3
Nazajutrz, jako pierwszy obudził się Kion. Usiadł na łóżku i ziewnął szeroko. Słońce już jasno wpadało przez okna, a po wcześniejszych deszczowych chmurach nie było nawet śladu. Kion spojrzał w bok i uśmiechnął się. Yuki spała wciąż mocno, z twarzą częściowo skrytą w poduszce. Parę kosmyków białych włosów opadły jej na twarz. Chłopak pochylił się lekko do niej i delikatnie odgarnął włosy. Pomyślał sobie jednocześnie, że uwielbiał patrzeć jak Yuki śpi. Wyglądała wtedy uroczo, jak mały kociak. Cicho wstał z łóżka i poprawił kołdrę przykrywając nią dziewczynę. Przeciągnął się i podszedł do okna otwierając zamkniętą część. Lekki powiew zmierzwił jego włosy i poruszył dzwoneczkami wiszącymi nad głową. Kion odetchnął świeżym, morskim powietrzem i popatrzył przed siebie. Dopiero teraz, w świetle dnia i pogodnego nieba, widać było piękno morza i okolicy. Woda błyszczała spokojnie falując, a maleńkie fale łagodnie podmywały piaszczystą plażę. Kion musiał przyznać, że klan Jin Hai wybrał naprawdę urokliwe miejsce na zbudowanie wioski. Oparł się łokciami o parapet i przez chwilę patrzył na morze.
W końcu i Yuki się zbudziła i odwróciła się szukając wzrokiem Kiona. Ten wciąż stał przy oknie spoglądając w jakiś punkt przed sobą. Yuki przetarła oczy i usiadła.
- Na co tak patrzysz? - Zapytała zaspanym jeszcze głosem.
Kion odwrócił głowę.
- Hej, a tak po prostu. Świetny stąd widok.
Yuki wstała z łóżka i podeszła do niego. Gdy stanęła przed oknem, również zaczerpnęła oddech czując rześkie, morskie powietrze.
- Łał, jest zupełnie inaczej niż wczoraj. Wtedy morze było bardzo wzburzone, a teraz tak pięknie błyszczy!
Kion uśmiechnął się i pocałował ją w czoło. Dziewczyna odwzajemniła uśmiech i znów skierowała spojrzenie przed siebie.
- Czuję, że to będzie dobry dzień. Nie wiem czy coś znajdziemy, ale dość mam już tych smutków – Powiedziała i przeciągnęła się – Chcę iść na plażę!
Kion uśmiechnął się szerzej.
- Jestem za. A ja chcę zobaczyć czy sprzedają tu jakieś dobre wędki.
- Wiem. Sądzisz, że mogą mieć najlepsze w tym regionie.
- Dokładnie – Odparł chłopak wesoło.
Yuki znów się uśmiechnęła i przez jakiś jeszcze czas patrzyli na turkusową taflę morza, po czym zaczęli przygotowywać się na dzisiejszy dzień.
W końcu zeszli do holu i rozejrzeli się krótko. Isome był już na nogach i krzątał się po willi.
- Dzień dobry! - Zawołał na powitanie – Jak się dziś czujecie?
- Dobrze, wujku. Jest lepiej – Odparła Yuki uśmiechając się.
- Cieszę się. Żałuję, że wczorajszy wieczór nie był zbyt... hm, komfortowy. Gdybyś czegoś potrzebowała, to oczywiście nie wahaj się.
Dziewczyna skinęła głową. Wódz westchnął lekko i zaczął jeszcze:
- A co do tamtej sprawy, chciałem powiedzieć, że...
- Wodzu! Przyniosłem raport od młynarza, tak jak prosiłeś. Nie ma żadnych opóźnień w dostawie mąki na następny miesiąc – Rozległ się nagle nowy głos i do wuja Yuki podszedł jakiś mężczyzna. Wręczył wodzowi plik papierów, na co ten zerknął na nie pobieżnie.
- Ach tak, dziękuję ci, Lateefie. Później to przejrzę.
Przybysz spojrzał zaciekawiony na młodą parę stojącą obok i uniósł nieco brwi.
- Bym zapomniał, jeszcze chyba się nie poznaliście – Uśmiechnął się Isome – To jest Lateef. Mój doradca i zastępca w sprawach klanu. Lateefie, to Yuki, córka Kamau i jej partner Kion.
Mężczyzna wyszczerzył się szeroko i skłonił się szarmancko.
- Księżniczka Yuki! To zaszczyt móc cię poznać. Witaj w naszej skromnej wiosce!
Yuki uśmiechnęła się serdecznie i podała mu dłoń. Lateef uścisnął ją lekko. Dziewczyna poczuła, że dłoń mężczyzny jest dziwnie szorstka i chłodna, wręcz nie przyjemna w dotyku. Nie wiedziała czemu, ale zimny dreszcz przebiegł jej po skórze. Lateef uśmiechnął się do niej równie dziwnie, po czym skierował spojrzenie na Kiona i jemu też uścisnął krótko dłoń. Kion jedynie skinął głową z obojętną miną. Ciężko było ocenić czy doradca sprawiał sympatyczne czy odpychające wrażenie. Był dużo wyższy niż wódz i dumnie wyprostowany. Jego hebanowo-brązowe futro lśniło drobiazgowo wypielęgnowane, a brązowe oczy patrzyły bystro na Yuki i Kiona. Ale był w nich też niepokojący blask. Yuki zmarszczyła czoło nie mogąc się pozbyć tego dziwnego wrażenia, ale Lateef odwrócił już wzrok i ponownie skłonił się oddalając. Isome popatrzył za nim z uśmiechem.
