocować ze swoim więzieniem i ciężko oddychając wisiała z zamkniętymi oczami. Kion zaczął walić z całej siły sztyletem w piaskową skorupę, aby ją rozłupać i uwolnić dziewczynę.
- Jeszcze trochę, wytrzymaj Yuki, proszę, wytrzymaj... - Powtarzał rozpaczliwie, odłupując ostrzem kolejne kawałki grudy. Zaczął nawet wspomagać się pazurami u lewej dłoni, byle tylko jak najszybciej oswobodzić Yuki.
W końcu skorupa puściła i posypała się na ziemię, a Yuki oderwała się od pnia i upadła. Kion od razu ją chwycił i oparł o drzewo. Dotknął jej twarzy rękoma i ze strachem ściskającym mu gardło wpatrywał się w ledwo przytomną księżniczkę.
- Yuki! Ocknij się! Yuki!
W końcu dziewczyna otworzyła ciężko oczy i spojrzała na niego.
- Co się dzieje?? - Wychrypiała.
Kion odetchnął z ulgą.
- Na wielkich przodków, nic ci nie jest!
Yuki zaczerpnęła oddech, po czym skrzywiła się.
- Nie wiem czy takie nic. Wszystko mnie boli.
Kion dotknął znowu jej policzek.
- Nie dziwię się. Mało brakowało. Wstań. Jeszcze nie koniec walki.
Pomógł jej dźwignąć się na nogi i Yuki zamrugała oczami. Lateef wciąż ocierał oczy z piasku, a wartownicy walczyli z piaskowymi wojownikami. Yuki zdumiała się na ich widok.
- To on ich zrobił. Wątpię, by wartownicy zdołali ich pokonać – Odparł pospiesznie Kion.
W końcu Lateef wyprostował się i mruknął:
- Otumanić mnie moją własną bronią. Bardzo sprytnie. Mam już dość.
Machnął dłonią i rzucił w Kiona i Yuki kolejne piaskowe pociski. Para uchyliła się ledwo unikając uderzenia. Dziewczyna, czując gruchotanie połamanych żeber, sapnęła z bólu. Dojrzała leżący nieopodal łuk i resztkę strzał, i drżącymi rękami chwyciła oba narzędzia. Wystrzeliła strzałę w Lateefa. Ale nic mu ona nie zrobiła, tak jak wcześniej pozostałe.
- Wciąż nie rozumiecie? Jesteście bez szans przeciwko magii!
Piaskowe ostrza otarły się o rękę Yuki, która krzyknęła i złapała się za przedramię. Natychmiast pojawiła się krew zraszająca śnieżnobiałe futro. Kion chwycił swój sztylet i stanął osłaniając sobą dziewczynę.
- Przestań, Lateefie! Dlaczego tak ci zależy na tym medalionie?! Dlaczego to robisz?!
Lateef opuścił nieco dłoń, w której wirował piasek.
- Nic nie rozumiecie. Ale nie dziwię się. Ten medalion to nie jest zwykła błyskotka. Nikt, nawet wodzowie tej wioski nie wiedzą, iż Tygrysie Oko to w rzeczywistości starożytny, potężny artefakt. Ten kamień posiada moc, która rezonuje wyłącznie z inną magią. Zwiększa moc u maga. Dlatego tylko mag może go wykorzystać. I dlatego, gdy odkryłem czym jest medalion, postanowiłem go zabrać.
- I do czego chcesz go wykorzystać? - Pytał dalej Kion.
Doradca rozłożył ramiona.
- A jak myślicie? Z tak potężną mocą mogę zawładnąć wszystkimi klanami kotołaków! Ha, nie tylko nimi. Całym krajem! Nikt nie zdoła mi się przeciwstawić!
Yuki dźwignęła się na nogi i oparła o Kiona.
- Jesteś szalony! Wiedziałam, że coś jest z tobą nie tak. Od początku czułam, że nie można ci ufać!
Lateef skrzywił się lekko.
- Nie szalony, tylko inteligentny. Tylko głupiec nie skorzystałby z okazji mając magię i moc medalionu. Wy tego nie zrozumiecie. Jesteście tylko dwójką dzieciaków, które wtrącają nosy w nie swoje sprawy.
Spojrzał na Yuki z pogardą w oczach.
