4
Jednakże i kolejny dzień nie wniósł niczego nowego. Yuki niezachwianie kontynuowała poszukiwania świadka z tamtej nocy, a nawet spędziła kilka godzin na plaży szukając w piasku jakiś śladów, bo może sztorm wyrzucił coś jeszcze z morza, co by ją nakierowało na właściwy trop. Ale bez skutku.
W końcu cała wioska już z niepokojem szeptała między sobą o niekończących się rozmowach Yuki i każdy zastanawiał się o co chodzi. Owszem, większość klanu wiedziała kim była Salina, ale niektórym mieszkańcom zaczęło nie podobać się już, że Yuki odgrzebuje sprawę sprzed dwudziestu lat. Dla większości ludzi było to już nieco irytujące. W efekcie nawet wuj dziewczyny postanowił poruszyć ten temat przy okazji obiadu.
- Yuki, doszły mnie słuchy, że od pewnego czasu przepytujesz całą wioskę o Salinę.
Yuki podniosła głowę znad talerza i spojrzała na niego z miną przyłapanego na gorącym uczynku. Wódz westchnął ciężko.
- Rozumiem twoje intencje i rozumiem, że pragniesz zrozumieć co wydarzyło się owej nocy, gdy Salina zniknęła. Ale nękanie mieszkańców ciągłymi pytaniami nie pomoże ci zagłuszyć smutku, a ludzie mają już pomału dość. Zrozum, że to już zamknięta sprawa. Nikt nic nie wie, a minęło zbyt wiele lat. Po prostu zostaw to już. Gdybyśmy wiedzieli coś więcej, już dawno ty i Kamau dowiedzielibyście się o tym jako pierwsi. Przestań nękać wioskę.
Dziewczyna zacisnęła dłonie z goryczą, ale spuściła głowę i cicho odparła:
- Dobrze, wuju. Przepraszam.
Kion spojrzał na nią ponuro. Teraz już równie dobrze mogą opuścić wioskę i wrócić do domu. Nawet wódz stracił już cierpliwość, choć on też odczuwa taki sam ból co Yuki. To zaszło już za daleko. Miał nadzieję, że Yuki też to w końcu zrozumiała.
Gdy wrócili do pokoju, księżniczka westchnęła:
- Nie wiem co dalej robić. Oczywiście, że nie chcę, by klan mnie znielubił przez te wypytywanie, ale nic lepszego nie mam. Muszę pomyśleć. Na pewno jest coś, co przeoczyliśmy. Na pewno.
Kion zacisnął lekko pięść i cicho się odezwał, ostrożnie dobierając słowa:
- Może... może jednak wódz ma rację. Ta sprawa wydaje się już być zamknięta. Może czas wracać do domu. Tylko tracimy czas.
Yuki spojrzała na niego rozwierając nieco oczy.
- Co? Dlaczego tak mówisz? Przecież jeszcze nic nie znaleźliśmy, nie zostawię tego! Nie wracam do domu dopóki nie przetrząsnę każdego kąta w tej wiosce. Jestem pewna, że coś jeszcze nam umknęło, tylko musimy zacisnąć krąg poszukiwań...
W końcu Kion nie wytrzymał i uniósł się wyrzucając z siebie frustrację, którą trzymał tak długo.
- Yuki! Przejrzyj na oczy! To wszystko nie ma sensu! Nie mamy nic poza tym cholernym szalem! Rozmawialiśmy z dosłownie każdym starszym kotołakiem, przetrząsnęliśmy plażę, zrobiliśmy już wszystko co mogliśmy! Nawet twój wuj ma już dość twojego szperania po wiosce. Rozumiem co czujesz i jak bardzo to dla ciebie ważne, ale czasem trzeba wiedzieć kiedy odpuścić, a prawda jest taka, że nigdy nie dowiemy się co zaszło!
Yuki patrzyła na niego w całkowitym osłupieniu, a jej oczy zrobiły się jeszcze szersze. Zbliżyła się do chłopaka cała kipiąc gniewem.
- Nie, nie masz pojęcia co czuję. Nie rozumiesz jak bardzo mi zależy. Nic nie rozumiesz! Nie wiesz jak to jest każdego dnia i nocy zastanawiać się, jaka była twoja mama, co znaczy przytulić się do niej, radzić się w kupnie nowej ozdoby do włosów, czy jak się uśmiechała! Nie wiesz jak to jest być ciągle do niej porównywanym, choć nawet sam jej nie pamiętasz. Zupełnie nie rozumiesz, mam wrażenie wręcz, że wcale mnie nie znasz! Nie wiem po co tu ze mną przyszedłeś. Powinnam to wszystko załatwić sama, bez ciebie!
Te słowa uderzyły w Kiona niczym trzask z bicza. Cofnął się zaskoczony, po czym spuścił głowę ze smutkiem wbijając chmurne spojrzenie w podłogę. W tym samym momencie Yuki uświadomiła sobie nagle, co powiedziała i uniosła dłonie do ust.
- Kion, wybacz mi, nie chciałam tego powiedzieć. Nie wiem, co mnie naszło. Nie o to mi chodziło...
Kion milczał nie patrząc na nią, na co Yuki odwróciła się i zakryła oczy czując jak na miejscu gniewu pojawia się znów rozpacz.
