2

Yuki obudziła się wcześnie rano, gdy słońce dopiero uniosło się nad horyzont. Dziewczyna przespała całą noc i nawet nie wiedziała kiedy usnęła po długim płaczu z szalem swojej mamy obok. Uniosła powoli głowę i przetarła oczy. Materiał nadal leżał na pościeli zwinięty w kłębek. Yuki usiadła i raz jeszcze chwyciła w ręce szal. Dopiero teraz zauważyła, że rozcięcia, widoczne na jedwabiu, przypominały ślady po pazurach. Biegły one wzdłuż szala kilkoma długimi liniami. Delikatne nitki pruły się na rozcięciach, a one same były dość regularne. Jednakże nie było żadnej kropelki krwi czy innej podejrzanej substancji. Yuki uniosła szal i powąchała go. Wyczuła silny zapach morza, delikatną woń kwiatów i ledwo wyczuwalną woń czegoś, czego nie mogła rozpoznać. Zmarszczyła czoło. Szal zapewne przeleżał w szufladzie jej ojca prawie dwadzieścia lat, więc znaczna większość zapachów dawno uleciała. Ale była pewna, że maleńkie jej drobinki zostały w materiale. Szczególnie morski zapach sugeruje, iż faktycznie szal musiał znajdować się w pobliżu wody. Ale ta dziwna woń, której nie zna, bardzo ją ciekawiła. Dziewczyna pokręciła głową. Pewnie to tylko mieszanka zapachów z pokoju ojca. Ścisnęła lekko materiał w dłoniach. Ostatni raz widziano jej matkę w klanie Jin Hai, które znajduje się dzień drogi stąd nad morzem. Klan jest jednym z pięciu klanów kotołaków. Co kobieta tam robiła? Interesy? Wycieczka dla kaprysu? A może chciała się tam z kimś spotkać? Pytań jest coraz więcej, a Yuki ponad wszystko chciała dowiedzieć się prawdy. Prawdy o zniknięciu byłej księżniczki.
W końcu Yuki wstała i przebrała się w świeży kostium łuczniczki. Szal mamy spakowała do torby podróżnej, zwijając go ostrożnie, by nie rozpruł się jeszcze bardziej. Na razie zostawiła torbę w pokoju, a sama wyszła czując jak nieznośnie burczy w jej brzuchu. Jako że było dość wcześnie, służba ma podać śniadanie dopiero za dwie godziny. W takiej sytuacji powędrowała po prostu do kuchni. Yuki nieraz już tak robiła, gdy była głodna, a nie chciało jej się czekać na posiłek ustalany według grafiku.
Przeszła długi korytarz i podeszła do drzwi na końcu opatrzonych napisem: „Kuchnia". Już w progu poczuła cudowny zapach pieczącego się właśnie chleba. Miała nadzieję, że ze wczorajszych posiłków coś jeszcze zostało. Yuki otworzyła drzwi i niespiesznie wkroczyła do środka. Kuchnia była przestronnym i utrzymanym w idealnym porządku pomieszczeniem. Po środku stał duży stół, na którym piętrzyły się już rozmaite wiktuały na dzisiejszy dzień. Po lewej stronie rozmieszczone zostały liczne garnki i patelnie, a po drugiej, wisiało kilka długich sznurów pełnych ziół, suszonych grzybów i kawałków mięsa. Z kolei na podłodze leżały ogromne worki z mąką i kolejnymi warzywami. Kucharze uwijali się już wcześnie rano, nim nawet Yuki wstała z łóżka. Każdy w stałym tempie wypełniał przydzielone mu zadanie. Rezydencja posiadała dwie kucharki oraz głównego kuchmistrza, który był odpowiedzialny za kompozycję posiłków i nadzorowanie całej pracy. I to właśnie on jako pierwszy zauważył księżniczkę wkradającą się do kuchni.
- Panienka Yuki! Nie spodziewałem się dzisiaj ciebie!
Kucharki odwróciły się gwałtownie i pośpiesznie skłoniły się.
Yuki uśmiechnęła się.
- Mam nadzieję, że nie przeszkadzam. Nie przejmujcie się mną. Troszkę tylko zrobiłam się głodna. Zostało coś z wczoraj?
Kuchmistrz skrzyżował ręce na piersi z małym uśmieszkiem.
- Znowu nie jadłaś kolacji i teraz chcesz szperać po mojej kuchni?
Dziewczyna wyszczerzyła się szeroko.
- Dobrze już mnie znasz, Tim. Miałam wczoraj trochę kiepski wieczór, dlatego niewiele zjadłam. A tu takie piękne zapachy lecą...
Tim zaśmiał się lekko. Yuki bardzo go lubiła. Nieraz, gdy była mała, kuchmistrz dawał jej ciasteczka śmiejąc się, że bardziej przypomina mu małą, głodną myszkę niż kotołaka. Pracował w rezydencji już od tylu lat, że nie wyobrażała sobie nikogo innego w kuchni niż jego.