- Tak, jesteś taka jak twoja matka. Głupia i naiwna. Nie żałuję ani trochę tego, co się stało z Saliną. Nigdy nie zapomnę wyrazu jej twarzy, gdy zamieniała się w piach...
Yuki zakipiała z gniewu. W tym momencie poczuła jak wszystkie emocje zalewają jej wnętrze, a adrenalina znacznie wzrosła. Zaczęła znowu szybko oddychać, a jej myśli owładnęła wściekłość jakiej jeszcze dotąd nie czuła. Nie panując już nad sobą, rzuciła się nagle z wrzaskiem na Lateefa ignorując ból w klatce.
- Yuki, nie!! - Krzyknął za nią Kion.
Dziewczyna nawet tego nie usłyszała tylko z furią skoczyła na mężczyznę, jednocześnie wysuwając ostre pazury u rąk. Lateef w jednej chwili osłonił się piaskiem, ale jakimś sposobem Yuki przebiła się przez osłonę. W ciągu ułamka sekundy rozharatała mu twarz pazurami, zwaliła go z nóg, a medalion, który wciąż mężczyzna trzymał w ręku, wyleciał w powietrze lądując w trawie. Yuki i Lateef przeturlali się po ziemi, po czym dziewczyna jednym susem odskoczyła i stanęła patrząc na niego.
Kion rozwarł oczy nie wierząc w to, co zaszło. Nigdy nie widział Yuki w takiej furii. Jej błękitne oczy płonęły ogniem, futro było wściekle zjeżone, a jej głos zmienił się w cichy syk.
- Jeszcze raz... powiesz coś... o mojej mamie, a rozerwę cię na strzępy...
Lateef pomału uniósł się z ziemi, a na jego twarzy widniało autentyczne zaskoczenie, nawet z lekkim cieniem lęku. Trzymał się za policzek, z którego leciała małymi strumyczkami krew.
- No, no, tego się nie spodziewałem... chyba miałem przyjemność poznać twoją pierwotną drugą naturę... - Powiedział cicho Lateef.
Dziki ogień, który płonął w oczach dziewczyny, przywodził mu na myśl rozwścieczoną tygrysicę. Niesamowite. Od razu uświadomił sobie, że Yuki naprawdę jest wyjątkowa...
Podniósł się powoli na nogi i uniósł dłonie. Piasek ponownie zawirował magicznie.
- No to teraz będę walczył na poważnie.
Yuki nie zareagowała, patrząc na niego wciąż z furią, a Kion przybrał pozę do ataku unosząc sztylet.
Nagle znów rozległy się kroki i przed świątyńkę wpadł z impetem Isome wraz z całą grupą strażników. Wódz miał zarzucony niedbale szlafrok, a jego popielate włosy sterczały na wszystkie strony. Jego oczy były szerokie ze zdumienia i natychmiast zawołał:
- Dość tego! Lateefie! Co to wszystko ma znaczyć?!
Ten nie odpowiedział i tylko uniósł dłoń chcąc posłać w wodza piaskowy atak. Ponownie czas, jakby przyspieszył. Yuki na ten ruch znów rzuciła się z dzikim wrzaskiem na mężczyznę i wczepiła się w niego pazurami. Lateef krzyknął i ponownie upadł na ziemię. Kion podbiegł do nich cały przerażony stanem dziewczyny, a wódz na chwilę zastygł w miejscu, po czym również podbiegł do kłębowiska rąk i pazurów.
- Zabierzcie ją ode mnie! Zabierzcie tą dzikuskę!! - Wydzierał się Lateef, który próbował odepchnąć Yuki leżącą na nim, warczącą z wściekłości. Kion i Isome złapali ją za ramiona i ze zdziwieniem stwierdzając, że Yuki jest niewiarygodnie silna, odciągali ją od Lateefa. Jednocześnie strażnicy trzymali mężczyznę, by nie próbował zaatakować dziewczyny, ale ten był tak zaskoczony obrotem zdarzeń, że nawet nie próbował sięgnąć po magię, tylko panicznie odsuwał się od rozwścieczonej Yuki.
W końcu udało się rozdzielić dziewczynę i Lateefa. Strażnicy mocno chwycili pod ramiona zdrajcę, który sapał ciężko, cały pokryty śladami po pazurach. Z kolei Yuki, wciąż nie panująca nad sobą, wyrywała się w rękach Kiona i wuja.