- Ja... po prostu nie wiem co robić. Czuję, że wariuję już. To się stało niemal obsesją. Wiem, że to beznadziejne i wiem, że powinnam się poddać, ale... nie potrafię, po prostu nie umiem...
Podeszła do okna i oparła dłonie o parapet zaciskając palce.
- Ja tylko chcę wiedzieć – Dodała cicho – Chcę wiedzieć dlaczego. Dlaczego zostawiła męża, którego kochała i małe dziecko odchodząc bez słowa...
Zacisnęła oczy i parę kropel łez spadło na parapet. Kion uniósł głowę i posmutniał jeszcze bardziej. A więc Yuki zaczęła już myśleć, że jej mama po prostu odeszła zostawiając wszystko. Zostawiając ją...
Podszedł do niej i po chwili wahania oparł dłonie na jej ramionach.
- Rozumiem, naprawdę. Ale masz rację. Nie wiem jak to jest stracić mamę. Nie mam pojęcia jak to jest tęsknić za nią i być wychowywanym tylko przez ojca. Bardzo chcę ci pomóc, ale po prostu nie wiem jak. Przepraszam.
Yuki pokręciła głową i chwyciła jego dłoń.
- Nie, to ja przepraszam. Przecież wiem, że mnie rozumiesz. Jak nikt inny na tym świecie. Znasz moje serce lepiej niż nawet ja sama. Ale tak bardzo to boli. Boli ta beznadziejność.
- Wiem, Yuki – Szepnął chłopak – Dlatego sam czuję ból, że nie umiem bardziej tobie pomóc.
Dziewczyna odwróciła się i spojrzała na niego.
- Kion, tak naprawdę dużo mi pomagasz. Pomagasz tym, że jesteś tu ze mną. Wcale nie żałuję, że przyszedłeś wraz ze mną do wioski. Twoje wsparcie wiele dla mnie znaczy, nie masz pojęcia jak bardzo. Bez ciebie czułabym się osamotniona w tym wszystkim.
Spuściła lekko wzrok i dodała cicho:
- Mam nadzieję, że mnie nie znienawidzisz po tym co powiedziałam...
Kion uśmiechnął się i dotknął jej policzek.
- Yuki, nawet tak nie myśl. Nigdy bym cię nie znienawidził. Kocham cię i to się nie zmieni. Wiem, że to co powiedziałaś było pod wpływem emocji. Nie mam żalu o to, naprawdę. Ale jak mówiłem, masz rację, że nie wiem co się czuje, gdy straciło się mamę. Mogę tylko cię wspierać ile tylko potrafię.
Yuki skinęła głową i w końcu też się uśmiechnęła, po czym przytuliła się do niego.
- Dziękuję ci. Bardzo.
Kion objął ją bez wahania.
Dziewczyna skarciła w myślach samą siebie za tą kłótnię. To oczywiste, że Kion chce jej pomóc, ale widzi tą sprawę jaśniej niż ona. Ma rację. Całkowicie. Nie ma sensu dłużej tego ciągnąć. Im dłużej są w tej wiosce, tym Yuki nie może się otrząsnąć z nastroju przygnębienia. Odsunęła się lekko i znów uśmiechnęła:
- Rano wracamy do domu. Czas to zakończyć.
Kion skinął głową i pocałował ją w czoło.
- Dobrze. Przynajmniej poznaliśmy morze, a ty kupiłaś sobie bransoletkę na pamiątkę. Choć jedno z nas nie wróci do domu z pustymi rękoma.
Yuki zaśmiała się lekko.
- To prawda. Takie małe pocieszenie.
Kion popatrzył jeszcze uważnie na nią i musnął kosmyk jej włosów.
- Pójdę wziąć kąpiel. Czuję się trochę brudny od tego biegania po plaży.
- Jasne, idź.
Podszedł do krzesła na którym leżał świeży kostium i skierował się do drzwi.
Gdy wyszedł z pokoju, nie zauważył jak pod ścianą kuliła się pokojówka, trzymająca w dłoniach naręcze świeżych ręczników. Dziewczyna wcisnęła się w cień, by Kion jej nie zauważył, ale ten poszedł w drugą stronę, więc nawet nie odwrócił głowy. Pokojówka ścisnęła palcami ręczniki. Głupio jej było, że podsłuchiwała ich kłótnię, ale nie zrobiła tego umyślnie. Przypadkowo usłyszała podniesiony głos księżniczki, a że akurat szła korytarzem i mijała ich pokój, to przez uchylone drzwi dość wyraźnie było słychać rozmowę pary. Kierując się wrodzoną ciekawością, po prostu nie mogła nie przystanąć żeby dowiedzieć się, co też tak bardzo wzburzyło młodą księżniczkę. Jak większość mieszkańców wioski, tak i ona wiedziała o śledztwie prowadzonym przez Yuki w sprawie jej mamy, ale dopiero teraz, gdy usłyszała ich kłótnię, przypomniało jej się o czymś, co sądziła, że nawet nie pamięta i była pewna, że to ważna rzecz. Nawet jeśli jednak to nic nie zmieni, dziewczyna poczuła, że Yuki powinna o tym wiedzieć. Może choć trochę jej pomoże.
