2
Każdego dnia wyruszali tuż po świcie, nie spiesząc się specjalnie. Gdy popołudniowe słońce wciąż świeciło im w oczy z pełną siłą, teren pomału zaczął się zmieniać. Bujna zielona roślinność zanikała, drzew było coraz mniej lub stawały się dziwnie karłowate, a trawa wyglądała na wysuszoną i pożółkłą. Kion rozejrzał się dookoła i znów poczuł narastający stres.
- Jesteśmy już blisko. Zaraz wkroczymy na sawannę. A potem jeszcze jakieś dwie godziny drogi do wioski.
Yuki otarła czoło z kropelek potu i sięgnęła do paska po bukłak.
- Domyślam się. Nagle się zrobiło jeszcze bardziej gorąco niż wcześniej. Słońce robi się nie do zniesienia.
Kion również otarł czoło dłonią i spojrzał na czyste jak szkło niebo.
- To dopiero nic. Sawanna to jedna wielka susza. Musimy teraz poważnie oszczędzać wodę, bo następny wodopój znajduje się wiele mil stąd. Dopiero w wiosce znajduje się sztucznie wybudowana oaza.
Yuki uśmiechnęła się krzywo.
- Niezbyt pokrzepiająca myśl. Coś mi się wydaje, że wyprawa do Xiao Chin przez zieloną równinę to było jeszcze nic. Tam chociaż wiał nieustannie wiatr. A teraz czuję, jakbym miała zaraz się roztopić.
- Wiem, ja też. Będziemy po drodze odpoczywać pod drzewami. Zawsze to jakiś cień.
Yuki westchnęła lekko patrząc w horyzont, na którym majaczyło coraz więcej wysuszonej trawy i karłowatych drzew, a jeszcze pod wpływem rosnącego upału ziemia wydawała się dziwnie falować.
Po kolejnej godzinie szybko się przekonała, jak bardzo surowym miejscem jest rzeczywiście sawanna. I tak była zdumiona, że tutejsza przyroda doskonale dostosowała się do suchego klimatu. Traw było wiele, choć wszystko suche i podatne na ogień. Gdzieniegdzie wybijały się ubogie kępki zielonej roślinności, ale była ona twarda i kolczasta. Również dzikie zwierzęta licznie przemierzały sawannę w poszukiwaniu sensownego pożywienia.
W końcu Yuki i Kion usiedli pod akacją i znów sięgnęli po bukłaki.
- Daleko jeszcze? – Marudziła dziewczyna i sięgnęła po wymiętoloną mapę.
Kion wyjął z jej dłoni pergamin.
- Jeszcze trochę. Dasz radę. W wiosce w końcu odpoczniemy.
Yuki oparła się plecami o pień akacji i kolejny raz otarła twarz z potu. Czuła jak skórzany strój lepi się do ciała, a futro jeszcze dodatkowo zwiększało ciepło. Miała ochotę je ściągnąć razem z ciuchami.
- Uwielbiam podróże. Pokochałam je ostatnio równie mocno, jak treningi walki. Ale teraz mam już dość tego skwaru i suszy. Czy tu słońce w ogóle kiedyś zachodzi?
Kion roześmiał się nieznacznie.
- Wieczorem jest sporo chłodniej. Zdziwiłabyś się, jak duża jest różnica pomiędzy nocą a dniem. Wtedy można odetchnąć prawdziwą ulgą. No, ale do nocy jeszcze daleko.
Przeciągnął się szeroko i wstał z suchej ziemi.
- Chodź. Pora ruszać dalej.
Yuki skrzywiła się na myśl o powrocie na gorące słońce.
- Nie chcę. Zostaję tutaj. Poczekam sobie aż nadejdzie noc.
Chłopak przewrócił oczami z rozbawieniem i chwycił mocno jej rękę.
- Wstawaj, marudo. Nie zostawię cię przecież samej w tej dziczy. Wiesz, że tu żyją skorpiony mające pięć metrów wysokości?
Yuki prychnęła ze śmiechem.
- Akurat. Przecież to bajeczka dla dzieci.
Kion wyszczerzył się szeroko.
- A jeśli nie? No chodź, obiecuję, że zaraz będziemy na miejscu.
I pociągnął ją mocniej za rękę. W końcu Yuki dźwignęła się z ziemi i otrzepała od piachu.
- Jak już tam dojdziemy, pierwsze co zrobię to wezmę kąpiel. Starczy mi tego słońca na długi czas.
Kion uśmiechnął się tylko szeroko, po czym kontynuowali mozolny marsz przez gorącą sawannę.