- Yuki! Uspokój się! Już jest dobrze! Uspokój się! - Wołał do niej Kion, ale jego głos docierał do niej jak przez mgłę. Dziewczyna, owładnięta ślepą furią, nie była do końca świadoma tego, co się z nią działo. Wciąż wyrywała się i warczała dziko, a nawet podrapała nieco Kiona.
- Yuki! Słyszysz mnie? To ja! Uspokój się, proszę!
Kion trzymał ją mocno za ramiona i próbował przebić się przez rozszalały w jej wnętrzu gniew. W końcu objął mocno dziewczynę i przytulił ją do siebie, nie zwracając uwagi na drobne zadrapania.
- Yuki, już dobrze. Jestem przy tobie. Spokojnie, już dobrze, piękna... - Powtarzał cicho.
W tym momencie gniew i furia zaczęły opuszczać Yuki i ta uspokoiła się. Pazury schowały się, zniknął ogień w jej oczach. Yuki odzyskała świadomość i poczuła ciepło na sercu. Pomału, wciąż szybko oddychając, objęła Kiona i po prostu rozpłakała się. Isome uśmiechnął się lekko z poczuciem ulgi i oparł delikatnie dłoń o ramię dziewczyny.
Z kolei Lateef tylko cicho prychnął pod nosem i poddał się całkowicie. Nie miał już sił walczyć. Gra skończona...
Po niedługiej chwili Yuki odsunęła się i spuściła głowę.
- Przepraszam, tak bardzo cię przepraszam. Nie rozumiem co się ze mną działo, nie byłam tego świadoma... po prostu nie panowałam nad tym...
- Yuki.
Kion uśmiechnął się i dotknął dłonią jej policzek.
– Nie przejmuj się tym. Wszystko jest już dobrze. Nie zrobiłaś nic złego.
Dziewczyna załkała jeszcze i zacisnęła oczy, a Kion pocałował ją w czoło.
- No dobrze, pora zrobić tu porządek – Powiedział Isome i wstał z klęczek. Spojrzał na Lateefa, którego wciąż mocno trzymali strażnicy.
- Naprawdę nie spodziewałem się tego po tobie, Lateefie. Myślałem, że jesteś bardziej lojalnym kotołakiem.
Mężczyzna nawet nie spojrzał na niego, tylko odwrócił głowę z ponurą miną.
- Zabrać go. Zamknijcie w jednym z pokoi i zwiążcie mu ręce – Polecił wódz i strażnicy wyprowadzili byłego doradcę kierując się do willi. Następnie Isome popatrzył łagodnie na wciąż siedzących na ziemi Kiona i Yuki.
- Chodźcie, trzeba wam opatrzeć rany. Dobrze się spisaliście – Dodał z uśmiechem.
Kion również się uśmiechnął i pomógł Yuki wstać. Ta wciąż cicho płakała i lekko trzęsła się, ale po wcześniejszej furii nie było nawet śladu.
W willi Isome od razu polecił zawołać medyków i cała trójka poszła do jego gabinetu, by ze spokojem porozmawiać. Przy okazji służący na prędce przynieśli uspokajającą herbatę z ziół dla Yuki oraz piwo dla Isome i Kiona.
Wódz przeczesał palcami włosy i westchnął ciężko.
- Wciąż nie mogę uwierzyć w to co zaszło. Nie miałem o niczym pojęcia. Do drzwi mojej sypialni zaczął się dobijać jeden z wartowników, więc wstałem z łóżka rozgniewany, że robi raban na cały dom. Ale ledwo otworzyłem drzwi, a strażnik jednym tchem wyrzucił z siebie coś o walce pod świątynią, Lateefie, który oszalał i jakiś żołnierzach z piasku, którzy ożyli. Kilka sekund trwało nim zrozumiałem o co mu chodzi. Chwyciłem tylko szlafrok i pędem wybiegłem z willi. Pierwsze co zobaczyłem to faktycznie jakiś wojowników z piasku, którzy rzucali się na pozostałych wartowników, ale zanim naprawdę pojąłem co widzę, wojownicy nagle rozpadli się z powrotem w piasek. Nawet nie pytałem co to było, tylko od razu pognałem do świątyni. No i resztę już znacie.
Chwycił kufel z piwem i nabrał spory łyk.
- Sami jesteśmy wciąż w szoku, że to Lateef okazał się być złodziejem i zdrajcą. Nie mówiąc już o tym, że ukrywał fakt, iż jest magiem – Powiedział Kion – W porządku, Yuki?