Pokojówka wciągnęła głęboko oddech i podeszła do drzwi. Zapukała i ostrożnie uchyliła drzwi wystawiając głowę do środka.
- Wasza Wysokość? - Odezwała się nieśmiało – Czy można?
Yuki odwróciła się do niej i prędko otarła oczy z resztek łez.
- Tak? O co chodzi?
Gestem zachęciła służącą, by weszła do pokoju. Ta przekroczyła próg i pochyliła głowę w głębokim ukłonie.
- Proszę o wybaczenie, ale nieco usłyszałam rozmowę Waszej Wysokości z panem Kionem i... i chciałam o czymś powiedzieć, jeśli mogę...
Lekko poczerwieniała na twarzy obawiając się, że Yuki skarci ją za podsłuchiwanie, więc cały czas trzymała spuszczony wzrok czekając co powie.
Yuki przyjrzała się jej krótko. Już widziała ją jak kręci się razem z innymi służącymi po willi, ale nigdy nie zetknęły się twarzą w twarz. Dziewczyna wyglądała na niewiele starszą od niej, może o parę lat. Była drobna i szczupła, o biało-czarnym futrze i czarnych włosach spiętych w niski kok. Wyglądała na uczciwą i sympatyczną osobę i widać było, że czuje wstyd.
Yuki uśmiechnęła się do niej łagodnie.
- Nic się nie stało, spokojnie. Wiem, że pewnie słychać nas było w całej willi. Ale już jest dobrze. Co chciałaś mi powiedzieć? Proszę, nie musisz się mnie obawiać.
Pokojówka powoli uniosła głowę i zrobiła krok na przód.
- Chodzi o to, co Wasza Wysokość powiedziała, a właściwie o te zniknięcie księżniczki Saliny.
Dziewczyna natychmiast się zainteresowała i machnęła ręką niecierpliwie.
- Proszę, mów mi Yuki. Nie cierpię tego oficjalnego tytułowania. A ty jak masz na imię?
- Kamini, Wasza... to znaczy, panienko Yuki – Odparła pokojówka nieco onieśmielona.
- Miło mi ciebie poznać, Kamini – Uśmiechnęła się znowu Yuki – A więc o co chodzi? Wiesz coś o mojej mamie?
- W pewnym sensie, choć nie wiem czy to pomoże, ale pomyślałam, że pewnie przyda się jakakolwiek informacja – Zaczęła pokojówka, ściskając wciąż w dłoniach ręczniki – Tamta noc... Miałam wtedy jakieś sześć lat, ale pamiętam, że widziałam księżniczkę Salinę.
Yuki zadrżało serce. To pierwsza osoba, która w końcu widziała jej mamę tuż przed tym nim zniknęła. Ponagliła Kamini dłonią, by mówiła dalej.
- Usłyszałam jakiś hałas, więc podeszłam do okna, a mój pokój wychodzi prawie dokładnie na willę Wielkiego Wodza, na tyle blisko, że mogę dojrzeć każdego kto wchodzi i wychodzi z domu. No i usłyszałam podniesione głosy i spojrzałam przez okno. Natychmiast poznałam, pomimo ciemności, sylwetkę pani Saliny. Rozmawiała z kimś, ale nie wiem z kim i nagle ta osoba zaczęła biec w stronę plaży, a za nią pani Salina. Szybko zniknęli w zaroślach, więc nie wiem o co chodziło i kim był ten kotołak.
Kamini zmarszczyła brwi próbując sobie przypomnieć więcej szczegółów.
- Jak mówiłam, byłam wtedy dzieckiem, więc nie miałam pojęcia, że to coś ważnego. Wówczas uznałam, że pani Salina po prostu po kryjomu się z kimś spotkała i bawi się jak to robią inne dzieci. Nie myślałam o tym za wiele i poszłam z powrotem spać. Ale potem, gdy usłyszałam, że pani Salina zaginęła, długo zastanawiałam się czy powiedzieć, że ją widziałam. Ale zrezygnowałam. Nadal to wyglądało jak zwykła zabawa, więc byłam pewna, że to nie ma znaczenia. No i potem zapomniałam o wszystkim. Ale teraz po latach przybyła panienka i usłyszałam, że szukasz jakiś śladów z tamtej nocy. I nagle przypomniało mi się wszystko.
Gdy skończyła, Yuki wpatrywała się w nią osłupiała. W końcu podeszła do niej i chwyciła za ramiona.
- To bardzo cenna informacja! Na pewno nic więcej nie widziałaś? Cokolwiek. Jak wyglądał ten kotołak? O czym rozmawiali? Cokolwiek!
Kamini zmieszała się i poczerwieniała jeszcze bardziej.
- N-naprawdę nic więcej nie wiem. Było zbyt ciemno. Wiem tylko, że był to mężczyzna i na pewno kotołak, bo poznałam po sylwetce. Ale nie wiem co to była za rozmowa. Wydaje mi się tylko, że pani Salina była zła, ale pewności nie mam. Bardzo mi przykro, panienko.