- Pracuje dla mnie od kąd zostałem Wielkim Wodzem, a więc już od wielu lat. Nigdy mnie jeszcze nie zawiódł. Jest świetny w porządkowaniu majątku i pilnowaniu dostaw do wioski. Naprawdę wiele mi pomaga.
- To wspaniale, wuju. Na pewno jest bardzo cennym zastępcą – Odparła Yuki i popatrzyła na swoją dłoń, którą podała mężczyźnie, z namysłem.
- No dobrze, o czym to ja mówiłem? - Zastanowił się wódz, po czym wzruszył ramionami – A zresztą to już nie istotne. Chodźcie, zaraz będzie śniadanie.
Zwrócił się do Yuki i Kiona i skierował się do jadalni. Para podążyła za nim czując już rosnący głód w brzuchach.
Tym razem posiłek odbył się w znacznie przyjemniejszej atmosferze. Isome opowiadał o klanie i raczył swoich gości przeróżnymi wesołymi anegdotkami. Yuki znów się rozluźniła i raz po raz śmiała się z żartów swojego wuja, zajadając się chrupiącymi grzankami z bekonem.
Po śniadaniu wyszli z willi, by w końcu lepiej poznać wioskę Jin Hai. Oboje wciąż mieli na sobie pożyczone stroje, jako że ich ubrania zostały zabrane przez służących do uprania. Yuki miała na sobie dopasowane jeszcze do sukienki plecione sandały, a Kion lekkie, męskie obuwie.
Pogoda dopisywała i w efekcie wioska wydawała się jeszcze bardziej kolorowa i atrakcyjna. Wieść o tym, że pojawiła się tu księżniczka ze Shri Lan, rozniosła się jak zwykle natychmiastowo. Teraz większość mieszkańców kłaniało się Yuki i pozdrawiali ją z szerokimi uśmiechami. Dziewczyna poczuła się nieco onieśmielona tym i ciągle odmachiwała ręką pozdrowienia. Gdy cicho westchnęła pod nosem, Kion zachichotał:
- Nie łatwo być znaną postacią, co nie?
Yuki również lekko się zaśmiała i odparła:
- Nie jest źle, da się przywyknąć, a ludzie są bardzo mili. Choć trudno nie przyznać, że czasem marzę o chwili bycia nierozpoznawalną.
- Wśród klanów kotołaków to raczej trudne – Przyznał Kion – Ale w sojuszniczych klanach zwykle nikt nie wiedział kim jesteś.
Miał na myśli klan Hamelin założony przez lisołaków oraz klan pandarenów Xian Yu, gdzie wizyty kotołaków należały do rzadkości.
- Fakt, tam się czułam bardzo swobodnie – Przyznała Yuki.
Oboje zaczęli przypatrywać się straganikom, które oferowały liczne bibeloty z muszelek, jak i inne rzemiosła w stylu nadmorskiego klanu. Yuki ciągle zatrzymywała się z błyszczącymi oczami przy każdej biżuterii i ozdobach. I choć na co dzień nie lubiła nic takowego nosić, muszelkowe naszyjniki czy bransolety z malutkich bursztynów, wpędziły ją w istną ekstazę zachwytu. Obiecała sobie, że wróci tu z sakiewką, aby kupić jedną z ozdób. Z kolei Kion znalazł wędki i z uznaniem oglądał wyrób okiem fachowca. Jednakże stwierdził, że na razie owy zakup przekracza jego skromne oszczędności.
Po krótkim spacerze dotarli na plażę. Yuki od razu ściągnęła sandały i z entuzjazmem wbiegła na miękki piasek.
- Ale cudownie, dlaczego już dawno tu nie przyszłam? Dalej, Kion! Co tak się guzdrasz? Pospiesz się! - Zawołała do chłopaka, który został w tyle.
- Idę, idę! - Zaśmiał się i ściągnął buty.
Musiał przyznać, że rzeczywiście piasek był bardzo miękki i bardzo ciepły. Stopy od razu mu się zapadły i niezgrabnie podbiegł do Yuki. Ta stała teraz na samym brzegu plaży i kontemplowała szum fal i morską bryzę.
- Fajnie tu, prawda? Jak uważasz? - Zapytała Kiona.
- Zgadzam się. Jest fajnie. Podoba mi się ten szum fal – Uśmiechnął się.
Yuki rozłożyła ręce i zaczerpnęła oddech.
- Te powietrze jest takie orzeźwiające. A woda nawet nie taka zimna.
Popatrzyła na swoje stopy, które fale lekko podmywały.
- To co? Przeprowadzamy się tutaj? - Zażartował Kion.
Yuki uśmiechnęła się szeroko.
- To by było nawet kuszące, ale nie mogę w końcu zostawić mojego klanu. Jestem za niego odpowiedzialna. Zresztą Shri Lan to mój dom.
- To prawda – Zgodził się Kion.
- Ale na pewno będę częściej tu przychodzić. Muszę to nadrobić – Dodała Yuki – Teraz zrobię coś innego.
- Co takiego?
Yuki spojrzała na niego z małym uśmieszkiem i nagle klepnęła go w ramię.
- Goń mnie!
Zawołała i cała roześmiała zaczęła biec przez plażę. Kion przez chwilę zastygł zdziwiony, po czym uśmiechnął się i pobiegł za nią.
Yuki była bardzo szybka i cały czas oglądała się za siebie, by sprawdzić czy chłopak ją dogania.