Zwrócił się do dziewczyny z troską, która syknęła z bólu łapiąc się za miejsce na klatce, gdzie prawdopodobnie miała złamane żebra. Skinęła tylko głową i z powrotem zanurzyła usta w kubku z herbatą.
Wódz znowu westchnął.
- Chciałbym się dowiedzieć, co dokładnie zaszło. Dlaczego Lateef chciał ukraść medalion. Ale nie chcę was męczyć, na pewno jesteście zmęczeni, a jeszcze w nie najlepszej kondycji z tymi ranami...
- Nic nie szkodzi, chętnie powiemy wszystko. A przynajmniej ja. Yuki wciąż jest roztrzęsiona - Wtrącił od razu Kion.
Isome skinął głową ze zrozumieniem spoglądając na dziewczynę, która wciąż kuliła się na krześle milcząc i wpatrując się w jakiś punkt na podłodze.
Kion opowiedział jak razem z Yuki podsłuchali Lateefa pod świątynią parę godzin wcześniej, jak zaczaili się na niego później w nocy i o przebiegu walki. W międzyczasie przyszli w końcu medycy i zaczęli opatrywać młodą parę. Po prosili, by Yuki położyła się na kanapie, aby mogli zbadać jej kości i ta bez słowa protestu ułożyła się na miękkiej poduszce. Jeden z medyków opatrywał Kiona, a drugi kucnął przy księżniczce i delikatnie przyłożył palce do żeber. Yuki zacisnęła oczy i cicho pisnęła, gdy medyk trafił palcem na złamanie.
- Hm, nic poważnego. Dwa żebra. Po jednym na obie części klatki piersiowej. To na szczęście lekkie złamania, więc do dwóch tygodni powinny się z powrotem zasklepić. Proszę tylko uważać na siebie, panienko i nie wykonywać żadnych gwałtownych ruchów.
Yuki skinęła głową i cierpliwie czekała aż medyk zawinie opatrunek na jej ciele. Potem jeszcze oczyścił ranę na ręce i ją również owinął bandażem. Kion posłał dziewczynie pocieszający uśmiech, na co ona odwzajemniła lekko.
Gdy medycy skończyli i wyszli z pokoju, Kion kontynuował opowieść.
- A więc medalion jest magiczny – Powiedział Isome ze zdumieniem – Tak, tego też nie wiedziałem. To prawda, że chronienie wojowników podczas bitew, to raczej zwykła legenda, w sumie symbol, ale nie miałem pojęcia, że kamień skrywa coś takiego. Niesamowite.
- Tak. Dlatego Lateef miał taką obsesję na jego punkcie – Dodał Kion.
Yuki dźwignęła się z kanapy i usiadła z powrotem na krześle biorąc kubek do rąk.
- Zabił ją, zabił mamę... - Powiedziała cicho, w końcu się odzywając od kąd wrócili do willi.
Isome posępniał smutno.
- Wiem, Yuki. Kolejna rzecz, która mnie zaskoczyła. Nigdy bym nie przypuszczał, że Lateef jest do tego zdolny...
Dziewczyna ścisnęła palce na kubku i oparła głowę o ramię Kiona. Ten objął jej ramię i pogłaskał je lekko.
- Jednakże prawda w końcu wyszła na jaw. Po tylu latach. To dzięki tobie, Yuki. Nie poddałaś się i miałaś rację. Teraz już wiemy co się stało z Saliną. Twój ojciec na pewno poczuje ulgę, tak jak i ja. Dziękuję ci – Uśmiechnął się Isome. Yuki również się uśmiechnęła.
- A jeśli chodzi o samego Lateefa, nie musicie się martwić. Zwołam zebranie Starszych i zdecydujemy co z nim zrobić, a możecie być pewni, że otrzyma stosowną karę za to, co zrobił. Najbardziej obciąża go morderstwo byłej księżniczki i próba zabójstwa obecnej, za co kary są szczególnie surowe. Nie wywinie się – Dodał wódz.
- I świetnie. Nikogo już nie skrzywdzi – Powiedział Kion wciąż obejmując Yuki, która znów skuliła się na krześle, tuląc do siebie kubek po herbacie.