Yuki usiadła na krześle wstrząśnięta tym co powiedziała Kamini. Czuła jak wszystko buzuje w niej z całą siłą, zarówno myśli, jak i emocje. Schowała twarz w dłoniach analizując słowa pokojówki. Tajemniczy mężczyzna, dziwna rozmowa, gonitwa... Jej mama ścigała go? Czy faktycznie to była jedynie zabawa? Ale szczerze w to wątpiła. Zdecydowanie to wyglądało, jakby Salina puściła się w pogoń za tą osobą. Ale dlaczego? O co chodziło? Kim był ten facet? I co potem się stało z jej mamą? Yuki czuła, że zaraz głowa jej eksploduje od tych wszystkich pytań. Ta informacja zmieniła wszystko. W końcu jakiś trop!
- Panienko? Czy wszystko w porządku? - Zaniepokoiła się Kamini.
Dziewczyna uniosła głowę i spojrzała na służącą.
- Tak, tak, wszystko dobrze. Kamini, bardzo ci dziękuję za tą wiadomość! Nie masz pojęcia jak bardzo jest to dla mnie ważne. Fakt, że nie jest to wiele, ale i tak więcej niż to, co miałam do tej pory. Jestem ci bardzo wdzięczna!
Kamini znowu się zarumieniła i uśmiechnęła szeroko.
- Bardzo się cieszę, panienko Yuki! Bardzo przepraszam, że nie powiedziałam o tym wcześniej...
- Nie przepraszaj, to oczywiste, że będąc dzieckiem nie wiedziałaś do końca co widzisz. To zrozumiałe, że nie wiedziałaś czy to coś istotnego. A teraz dzięki temu mam nową wskazówkę. Kolejny element układanki. To dla mnie cenne.
Uśmiechnęła się uradowana, na co pokojówka skłoniła się.
- Jestem szczęśliwa, że choć trochę mogłam pomóc. Życzę powodzenia w rozwiązaniu tej sprawy, panienko!
- Dziękuję – Odparła Yuki.
Kamini wybiegła szybko z pokoju wracając do przerwanych obowiązków.
Młoda księżniczka znów splotła dłonie w zamyśleniu i zaczęła zastanawiać się, jak dowiedzieć się kim był tajemniczy rozmówca jej mamy. A fakt, iż to był jakiś kotołak, też tak naprawdę niewiele dawało. To mógł być ktokolwiek z pięciu klanów kotów. Niekoniecznie mieszkaniec wioski Jin Hai. A więc pod lupę musiałaby wziąć całą kilkutysięczną społeczność.
Westchnęła ciężko. Tymczasem ledwo pokojówka wyszła, a wrócił Kion, ubrany w swój skórzany kaftan i z wciąż jeszcze nieco mokrym futrem. Zauważył jak Yuki siedzi na krześle zamyślona i podszedł do niej.
- Hej, martwisz się czymś? Jeszcze myślisz o naszej rozmowie?
Dziewczyna spojrzała na niego.
- Nie. Dowiedziałam się czegoś. Nie uwierzysz. Sama wciąż ledwo w to wierzę. Mamy nowy trop.
Kion uniósł wysoko brwi zdumiony.
- Naprawdę? Skąd? Jaki?
Yuki streściła mu rozmowę z pokojówką. Chłopak aż sapnął i uklęknął naprzeciwko niej przecierając twarz.
- Faktycznie to niewiarygodne, że jednak znalazł się świadek. Dopiero teraz, gdy już się praktycznie poddaliśmy. Aż nie do wiary.
- Co nie? - Uśmiechnęła się Yuki – Ale nie będę się oszukiwać, wiem, że może to być za mało. Była noc, a ona była tylko dzieckiem. Nie wiadomo kim był ten facet i szanse na znalezienie go są prawie zerowe.
Kion zamyślił się chwilę.
- To prawda. Może to i jest cenna wskazówka, ale mało szczegółowa. Znów tak naprawdę wszystko sprowadza się do tego, iż minęło zbyt wiele lat, by odnaleźć tego kotołaka. Równie dobrze może on nawet już nie żyć.
Chłopak pokręcił głową.
- Zbyt mało szczegółów. Gdyby chociaż ta dziewczyna pamiętała kolor futra, to już by znacznie zawęziło krąg poszukiwań.
- Otóż to. Niestety, nie dojrzała tego – Westchnęła Yuki.
Oboje przez chwilę milczeli pogrążeni w myślach, po czym Kion dodał jeszcze:
- Ale sądzę, że możemy wykluczyć nasz klan. Jeśli ten kotołak pochodziłby od nas, to na pewno ktoś by doskonale go kojarzył, skoro on i twoja mama chyba się znali. I myślę, że też pozostałe klany nie wchodzą w grę. Huan Ying jest najbliżej od nas i mamy z nimi dobre relacje. Wystarczająco dobre, by też coś wiedzieli. Z kolei dwa inne klany są już znacznie dalej, kilka dni drogi od Shri Lan i Jin Hai, więc mało prawdopodobne, by ten facet pofatygował się aż tutaj, choć istnieje taka możliwość. Ale odnoszę wrażenie, że to ktoś jednak stąd, z klanu Jin Hai. Salina i ten facet stali w pobliżu domu wodza. Oczywistym jest, że kobieta tam nocowała, ale co w takim razie robił tam ten obcy? Przychodzą mi do głowy tylko dwie możliwości: albo przyszedł na spotkanie z twoją mamą, albo to ona przyszła do niego, a w takim razie facet musiał mieszkać gdzieś w pobliżu.