- No co taki wolny jesteś? Ponoć jesteś jednym z najbardziej sprawnych uczniów u Zoli! Więc chcę to zobaczyć!
Kion uśmiechnął się szerzej z miną łowczego i przyspieszył. Yuki biegła nie zwalniając i ostatni raz się obejrzała. Widząc, że faktycznie chłopak ją dogania, zmusiła swoje nogi do jeszcze szybszego biegu. Nagle potknęła się o coś leżącego w piasku i przewróciła się z okrzykiem zaskoczenia.
Kion zwolnił bieg i znowu się zbliżył zaniepokojony.
- Yuki! Nic ci nie jest?!
Dziewczyna stęknęła i ciężko dźwignęła się z ziemi, by usiąść. Czuła nieco obolałe ciało, a szczególnie stopę, która się o coś zahaczyła. Kion kucnął przy niej i złapał ostrożnie za ramiona.
- W porządku? Co się stało?
Yuki, zmęczona jeszcze biegiem, uśmiechnęła się do niego.
- Nic mi nie jest. Potknęłam się o coś, ale nie wiem co.
Oboje zaczęli się rozglądać po plaży i wtem Yuki dojrzała coś błyszczącego pośród wodorostów leżących w piasku. Podeszła na czworakach do tej rzeczy i odgarnęła splątane zielone glony. Z piasku wystawał kawałek srebrnego łańcuszka, który rzucał maleńkie refleksy w słońcu. Yuki chwyciła łańcuszek, ale był mocno zakopany.
- Co to? - Spytał Kion pochylając się.
- Nie wiem. To coś mocno siedzi w ziemi – Odparła dziewczyna i znowu pociągnęła.
W końcu znalezisko wyskoczyło z piasku rozbryzgując go dookoła i Yuki popatrzyła na niego. Na końcu długiego łańcuszka znajdował się niewielki kamień o brązowo-złotej barwie. Ale nie był to bursztyn. Kamień był jednolity, a zarazem na jego powierzchni tańczyły piękne złote paski, które mieniły się i migotały.
- Łał, to chyba jakaś biżuteria. Jak to się znalazło na plaży? - Zdumiał się Kion.
- Sama jestem ciekawa – Odparła Yuki przyglądając się z zachwytem wisiorkowi. Kamień oprawiony został w srebrną ozdobę w kształcie twarzy kota. Natomiast sam łańcuszek zrobiony został z malutkich, złączonych ze sobą oczek i był nieco zaśniedziały i brudny. Ale ogółem naszyjnik był w dość dobrym stanie. Szczególnie na kamieniu nie było nawet najmniejszej ryski.
- Jest piękny i wygląda na bardzo cenny. Może ktoś go zgubił? - Powiedziała Yuki.
- Pokaż go wodzowi. Może będzie wiedział do kogo należy – Zasugerował chłopak.
- Masz rację. Możliwe, że skojarzy właściciela.
Oboje wstali z ziemi i skierowali się do miejsca, gdzie zostawili swoje buty.
- Swoją drogą, nie dokończyliśmy gonitwy – Uśmiechnęła się szeroko Yuki – Wygrałabym gdyby nie to, że się przewróciłam!
Kion spojrzał na nią odwzajemniając uśmiech.
- Tak myślisz? No to sprawdzimy. Ścigamy się do wyjścia! Start!
I w jednej sekundzie pognał do przodu ile sił w nogach.
- Ej! To nie fair! - Zawołała za nim Yuki z lekkim oburzeniem i podjęła bieg próbując go dogonić.
Jednakże Kion był tym razem szybszy i stanął triumfalnie z miną zwycięzcy na skraju plaży. Yuki sapiąc ciężko i ledwo idąc, podparła się rękami na kolanach.
- Musisz jeszcze poćwiczyć, piękna, jeśli chcesz być tak szybka jak ja – Mrugnął do niej okiem Kion.
Dziewczyna prychnęła tylko i odgarnęła z twarzy włosy zadzierając nos do góry, po czym chwyciła swoje sandały i minęła go udając obrażoną. Kion zachichotał cicho.
Gdy wrócili z powrotem do willi, od razu Yuki podeszła do wuja i zagadnęła go na temat wisiorka. Wódz nie był zdziwiony, że znalazła jakiś przedmiot na plaży.
- Nawet nie macie pojęcia jak często ludzie gubią swoje rzeczy na plaży! Szczególnie podczas wylegiwania się lub kąpieli w morzu. Widywałem już chyba wszystko. Od zagubionej dziecięcej zabawki, po pierścionek zaręczynowy z diamentem. Zawsze się staram znaleźć właściciela, ale często się to nie udaje. Pokaż mi co tam masz.
Yuki uniosła łańcuszek trzymany w dłoni.
- Wygląda na dość cenny. Na pewno jego właściciel go szuka.
Spojrzała na wuja, a ten zastygł całkowicie osłupiały i rozwarł szeroko oczy.
- Na wszystkich, wielkich przodków! Przecież to nasz święty medalion!
Chwycił wisior i wpatrywał się w niego z ogromnym zdziwieniem na twarzy.
- To niewiarygodne! Byliśmy pewni, że przepadł bezpowrotnie! To niemożliwe... - Powtarzał.
Yuki i Kion wymienili zaskoczone spojrzenia.
- Wuju, co to za medalion? I co masz na myśli mówiąc, że wcześniej zniknął?
Wódz opadł na krzesło wciąż wpatrując się z niedowierzaniem w błyszczący kamień.