W końcu po długim czasie przedzierania się przez wysokie, żółte kłosy traw, w oddali zamajaczyła wioska. Yuki odetchnęła z ulgą i wraz z Kionem nieco przyspieszyli krok. Dopiero gdy się bardziej zbliżyli, dziewczyna uważnie zaczęła przyglądać się budowlom. Tym razem domy wyraźnie były zbudowane w innym stylu niż w pozostałych klanach kotów. Żółte bloki kamienne zostały poskładane w prosty sposób i wycięto w nich otwory na okna i drzwi, a dach przykryto wysuszoną słomą lub zwitkami gałęzi akacji. Większość zabudowań stała ciasno obok siebie, ale wioska była dość duża. Widoczne były liczne palmy, niskie płoty udekorowane piórami i czaszkami małych zwierząt, a gdy para wędrowców wkroczyła w głąb klanu, ich oczom ujawniły się też gwarne stragany pełne przypraw, tkanin i egzotycznych owoców. Yuki pociągnęła aż nosem, gdy mijali małe straganiki.
- Jak tu pachnie. Naprawdę tutejsze kotołaki wiedzą jak żyć w tak ciężkim klimacie. Niesamowite.
Kion tylko mruknął coś cicho i przypatrywał się mieszkańcom wioski. Nie trudno było zauważyć, iż dominowały kotołaki o niemal jednakowych umaszczeniach futra. Na żółtym lub lekko brązowym włosiu porozsiewane były czarne cętki w większych lub mniejszych ilościach, a bardzo lekkie stroje, odsłaniające większość ciała, doskonale zlewały się z kolorami sawanny. To sprawiało, że kotołaki z Feng Shu potrafiły perfekcyjnie wtapiać się w tło i polować na płochliwą zwierzynę. Yuki również zwróciła uwagę na piękne futra mijanych ludzi i z szerokimi oczami patrzyła jak niektóre kobiety niosły na swoich głowach ogromne dzbany pełne wody lub wina.
- Kurczę, ale tu fajnie. Chyba kiedyś wspominałeś, że twój ojciec tu się urodził, prawda?
Zwróciła się do Kiona. Ten oderwał w końcu spojrzenie od tłumu i uśmiechnął się lekko.
- Dokładnie. Ale szybko opuścił dom i w Shri Lan poznał moją mamę. W efekcie zamieszkał oczywiście tam. Ale jego brat został w Feng Shu. Kira to właśnie jego córka.
Yuki coraz bardziej zaczęła się zastanawiać, jaka ona jest, poza tym, że już wiedziała, jaki ma stosunek do własnego kuzyna.
Chwilę później, gdy minęli już gwarne centrum wioski, ujrzeli znacznie większy budynek, również zbudowany z żółtego kamienia. Ale dach wykonany był z innego, kamiennego materiału, okna bardziej dekorowane, a przed wejściem posadzono kolejne wysokie palmy. Byli również rzecz jasna i wartownicy, stojący przed drzwiami i lustrujący uważnym spojrzeniem każdego, kto się zbliżył. Ich wielkie włócznie wyglądały niezwykle groźnie. Z przyzwyczajenia Yuki już miała się przedstawić, ale Kion uniósł dłoń.
- Teraz ja zacznę.
Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko i zachęciła go gestem, odsuwając się na bok. Kion wciągnął głęboko oddech, czując jak już mu serce wali ze zdenerwowania, po czym wyrecytował:
- Chciałbym się widzieć z moją kuzynką, Pierwszym Wojownikiem Kirą.
Jeden z wartowników skinął tylko głową, po czym wskazał dłonią, iż mogą wejść do rezydencji. Tak też zrobili i Kion pchnął potężne, kute srebrem drzwi. Znaleźli się w wielkim holu opatrzonym dekorowanymi kafelkami na podłodze i licznymi zasłonkami na ścianach. Dzięki dużym oknom w pomieszczeniu było jasno, ale i tak pod sufitem paliły się złote lampy olejne. Yuki uświadomiła sobie, że rezydencja Wielkiego Wodza była pełna bogactwa i przepychu. Praktycznie porównywalnie do jej domu, choć znacznie bardziej dekoracyjna. Nie brakowało wielkich obrazów, kolejnych egzotycznych roślin w ogromnych donicach, czy też różnych bibelotów charakterystycznych dla tego klanu. Miała wrażenie, że dom był o wiele bogatszy niż gdy go widziała ostatni raz. A więc klanowi musi się dobrze powodzić.
Oboje stanęli pośrodku holu, a służący mijali ich, patrząc z ciekawością. W końcu jeden z nich podszedł do pary podróżników i skłonił się nisko.
- W czym mogę pomóc?
I znów to Kion zabrał głos:
- Czy jest może Kira? Jestem jej kuzynem i przyszedłem z nią porozmawiać.
Służący zastanowił się chwilę i odparł.
- Ach tak, panicz Kion, prawda? Pańska kuzynka wspominała o panu. Powinna być obecnie w sali ćwiczeń. Właśnie szkoli nowych uczniów wojowników. Czy mam iść po nią?
Kion na chwilę się zawahał zaciskając usta, ale Yuki oparła dłoń o jego ramię pokrzepiająco i skinęła głową. W końcu chłopak wziął się w garść i odparł poważnie.
- Tak, byłbym wdzięczny.