Yuki uniosła głowę.
- Masz rację, to by wtedy pasowało. Ale rozmawiałam praktycznie z każdym, kto był w wiosce ówcześnie tamtej nocy i mógł coś widzieć, więc wygląda na to, że nie spotkaliśmy tego kotołaka.
Kion zmarszczył brwi i powiedział cicho:
- Albo spotkaliśmy, ale nie wiedzieliśmy o tym, a on mógł to zataić. Może miał w tym jakiś interes.
Yuki zamyśliła się nad tymi słowami. Tak, to by też miało sens. Czyżby rzeczywiście ktoś ukrywał fakt, iż rozmawiał tej nocy z Saliną? Ale po co? Salina była bardzo lubianą księżniczką, szczególnie, że jeszcze urodziła się w tym klanie, więc to dziwne, by ktoś ukrywał te spotkanie. Chyba, że... Nie. Mama na pewno nie była taka. Potrząsnęła głową Yuki. To musi być coś innego. Sprzeczka? Ale w takim razie co potem się stało? Yuki przypomniała sobie znowu o szalu ze śladami pazurów. To by w takim razie wskazywało na bójkę, jaka się wywiązała pomiędzy jej mamą, a tym kotołakiem. Ale wciąż to nie wyjaśnia, co się z nią stało, skoro pozostał po niej jedynie szal. Dziewczyna westchnęła cicho. Wciąż zbyt wiele elementów brakuje, by ta zagadka się rozwiązała.
Kion dotknął jej kolano z uśmiechem.
- Później jeszcze o tym pomyślimy. Chcesz jeszcze iść na jakiś spacer?
Yuki odwzajemniła uśmiech.
- Jasne, przecież nie będę cały czas siedzieć w pokoju. Daj mi tylko chwilę, przebiorę się.
Szybko zrzuciła z siebie sukienkę i chwyciła swój kostium łowczyni.
Spacerowali, odpoczywali na plaży, podziwiali zachód słońca. Yuki wciąż była myślami przy rozmowie z pokojówką, ale i tak trwała przy obietnicy, że nie będzie już wypytywać mieszkańców wioski. Przy braku dalszych tropów, wiedziała, że pozostało już wrócić tylko do domu. Więc ze spokojem kontemplowała zachód słońca nad morzem ciesząc się ostatnim dniem w wiosce.
Gdy wracali do willi, akurat szli w pobliżu świątynki. Yuki mimochodem spojrzała na otwarte drzwi i dojrzała znajomą postać. Zmarszczyła brwi i gwałtownie pociągnęła Kiona za rękę schodząc ze ścieżki.
- Co jest?? - Zdumiał się chłopak, ale Yuki syknęła do niego, by zachował ciszę i skryła się za drzewem. Kion zrobił to samo i znowu zapytał:
- Przed czym się ukrywamy?
Yuki ostrożnie wychyliła głowę zza drzewa.
- W świątyni jest doradca wuja – Odparła cicho.
- Aha. I chowamy się przed nim, bo...?
Ale dziewczyna znowu go uciszyła i wpatrywała się w mężczyznę. Ten stał przed posążkiem czarnego kota i coś mówił do niego. Może nie zbyt głośno, ale Yuki bardzo chciała wiedzieć, co on tam robił, więc zastrzygła bardziej uszami.
- Tak, nie ma co zwlekać. Zbyt długo na to czekałem. Dzisiejszej nocy w końcu będziesz mój – Mówił Lateef.
- Czy on gada do tego kota?? - Szepnął Kion również przypatrując się mężczyźnie.
- Nie bądź głupi. Założę się, że ma na myśli wisior – Odparła Yuki.
Lateef chwilę jeszcze stał, po czym odwrócił się, a na jego twarzy widoczny był szeroki uśmiech.
- Zbyt długo. Dzięki tej małej księżniczce dokończę mój plan. Tym razem nic mi nie przeszkodzi. Ach, nie mogę się już doczekać nocy!
I cały pochłonięty swoimi myślami poszedł w stronę willi.
Yuki i Kion wysunęli się zza drzewa i popatrzyli za nim.
- O co mu chodziło? Co się wydarzy tej nocy? - Zaczął się zastanawiać chłopak.
- Myślę, że... on chce ukraść Tygrysie Oko – Powiedziała poważnie Yuki.
Kion spojrzał na nią zdumiony.
- Skąd wiesz? Dlaczego doradca wodza miałby chcieć ukraść święty medalion? To bez sensu. Przecież też traktuje ten wisior bardzo poważnie.
- Nie wiem, takie mam przeczucie. Nie podoba mi się on. Nie podoba mi się to w jaki sposób patrzył na kamień. Coś tu jest nie tak.
Kion zmarszczył znowu brwi.
- Ale żeby planować kradzież? Wiem, że medalion może być dość cenny, ale Lateef chyba nie jest aż taki biedny.
- Ale widziałeś sam jaki był zachwycony, że się odnalazł. Nie tak jak mój wuj. Mówię ci, on coś ukrywa i jestem pewna, że ma chrapkę na ten medalion. Co innego by miał na myśli? Kion, on chce go ukraść tej nocy – Odparła zdecydowanie Yuki.