- Przez cały czas leżał na plaży, pod naszym nosem... - Mówił dalej, jakby bardziej do siebie. W końcu uniósł głowę i spojrzał na Yuki.
- Ten medalion jest dla nas bardzo ważny. Dla wioski Jin Hai. Jest przekazywany z pokolenia na pokolenie pomiędzy wodzami. To cenny przedmiot, bo wierzymy, że zapewnia ochronę wojownikom, gdy ci walczą z wrogiem. Wojownicy mają dzięki niemu odnosić mniej ran i być silniejsi. Oczywiście to tylko legenda, ale każdy następny wódz wioski strzeże medalion i dba o to, by zawsze pozostał w klanie. To nasz skarb. Tygrysie Oko.
Yuki zdumiała się jeszcze bardziej.
- Nie wiedziałam o tym. W takim razie jak on się znalazł na plaży?
Wódz pogładził dłonią swoje włosy czując natłok myśli.
- I to właśnie jest najciekawsze pytanie: jak? Widzicie, ponad dziewiętnaście lat temu doszło do jego kradzieży. Ktoś włamał się do świątyni i zabrał medalion, ale nie wiemy kto to zrobił. Nikt nic nie widział. Dopiero rano dowiedziałem się, że było włamanie. Złodziej zniknął, a wraz z nim Tygrysie Oko. I do dziś nie wiedziałem, co się z nim stało.
- A więc wyglądałoby na to, że złodziej z jakiegoś powodu wyrzucił medalion lub go zgubił – Odezwał się Kion – Ale jak to możliwe, że przez dziewiętnaście lat przeleżał na plaży? Przecież już dawno, by ktoś go znalazł.
- No właśnie. Co się wydarzyło, że nagle kamień się odnalazł? - Dodała Yuki z namysłem.
Wszyscy troje pogrążyli się w rozmyślaniach. Yuki popatrzyła w okno, które jak większość w willi, wychodziło na morze. Woda spokojnie falowała i nic nie wskazywało na ponowne pogorszenie się pogody.
Dziewczyna zmarszczyła czoło.
- Hm, czy to możliwe, że medalion odkrył się za sprawą sztormu? Wczoraj chyba dość mocno tu wiało. Pamiętam, że fale na morzu były bardzo duże. Sztorm mógł odkopać wisior.
- Trochę to nie ma sensu, bo przecież w ciągu dziewiętnastu lat na pewno dziesiątki razy był sztorm – Powiedział Kion – Więc tak czy inaczej fale, by odkryły wisior już dawno.
Yuki zacisnęła usta przyznając mu w duchu rację. Natomiast Isome przyszła do głowy inna myśl.
- W sumie może jednak dalekie od prawdy to nie jest. Teraz mi się przypomniało o pewnym zjawisku, które zachodzi u nas co roku. Mianowicie, morze cofa się o kilka centymetrów raz na jakiś czas, przez co coraz więcej dna zostaje odsłonięte i przekształca się ono w kolejny kawałek plaży.
- Naprawdę? - Zdumiała się znowu Yuki – Dlaczego się cofa?
- No tego nie wiem – Westchnął wódz – Ale w takiej sytuacji w ciągu prawie dwudziestu lat z pewnością cofnęło się przynajmniej o metr, jak nie więcej. Ledwo zauważalne to jest, ale bystry obserwator dostrzeże różnicę. I co dalej za tym idzie, może medalion tak naprawdę spoczywał cały czas na dnie morza, a nie na plaży i na tyle głęboko zakopany, że nie dało się go zauważyć. Być może wczorajszy sztorm dodatkowo nieco poruszył piasek. Tak więc możliwe, że dopiero od niedawna medalion przestał leżeć pod wodą.
- Faktycznie, to już by miało sens – Przyznała Yuki – Choć nadal mnie dziwi, że dopiero ja go znalazłam.
- Może to przeznaczenie – Uśmiechnął się Kion.
Yuki zaśmiała się nieco.
- Przeznaczenie czy nie, masz moją wielką wdzięczność, Yuki – Powiedział Isome szeroko uśmiechając się – Naprawdę wielką. Kto wie jak długo jeszcze by tam leżał. Bardzo ci dziękuję. Wiele to dla nas znaczy.
Yuki zarumieniła się lekko.
- Nie ma sprawy, wuju. To był zwykły przypadek. Cieszę się, że się odnalazł.
Isome był tak uradowany znaleziskiem, że od razu rozgłosił w całej will, iż cenny skarb klanu Jin Hai odnalazł się po tylu latach. I rzecz jasna, od razu pognał do świątyni, by odłożyć medalion na swoje miejsce. Yuki i Kion poszli do pokoju, by w końcu odpocząć po tylu wrażeniach.
- Niesamowite. Wiedziałam, że te kamień jest cenny, ale że aż tak, to tego się nie spodziewałam – Powiedziała Yuki kładąc się na łóżku z ulgą.
- Tak, ja też nie. Choć dla mnie wygląda jak zwykły kamień – Odezwał się Kion siadając obok niej – Niezwykłe, że wierzą, iż wisiorek ma jakieś właściwości ochronne.
Dziewczyna wzruszyła ramionami.
- Najwyraźniej taki mają zwyczaj. Ale nadal nie wiemy, co on robił w ogóle w morzu.
- I to aż prawie dwadzieścia lat. Pewnie się tego już nie dowiemy.