- No dobrze, idźcie się przespać. Trwa jeszcze noc. Na pewno ledwo już siedzicie – Powiedział jeszcze Isome i wstał z krzesła, ale Yuki wyprostowała się nagle i zapytała:
- Wujku, co się ze mną wtedy stało? Dlaczego straciłam nad sobą kontrolę? Nigdy nie doświadczyłam czegoś takiego. Wiele razy byłam wściekła, ale to było coś innego, jakby nagle coś się we mnie przebudziło. To było straszne...
- Yuki... - Szepnął Kion.
Ale Isome uśmiechnął się i spokojnie odparł siadając z powrotem na krześle:
- Tak naprawdę to bardzo łatwo wyjaśnić. Nazywamy to: „Pierwotnym instynktem". Widzisz, dawniej, wiele lat temu, nasi przodkowie byli dzicy i kierowali się przede wszystkim instynktem, aby przetrwać. W miarę upływu lat i drogą ewolucji ten instynkt zaczął zanikać ustępując miejsca inteligencji. Ale on całkiem nie zniknął. Do dziś pozostał w nas głęboko ukryty. Ale bardzo rzadko dochodzi do jego przebudzenia. Każdy posiada ten instynkt, choć szczególnie dotyczy to ras, które ewoluowały z prastarych drapieżników, jak kotołaki czy wilkołaki. Innymi słowy, to, co się przebudziło w tobie, to po prostu stary zew przodków. Podejrzewam, że impulsem były tu bardzo silne emocje. Wściekłość, rozpacz, adrenalina. Pewnie to wszystko wymieszało się ze sobą, a to, co powiedział Lateef, było iskrą zapalającą. Wiem, że to może być straszne dla ciebie przeżycie, ale to naturalne. Na co dzień w końcu ten instynkt jest niewidoczny, a ujawnia się w naprawdę bardzo kryzysowych przypadkach. Być może już więcej do tego nie dojdzie.
Yuki uspokoiła się nieco na te słowa i rozluźniła się. Mimo wszystko uczucie dzikiej furii, jaka ją wtedy zalała, wciąż odczuwała w swojej pamięci. Naprawdę była gotowa rozszarpać Lateefa. Nie chciałaby znów tego poczuć. Strach ją przeszywa na myśl, że mogłaby skrzywdzić kogoś, kogo nie chce...
W końcu ona i Kion powlekli się do swojej sypialni, aby zażyć jeszcze nieco snu. Przebrali się, ułożyli na łóżku i chwilę patrzyli jednocześnie w sufit.
- Wiesz co, nie wiem czy nawet zdołam zasnąć. Wciąż czuję emocje po walce – Powiedział cicho Kion – To była moja pierwsza poważna walka.
- Ja tak samo – Odparła Yuki ściskając rękami kołdrę – Ale... rzeczywiście czuję się teraz lepiej. Jakby wielki, ciężki kamień w końcu spadł mi z serca.
Westchnęła głęboko. Kion przekręcił się na łóżku na bok i podparł się łokciem uśmiechając się.
- To dobrze. Co się dziwić. Wreszcie poznaliśmy prawdę, a myśleliśmy, że to już koniec. Niesamowite jak nagle wszystko się zmieniło. Naprawdę warto było pojechać do Jin Hai. Teraz już nie musisz się zadręczać tym co się wydarzyło.
Yuki skinęła głową.
- Tak. Ale wciąż słowa Lateefa dzwonią mi w uszach...
Kion chwycił jej dłoń i delikatnie zacisnął.
- Nie przejmuj się nim. Niech się goni. Odpłaci za to co zrobił. Najważniejsze, że morderca twojej mamy w końcu się ujawnił. Długo to trwało, ale zawsze coś.
Dziewczyna znów skinęła głową.
- Masz rację. To też uświadamia mi jak niesamowita jest magia. Choć Lateef próbował nas zabić, to jednak jego magia była... niezwykła.
- To prawda. Zupełnie co innego niż drobne zaklęcia lecznicze pandarenów.
Przez chwilę znów oboje leżeli milcząc, po czym Yuki odezwała się cicho:
- Kion...
- Tak? - Chłopak spojrzał na nią.
- Czy... gdy byłam w tej... formie, bałeś się mnie?
Kion uniósł się lekko poważniejąc.
- Nie. Ani przez chwilę się ciebie nie bałem. Bałem się raczej tego, że stanie ci się jakaś krzywda. Nie wiedziałem co się dzieje. Ale nawet przez sekundę nie obawiałem się, że mogłabyś coś mi zrobić – Uśmiechnął się.