Chłopak westchnął głęboko.
- No dobra, załóżmy, że masz rację. To co robimy? Powiemy o tym wodzowi?
Yuki zacisnęła lekko usta.
- Nie. Podejrzewam, że nam nie uwierzy. Szczególnie po tym jak się rozgniewał na mnie. Pewnie to zbagatelizuje i powie, że Lateef nigdy by nie zrobił czegoś takiego. Zbyt mocno mu ufa. Sami go powstrzymamy.
- Jesteś pewna? To dość ryzykowne.
- Jestem. Musimy to zrobić – Powiedziała hardo dziewczyna – Przecież nie możemy mu na to pozwolić. Już raz stracili medalion. Tym razem nie stracą go po raz drugi.
- O ile rzeczywiście Lateef chce go ukraść – Powiedział Kion – Mimo wszystko możemy się mylić i nie słusznie go oceniać.
- Jeśli tak jest, to i tak niczego to nie zmieni. Ale jeśli taki jest jego plan, to nie możemy siedzieć i czekać. Jest nas dwoje, a on jeden.
Chłopak uśmiechnął się.
- No w sumie to prawda. No dobra, to zaczaimy się na niego w nocy i zobaczymy co ten facet rzeczywiście zamierza.
Yuki również się uśmiechnęła i z tym postanowieniem wrócili do willi. Oboje jednocześnie pomyśleli, że jednak przydadzą im się te łuki, które wzięli ze sobą.
I tak jak postanowili, czekali do późnej nocy. Czujni i spięci, i z gotowymi łukami. Kion miał też przy sobie swój ulubiony sztylet. Najpierw część wieczoru przesiedzieli w pokoju, a potem gdy cała willa poszła już spać, a zegar księżycowy wskazywał na jedenastą godzinę, wymknęli się z domu i poszli do świątyni, aby zaczaić się na Lateefa.
Minęła godzina, a potem dwie. Kion miał coraz większe wątpliwości czy mężczyzna się pojawi, ale Yuki cierpliwie obserwowała ścieżkę całkowicie pewna co do zamiarów doradcy.
W końcu ich cierpliwość została nagrodzona. Lateef pojawił się na ścieżce, bezszelestnie idąc do świątyni. Gdy wkroczył do środka, Yuki i Kion wychylili się nieco zza drzewa wciąż go obserwując. Już po chwili doradca wyszedł z kapliczki, a w jego dłoni błyszczał medalion.
- Wiedziałam! - Szepnęła podekscytowana Yuki.
- Rzeczywiście, miałaś rację. A to oszust... – Odparł cicho Kion marszcząc brwi z niedowierzaniem.
Lateef uśmiechał się szeroko do siebie, z dumą unosząc kamień iskrzący w blasku księżyca. Yuki natychmiast wyskoczyła z kryjówki i hardo stanęła przed mężczyzną.
- Nigdzie dalej nie pójdziesz, Lateefie! Nakryliśmy ciebie! Odłóż ten kamień z powrotem, dobrze ci radzę!
Lateef spojrzał zdumiony na Yuki oraz na Kiona, który również stanął obok krzyżując ręce.
- Księżniczka Yuki! A cóż to sprowadza ciebie o tak późnej porze? Wyszłaś podziwiać księżyc?
Yuki prychnęła lekko.
- Nie zgrywaj idioty, Lateefie, przecież widzę, że zabrałeś kamień. Po co ci on? Chcesz go ukraść?
Mężczyzna rozwarł oczy niewinnie.
- Skąd takie podejrzenia? To już nie można przyjść popatrzeć sobie na ten piękny medalion, którego tak bardzo nam brakowało? Chyba mnie z kimś mylicie.
I zrobił krok do przodu, na co Yuki i Kion jednym ruchem wyjęli zza pleców łuki i naciągnęli cięciwę ze strzałami.
- Nigdzie się stąd nie ruszysz – Powiedział do niego Kion, celując w twarz mężczyzny ostrym grotem strzały – Odłóż ten medalion na miejsce.
Lateef w końcu przestał udawać i spoważniał patrząc uważnie na dwójkę młodych kotołaków.
- Widzę, że nie żartujecie. Niestety, ale was rozczaruję. Nie mam zamiaru odkładać medalionu. Zbyt długo na to czekałem. Nie macie pojęcia czym naprawdę jest ten kamień. Poprzedni plan nie powiódł się. A teraz, gdy wreszcie wisior odnalazł się, nie mam zamiaru drugi raz popełnić tego błędu.
Yuki rozwarła szeroko oczy.
- A więc to ty! Ty ukradłeś wtedy tej nocy medalion!
Lateef uśmiechnął się, a jego oczy błysnęły.
- Oczywiście, że to ja. Jednak jesteś bystrą księżniczką, Yuki. Ach, to była pamiętna noc. Wszystko dobrze się układało, plan idealny, a ówczesny wódz nie miał o niczym pojęcia. Ha! Byłem wtedy tylko zwykłym pracownikiem w willi jak każdy inny. Wielki Wódz zawsze mógł na mnie liczyć. Coś kupić, przeliczyć stan złota, czy nawet ściągnąć długi. Wszystko załatwiałem bez słowa protestu. Ale w zamian dostawałem tylko nędzną zapłatę i nic więcej.