Przez chwilę oboje milczeli, po czym Kion podjął:
- Wiesz co, teraz sobie uświadomiłem, że kamień zaginął mniej więcej w tym samym czasie co chyba twoja mama. Może nawet dokładnie w tym samym. Ciekawy zbieg okoliczności, prawda?
Yuki drgnęła na te słowa i spoważniała lekko. Faktycznie, niezwykły. Zaczęła intensywnie rozmyślać i postanowiła, że czas najwyższy szukać wskazówek w sprawie zniknięcia byłej księżniczki.
Po obiedzie, Yuki i Kion wrócili do wioski, by zebrać informacje o matce dziewczyny. Yuki była pełna nadziei i determinacji. Była pewna, że znajdzie się w końcu jakiś trop.
- Skupmy się na rozmowach z najstarszymi mieszkańcami wioski. Oni będą najlepiej pamiętać tamten dzień – Powiedziała.
- Racja – Przytaknął Kion.
Yuki stanęła na środku uliczki i uśmiechnęła się szeroko.
- Ale najpierw muszę zrobić jedną rzecz.
- Co takiego?
- Zakupy! - Zawołała dziewczyna i pognała do przodu jak dziecko, kierując się do straganów z rzemiosłem.
Kion zaśmiał się i uniósł oczy w górę. „Kobiety...", pomyślał sobie i niespiesznie podążył za Yuki.
Ta biegała od straganu do straganu oglądając wszystko z zachwytem i nie mogła się zdecydować, co kupić najpierw. Sprzedawcy bardzo chętnie pokazywali dziewczynie swoje wyroby i co nieco opowiadali o nich. Yuki brała do rąk wielkie kolorowe muszle i z błyszczącymi oczami patrzyła na bibeloty z koralowców. Bez przerwy coś wykrzykiwała z entuzjazmem, na co mieszkańcy wioski uśmiechali się nieco rozbawieni. Kion pomyślał sobie, że Yuki naprawdę łatwo się rozprasza. Przyjechali w poszukiwaniu śladów, a tymczasem dziewczyna zachowywała się jak turystka, która koniecznie musi wszystko obejrzeć i dotknąć. Uśmiechnął się pod nosem. Ale cieszył się, że jest w takim nastroju w porównaniu do wczorajszego dnia. Pragnął zawsze ją widzieć taką radosną.
W końcu po kilku minutach Yuki wróciła do niego cała rozradowana od ucha do ucha i uniosła dłoń. Na przegubie błysnęła piękna bransoletka z bursztynów i z maleńką, srebrną zawieszką w kształcie muszelki.
- Patrz co kupiłam! Ładna prawda?
Kion uśmiechnął się szczerze.
- Śliczna. Pięknie w niej wyglądasz. W końcu coś innego niż plecione rzemyki, które zwykle nosisz.
Yuki zachichotała.
- Co nie? Będę ją zakładać do sukienek, jak będę musiała je założyć.
- Dobry pomysł. To teraz zbieramy informacje?
- Tak – Odparła Yuki nieco poważniejąc. Ale wciąż patrzyła na swoją bransoletkę, która błyszczała w słońcu.
Rozmowy z mieszkańcami nadmorskiej wioski zajęły im prawie dwie godziny. Oczywiście, że każdy kojarzył, choćby ze słyszenia, Salinę, a paru ludzi widziało ją owego feralnego dnia. Jednakże niczego nie byli w stanie przekazać, co by dało jakiś promyk słońca na mroczną zagadkę. Yuki jednak nie wiedziała kiedy się poddać i przepytywała każdego kotołaka, aż w końcu usiadła na ławeczce i wbiła milczące spojrzenie w ziemię.
- Nie wiem, czy ktoś jeszcze został. Rozmawialiśmy chyba z każdym. To niesamowite aż, że nikt nic nie widział – Powiedział Kion.
Yuki muskała palcami bursztyny na bransoletce i odparła:
- Wszyscy jedynie mówią ten sam powtarzający się szczegół: mama w ciągu dnia przechadzała się po wiosce i zachowywała się zupełnie normalnie. Wesoła, rozmowna i wyglądająca na szczęśliwą. Następnego dnia już więcej się nie pokazała.
Kion oparł się o ławkę z westchnięciem.
- To naprawdę skomplikowana sprawa. Jakby rzeczywiście księżniczka rozpłynęła się dosłownie w powietrzu.
Yuki milczała i uniosła wzrok patrząc teraz na słońce unoszące się nad taflą morza. „Mamo, co się z tobą stało? Dlaczego zniknęłaś bez słowa?". Ale wciąż te pytania pozostawały bez odpowiedzi.
Podczas kolacji z wujem Yuki, dziewczyna przez cały czas była pogrążona w myślach, choć starała się słuchać kolejnych anegdotek wuja i raz po raz uśmiechała się na co zabawniejsze fragmenty opowieści. W końcu nie omieszkała pochwalić się też zakupem bransoletki.
- Cieszę się, że nasze tutejsze wyroby spodobały ci się – Uśmiechnął się Isome – Choć na pewno nie umywają się do twojej codziennej biżuterii.
Yuki uśmiechnęła się szerzej.
- Właśnie dlatego, że biżuteria z bursztynów jest tak inna od tradycyjnej biżuterii, tak bardzo mi się spodobała. W tych kamyczkach dostrzegam piękno morza.
I popatrzyła znowu na ozdobę na ręce. Isome znów się uśmiechnął.
- Salina też pokochała bursztyny. Zresztą kochała zarówno morze, jak i ten klan. W końcu tu się urodziła. Często, gdy była mała, chodziła na plażę, by szukać bursztynów i muszelek. Nawet sama robiła z nich biżuterię.