Służący raz jeszcze skłonił się nisko, po czym oddalił się w swoją stronę. Kion otarł czoło i szepnął, jakby do siebie:
- Chcę mieć to już za sobą...
Yuki poklepała go po ramieniu.
- Spokojnie, będzie dobrze. Pamiętaj, że nic nie może ci zrobić. Jak dla mnie to zwykłe nieporozumienie. Nic więcej.
Kion uśmiechnął się do niej.
- To prawda. Nie pozwolę, by robiła co chce. Wyjaśnię jej raz jeszcze wszystko i wracamy do domu.
W czasie oczekiwania oboje zaczęli rozglądać się od niechcenia. Yuki popatrzyła na obrazy, licznie zaścielające ściany. Większość z nich przedstawiała jakiś wojowników, czy to pozujących na tle krajobrazu, czy polujących właśnie na dzikie zwierzęta. Wśród nich był okazały portret wysokiej kobiety w kunsztownym stroju wojowniczki. Czerwono-złoty materiał perfekcyjnie komponował się z jej rudym futrem w czarne tygrysie paski. W ręku wojowniczka trzymała długą włócznię, a przy pasie wyraźnie przyczepiony był miecz schowany w pokrowcu. Sama kobieta stała na ścieżce i patrzyła gdzieś przed siebie jakby zamyślonym wzrokiem. Słońce zdawało się tańczyć w jej rudych, krótkich włosach i odbijało się od ostrego grotu włóczni. Yuki zmarszczyła brwi i zdawało jej się, że gdzieś już widziała tę tajemniczą wojowniczkę, ale nie pamiętała gdzie. Ale odpowiedź przyszła szybciej niż się spodziewała.
- Wspaniała, prawda? Asami była jedną z najlepszych wojowników wśród ówczesnych klanów kotołaków. Jest dla nas zarówno symbolem, jak i wzorem. Nasz klan wiele jej zawdzięcza.
Yuki i Kion odwrócili się i ujrzeli jak nieopodal stoi inna kobieta, uśmiechająca się szeroko. Gdy podeszła bliżej, jej jedwabny strój zaszeleścił w rytm kroków. Wskazała dłonią na portret.
- Nie tylko założyła Feng Shu, ale też stworzyła tutaj oazę, w której woda nigdy nie wysycha. Dzięki jej ciężkiej pracy klan rozkwitł i cieszy oko każdego podróżnika. Nasi wojownicy są trenowani właśnie według kodeksu zasad spisanych przez samą Asami.
Yuki uśmiechnęła się szeroko.
- To wspaniała historia. Cieszę się, że klan ma się dobrze i się rozwija. Będę mogła przekazać to mojemu ojcu.
Kobieta skinęła nisko głową.
- Jak sądzę, mam przyjemność z księżniczką Yuki?
- Dokładnie tak. A pani to zapewne Wielki Wódz Shanna?
Shanna uśmiechnęła się szerzej.
- Jak najbardziej. Spodziewałam się waszego przybycia.
Podała rękę Yuki, która uścisnęła ją serdecznie, po czym to samo zrobił Kion, skłoniwszy lekko głową z szacunkiem. Yuki stwierdziła, że kobieta wyglądała na raczej młodą osobę, a była zarówno piękna, jak i niezwykle dostojna. W przeciwieństwie do większości mieszkańców wioski, Shanna posiadała kremowe futro całkowicie pozbawione cętek, a za jej plecami ciągnął się płowy ogon zakończony brązowym pędzelkiem. Jasnobłękitne oczy kobiety błyszczały wesoło i przyjaźnie i zostały delikatnie podkreślone czarną kredką. Ponad to Shanna nie stroniła od złotej biżuterii, która gęsto pobrzękiwała na nadgarstkach, szyi oraz w uszach w postaci licznych, małych kolczyków. Kion popatrzył ponuro na nią.
- A więc Kira opowiadała pani o mnie? Czy cała wioska już wie o tej absurdalnej obietnicy i moim konflikcie z kuzynką?
Yuki trąciła go lekko w ramię.
- Kion!
Ale Shanna wciąż się uśmiechała życzliwie i zupełnie nie poczuła się urażona lekko obcesowym zachowaniem chłopaka.
- Owszem, wspomniała mi pobieżnie, o co chodzi, ale spokojnie. Zapewniam was, że umiem uszanować rodzinne sprawy. Jednocześnie od razu wiedziałam, po co przyszliście i całkowicie wam się nie dziwię. Kira potrafi być nieco... brutalna, choć to wspaniała wojowniczka. Ze świecą szukać drugiej takiej. Może zechcecie najpierw napić się herbaty? Na pewno jesteście bardzo spragnieni po podróży przez sawannę.
- Oczywiście, z przyjemnością! – Odparła natychmiast Yuki i rzuciła Kionowi bezceremonialne spojrzenie. Chłopak westchnął lekko i podążył za nimi.
Shanna zaprowadziła ich do wielkiego pomieszczenia, w którym przyjmowani są goście i wskazała na stos jedwabnych, kolorowych poduszek, walących się wszędzie dookoła. Yuki i Kion usiedli, a kobieta zasiadła po drugiej stronie niskiego stoliczka.