- A więc ukradłeś kamień dla złota? - Spytała Yuki.
- Ach nie, to było nie ważne, bo liczyło się coś więcej. O wiele więcej – Odparł Lateef, a jego ciemne oczy błyszczały coraz bardziej – Tygrysie Oko. Zupełnie przypadkowo dowiedziałem się czym ono jest. Znacie pewnie legendę o nim, że ma chronić wojowników podczas walki, prawda?
- Tak, wuj mi o tym opowiedział – Odparła dziewczyna, wciąż nie opuszczając łuku.
Lateef uniósł wisior.
- To bzdury. Ten kamień to coś znacznie więcej. Ale co wy możecie o tym wiedzieć. Tylko ja mogę wykorzystać w pełni ten wisior. Nie powstrzymacie mnie. Zejdźcie mi z drogi – Ostatnie słowa wypowiedział z wyraźną nutą groźby. Ale Yuki i Kion nie ruszyli się z miejsca i tylko jeszcze mocniej napięli łuki.
- Powiedz, Lateefie. Jak w takim razie zgubiłeś medalion tamtej nocy? Byłeś aż tak niezdarny? Czy kamień sam wyleciał ci z dłoni i odfrunął oburzony, że ktoś go wziął? - Zapytała ironicznie Yuki.
Mężczyzna ku jej zaskoczeniu uśmiechnął się szeroko.
- Jesteś ciekawa? No tak, w końcu przybyłaś do tej wioski, by poznać prawdę o tamtej nocy. No to z pewnością się ucieszysz, gdy ci powiem, że to była twoja matka.
Yuki rozwarła znowu oczy.
- Co takiego??
Lateef rozłożył ramiona.
- Twoja matka, Yuki. Poprzednia księżniczka Shri Lan. To ona próbowała mnie powstrzymać przed kradzieżą medalionu. Nakryła mnie tej nocy. Nie mam pojęcia jak i skąd wiedziała. Ledwo chwyciłem medalion, a już drogę zastawiła mi Salina i powiedziała dokładnie to, co wy przed chwilą: „Odłóż ten medalion, Lateefie!". Nie powiem, szczerze mnie zaskoczyła.
Zaśmiał się lekko, a Yuki patrzyła na niego z oczami wielkimi jak talerze.
- A więc uniemożliwiła ci kradzież?
- W pewnym sensie. Choć nie wszystko poszło zgodnie, nawet z jej planem – Odparł spokojnie mężczyzna – Była gotowa ze mną walczyć, choć uzbrojona była jedynie w krótki sztylet. Ale początkowo nie chciałem z nią walczyć, więc uciekłem na plażę. Oczywiście Salina pobiegła za mną.
- Więc to z tobą rozmawiała wtedy przed świątynią – Powiedział z kolei Kion – Ty byłeś tym mężczyzną.
Lateef uśmiechnął się znowu.
- Ach, więc czegoś się dowiedzieliście. Gratuluję. Tak i jeszcze raz tak. Jak mówiłem, Salina nakryła mnie, gdy wychodziłem z medalionem. Ależ była rozgniewana! Naprawdę nie wahała się nawet na chwilę, by mnie zatrzymać, ale nie przypuszczałem, że będzie aż taka zawzięta. Nie miałem wyjścia jak z nią walczyć. Była bardzo uparta.
Yuki zadrżała i poczuła jak jej oddech przyspieszył gwałtownie, a emocje zaczynały rosnąć.
- Co jej zrobiłeś? Co zrobiłeś mamie?!
Lateef zbliżył się i westchnął z goryczą.
- A jak myślisz? Co miałem zrobić skoro nie chciała odpuścić? W dodatku podczas przepychanki medalion wpadł do morza. Nie masz pojęcia jaki byłem wściekły. Naprawdę wściekły. A ona nie pozwoliła mi nawet na to bym mógł wejść do wody i go wyłowić. Przeszkadzała mi.
Dziewczyna ścisnęła dłonie na łuku.
- Zabiłeś ją... - Szepnęła - Zabiłeś mamę...
Lateef popatrzył na nią nie mrugnąwszy nawet okiem.
- Nie chciałem tego. Początkowo nie było to moim zamiarem. Ale wpadłem w furię, a medalion jest dla mnie bardzo ważny. Moja moc wymknęła się spod kontroli. Nawet do dziś nie wiem, co wtedy w nią trafiło.
Yuki zmarszczyła czoło.
- O czym ty bredzisz??
Doradca uśmiechnął się lekko.
- Mówię o magii, Yuki. Jestem magiem. Ale oczywiście nikomu o tym nie powiedziałem.
- Co ty pieprzysz?! Magowie od dawna nie istnieją! - Wykrzyknął Kion, również czując pulsujący gniew.
- Wszyscy tak myślą, ale oni istnieją. Choć to prawda, że magów jest ledwie garstka. Samej magii w tym świecie jest niewiele, ale ona istnieje. I ja ją posiadam. To, co zabiło Salinę, to było prawdopodobnie jedno z bardzo potężnych zaklęć. Nie wiem jakie. Mówiąc prościej, Salina zamieniła się w piasek.
Yuki rozwarła oczy.
- Co??