Yuki uniosła brwi.
- Naprawdę? To bardzo ciekawe. Cieszę się, że kochała morze.
- Ale jednak twojego ojca pokochała jeszcze bardziej – Dodał wódz.
Yuki uśmiechnęła się i powiedziała cicho:
- Szkoda, że jej nie pamiętam.
Isome odłożył widelec i dodał jeszcze:
- Pewnie już nieraz to słyszałaś, ale naprawdę bardzo ją przypominasz. I nie chodzi tu o wygląd, a bardziej hart ducha. Ale oczy masz po niej.
Dziewczyna poczuła ciepło na sercu na te słowa i jednocześnie zapytała o coś, co również ją męczyło:
- Wujku, jak ona wyglądała? Znam tylko pobieżne opisy, ale wciąż to dla mnie za mało.
Wódz uśmiechnął się do niej.
- Chcesz zobaczyć? Mam jej portret nim jeszcze wyszła za twojego ojca.
Yuki zdumiała się i natychmiast przytaknęła z entuzjazmem. Isome wstał od stołu.
Cała trójka skierowała się do pokoju mężczyzny, a tam wódz podszedł do małej komódki. Otworzył szufladę i chwilę szperał w różnych drobiazgach.
- Znalazłem. To dość stary portret, jak się pewnie domyślacie, ale malarz bardzo wiernie odtworzył Salinę.
Podał Yuki obrazek wykonany na kawałku płótna, a ta popatrzyła na niego z wyraźnym podziwem. Salina stała gdzieś w pokoju na tle dużego okna, a obok niej stał młodszy od niej młodzieniec, w którym rozpoznała swojego wuja. Oboje uśmiechali się do obserwatora i widać było, że łączy ich krewniacza więź. Yuki uśmiechnęła się, a jej oczy zabłyszczały lekko. Naprawdę jej matka była piękną kobietą. Posiadała kremowo-białe futro, które w atrakcyjny sposób tworzyło wzór na twarzy; piękny kremowy ogon oraz długie włosy w tym samym kolorze, ale jaśniejsze. Ponadto na głowie miała kapelusz z szerokim rondem i różowym kwiatem wpiętym z boku. Nawet jej strój był elegancki. W przeciwieństwie do Yuki, która nie znosiła sukienek, Salina miała na sobie długą suknię w kwiaty, idealnie podkreślającą jej kształty. Już wtedy kobieta wyglądała jak księżniczka.
Yuki ścisnęła lekko dłońmi obrazek.
- W porządku, Yuki? - Zapytał Kion z troską w głosie.
- Tak, wszystko w porządku – Odparła szczerze i uśmiechnęła się znowu – To prawda, że mama była śliczna. I rzeczywiście mam identyczne oczy, co ona.
Wpatrywała się jeszcze przez chwilę w malunek, po czym zwróciła go wujowi.
- Dziękuję, wujku, że mi go pokazałeś. W końcu wiem jak wyglądała.
Wódz uśmiechnął się.
- Nie chciałabyś go zatrzymać? W końcu to twoja mama.
- Nie trzeba. To mi wystarczy. Jeśli zatrzymam ten portret, wciąż będzie bolało. A jak tylko poznam prawdę o jej śmierci, chcę mieć to za sobą.
Poczuła znajomą gulę w gardle i dodała cicho:
- Tak będzie lepiej.
Isome skinął głową i oparł dłoń na jej ramieniu pokrzepiająco.
- Gdybyś zmieniła zdanie, nie krępuj się. Pamiętaj, że twoja mama zawsze będzie z tobą. Tutaj.
Wskazał dłonią na swoją pierś, gdzie kryło się serce. Yuki uśmiechnęła się lekko.
Gdy tylko ona i Kion wrócili do swojego pokoju, Yuki usiadła na łóżku i podciągnęła kolana pod brodę. Wizerunek mamy wciąż stawał jej przed oczami. Uśmiechnięta, młoda, elegancka... Wiedziała, że ona i jej ojciec bardzo się kochali. Tworzyli idealną królewską parę. Gdyby tylko widziała jak jej córka dorasta, rozwija się, uczy jak być następną przywódczynią klanu... Yuki nie czuła tęsknoty, tylko po prostu żal.
Kion usiadł obok niej i objął ją delikatnie ramieniem.
- Twoja mama na pewno była wyjątkowa, widać to było na tym malunku. Wyjątkowa, bo ty taka jesteś. Pod każdym względem.
Yuki spojrzała na niego i uśmiechnęła się, po czym oparła głowę o jego ramię. Chłopak pocałował ją we włosy i przez dłuższą chwilę siedzieli razem w ciszy.
➵
Nazajutrz, tym razem to Yuki obudziła się pierwsza. Cicho wstała z łóżka, uważając, by nie zbudzić Kiona, który leżał rozciągnięty jak placek na pościeli. Jedna ręka zwisała mu poza łóżkiem, a drugą trzymał na poduszce. Chłopak często tak spał, a Yuki zawsze śmiać się chciało, gdy to widziała. Bardzo lubiła wspólne noce, choć nie zdarzało się to jakoś często. Ale cieszyła się, gdy mogła zasypiać w jego ciepłych i czułych ramionach. Zanim zostali parą, nie zdawała sobie sprawy z tego jak bardzo przyjemnie jest budzić się rano widząc bliską osobę obok.