- Nie będę zaprzeczać, że ten konflikt pomiędzy tobą a Kirą bardzo mnie zainteresował – Mówiła dalej, patrząc uważnie na Kiona – Jak już pewnie wiecie, mój klan rzeczywiście poważnie podchodzi do wszelkich interesów i umów. Złamanie przysięgi jest dla nas równoznaczne z okazaniem braku szacunku i nawet taki kotołak może zostać okryty hańbą.
Kion natychmiast spiął się i zacisnął mocno usta. Yuki już miała coś odpowiedzieć nieco zbulwersowana, ale Shanna uniosła dłoń ze spokojem.
- Jednakże mówimy tu o naprawdę poważnych przysięgach, jak na przykład spłata ogromnego długu w złocie, dochowanie wierności w małżeństwie, czy też pomoc braterska. Nawet dla mnie jest oczywiste, że w obliczu, gdy panicz Kion bał się o swoje życie i naprawdę był zdesperowany aby uzyskać pomoc, przysięga została zawarta pochopnie i bez namysłu. Został postawiony przed sytuacją bez wyjścia, a Kira nawet nie wyjawiła swoich prawdziwych zamiarów. W takiej sytuacji tak naprawdę taka przysięga jest zwyczajnie nieważna.
Yuki i Kion popatrzyli na nią zaskoczeni, na co Shanna znów się uśmiechnęła szeroko.
- Z drugiej strony nie chcę się wtrącać w konflikty rodzinne, ale jestem skłonna wysłuchać obie strony. Wierzcie mi, że Kira to dobra dziewczyna.
Kion prychnął zdegustowany.
- Wybacz, Wielki Wodzu, ale szczerze w to wątpię. Kira pokazała mi wyraźnie, jaka jest naprawdę. Kiedyś ją uwielbiałem i podziwiałem. Ale teraz to jedynie wredna, podstępna, przebiegła...
Urwał zaciskając mocno pięści i nim dokończył, nagle rozległ się kolejny kobiecy głos, dobiegający u progu wejścia na salę:
- Tak? Może dokończysz, jaka twoim zdaniem jestem?!
Wszyscy gwałtownie obrócili się na poduszkach. Kilka metrów dalej stała Kira we własnej osobie, krzyżując ręce na piersi i patrząc groźnie na Kiona. Ubrana była w skórzany strój, mocno uwydatniający biust i odsłaniający szczupły brzuch. Na nogach widniały ciasne, krótkie spodenki oraz wysokie buty. Z kolei gdy Kira podeszła powoli bliżej, za nią zafalowały bujne blond włosy. Stanęła przed nimi zadzierając głowę, a długi ogon w lamparcie cętki kołysał się nerwowo. Kion wstał pomału z poduszek i odwzajemnił jej spojrzenie, nie mrugnąwszy nawet okiem.
- Witaj, Kira.
- Witaj, drogi kuzynie. Czekałam na ciebie – Odparła bezemocjonalnie.
Przez kilka sekund oboje wpatrywali się w siebie takim spojrzeniem, jakby mieli za chwilę stanąć do walki na śmierć i życie. Yuki tylko patrzyła to na jednego, to na drugiego i nawet się nie podniosła. Na razie postanowiła zostawić wszystko w rękach Kiona. Tymczasem Shanna tylko ze spokojem popijała herbatę z dekorowanego kubka, zupełnie nie zwracając uwagi na sztyletujących się kuzynów.
- Tak myślałam, że w końcu przyjdziesz. Choć szczerze mówiąc, byłam pewna, że obawiasz się ze mną spotkać. Czyżbyś w końcu wydoroślał?
Kion zacisnął jeszcze mocniej pięści.
- Dobrze wiesz, że nie miałem innego wyjścia. Ciągle wysyłałaś do mnie te listy, a ja już mam dość twojego wtrącania się w moje życie. Załatwmy to tu i teraz, Kira.
Dopiero teraz dziewczyna uśmiechnęła się z rozbawieniem i znów skrzyżowała dłonie.
- A więc przemyślałeś sprawę? Dotrzymasz obietnicy, jaką mi dałeś i zostaniesz w Feng Shu?
- Zapomnij. Kazałaś mi przysiąc, bo nie miałem innego wyjścia. Gdybym tego nie zrobił, zostawiłabyś mnie wtedy na bagnach, prawda?
Kira prychnęła z udawanym oburzeniem.
- Za kogo ty mnie masz? Nie jestem potworem. Jasne, że i tak bym cię wydostała. Chyba.
Zachichotała nieco złośliwie, ale na widok wystraszonej miny Kiona przewróciła oczami.
- Oj, nabijam się tylko. Ale teraz nie ma to znaczenia. Przysięga to przysięga. Sam powinieneś rozumieć, że długi należy spłacać. A dług za uratowanie życia chyba jest wystarczającym powodem, nie prawda drogi kuzynie?