Yuki ścisnęła palce na pościeli.
- Ale gdyby było inaczej? Gdybym cię zaatakowała? W sumie troszkę cię podrapałam, gdy mnie obejmowałeś, a mogło być gorzej...
- Yuki, przecież nie zrobiłaś tego celowo. To oczywiste, że nie panowałaś nad sobą. To było nic. Nawet nie poczułem.
Dziewczyna odwróciła do niego głowę. Kion uśmiechał się wesoło.
- Naprawdę się tym nie przejmuj. Ufam ci. Wiem, że nigdy byś nie skrzywdziła kogoś, kogo kochasz. Po prostu to wiem. Czuję to.
- Kion... - Szepnęła Yuki czując łzy pod powiekami.
- A poza tym, powiem ci szczerze, że wcale nie było to takie złe. Przeciwnie, ta forma na swój sposób wyglądała fajowo – Dodał.
Yuki zaśmiała się lekko.
- Naprawdę?
- Serio – Wyszczerzył się Kion – Oczywiście martwiłem się o ciebie, ale nie zapomnę tej przerażonej miny Lateefa. Mimo wszystko to było fascynujące zobaczyć twoją dziką stronę. Gdybym miał dać jej jakąś nazwę, to było by to... hm, „Forma dzikiego tygrysa".
Dziewczyna roześmiała się jeszcze bardziej.
- Wiesz co, podoba mi się nawet. „Forma dzikiego tygrysa". Ciekawe czy na wilkołaki też by to podziałało.
- Na pewno od razu by uciekły z podkulonymi ogonami – Uśmiechnął się szeroko chłopak.
Yuki tak się śmiała, że aż złapała się za klatkę czując pulsujący ból żeber.
- Dzięki, to mnie trochę pocieszyło. Ale mimo wszystko mam nadzieję, że już nigdy więcej nie stracę nad sobą kontroli – Dodała poważniej.
Kion chwycił znowu jej dłoń.
- Nie stracisz. A nawet gdyby, to wiem co cię wtedy uspokaja.
Yuki spojrzała na niego uśmiechając się i ścisnęła jego dłoń.
W końcu po jakimś czasie zasnęli, nie myśląc już o minionej walce i zdrajcy, którego już więcej nie zobaczyli.
➵
Następnego dnia przygotowywali się do powrotu do domu. Mieli wyruszyć z samego rana, ale zgodnie stwierdzili, że odczekają jeszcze jeden dzień, aby trochę wylizać się z ran. Szczególnie Yuki była jeszcze zmęczona i obolała, a powrót zajmie im w końcu cały dzień wędrówki. A więc w tej chwili dużo odpoczywali i tylko przechadzali się po wiosce.
O zachodzie słońca Yuki postanowiła zrobić jeszcze jedną rzecz. Wzięła stary szal mamy i udekorowała go wiankiem z kwiatów. Następnie ona i Kion poszli na skarpę, która wychodziła dokładnie nad wodą. Kion miał przy sobie łuk i specjalną strzałę, której grot był nasączony olejkiem.
Oboje stanęli na skarpie i Yuki chwilę patrzyła na morze skąpane w promieniach zachodzącego słońca. Było jeszcze dość jasno. Lekki wiatr powiewał jej włosami, a cichy szum fal koił zmysły. Dziewczyna spojrzała na Kiona i skinęła głową. Ten kucnął i wyjął z kieszeni krzesiwo. Potarł kawałki nad strzałą i po chwili kulka materiału z olejkiem, zamiast szpikulca, zaczęła płonąć małym ogniem. Chwycił strzałę i nałożył ją na łuk. Yuki uniosła szal i raz jeszcze popatrzyła przed siebie. Gdy zawiał wiatr zza jej pleców, rzuciła szal w powietrze. Wiatr natychmiast zaniósł materiał pokryty kwiatami nad wodę. W tym momencie Kion naciągnął płonącą strzałę i puścił ją. Ta zafurkotała i gładko trafiła w szal. Zapalił się po chwili, a wraz z nim i wianek z kwiatów. Yuki obserwowała jak szal, okryty płomieniami, fruwa nad wodą stopniowo się spalając. Drobiny nitek, płatków kwiatów i iskierek unosiły się z wiatrem, tańcząc w promieniach zachodu. Yuki nie odrywała oczu o tego widoku do samego końca. Nie czuła już żalu. Uśmiechała się, choć w jej oczach przemknął mały błysk. Kion objął jej ramię i również patrzył w dal.