Uśmiechnęła się, ale zaraz westchnęła do siebie. Mimo wszystko dziś nie czuła się tak bardzo wypoczęta. Jej głowę zaprzątały wciąż myśli z wczorajszego dnia, przez co nie może już dłużej leżeć w łóżku i patrzeć w sufit. Podeszła do toaletki i usiadła szukając wzrokiem jakiegoś pióra. Znalazła je w szufladzie wraz z buteleczką tuszu, jak i plik czystych kartek pergaminu. Wyciągnęła wszystko i chwilę pomyślała. W końcu chwyciła pióro, zanurzyła je w atramencie i zaczęła skrobać.
Gdy skończyła, przyjrzała się tekstowi.
„1. Szal z dziwnymi rozdarciami (pazury? sztylet?)
2. Ostatni raz widziana za dnia w wiosce. Potem zniknęła.
3. Kradzież medalionu w tym samy dniu, co mama zniknęła?"
Przy tym ostatnim Yuki się zawahała. W sumie nie miała pojęcia, czy medalion miał coś wspólnego ze sprawą mamy. To Kion wspomniał o tym, że te dwie kwestie mają wspólną rzecz. Sama nie wiedziała czemu, ale czuła instynktownie, iż rzeczywiście coś może być na rzeczy, ale nie wiedziała co.
Myślała nad tym intensywnie i prawie nie zauważyła jak Kion wstał z łóżka i podszedł do niej. Aż podskoczyła na krześle, gdy poczuła jego dotyk na swoich plecach.
- Wybacz, nie chciałem cię przestraszyć – Uśmiechnął się - Co tam piszesz? Wcześnie wstałaś.
Yuki odwzajemniła uśmiech i popatrzyła na swoje notatki.
- Spisałam, co już wiemy o mojej mamie. Ale wciąż niewiele tego jest.
Westchnęła i odłożyła pióro opierając się na krześle. Kion wziął kartkę i przeczytał zapiski.
- Hm, masz rację. Praktycznie nie wiemy niczego nowego niż to, co mieliśmy nim tu przyszliśmy.
- Właśnie, ale ten medalion nie daje mi spokoju. Czy to możliwe, że te dwie rzeczy naprawdę mogą się ze sobą łączyć? Ale to nie ma sensu.
Yuki westchnęła znowu i potarła zmęczone oczy. Kion odłożył kartkę.
- Nie myśl teraz o tym. Może wybierzemy się znowu na plażę?
Dziewczyna uśmiechnęła się lekko.
- Wiesz, wolałabym jeszcze wybrać się na zbieranie informacji. Tym razem może poza wioskę. Chcę zapytać rolników i młynarzy, czy może coś widzieli.
Kion przytaknął, choć nie bez oporów.
- Dobrze.
Tak naprawdę nie widział już sensu, by ciągle kontynuować te poszukiwania. Każdy ich wysiłek spełzał na niczym, a każda rozmowa z członkami klanu była bezowocna. W jego oczach ta sprawa jest już przegrana. Ale wiedział, że Yuki jest uparta i nie odpuści tak łatwo. A on naprawdę chciał ją w tym wspierać. Więc nie chciał wyrażać jeszcze swoich wątpliwości na głos. Choć miał ich coraz więcej...
Jeszcze przed śniadaniem Yuki postanowiła wybrać się do świątyni, aby zobaczyć medalion. Pomyślała, że może kamień zainspiruje ją w jakiś sposób do dalszych działań.
Świątynia znajdowała się parę metrów od willi, skryta w zaroślach i w zacisznym miejscu. O dziwo była raczej dość mała, zbudowana bardziej na kształt kapliczki. Była w całości z drewna, o spiczastym, czerwonym dachu i typowymi zakręconymi rogami. Nad otwartym wejściem zawieszono kolejne dzwoneczki z muszelek, a na elewacji wyrysowano symbol klanu Jin Hai, czyli morską falę oświetloną przez słońce.
Yuki weszła do środka i rozejrzała się krótko. Świątynkę wyposażono w niewiele przedmiotów. Od razu w oczy rzucał się medalion Tygrysie Oko, zawieszony na szyi hebanowej figurki w kształcie kota siedzącego na czterech łapach. Jego oczy zrobione zostały z małych bursztynów i wyglądały bardzo mistycznie. Sama figura postawiona została na podeście przyozdobionym kwiatami i morskimi bibelotami. Yuki stwierdziła, że wyglądało to prześlicznie. Medalion jak zwykle błyszczał w promieniach słońca wpadającego przez małe okienka, a złote paski na kamieniu rzucały maleńkie refleksy. Mimo wszystko Yuki dziwiła się, że tak cenny przedmiot nie jest chroniony w żaden sposób. Jakby wodzowie zakładali, iż nikt nie ośmieli się ukraść świętego przedmiotu. Ale skoro już ktoś próbował to zrobić...
- Piękny, prawda? To niezwykłe, że odnalazł się tak nagle po prawie dwudziestu latach.
Rozległ się nagle czyjś głos i Yuki gwałtownie odwróciła się. U wejścia stał doradca jej wuja Lateef, z dziwnym uśmieszkiem na twarzy. Bardzo nieznacznie pochylił głowę w stronę dziewczyny i wpatrywał się w nią nieprzeniknionym spojrzeniem.
- Mam na myśli Tygrysie Oko oczywiście. Podobno ty je znalazłaś? - Mówił dalej.
Yuki uśmiechnęła się.
- Tak. To był zupełny przypadek. Potknęłam się o łańcuszek, gdy biegłam po plaży i okazało się, że był zakopany mocno w ziemi. Sądzimy z wujem, że cofające się morze odsłoniło medalion oraz ostatni sztorm.