Kion zakipiał z gniewu.
- Jesteś naprawdę podstępna i pozbawiona honoru.
Kira spoważniała.
- Brakiem honoru jest ignorowanie moich listów i nie dotrzymywanie danego słowa. Powinieneś to wiedzieć najlepiej, skoro jesteś przyszłym przywódcą Shri Lan. A może się mylę? Odnoszę wrażenie, że wciąż jesteś tylko zwykłym tchórzem i mięczakiem, skoro nie przyszedłeś sam. Twoja dziewczyna czeka, aby otrzeć ci łzy na pocieszenie? Czy może robi za maskotkę, abyś mógł się poczuć pewniej?
Tego było już za wiele. Yuki gwałtownie poderwała się z poduszek i ledwo powstrzymując wściekłość zbliżyła się do dziewczyny.
- Uważaj na słowa. Jakbyś zapomniała, jestem księżniczką, a mój ojciec tylko czeka by ostudzić twój nadmiar zapału. Kion nie ma żadnego obowiązku spełniać twoje śmieszne żądania, więc daruj już sobie.
Kira ani trochę nie przejęła się jej sowami, tylko jeszcze bardziej zadarła nos z głośnym prychnięciem.
- Też mi coś, już się boję. A ja pragnę ci przypomnieć, droga księżniczko, że to sprawa między mną a Kionem, więc byłoby miło gdybyś się nie wtrącała.
Yuki podeszła jeszcze bliżej.
- Będę się wtrącać, bo tak się składa, że Kion jest moim przyjacielem od wielu lat. Masz tupet, by wypominać mu coś, co się wydarzyło ponad dziesięć lat temu. Na wielkich przodków, przecież Kion to twój kuzyn! Dlaczego to robisz?!
- To nie twoja sprawa! Co z tego, że to było dawno? To niczego nie zmienia. Jeśli Kion nie spłaci długu, to tylko pokazuje, że nie nadaje się na przywódcę. A może coś się zmieniło i teraz na czele klanu stają sami kanciarze i zdrajcy?! Twój klan naprawdę nisko upadł, księżniczko.
Yuki zawrzała jeszcze większą wściekłością i teraz zbliżyła się do Kiry na tyle, że obie niemal stykały się ze sobą twarzami. Kion za to wodził po nich spojrzeniem i niemal słyszał w tej sprzeczce groźny syk obu dziewczyn. Próbował się wtrącić, ale zarówno Yuki, jak i Kira nie zwracały już na niego uwagi.
- Słuchaj, laska. Jeszcze raz powiesz coś złego o moim klanie, a przysięgam, że do końca życia będziesz sprzątać śmierdzące kible! – Warknęła Yuki, a jej oczy toczyły rozwścieczone iskry – Nawet Shanna zgodziła się, że ta stara obietnica jest nie ważna i absurdalna. Klepki chyba ci się poprzestawiały!
Kira również warknęła, obnażając groźnie kły.
- I mówi to ktoś, kto przychodzi do mojego klanu tylko po to, by robić za obrońcę swojego chłopaka! Raczej to ty powinnaś się ogarnąć, księżniczko. Lepiej wracaj do swojego przytulnego domku i zajmij się bardziej pożytecznymi rzeczami, zamiast wtrącać nos w nie swoje sprawy!
Yuki zacisnęła pięści tak mocno, że aż pobielały jej knykcie i warknęła jeszcze bardziej. Już miała zacząć rzucać kolejnymi obelgami, gdy w końcu Kion podskoczył i z całej siły odepchnął wojowniczki od siebie.
- Dziewczyny! Proszę was! Nie przyszedłem tu po to, aby wszczynać wojnę, tylko ze spokojem porozmawiać! Załatwmy to normalnie, jak cywilizowane kotołaki, dobra?! Przestańcie się na siebie rzucać!
Popatrzył rozpaczliwie na Yuki i Kirę, a one na niego, po czym znów skierowały wściekłe spojrzenia na siebie. Ale w końcu zaczęły się uspokajać, a futro na ich karkach przestało sypać iskrami. Prychnęły jednocześnie, po czym odwróciły się plecami i każda usiadła na poduszkach przy niskim stoliczku zadzierając nos. Kion również usiadł i otarł czoło czując się jednocześnie zakłopotany, jak i przerażony całą sytuacją. Wszyscy na chwilę zapomnieli o Shannie, która przez cały ten czas popijała herbatkę jakby nigdy nic, nie mówiąc ani słowa. Dopiero gdy dziewczyny zamilkły, kobieta odezwała się ze stoickim spokojem:
- Tak lepiej. Cieszę się, że wyrzuciłyście z siebie wszystkie emocje. Teraz możemy porozmawiać na poważnie.
Yuki i Kira prychnęły cicho i jeszcze bardziej odwróciły od siebie głowy, na co Kion poczuł się dziwnie nie na miejscu i miał tylko ochotę schować się pod tymi wszystkimi poduszkami.