- Cóż, jak wiesz śniadanie podamy dopiero za jakiś czas, więc musiałbym zobaczyć, co by mógł dla ciebie zrobić na tę chwilę – Zaczął się zastanawiać Tim.
- Nie kłopocz się, mogę sama coś sobie zrobić. Wystarczy nawet zwykła kanapka – Powiedziała Yuki i prędko podeszła do szafki szukając jakiegoś pieczywa. W tym samym czasie kucharki wróciły do przerwanych czynności, a Tim zakłopotał się nieco.
- Panienko, pozwól, że ja coś przyrządzę. To nie zajmie długo, powinniśmy mieć jeszcze garnek zupy grzybowej...
Ale Yuki już znalazła pół bochenka miękkiego chleba, który na jej oko był zupełnie jeszcze dobry. Podeszła z nim do stolika, na co Tim zamachał rękoma.
- Ależ panienko! Ten chleb jest sprzed dwóch dni! Nie sądzę, by...
Dziewczyna znów się uśmiechnęła.
- Tim, naprawdę mi to wystarczy. Chcę tylko szybko coś zjeść i już uciekam. Masz jeszcze wędzoną rybę?
Kuchmistrz pogładził swoją krótką, rudą brodę i westchnął.
- Chyba tak, chwileczkę.
I podszedł do srebrnych półmisków przykrytymi lnianymi serwetkami. Gdy znalazł resztki ryby, postawił półmisek na stole. Yuki od razu zgarnęła palcami wędzone kawałki i położyła je na przepołowionych już partiach chleba.
- I gotowe! - Oznajmiła unosząc kanapkę grubo obłożoną rybą.
Tim roześmiał się lekko.
- Bardzo ciekawy zestaw. Może powinienem dodać to do menu?
Yuki wyszczerzyła się z dumą.
- Czemu nie? Ja na pewno chętnie będę jeść takie kanapki.
Mężczyzna uniósł oczy do góry.
- I co ja mam z tobą począć?
Yuki zachichotała i wybiegła z kuchni machając mu na pożegnanie.
Po chwili wyszła z rezydencji i odetchnęła porannym powietrzem. Jak co dzień wioska już tętniła życiem i wszędzie przechadzali się mieszkańcy robiąc poranne zakupy lub idąc do pracy. Yuki ugryzła kanapkę rozkoszując się smakiem wędzonej ryby i pomału podążyła ścieżką przez wioskę.
Gdy dotarła do celu, usiadła nieopodal na kamieniu i dokończyła kanapkę. Była cierpliwa. Wiedziała, że jest jeszcze wcześnie, więc pewnie Kion jeszcze spał. Dziś nie było treningu, więc Yuki chciała po prostu spokojnie spędzić ten dzień. I jeszcze pewne rzeczy przemyśleć.
Po dłuższym czasie otworzyły się drzwi małego domku i w końcu wyszedł Kion, trzymając w ręku długą wędkę. Ledwo zrobił krok i aż podskoczył na widok dziewczyny siedzącej wciąż na kamieniu, dokładnie naprzeciw domku. Zamknął drzwi i podszedł bliżej zdumiony.
- Yuki! Co ty tu robisz tak wcześnie??
Yuki wzruszyła ramionami uśmiechając się szeroko.
- No co? Nie chciało mi się już spać, więc przyszłam do ciebie.
- I cały czas czekałaś na mnie?
Dziewczyna przytaknęła, na co Kion w końcu się uśmiechnął.
- Jesteś naprawdę niemożliwa. To chyba nie przystoi księżniczce, by na kogoś czekała. I to tak długo.
Yuki zaśmiała się.
- Bez przesady, nie jestem taka wyrafinowana. Chciałam ci zrobić niespodziankę.
- No to się udała – Odparł Kion i podszedł bliżej.
Yuki wstała i od razu objęła go mocno. Chłopak ochoczo odwzajemnił uścisk, choć wyszło mu to nieco niezgrabnie trzymając w dłoni wędkę. Pociągnął lekko nosem.
- Jadłaś wędzoną rybę?
Księżniczka puściła go śmiejąc się.
- Aż tak to czuć? Zrobiłam sobie kanapkę z rybą. Byłam głodna.
Kion uśmiechnął się szerzej.
- W sumie nic dziwnego skoro prawie nic wczoraj nie zjadłaś.
Popatrzył uważnie na nią i dopiero teraz zauważył lekko podpuchnięte oczy. Spoważniał i dotknął jej ramienia.
- Wszystko w porządku? Spałaś w ogóle w nocy?
Dziewczyna skinęła głową wciąż się uśmiechając.
- Tak, już jest dobrze. Spałam całą noc. Nawet nie zdążyłam zdjąć ciuchów. Ale rano dużo jeszcze myślałam. Wybacz, że tak mało wczoraj siedzieliśmy razem.
Kion znów się uśmiechnął.
- Nic nie szkodzi, naprawdę rozumiem. Cieszę się, że jest już lepiej.