Gdy szal w końcu opadł na wodę, płomienie zgasły, a skrawki materiału porwały fale. Yuki wciągnęła spokojnie oddech, a z jej oczu spłynęła ostatnia łza. „Żegnaj, mamo. Dziękuję", powiedziała w myślach. W ten sposób postanowiła oddać cześć zmarłej księżniczce. Nie chciała już trzymać tego szala w domu. Uznała, że spalenie go nad morzem będzie lepszym gestem. Hołd, pożegnanie i podziękowanie. Te myśli wysłała wraz z wiatrem w stronę ostatniej pamiątki po Salinie. Yuki uśmiechnęła się szerzej. Tajemnica sprzed laty rozwiązana. To jej wystarczyło.
Patrzyła na zachodzące słońce tak długo, aż nie zniknęło całkiem za horyzontem, rzucając ostatnie pomarańczowe promienie na morze.
➵
W końcu kolejnego ranka byli gotowi do drogi powrotnej. Tuż po śniadaniu Kion pozbierał swoje rzeczy i Yuki, podczas gdy ta jeszcze wymknęła się do wioski, by coś kupić. Gdy wróciła, cała zdyszana biegiem i krzywiąc się nieznacznie pod wpływem bólu w klatce, niosła bardzo długi pakunek, szczelnie owinięty grubym papierem. Nie widać było co to jest, ale z pewnością nie była to kolejna bransoletka z bursztynów.
Kion uniósł wysoko brwi zdumiony.
- Coś ty znowu kupiła??
Yuki wyszczerzyła się w szerokim uśmiechu.
- To niespodzianka. Dowiesz się, gdy wrócimy do domu.
- Chyba nie kupiłaś kotwicy? - Spytał podejrzliwie Kion.
Dziewczyna roześmiała się.
- A widać, by to było aż takie ciężkie? Dowiesz się później – Mrugnęła do niego okiem.
Kion uniósł oczy do góry i westchnął do siebie z myślą, że kobiety zawsze muszą coś jeszcze kupić na koniec...
Niewiele później pożegnali się z wodzem. Isome wyglądał, jakby i jemu w oczach stanęły łzy, ale nie dał tego po sobie poznać, tylko raz jeszcze podziękował im za odkrycie prawdy o Salinie. Yuki uścisnęła go serdecznie i obiecała, że wkrótce znów przyjedzie w odwiedziny do Jin Hai. A gdy po raz ostatni rozejrzała się po domu, dostrzegła wśród służących pokojówkę Kamini, która z szerokim uśmiechem przyglądała się tym pożegnaniom. Yuki uśmiechnęła się do niej i skinęła głową w niemym podziękowaniu. Kamini rozpromieniła się i skłoniła lekko.
W końcu Yuki i Kion opuścili willę i skierowali się z powrotem do Shri Lan. Dziewczyna spoglądała na morze błyszczące w słońcu, aż i ono nie zniknęło już im z pola widzenia. Pożegnała się w myślach z wioską i jej wspaniałymi mieszkańcami i skupiła się na drodze przed sobą.
Wieczorem dotarli do domu i Yuki długo opowiadała ojcu o tym co się wydarzyło. Siedziała razem z Kionem na kanapie w jego gabinecie, a książę przechadzał się w tę i z powrotem uważnie słuchając opowieści. Nie przerywał, a jedynie rzucał cicho coś w odpowiedzi, na chwilę zaniepokoił się na twarzy, gdy Yuki powiedziała mu o walce i obrażeniach jakie zadał im Lateef oraz uśmiechnął się, gdy wyznała mu, że pokonała kotołaka nieświadomie, pod wpływem „Formy dzikiego tygrysa".
Kamau popatrzył na nią:
- Bardzo trafna nazwa. Isome ma rację. Pierwotny instynkt to bardzo głęboko ukryta cecha. Nie łatwo nad tym zapanować, ale nie musisz się tego bać. To w końcu część naszej natury. Przebudziła się, bo tak bardzo pragnęłaś, by Lateef zapłacił za to co zrobił. No i by ochronić bliskie tobie osoby. To świadczy o twoim wielkim sercu i duszy prawdziwej wojowniczki.
Yuki uśmiechnęła się z dumą, a Kion uśmiechnął się do niej ściskając lekko jej dłoń.