W tym momencie na salę wszedł jeden ze służących, niosący srebrną tacę z kubkami. Postawił napoje na stoliczku, po czym bezszelestnie wycofał się z powrotem. Yuki na widok kubków poczuła natychmiast gorące pragnienie, więc sięgnęła po naczynko. Upiła łyk i stwierdziwszy, że sok był cudownie orzeźwiający i niezbyt słodki, wychyliła cały kubek w kilka sekund. Odetchnęła z ulgą i uśmiechnęła się szeroko. Ale gdy podniosła wzrok, napotkała kpiące spojrzenie Kiry, więc spoważniała i odstawiła z trzaskiem kubek na stolik. Shanna zdawała się zupełnie tego nie zauważyć i tylko zaczęła:
- A więc jak wspomniałam wcześniej, nim Kira do nas dołączyła, stara przysięga jaką złożyliście sobie wiele lat temu, formalnie jest nieważna i mało istotna. Oczywiście, dług ocalenia życia jest dość poważną sprawą, jednakże przyznaję tutaj rację, iż okoliczności były wtedy inne, a wy byliście tylko dziećmi.
Kira warknęła cicho pod nosem, ale nie ośmieliła się przerywać kobiecie. Ta mówiła dalej:
- Z drugiej zaś strony zdaję sobie sprawę z tego, że Kirze bardzo zależy na dotrzymaniu obietnicy, jakiej daj jej Kion, mimo że sam nie zdawał sobie sprawy z tego, co to oznacza. Jeśli pozwolicie mi wam coś doradzić, uważam, że najlepszym rozwiązaniem byłoby znalezienie kompromisu, który zadowoliłby obie strony. Inny słowy, aby Kion nie musiał dźwigać więcej ciężaru starej przysięgi, a jednocześnie by Kira zaczęła szanować swojego kuzyna i nie zarzucała mu niedotrzymywanie umów, powinniście ustalić spłatę długu, która odpowiadałaby wartości ocalenia życia. Ale bez żadnej szkody dla którejś ze stron i z uszanowaniem jej woli. Co wy na to?
Wszyscy popatrzyli na Shannę nieco zdumieni i zastanowili się nad jej słowami.
- A więc proponujesz jakąś rekompensatę za tę absurdalną obietnicę, która zadowoliłaby zarówno Kirę, jak i uwolniła Kiona od długu? – Zapytała Yuki.
Shanna przytaknęła.
- Otóż to. To tylko moja propozycja. Ostateczna decyzja należy do was. Jeśli znajdziecie coś, co uznacie za wystarczająco wartościowe, wasz spór powinien się skończyć.
I znów upiła łyk miętowej herbaty. Na chwilę zapadła cisza i w końcu Kira uśmiechnęła się chytrze.
- Chyba wiem, co to by mogło być. Skoro ta przysięga została uznana za nieważną, to zrobisz dla mnie pewną rzecz. Nawet tobie powinno to odpowiadać.
Kion spojrzał na nią podejrzliwie.
- Zanim się zgodzę, najpierw wyjaw wszystkie szczegóły swojego żądania. Nie mam zamiaru znowu się w coś wpakować.
Kira przewróciła oczami niecierpliwie.
- Wyluzuj, tym razem nie będzie żadnych ukrytych haczyków. Słyszeliście o Klejnocie Luny?
Yuki i Kion rozwarli nieco oczy ze zdziwieniem.
- Pierwszy raz słyszę. Co to takiego? – Spytała znów Yuki.
- To starożytny artefakt. Magiczny przedmiot należący do legendarnej czarodziejki o imieniu Luna. Fakt, to tylko legenda. Ale my wierzymy, że klejnot istnieje naprawdę. Według starych zapisków, za pomocą kamienia można było przywoływać prastare istoty oraz zrównać z ziemią całe miasta. A sama Luna miała go użyć, aby nawet kontrolować pogodę, gdy panowała potworna susza i głód.
W tym samym momencie Kira wstała z poduszek i podeszła do kolejnego obrazu, wiszącego na ścianie. Odgarnęła jedwabne chusty i wskazała dłonią.
- Spójrzcie. To właśnie jest Luna.
Yuki i Kion podnieśli się i podeszli z ciekawością do portretu. Kobieta, przedstawiona na nim, wyglądała jeszcze bardziej imponująco niż portret Asami. Całe ciało pokrywało czarne jak najgłębsza noc futro, w uszach widoczne były złote kolczyki, a szyję zdobił wielki, złoty naszyjnik wysadzany czerwonymi klejnotami i maleńką broszką w kształcie skorpiona. Zaś ubrana była w zdobioną spódnicę sięgającą kolan oraz przepaskę z tego samego materiału na piersiach. Jasnozielone oczy Luny spoglądały srogo na coś z boku, a w dłoni błyszczała złota laska, zwieńczona pięknym, owalnym, zielonym klejnotem, który delikatnie świecił się jasnym blaskiem. Kira wskazała palcem właśnie na ów kamień na czubku laski.