I pocałował ją w czoło. Yuki poczuła ciepło na sercu i spytała jeszcze:
- Mogę iść z tobą na ryby?
- Jasne, będzie mi bardzo miło.
Chwycili się za ręce i niespiesznie skierowali nad rzekę.
Chwilę szli w milczeniu, po czym Yuki zagadnęła cicho:
- Tak naprawdę przyszłam do ciebie, bo jeszcze dużo myślałam nad zniknięciem mamy.
Opisała mu co zobaczyła na szalu i o zapachach jakie poczuła. Kion skinął głową marszcząc nieco czoło.
- Bardzo możliwe, że teoria twojego ojca o tym, że ktoś mógł nawet zabić twoją mamę, nie jest jednak taka daleka od prawdy. Z tego co opisujesz, rozcięcia bardzo przypominają pazury. Pamiętam jak sam to zauważyłem wczoraj. Choć równie dobrze mogą to być ślady po nożu. Ale pazury zostawiają bardziej szarpane ślady niż ostrze. Ciężko na razie trafnie ocenić. Szal był w zbyt złym stanie.
Yuki ścisnęła dłoń czując znowu natłok emocji.
- Kion, chcę się dowiedzieć co zaszło. Ja muszę to wiedzieć. Muszę się dowiedzieć co się stało z mamą.
Chłopak zatrzymał się i popatrzył na nią uśmiechając się.
- Wiem. A więc pojedziemy tam jutro z samego rana. Do wioski klanu Jin Hai.
Yuki rozpromieniła się.
- Naprawdę chcesz ze mną iść?
- No jasne. Zresztą nie puściłbym cię przecież samej. Musisz mieć jakiegoś obrońcę w razie czego – Mrugnął do niej okiem żartobliwie.
Dziewczyna zaśmiała się i objęła go wokół szyi.
- Mój słodki obrońca.
Przytuliła się i szepnęła jeszcze:
- Dziękuję.
Kion uśmiechnął się i objął ją jedną ręką również czując ciepło uczuć.
- Dojdziemy do prawdy, nie martw się – Powiedział, na co Yuki tylko skinęła lekko głową.
Spędzili na rybach całe przedpołudnie, a wieczorem Yuki przygotowywała się wyjazdu do nadmorskiej wioski. Jej ojciec nie był nawet tym zaskoczony.
- Rozumiem, że chcesz się dowiedzieć czegoś więcej o zniknięciu matki. Ale nie sądzę, by tamtejszy wódz był w stanie udzielić ci innych informacji niż to, co mi powiedział. Pamiętaj, że minęło dwadzieścia lat od tamtego dnia. Szanse na znalezienie jeszcze jakiś śladów są znikome.
Yuki spuściła głowę i odparła poważnie:
- Wiem, ale nie potrafię tak tego zostawić. Przez tyle lat żyłam myślą, że po prostu mama zniknęła i już nie wróci. Pogodziłam się z tym i starałam się żyć normalnie. Nie pytałam, bo wiedziałam, że ty też nie chcesz podejmować tematu. Ale znów ta przeszłość wróciła. Coraz częściej słyszę, że jestem podobna do mamy, a nawet nie wiem jak wyglądała.
Dziewczyna ścisnęła swoje ramię czując gorycz na sercu. Książę popatrzył na nią chmurnym wzrokiem.
- Wiem, Yuki. Nie masz pojęcia ile lat mi zajęło pogodzenie się z jej stratą. Sam bardzo bym chciał wiedzieć co się wtedy wydarzyło. Ale nawet sojusznicze klany nic nie wskórały.
Yuki spojrzała na niego z determinacją w oczach.
- Dlatego ja się tego dowiem. Przeszukam każdy kąt, wioskę i las i nie spocznę dopóki nie znajdę choć jednej wskazówki. Przecież mama nie rozpłynęła się w powietrzu! Jeśli ktoś ją zabił, jego też odnajdę!
Kamau uśmiechnął się lekko.
- Będę cię wspierać w tym zadaniu. Ale bądź ostrożna. Jak tylko przybędziesz do wioski, udaj się od razu do Wielkiego Wodza.
Dziewczyna skinęła głową.
- Taki mam zamiar. Kion też mi pomoże.
- Powodzenia – Dodał jeszcze książę, na co Yuki uśmiechnęła się.

                                                                   ➵

Następnego dnia Yuki i Kion tradycyjnie spotkali się przed domem dziewczyny. Jako że wioska klanu Jin Hai nie była daleko, wzięli ze sobą tylko prosty prowiant na drogę. No i nieodłączne łuki wraz ze strzałami, choć Yuki miała nadzieję, że nie będą one potrzebne.
Niespiesznie wyruszyli w drogę zastanawiając się jednocześnie, czego się dowiedzą w sprawie matki Yuki.
- Byłaś już w tej wiosce? - Zapytał Kion.
Yuki skinęła głową.
- Tak, raz, gdy byłam młodsza. W sumie niezbyt pamiętam jak tam jest. Ojciec pokazywał mi przede wszystkim morze i piękną plażę, która rozciąga się na kilka mil. Pamiętam jedynie, że bardzo mi się podobało.