- W piasek. Mięciutki, ciepły piaseczek – Powtórzył mężczyzna – Tak, to brzmi śmiesznie. Ale to właśnie jest moja moc. Magia ziemi. Magia piasku. Salina naprawdę dzielnie walczyła, Yuki. Mówię poważnie. Miała duszę wojowniczki. Naprawdę długo walczyła, choć miała tylko ten sztylet.
Yuki poczuła jak ręce jej drżą i ledwo już panowała nad oddechem.
- Ale wobec magii, żelazna broń raczej na niewiele się zda – Mówił dalej Lateef – Więc jak moja moc wymknęła się spod kontroli, nic nie było w stanie jej zatrzymać. Salina krok po kroku zamieniała się kupkę piachu. Od stóp poprzez głowę, aż po paru sekundach stała przede mną jako piaskowy posąg, by nagle runąć w tumanie maleńkich drobin. Byłem w szoku. Tak. Ale rozsadza mnie duma wiedząc, że moja moc potrafi nawet coś takiego!
Zaśmiał się do siebie. Z kolei Yuki patrzyła na niego osłupiała, a w jej oczach pojawiły się łzy.
- To nie prawda, to nie może być prawda... - Powtarzała cicho.
- Ależ to szczera prawda! - Odparł mężczyzna – Po co miałbym zmyślać? W końcu przyszłaś do wioski, by poznać prawdę, a więc teraz już ją znasz!
Dziewczyna trzęsła się cała, zarówno z gniewu, jak i przerażenia. Salina zamieniona w piasek... Dlatego pozostał po niej jedynie szal, a ciała nie odnaleziono... Łzy leciały jej po policzkach, a gniew rósł w niej z każdą chwilą.
- Yuki, spokojnie – Powiedział do niej Kion nie odwracając się – Zapłaci za to. Obiecuję ci.
Lateef uniósł wysoko głowę poważniejąc.
- Naprawdę nie dociera do was co właśnie powiedziałem. Jestem magiem. Nie dacie mi rady. Zejdźcie mi z drogi – Powtórzył cicho.
Ale i tym razem Kion i Yuki nie ruszyli się z miejsca. Doradca westchnął głęboko i uniósł dłoń.
Nagle podniósł się z ziemi piasek i zawirował nad ręką mężczyzny pod wpływem niewidzialnej siły. Młoda para cofnęła się nieco patrząc na te zjawisko podejrzliwie, ale przeczuwając, że to coś niedobrego.
- A więc muszę jednak zmusić was, byście się wycofali. Ale to nie potrwa długo – Podjął Lateef i zamachnął się ręką. Piasek uformował się w jakieś szpikulce, które w jednej chwili poszybowały do Yuki i Kiona. Ci odskoczyli na boki na chwilę opuszczając łuki, ale prędko pozbierali się i nie wahając się już, puścili strzały w stronę mężczyzny. Lateef nie przejął się tym tylko uniósł ponownie dłoń i piasek znów zawirował tworząc piaskową tarczę. Strzały odbiły się od niej i spadły na ziemię. Doradca wyczarował kolejne szpikulce magią i rzucił je przed siebie. Para kotołaków znów im umknęła i schronili się za drzewami łapiąc oddech.
- Naprawdę jest magiem. Nie mogę uwierzyć w to co widzę – Szepnęła Yuki rozdygotanym głosem.
- To nie ma znaczenia. Znajdziemy jego słabość i pokonamy go. Najważniejszy jest medalion – Odparł Kion i naciągnął drugą strzałę na cięciwę. W tym samym momencie o drzewo uderzyło kolejne zaklęcie z piasku, a Lateef zbliżył się do nich.
- Chcieliście walczyć, a teraz chowacie się za drzewami? Co za bezczelne szczeniaki...
Kion wciągnął oddech i prędko wyskoczył zza pnia puszczając strzałę. Lateef osłonił się tarczą i odparował piaskowymi kulami. Kion prędko wycofał się z powrotem za drzewo, by potem Yuki powtórzyła ten sam manewr.
- Nie dosięgniemy go w ten sposób. Piasek jest twardy. Strzały się nie przebiją – Powiedziała.
- Wiem. Mam pewien plan – Odparł Kion z namysłem – Odwrócę jego uwagę, a ty spróbuj strzałą wyrwać z jego dłoni medalion. Wiem, że potrafisz to zrobić.
Dziewczyna skinęła głową poważnie i przygotowała kolejną strzałę.
Kion znów wybiegł zza drzewa i zaczął ostrzeliwać Lateefa całą serią strzał, w jednej sekundzie wyciągając je z kołczanu i nakładając na łuk. Yuki zakradła się z drugiej strony i popatrzyła na mężczyznę, który bez problemu odbijał strzały chłopaka. Medalion błyszczał w jego ręce, przez chwilę nie pilnowany. Yuki wymierzyła i popatrzyła na wisior mrużąc oczy. W końcu puściła strzałę, a ta zafurkotała w powietrzu. Stalowy grot precyzyjnie zaczepił się o łańcuszek i wyrwał medalion z ręki doradcy. Strzała poszybowała z medalionem parę metrów i spadła w trawę. Lateef spojrzał zdumiony na swoją dłoń, a potem na Yuki.
- Chyba was nie doceniłem... - Mruknął ponuro.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top