- To ten klejnot. Nie wiadomo, czy Luna sama go stworzyła za pomocą czarów, czy może znalazła, ale tak czy inaczej był jej najważniejszym atrybutem, dlatego zaczęto go nazywać Klejnotem Luny. Idąc dalej, legendy mówią, że gdy w nieznanych okolicznościach Luna zniknęła, pozostał po niej jedynie ten klejnot, a niewiele później i on zaginął. Ale sądzimy, iż nadal znajduje się gdzieś na terenie sawanny. Tylko nikt nigdy nie zdołał go odnaleźć.
Kion znów zmarszczył brwi.
- Konkrety, Kira. Do czego zmierzasz?
Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko, a jej ogon znów się zakołysał.
- Powinieneś już sam zrozumieć. Chcę byś przyniósł mi ten klejnot. Swego czasu wysłałam na sawannę ponad tuzin wojowników. Paru z nich już więcej nie wróciło. Ale nie myśl, że wysyłam cię ot tak bez żadnej mapy. Studiując stare zapiski, zdołałam mniej więcej nakreślić kilka teoretycznych punktów, w których może się znajdować klejnot, jeśli oczywiście założymy, że kamień został ukryty. To trudna misja, ale myślę, że z nawiązką spłaci twój dług. W końcu ten klejnot jest bezcenny.
Dodała Kira, a jej błękitne oczy zabłyszczały pożądliwie. Z kolei Yuki oburzyła się na te słowa.
- Zaraz! To czyste szaleństwo! Nie dość, że poszukiwania mogą trwać wiele dni lub tygodni, to jeszcze nie mamy pewności, czy ten kamlot istnieje! A jeśli wysyłasz Kiona na pewną śmierć?! Nigdy się nie zgodzę!
Kion oparł dłoń o jej ramię.
- Spokojnie, Yuki. Rozumiem już, czego pragnie Kira. Zawsze była łasa na różne starożytne przedmioty i zakopane skarby. Jakoś mnie nie dziwi, że wysunęła taki pomysł. Pytanie brzmi, co zrobi jeśli nie odnajdę klejnotu?
Kira westchnęła i tylko wzruszyła ramionami.
- Wtedy wymyślimy coś innego. Daję ci na te zadanie kilka dni. Jeśli rzeczywiście i ty nic nie wskórasz, to pogadamy znowu.
Kion zamyślił się głęboko, a tymczasem Yuki wciąż patrzyła na wojowniczkę ze złością.
- Akurat, założę się, że tylko chcesz się zabawić kosztem Kiona, a w rzeczywistości kamień nie istnieje. Jeśli myślisz, że możesz ot tak sobie dyktować warunki, to grubo się mylisz! Kion nie musi spłacać tego kretyńskiego długu. Prawda, Kion?
Popatrzyła na chłopaka, ale ten uniósł w końcu głowę i odparł zdecydowanym głosem:
- W porządku. Pójdę.
- Co?!
Kion spojrzał na nią ze spokojem.
- Yuki, to jedyne wyjście. Masz rację, że w obliczu tego, co powiedziała Shanna, równie dobrze mógłbym odmówić i tak czy inaczej wracać do domu. Ale z drugiej strony to rozsądny układ. Zamiast spełnić obietnicę, do której byłem zmuszony, mogę chociaż spróbować odnaleźć klejnot. Fakt, nadal mi się to wszystko nie podoba, nie myśl, że nie. Ale też prawdą jest, że te zadanie pokaże, jakim jestem wojownikiem. Pokaże moją wartość. To też na pewno choć trochę uspokoi Kirę. Nawet jeśli wrócę z pustymi rękami.
Spojrzał na dziewczynę, na co ta znowu wzruszyła ramionami.
- No, powiedzmy, że to lepsze niż ignorowanie moich listów. Udowodnisz chociaż, że nie jesteś już mięczakiem, jakim byłeś jeszcze dziesięć lat temu. Od dawna nie widzieliśmy się na oczy. Więc chcę zobaczyć, jak bardzo stałeś się silniejszy.
Kion skinął głową.
- A więc niech tak będzie. Umowa stoi.
Yuki już miała znów zaprotestować, ale zamknęła usta zrezygnowana. Widziała w oczach chłopaka determinację i naprawdę mocne postanowienie, aby to zrobić. Czuła sama, że Kionowi wcale nie chodzi o spłatę długu, tylko by rzeczywiście udowodnić Kirze, iż nie jest tchórzem.
- No dobra. Skoro tego właśnie chcesz, pójdziemy z samego rana i poszukamy tego głupiego kamienia.
Na te słowa Kira uniosła dłoń i znów uśmiechnęła się złośliwie.
- O nie, droga księżniczko, tym razem Kion idzie sam. Wiem, że zawsze trzymacie się razem, niczym papużki nierozłączki, ale jak mówiłam wcześniej, to jego dług, a nie twój, a więc i jego zadanie. Będziesz mu tylko przeszkadzać.