Kion uśmiechnął się szeroko wyobrażając sobie ten widok.
- Musi być tam fajnie. A jaki jest wódz?
Yuki zmarszczyła czoło odświeżając sobie pamięć.
- W sumie to nie wiem. Jak go kiedyś widziałam, to po prostu dużo się uśmiechał. Wydaje się być w porządku. No i co najciekawsze, jest moim dalekim wujkiem. To kuzyn mamy.
Kion uniósł brwi nieco zaskoczony.
- Naprawdę? Czyli jeśli dobrze rozumiem, twoja mama pochodzi z tego klanu?
Dziewczyna znowu skinęła uśmiechając się.
- Tak. Mama urodziła się w Jin Hai, ale gdy poznała tatę, przeprowadziła się do Shri Lan.
- W takim razie, może wtedy tamtego dnia, gdy zniknęła, przyjechała odwiedzić rodzinę? - Zaczął się zastanawiać Kion.
- Możliwe. Sama nie widzę innego powodu – Odparła Yuki patrząc z namysłem w niebo, które pokrywało się coraz bardziej ciemnymi, ciężkimi chmurami.
Szli jeszcze przez jakiś czas, po czym zaczął padać deszcz, więc prędko schronili się pod drzewami naciągając na siebie kaptury i okrywając się pelerynkami. Yuki zadrżała z zimna i otrzepała z futra krople wody.
- Nie wiem czy mogłabym mieszkać nad morzem. Za dużo tam wody.
Kion zaśmiał się lekko.
- Fakt, koty raczej nie przepadają za wodą. Ale skoro ten klan jest nadmorską wioską, to tamtejsze kotołaki musiały się jakoś przystosować.
Yuki zaczęła rozmyślać, czy jej mama kochała morze i spacery po plaży. A skoro jej szal znaleziono właśnie na plaży, to czy wtedy spacerowała nim zniknęła? Przez głowę dziewczyny przeleciała niepokojąca myśl, że kobieta została porwana. Ale to by nie miało jednak sensu skoro ewentualny porywacz nie zostawił żadnej kartki z żądaniem okupu.
Yuki westchnęła i oparła się o drzewo kuląc przed padającym deszczem. Po chwili zbliżył się do niej Kion i objął jej ramię przesuwając delikatnie do siebie. Dziewczyna uśmiechnęła się i oparła głowę czując od razu przyjemne ciepło.
Deszcz jednak padał bez ustanku i nic nie wskazywało na to, by miał przestać. Od sinych chmur zrobiło się momentalnie ciemniej i bardziej ponuro, a droga, którą szli Yuki i Kion, zrobiła się błotnista i śliska. Jednakże nie chcieli już tracić czasu na stanie pod drzewami skoro pogoda i tak się nie poprawiała, a chcieli dotrzeć do wioski przed zmrokiem. Yuki raz po raz wyciągała z kieszeni mapkę z wyrysowaną drogą do wioski, ale deszcz mocno utrudniał jej odczytanie, jako że zdążyła szybko namoknąć. Dziewczyna westchnęła z goryczą i naciągnęła mocniej kaptur.
Droga do wioski może i nie była trudna, ale zajmowała im więcej czasu niż normalnie. Starali się mimo wszystko robić przerwy w marszu, by choć odrobinę otrząsnąć się z wody, ale ubrania już dawno kleiły im się do równie mokrych futer.
Z powodu braku słońca, nie było jasne czy zapadł już zmrok, czy nie. Jednakże w końcu po kolejnej godzinie wędrówki, deszcz przestał padać. Yuki i Kion przyjęli to z ogromną ulgą i zdjęli z głowy mokre kaptury. Ale wciąż nad ich głowami wisiały gęste obłoki grożące kolejnym deszczem.
W pewnym momencie do uszu wędrowców doleciał jakiś cichy szum. Nie mogli jednak zlokalizować czym on był i skąd pochodził. Yuki zbiegła ze ścieżki i wdrapała się na niewielkie trawiaste wzgórze. Aż podskoczyła z radości i wykrzyknęła:
- Kion! Udało się! Dotarliśmy!
Chłopak wdrapał się prędko na wzgórze i stanął obok niej. Rozwarł szeroko oczy na widok przed sobą. Jakieś dwieście metrów dalej błyszczała tafla morza, które teraz było dość wzburzone pod wpływem wiatru. Fale bryzgały o brzeg z donośnym odgłosem, a biała piana toczyła się po ciemnej toni.
Yuki wciągnęła przez nos charakterystyczną morską bryzę.
- Ach, teraz pamiętam. Te powietrze jest takie cudowne, a morze piękne!
Kion uśmiechnął się.
- To prawda. Niesamowite jakie ono jest wielkie. Tyle wody w jednym miejscu!
Yuki zaśmiała się i złapała go za rękę.
- Chodźmy! Już jesteśmy blisko wioski!