Kamau podszedł bliżej, a jego oczy błyszczały, tak jak wcześniej błyszczały u Isome.
- Yuki, dziękuję – Powiedział tylko.
Dziewczyna znów się uśmiechnęła, wiedząc od razu co miał przez to na myśli. Wstała z kanapy i podeszła do ojca, by przytulić się do niego. Ten objął ją w ojcowski sposób i gdy się odsunęli, spojrzeli na siebie w jednoznacznym zrozumieniu.
Nieco później młoda para udała się do pokoju Yuki, by jeszcze chwilę razem posiedzieć. Poza tym dziewczyna chciała ujawnić swój ostatni zakup, który zrobiła w Jin Hai. Po prosiła Kiona by odwinął pakunek, a sama stanęła nieco dalej niecierpliwiąc się, co powie, gdy to zobaczy.
Kion, który był przekonany, że zobaczy po prostu jakąś wymyślną ozdobę z muszelek, aż wciągnął głęboko powietrze, gdy rozwinął papier. Na łóżko przeturlała się nowiutka wędka. I to nie byle jaka wędka. Wykonana została z twardego, ale giętkiego drewna, pomalowana niebieską farbą. Na całej jej długości domalowano jeszcze piękny wzór w kształcie morskich fal. Natychmiast Kion zorientował się, że wszystko zostało wykonane solidnie i z dbałością o jakość materiałów. Sznurek, spławik, a nawet srebrny haczyk. Wszystko było wspaniałe i tworzyło całość wędkarskiego kunsztu. Do wędki zresztą dołączono zapasowy sznurek i pudełeczko z różnymi haczykami. Kion patrzył na wędkę z rozdziawionymi ustami, czując jak coś mu ściska gardło.
- Jak wiesz, nie mam totalnie pojęcia o wędkowaniu – Zaczęła Yuki z lekkimi rumieńcami na twarzy - Nie znam się na wędkach, więc po prostu powiedziałam handlarzowi, aby mi wybrał najlepszą wędkę jaką ma. Mogłam tylko mu zaufać, że nie nabił mnie w butelkę.
Zaśmiała się lekko.
- Więc no, kupiłam tę, bo wyglądała bardzo ślicznie i jeszcze handlarz dołączył w prezencie dodatkowe materiały. Nie wiem czy trafiłam. Okropnie mi głupio, że nie znam się na tym i...
- Yuki – Przerwał jej Kion i odwrócił się z błyszczącymi oczami. Dziewczyna spojrzała na niego.
Chłopak szybko zbliżył się do niej, objął ją w pasie i mocno pocałował w usta. Yuki poczerwieniała cała na twarzy i poczuła falę gorąca przetaczającą się przez jej ciało, aż do stóp. Gdy Kion się odsunął, westchnęła uśmiechając się szeroko.
- To chyba znaczy, że się podoba.
- Jest wspaniała. To najpiękniejsza wędka jaką widziałem – Odparł Kion również się uśmiechając - Dziękuję. Nie musiałaś. Na pewno była bardzo droga.
Yuki pokręciła głową.
- To nie było ważne. Cena się nie liczyła. Miało być coś wyjątkowego. Zauważyłam jak patrzysz na te wędki tęsknym wzrokiem za każdym razem, gdy szliśmy obok nich. Domyśliłam się, że nie masz dość złota.
Oparła dłonie o jego pierś.
- Tyle dla mnie zrobiłeś. Tyle mnie wspierasz. Pomogłeś mi, gdy byłam wtedy w tym... stanie. Po prostu to moje podziękowanie. Za to, że jesteś przy mnie.
Kion uśmiechnął się szerzej czując jak wzruszenie ściska mu serce.
- Yuki...
Pokręcił głową rozbawiony.
- Jesteś niemożliwa.
Dziewczyna zaśmiała się.
- Wiem.
- Jeszcze raz, dziękuję – Dodał Kion i znów zbliżył usta, tym razem trzymając je znacznie dłużej. Yuki zamknęła oczy i objęła go za szyję.
Długo tak stali razem, obejmując się w akcie wzajemnego szczęścia. Nowiutka wędka Kiona błyszczała polerowaną rączką w świetle świec, jakby w odpowiedzi na radość dwójki zakochanych, a wymalowane na niej fale przypominały jak niezwykłą magię potrafi kryć morze...
➸➸➸
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top