Yuki zakipiała z wściekłości, ale natychmiast poczuła znowu dłoń na swoim ramieniu. Kion uśmiechnął się do niej.
- Nic nie szkodzi. Też chciałbym, abyśmy razem poszli, ale może rzeczywiście to lepiej. To moje zadanie, więc powinienem zmierzyć się z tym samodzielnie. Bez niczyjej pomocy. Choć faktem jest, że sawanna to dla mnie właściwie zupełnie obce miejsce i ryzykuję, że się całkiem pogubię.
Próbował się zaśmiać, ale od razu poczuł narastające napięcie, a Yuki zacisnęła tylko usta, nie wiedząc już czy być bardziej zasmucona, czy zła. Tymczasem Kira uważnie obserwowała ich obojga i w końcu uniosła zniecierpliwione spojrzenie w sufit.
- No dobra, już dobra! Żeby cię uspokoić, do Kiona dołączy jeden z moich najlepszych wojowników. Ma duże doświadczenie i zna sawannę praktycznie jak własną kieszeń. Ufam mu całkowicie. Może być?
Yuki spojrzała na nią podejrzliwie, ale Kion od razu uśmiechnął się szerzej.
- Jak najbardziej, mnie pasuje. Dobrze będzie mieć obok kogoś, kto zna te tereny.
- No to świetnie. Możesz wyruszyć jutro rano. A skoro już wszystko uzgodniliśmy, pozwolę sobie wrócić do treningu. W przeciwieństwie do niektórych, my wojownicy, lubimy dbać o formę.
Rzuciła Kira, spoglądając kpiącym spojrzeniem na Yuki, po czym skierowała się do wyjścia z sali. Ta warknęła za nią cicho.
- Wredna żmija...
W tym samym czasie z miejsca wstała również Shanna i uśmiechnęła się życzliwie do młodej pary.
- Cieszę się, że jakoś się dogadaliście. Sama nie wiem, czy Klejnot Luny istnieje naprawdę, ale być może panicz Kion trafi na jakiś ślad. Kira od lat poszukuje tego kamienia. Naprawdę bardzo jej zależy na nim.
Yuki prychnęła lekko.
- W to nie wątpię.
Z kolei Kion skłonił się nisko Shannie i powiedział:
- Dziękuję za wszystko. Twoje rady bardzo nam pomogły.
Kobieta skłoniła głowę.
- Życzę tobie powodzenia. Gdybym jeszcze mogła w czymś pomóc, nie wahajcie się. Skoro już wszystko poszło dobrze, weźcie zasłużoną kąpiel, a za godzinę podamy kolację. Mogę też znaleźć wam czyste i świeże ubrania.
Yuki odwzajemniła w końcu uśmiech.
- Dziękujemy. Z miłą chęcią w końcu się odświeżymy.
Cała trójka wyszła z sali, a Yuki i Kion zostali zaprowadzeni do pokoju dla gości. Mimo wszystko dziewczynę wciąż ogarniał niepokój i nadal chciałaby pójść na sawannę razem z Kionem. Ale wiedziała, jak bardzo ważna jest dla niego ta próba. W końcu to samo przeżywała ona sama, gdy w klanie Hamelin musiała walczyć z Shenem.
Kion dojrzał na jej twarzy emocje, z którymi się borykała i podszedł do niej. Czule pogładził jej ramiona i uśmiechnął się.
- Yuki, wszystko będzie dobrze. Sama jeszcze trzy dni temu tak mi mówiłaś, a jeszcze groziłaś, że kopniesz mnie w tyłek jak nie przestanę się zamartwiać. Teraz ja ci obiecuję, że nic złego się nie stanie. Dam radę. Uwierz we mnie.
Yuki uniosła głowę i uśmiechnęła się szerzej.
- Wierzę w ciebie, Kion. Nigdy nie przestałam wierzyć. Po prostu... nie ufam Kirze i boję się, że to wszystko zmyśliła tylko po to, by się na tobie odgryźć. Ja tylko... ja tylko nie chcę cię stracić...
Dodała bardzo cicho. Kion chwycił jej dłonie i popatrzył głęboko w oczy.
- Nie stracisz. Obiecuję. Wrócę w jednym kawałku. Wrócę, piękna.
Yuki zacisnęła mocno usta i tylko skinęła głową. Kion przybliżył się i przytulił ją do siebie.
- Ja też jej nie ufam – Dodał szeptem – Ale robię to też dla nas. By Kira dała nam spokój i naszemu klanowi.
Odsunął się lekko i uśmiechnął.
- A poza tym staram się pocieszyć tym, że może przeżyję kolejną, ekscytującą przygodę. Może choć tyle wyniosę z Feng Shu.
Yuki zaśmiała się nieznacznie.
- Też prawda. Nie zapomnij mi potem wszystkiego dokładnie opowiedzieć, dobrze?
- Jasne.
Popatrzyli jeszcze na siebie, po czym zaczęli przygotowywać się do długo oczekiwanej kąpieli.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top