I zbiegła prędko ze wzgórza, jednocześnie nieco ślizgając się po mokrej trawie.
Dotarcie do osady faktycznie nie zajęło im teraz zbyt wiele czasu. Ledwo pokonali wzgórza i zbliżyli się do morza, a parę metrów dalej zamajaczyła przed nimi wioska Jin Hai. A przynajmniej założyli, iż to musi być ona. Domy były zbudowane zaledwie sto metrów od morza, dokładnie wzdłuż jego brzegu. Tuż za wioską znajdował się las, a po drugiej stronie pola. Był to niezwykle malowniczy widok.
Yuki zwolniła i chwyciła swoją pelerynkę wyciskając ją z wody.
- Jak ja wyglądam? Mam rozmawiać z wodzem, a całe ciuchy mam przemoczone!
Odgarnęła z twarzy mokre włosy i wykręciła lekko swój piękny, biały ogon, który teraz wyglądał bardzo nieatrakcyjnie.
Kion zachichotał lekko.
- No wyglądasz jak szczur, którego spotkała paskudna burza.
Yuki klepnęła go w ramię pięścią z udawanym oburzeniem.
- Lepiej spójrz na siebie! Odezwał się kocur, którego futro wygląda jak mokra szczotka!
Kion roześmiał się jeszcze bardziej i dla żartu oboje zaczęli się przekomarzać aż do samej wioski.
Gdy wkroczyli pomiędzy domy, jak zawsze zaczęli się rozglądać z wielką ciekawością. Choć wszystkie wioski kotołaków były zakładane w tym samym stylu, zawsze były jakieś elementy unikalne dla danego klanu. I tak w przypadku Jin Hai były to dekoracje z muszelek, pereł, bursztynów i innych skarbów morza. Wisiały dosłownie wszędzie. Nad drzwiami, oknami i pod dachem. Muszelki zdobiące ściany czy bursztynowe figurki ustawiane na parapetach. Niektórzy mieszkańcy udekorowali nawet swoje domy wielkimi, starymi kotwicami. Yuki błyszczały oczy z zachwytu.
- Tu jest ślicznie! Muszę mieć u siebie te piękne zawieszki z muszelek!
Kion uśmiechnął się szeroko.
- Mnie też się podoba. Ciekawe czy ktoś by sprzedał kotwicę.
Mieszkańcy wioski przyglądali się im i jednocześnie pozdrawiali machając dłońmi. I oni mieli stroje pasujące do nadmorskiego klimatu. Kobiety nosiły lekkie, kolorowe sukienki, a mężczyźni krótkie spodenki w kwiaty lub żeglarskie wzory.
- Ciekaw jestem czy rozpoznali ciebie jako księżniczkę – Powiedział Kion przypatrując się mijanym ludziom.
- Nie sądzę. Miałam wtedy może z siedem lat, gdy ostatni raz tu byłam – Odparła Yuki – Częściej chodziłam do Huan Ying, które znajduje się znacznie bliżej. Nie miałam jakoś okazji, by zawitać i tutaj. Ale myślę, że wuj mnie pozna.
Teraz musieli znaleźć dom wodza wioski. Yuki zapamiętała, że jest gdzieś na obrzeżach osady. I niewiele później dojrzeli go. Nie była to imponująca posiadłość jaką widywali w innych klanach, ale nieco mniejsza willa składająca się z dwóch pięter. Mimo wszystko i tak budynek górował nad chatami w wiosce, nie tylko dzięki wielkości, ale też temu, iż zbudowano go na niewielkim wzniesieniu. Był też jednocześnie najbardziej wysunięty ku morzu, dzięki czemu okna willi wychodziły bezpośrednio na wielką wodę. Rzecz jasna wódz również nie szczędził na bogatych muszelkowych dekoracjach. Yuki i Kion podeszli bliżej i przed nimi wyłonili się wartownicy pilnujący domu. W dłoniach dzierżyli dzidy z groźnie wyglądającymi ostrzami.
- Przyszliście do wodza? - Zapytał jeden z nich, uważnie lustrując spojrzeniem przybyszów.
Yuki zrobiła krok do przodu prostując się dumnie.
- Tak. Przekaż mojemu wujowi, że księżniczka Yuki chce się z nim widzieć.
Wartownicy rozwarli szeroko oczy ze zdumienia i prawie, by upuścili dzidy pośpiesznie się kłaniając.
- Wasza Wysokość! Proszę o wybaczenie, nie poznaliśmy ciebie! Nasz wódz z radością przyjmie wieści o twojej wizycie! - Powiedział strażnik i prędko podbiegł do willi wchodząc do środka. Natomiast drugi wartownik gestem zachęcił ich, by również weszli do domu.
Znaleźli się w wielkim holu pachnącym drewnem i słonym, morskim powietrzem. Na ścianach wisiało mnóstwo obrazków przedstawiających nadmorskie krajobrazy, no i kolejne bibeloty zrobione z muszelek. Kion coraz bardziej był ciekaw jaki jest wódz klanu morza.