- Tak, to dość niewiarygodny splot zdarzeń. A szukaliśmy medalion tyle czasu - Odparł Lateef spoglądając na kamień. Yuki dostrzegła w tym spojrzeniu jakiś dziwny błysk. Coś, jakby fascynacja połączona z pragnieniem. Zaciekawiło ją to, ale w duchu uznała, że doradca po prostu musi być bardzo przywiązany do medalionu i pewnie bardzo się ucieszył z jego odnalezienia.
Lateef znów na nią spojrzał i uśmiechnął się szerzej.
- Wiele ci zawdzięczamy, księżniczko. Może to nie przypadek, iż ty go znalazłaś. Przodkowie muszą być bardzo tobie przychylni. Dziękujemy.
Yuki uśmiechnęła się znowu, a mężczyzna ponownie schylił głowę w drobnym ukłonie, po czym wyszedł z kapliczki.
Dziewczyna przez chwilę jeszcze stała i spoglądała za nim. Wciąż nie mogła pozbyć się wrażenia, że doradca nie był do końca szczery w swoim zachowaniu. Te lodowate spojrzenie ciemnych oczu przyprawiało ją o ciarki na futrze. Nie wiedziała czemu, ale jakoś ten mężczyzna jej się nie podobał. Ale może błędnie go ocenia, w końcu pozory mogą mylić, a przecież ledwo zna tego kotołaka.
Rzuciła ostatnie spojrzenie na medalion i wyszła ze świątynki kierując się z powrotem do willi.
Koniec końców Yuki na niczym nie mogła się skupić przez cały dzień. Tak jak zaplanowała, wraz z Kionem poszła do okolicznych rolników popytać, czy coś wiedzą o Salinie, ale również od nich usłyszała dokładnie to samo, co od reszty mieszkańców wioski. Dziewczyna krążyła więc dookoła przygnębiona i zamyślona i nawet oglądanie pięknych dekoracji z muszelek jej nie cieszyło. Wciąż wzdychała do siebie, siadała na ławce, po czym znów chodziła po uliczkach ze smętną miną. Z kolei podczas posiłków z wodzem wioski, nie miała apetytu i patrzyła na talerz pustym wzrokiem. Isome, jak co dzień, pochłonięty był opowiadaniem różnych historyjek i nawet nie zauważył, że Yuki tylko rzucała cicho zdawkowe odpowiedzi.
Kion popatrzył na nią z lekkim smutkiem, wiedząc, że Yuki nieustannie bije się z myślami i w końcu dotknął delikatnie jej kolano pod stołem.
- Yuki, musisz coś zjeść. Od rana nic nie tknęłaś – Szepnął do niej – Osłabniesz jak nic nie zjesz. Spróbuj choć na chwilę nie myśleć o tej sprawie.
Dziewczyna spojrzała na niego i uśmiechnęła się nieznacznie.
- Wiem. To miłe, że się martwisz, ale nic mi nie jest, naprawdę.
I dalej dłubała widelcem smażoną rybę, która dawno zdążyła ostygnąć.
Gdy wrócili do pokoju, Yuki poszła wziąć kąpiel, a w tym czasie przyszła pokojówka z upranymi ubraniami, które mieli na sobie podczas podróży. Kion przyjął od niej rzeczy i podziękował. Gdy niósł je z zamiarem położenia ich na krześle, potknął się o torbę Yuki i cała zawartość rozsypała się na podłogę. Westchnął lekko do siebie i odłożył ubrania, po czym pochylił się zbierając rzeczy dziewczyny. Wtem dostrzegł różowy szal jej mamy i podniósł go ostrożnie. Rozdarcia wciąż straszyły na materiale i powodowały, że szal tak naprawdę dawno powinien być wyrzucony. Ale dla Yuki był on bardzo cenny i nigdy by się go nie pozbyła. Kion znowu posmutniał i zaczął się zastanawiać, jak długo to jeszcze potrwa. Jak długo Yuki będzie krążyć po wiosce w poszukiwaniu czegoś czego zapewne nigdy nie znajdzie. Nie mógł znieść widoku jej przygnębionej i bez uśmiechu. Nawet, gdy kładą się spać, Yuki przez godzinę leży i wpatruje się zamyślonym wzrokiem w sufit. Kion znowu poczuł narastające wątpliwości w sens siedzenia w tej wiosce i niekończących się rozmów. Czuł się rozdarty pomiędzy chęcią, by pomóc Yuki, a wyrażeniem wprost swoich myśli, że to wszystko jest bezcelowe, a ona zbyt uparta. Ale głęboka miłość, jaką czuł do niej, wciąż go powstrzymywała przed tym.
Ścisnął lekko w dłoniach szal i w tym momencie usłyszał jak drzwi do pokoju się otwierają.
- Jednak nie ma to jak kąpiel po całym, męczącym dniu. Czuję się od razu lepiej – Powiedziała Yuki wycierając ręcznikiem mokre włosy. Na sobie miała nową, świeżą sukienkę, tym razem w pomarańczowe kwiaty.
- Kion? Czy coś się stało? - Zapytała widząc jak chłopak wciąż klęczy na podłodze odwrócony do niej plecami.
Ten szybko schował szal do torby oraz resztę rzeczy i wyprostował się.
- Nic takiego – Odwrócił się i uśmiechnął do niej – Cieszę się, że już ci lepiej.
Yuki odwzajemniła uśmiech i żartobliwie rzuciła do niego ręcznik.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top