Nie minęły nawet dwie minuty, a właśnie z pomieszczenia obok wyszedł pośpiesznie wysoki kotołak, który na widok gości zawołał głośno:
- Panienka Yuki! Cóż za zaskakujące spotkanie! Nie wiedziałem, że przyjdziesz!
Yuki uśmiechnęła się do niego.
- Witaj, wujku. Bardzo przepraszam, że nie powiadomiłam ciebie o swojej wizycie. To była nagła decyzja, którą podjęłam ledwo wczoraj wieczorem. Mam nadzieję, że to nie jest dla ciebie kłopot.
Mężczyzna uśmiechnął się serdecznie.
- Ależ skąd, moja droga. Zawsze jesteś mile widziana! Tylko odpowiednio bym cię powitał, gdybym wiedział, że nas odwiedzisz.
- Nic nie szkodzi, naprawdę, traktuj mnie jak zwykłego gościa – Uśmiechnęła się szerzej Yuki.
Wódz rozluźnił nieco ramiona patrząc na nią z lekkim rozbawieniem. Kion stwierdził, że mężczyzna był nawet dość przystojny i raczej niezbyt umięśniony. Futro miał w buro-białym ubarwieniu, z krótkimi popielatymi włosami na głowie. Wyglądał na nieco młodszego niż ojciec Yuki, ale jego twarz zdradzała już pewien wiek. Jednocześnie sprawiał dość ciepłe wrażenie. Jego jasne, zielone oczy wpatrywały się w dziewczynę z nieskrytym podziwem.
- Ledwo aż cię poznaję – Zwrócił się do dziewczyny – Wyrosłaś na bardzo piękną, młodą kobietę! A gdy ostatni raz cię widziałem, byłaś ledwie małą dziewczynką!
Yuki uśmiechnęła się znowu.
- Dziękuję, wuju. Ja ciebie też pamiętam, choć może nieco słabiej.
Wódz zaśmiał się lekko.
- Nic dziwnego, skoro byłaś tu podajże tylko raz.
W końcu przeniósł wzrok na Kiona, który znowu się nieco speszył.
- A ten młodzieniec obok ciebie to...?
Yuki dotknęła ramienia chłopaka.
- Wuju, to Kion. Mój serdeczny przyjaciel i od niedawna, również i partner.
Mężczyzna mruknął z uznaniem.
- Ach, faktycznie. Słyszałem, że znalazłaś w końcu kandydata na męża! Miło mi ciebie poznać, Kionie. Jestem Isome.
Kion zarumienił się lekko na twarzy i uścisnął jego dłoń skinąwszy głową. Isome jeszcze raz ogarnął ich wzrokiem i dodał:
- Sądząc po waszych przemoczonych ubraniach i mokrych futrach, chyba spotkała was niezła burza!
Dziewczyna uśmiechnęła się z zakłopotaniem.
- Można tak powiedzieć. Prawie przez całą drogę szliśmy w deszczu. Dopiero tuż przed wioską przestało padać.
- Rozumiem. Tutaj też od rana była nieciekawa pogoda. W takim razie nie będę teraz męczył was pogaduszkami. Musicie wysuszyć się i zmienić te mokre ubrania. Zgaduję, że zostaniecie tu na noc?
Yuki skinęła głową i spojrzała porozumiewawczo na Kiona.
- Możliwe, że nawet i na kilka dni, jeśli możemy.
- To żaden problem – Uśmiechnął się wódz – Z wielką radością was ugościmy. Dajcie mi chwilkę i każę przygotować pokój oraz ciepłą kąpiel. No i spróbuję znaleźć jakieś czyste ubrania do czasu aż wyschną wasze. Jak już odpoczniecie i odświeżycie się, zjemy razem kolację i ze spokojem porozmawiamy.
Yuki uśmiechnęła się.
- Dziękujemy.
Isome podszedł do służącego i wydał mu polecenia, a tymczasem Yuki i Kion odetchnęli w końcu z ulgą i zdjęli mokre peleryny wieszając je na haczyku za drzwiami.
Nieco później młoda para zaprowadzona została do pokoju, w którym będą mogli nocować. Yuki usiadła na wielkim, podwójnym łóżku z głośnym westchnięciem.
- Ale jestem zmęczona! Cieszę się, że wuj tak dobrze nas przyjął. To była długa droga.
- Tak, ja też się cieszę – Odparł Kion ściągając z ulgą torbę oraz łuk i kołczan – Wykończony jestem.
I usiadł obok Yuki. Ta rozglądała się uważnie po pokoju. Jak cały dom tak i tutaj nie brakowało dekoracji w morskim stylu. Pokój wyposażono w dużą szafę, dwa nocne stoliczki, toaletkę i stolik, na którym teraz stał wazon z kwiatami. Poza tym dziewczyna usłyszała jakieś ciche dzwonienie i odwróciła głowę. Z sufitu, tuż przed oknem, zawieszone były dzwoneczki z małych muszelek i wstążek. Delikatnie dzwoniły, gdy wiatr z okna powiewał na muszelki.
- Ale to śliczne... - Powiedziała Yuki przypatrując się dzwoneczkom.
Kion również na nie spojrzał i uśmiechnął się zgodnie.
Po chwili przyszła pokojówka z naręczem świeżych ubrań, a po kolejnych kilku minutach służący oznajmił, że balia z ciepłą wodą jest już gotowa. Yuki postanowiła wziąć kąpiel jako pierwsza i chwyciła czyste ciuchy kierując się do łazienki. Woda w balii okazała się być wręcz gorąca, ale Yuki to nie przeszkadzało i z wielką chęcią weszła do wody. Oparła głowę o brzeg wanienki i westchnęła z ulgą. Może i nie lubiła być mokra i kąpiele w morzu też jej nie pociągały, ale gorące kąpiele w domu uwielbiała. Szczególnie zażywała ich po każdym treningu, a wtedy woda cudownie koiła i rozluźniała obolałe mięśnie. I tak też się czuła i teraz. Popatrzyła na sufit pomalowany niebieską farbą, a na niej dorysowane zostały jeszcze białe rybki. Yuki uśmiechnęła się i chwyciła płyn do kąpieli czyszcząc swoje brudne futro.
Po dłuższym czasie wróciła do pokoju ubrana już w nowy strój. Isome znalazł dla niej krótką sukienkę, jaką mają mieszkanki wioski. Pełno było na niej naszytych wzorów w kształcie rybek i rozgwiazd.
- Od razu lepiej – Powiedziała Yuki i rzuciła na krzesło mokry kostium łowczyni. Kion popatrzył na nią z szerokim uśmiechem.
- Co tak się szczerzysz? - Zadrwiła dziewczyna widząc jego wzrok – Zaraz mi pewnie powiesz, że wyglądam jak pajac!
- Skąd taka myśl? - Odparł Kion i uważając, by nie pomoczyć swoimi mokrymi ubraniami sukienki Yuki, lekko przybliżył się i pocałował ją w usta.
- Wyglądasz ślicznie.
Dodał i nim Yuki odpowiedziała na ten komplement, wyszedł z pokoju, aby już się przygotować na swoją kąpiel. Dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem i pokręciła do siebie głową rozbawiona.
W końcu oboje byli już umyci, odświeżeni i gotowi na kolację z Wielkim Wodzem. Służący zaprowadził ich do jadalni, do której zaraz po nich wkroczył Isome. Mężczyzna uśmiechnął się.
- Mam nadzieję, że ubrania dobrze leżą. Wybrałem coś z naszych lokalnych strojów.
- Tak, są idealne. Dzięki – Uśmiechnęła się szczerze Yuki. Nie przepadała za sukienkami, ale w tej chwili przyjęła ten strój z ulgą. Kion z kolei miał na sobie wzorzystą koszulkę i spodnie.
Wódz usiadł na szczycie stołu i dodał jeszcze:
- Lubicie owoce morza? To nasz przysmak, więc kazałem trochę ich przygotować na dzisiejszy wieczór.
- Chętnie spróbujemy – Odparła Yuki czując jak jej burczy w brzuchu.
Po chwili do jadalni wkroczyła służba niosąc półmiski z jedzeniem. Gdy wszystko postawili na stole, młoda para przypatrywała się z zainteresowaniem potrawom. A były to tradycyjnie smażone ryby, półmisek ostryg, sałatka z krewetkami oraz jakiś dziwny, czerwony mus. Był też do tego koszyk z chlebem.
- Smacznego, moi mili! - Zawołał Isome.
Yuki od razu nałożyła sobie sałatki z krewetkami, a Kion patrzył podejrzliwie na czarne muszle z kremową, nieco obślizgłą zawartością. W końcu stwierdził, że woli stare dobre ryby.
Oboje byli tak bardzo głodni, że na chwilę zapomnieli po co przyszli do wioski. Dopiero Isome poruszył jako pierwszy rozmowę, odczekawszy chwilę, by młodzi goście nasycili się posiłkiem.
- A więc, co was sprowadza do Jin Hai? Morze skusiło was swoim urokiem? - Zażartował.
Yuki przełknęła kolejną porcję sałatki i spoważniała nieco.
- Tak naprawdę przyszliśmy tu w pewnej sprawie. Coś co jest związane z przeszłością – Zaczerpnęła oddech i spojrzała na wodza – Chodzi o moją mamę. Chcę się dowiedzieć jak zginęła lub gdzie zniknęła.
Isome również spoważniał i odłożył widelec na talerz.
- Yuki, będę z tobą szczery. Od razu podejrzewałem, że chodzi o twoją matkę. Przez cały wieczór o tym myślałem. Inaczej po co księżniczka pojawiłaby się tak po prostu nagle w tym klanie? Jak rozumiem, ojciec opowiedział ci o wszystkim, prawda?
Yuki przytaknęła.
- Tak. Powiedział, że to tu widziano mamę po raz ostatni, ale nikt nie wie co się wydarzyło. A ja mam dość tych tajemnic. Muszę poznać prawdę.
Isome spojrzał krótko na nią, po czym spuścił głowę ponuro.
- Obawiam się jednak, że nie jestem w stanie ci pomóc. Salina to była wyjątkowa kobieta. Zawsze ją podziwiałem i zawsze za nią podążałem. W końcu była moją starszą kuzynką. Odznaczała się silnym duchem i wielkim sercem. Ja sam nie wiem co mogło się z nią stać, a nie wierzę, aby miała jakiś wrogów. Nawet po tym jak Kamau po bezowocnych poszukiwaniach wrócił do domu, ja jeszcze przez wiele dni szukałem choć najmniejszego śladu. Bez skutku. Przykro mi to mówić, Yuki, wiem, że nie to chciałaś usłyszeć, ale nic więcej nie jestem wstanie ci powiedzieć.
Yuki zacisnęła dłonie i wbiła wzrok w talerz czując znowu ścisk w gardle. To prawda, nie to chciała usłyszeć, choć spodziewała się tego. W końcu w innym przypadku już dawno, by dowiedziała się prawdy. Nic nie odpowiedziała tylko zmusiła się, by dokończyć kolację.
Kion również posępniał i pomyślał sobie, że może jednak ta wizyta spełznie na niczym. Ale chciał ze wszystkich sił pomóc Yuki i wiedział, że ona tak łatwo nie odpuści. W końcu przyszli tu po to, by też i sami zebrać jakieś informacje. Od początku wiedzieli, że wódz niewiele tak naprawdę pomoże, więc pozostało poszukać wskazówek na własną rękę. Tylko czy faktycznie coś znajdą po tylu latach?
Kion popatrzył znowu na Yuki, która beznamiętnie dłubała widelcem w sałatce i westchnął cicho do siebie.
Gdy skończyli kolację, zgodnie stwierdzili, że pójdą już spać, jako że są już bardzo zmęczeni podróżą. A zimna, deszczowa aura, która wciąż panowała za oknem, nie zachęcała do spacerów. Wuj Yuki życzył im dobrej nocy na nowo uśmiechając się serdecznie, na co dziewczyna odpowiedziała tym samym dusząc w sobie gorycz, jaka pozostała po kolacji.
W pokoju gościnnym para przebrała się w ubrania do spania i jednocześnie położyli się na miękkim łóżku. Kion rozłożył szeroko ramiona z westchnięciem.
- Co za dzień! Jak dobrze już nie moknąć w tym zimnym deszczu! Jutro chętnie bym poszperał po tutejszych sklepach. Założę się, że mają najlepsze wędki w całym regionie. Muszę je zobaczyć, może jakąś kupię...
Yuki nie odpowiedziała tylko wpatrywała się pustym wzrokiem w sufit pokoju. „Po prostu wyszła z domu i już nie wróciła. Znaleziono jedynie jej szal, leżący na plaży. Podarty i w strzępach...",
„Odznaczała się silnym duchem i wielkim sercem. Ja sam nie wiem co mogło się z nią stać. Nic więcej nie mogę ci powiedzieć...". Te wszystkie słowa dźwięczały w jej uszach nieustannie. Wciąż krążyły i wciąż pozostawały bez odpowiedzi. Jej ojciec ostrzegał ją, że wuj nic więcej nie powie, czego jemu nie powiedział. Ale... sama nie wiedziała. Może liczyła chociaż na jedno słowo, nadzieję, cokolwiek. Coś co w końcu choć odrobinę zgasi ten ból...
Yuki zacisnęła dłoń na pościeli, jednocześnie czując jak jej serce zaczyna szybko bić. Zamrugała oczami, by nie pozwolić sobie znowu na tą słabość. Tylko jej palce zaciskały się na kołdrze coraz mocniej i mocniej...
- Yuki.
Dziewczyna drgnęła i otworzyła szerzej oczy. Jednocześnie poczuła jak Kion dotknął czule jej dłoń i chwycił delikatnie w swoje palce.
- Będzie dobrze. Spokojnie. Pamiętaj, że jesteśmy w tym razem – Szepnął.
Yuki wciąż patrzyła w sufit i tylko zakryła oczy ręką próbując zapanować nad oddechem.
- Yuki.
Powtórzył Kion i w końcu dziewczyna odwróciła głowę i popatrzyła na niego. Kion uśmiechał się ciepło, a jego oczy błyszczały lekko.
- Kocham cię.
Yuki zacisnęła usta, po czym uniosła się i zbliżyła do niego. Położyła głowę na jego ciepłej klacie i zwinęła się w kłębek.
- Ja ciebie też. Bardzo – Odparła cicho i zamknęła oczy.
Kion znów się uśmiechnął i objął ją jedną ręką, a drugą muskał jej długie włosy.
W końcu Yuki zaczęła się uspokajać i wtuliła się w miękkie futro chłopaka, a jego delikatny dotyk odpędził smutek z jej serca. Uśmiechnęła się nieznacznie pod nosem i niewiele później zasnęła. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top