2

Gdy zbliżał się wieczór, Yuki pakowała torbę zastanawiając się, co może się przydać na taką wyprawę. Nigdy nie była w wioskach spoza rodzimych klanów. To prawda, że miała właściwie zerowe doświadczenie w tej kwestii. Uświadomiła sobie, że zbyt długo była ograniczana przez wzgląd na bycie księżniczką. Najwyższy czas, by to się zmieniło. Czuła ekscytację na myśl, że pozna klan Hamelin. Nawet jeśli odnowienie sojuszu się nie powiedzie, chociaż to jedno doświadczenie będzie miała za sobą.
Nagle rozległo się pukanie do drzwi i na jej odpowiedź weszła służąca niosąc jakiś pakunek.
- Panienko, przyniosłam zapas jedzenia, o który prosiłaś.
- Och, dzięki Nami – Powiedziała Yuki i wzięła od niej pakunek. Rozwinęła materiał i sprawdziła zawartość. Parę owoców, suszone mięso i pęczek ziół. Pokiwała do siebie głową.
- Hm, czy to nie będzie zbyt mało na taką podróż, panienko? - Odezwała się jeszcze z wahaniem Nami – Może coś jeszcze przynieść...
Yuki machnęła ręką.
- Wystarczy w zupełności. Przecież będziemy jeszcze polować. To tylko podstawowy zapas.
Służąca skłoniła się i wycofała z pokoju. Yuki schowała pakunek z jedzeniem do torby i chwilę zastanowiła się jeszcze czy wszystko wzięła. Zarzuciła na siebie pelerynę z kapturem, aby okryć się podczas zimnych nocy i w końcu była gotowa. Zeszła do holu, a tam już na nią czekał jej ojciec, jak zwykle z poważnym wyrazem twarzy. Popatrzył na nią uważnie i zmarszczył brwi.
- Jesteś pewna, że jesteś dobrze przygotowana?
Yuki uniosła wzrok do góry.
- Ojcze, nie martw się o mnie. Bardziej gotowa już nie będę. Naprawdę sobie poradzę.
Chwyciła swój łuk myśliwski oraz kołczan i zarzuciła wszystko na plecy, a torbę przewiesiła przez ramię. Książę podszedł do niej i wręczył jej złożony pergamin.
- To jest mapa. Nie zgub jej. Pamiętaj, aby dokładnie trzymać się trasy.
Yuki schowała mapę do torby.
- Tak, pamiętam.
- Kogo wybrałaś z wojowników, którzy mają ci towarzyszyć? Nie przyprowadziłaś żadnego.
- Eee, już na mnie czeka na krańcu wioski. Wybrałam najbardziej godnego zaufania i utalentowanego. Możesz być pewien – Odparła w sumie zgodnie z prawdą.
Mężczyzna znowu popatrzył na nią lekko podejrzliwie, ale w końcu westchnął.
- No dobrze. Nie zapomnij wręczyć królowej list, który dałem tobie wcześniej. Powodzenia.
Yuki skinęła głową i odwróciła się, ale nim otworzyła drzwi jej ojciec zawołał jeszcze:
- Yuki.
Dziewczyna odwróciła głowę.
- Wróć cała i zdrowa.
Yuki dojrzała w jego oczach szczere zatroskanie i uśmiechnęła się lekko.
- Obiecuję.
Otworzyła drzwi i wyszła z domu. Wieczór był ciepły i pogodny, a promienie zachodzącego słońca rzucały ostatnie pomarańczowe refleksy na ścieżkę. Gdy Yuki zbliżała się do końca głównej drogi z wioski, ujrzała czekającego już na nią przyjaciela. Kion uśmiechnął się na jej widok. Również miał na plecach łuk i kołczan ze strzałami, ale broń była nieco większa niż prosty łuk Yuki. Ponadto do pasa przytroczony został jeszcze długi nóż. Dziewczyna ogarnęła go wzrokiem.
- No, no, teraz naprawdę wyglądasz jak pełnoprawny wojownik.
Kion wyprostował się z dumą.
- Starałem się. Mam tylko nadzieję, że to wystarczy. Nie lubię włóczni, jest zbyt ciężka i nie wygodna. Ty też widzę poważnie podeszłaś do przygotowań.
Yuki uśmiechnęła się szeroko.
- Jasne. Może nie jestem taką wojowniczką jak ty, ale coś tam umiem.
- Wiem i cieszę się. Przynajmniej mnie też ktoś będzie bronił.
Yuki zaśmiała się.
- Księżniczka broniąca swojego obrońcę. Chciałabym to zobaczyć.
- Ja też – Mrugnął okiem Kion, po czym oboje roześmiali się i wyruszyli w drogę.

Wędrowali aż nie zapadła noc. Księżyc rzucał nieco blasku na okolicę, ale i tak mrok zalegał w każdym zakamarku. To, że mimo wszystko doskonale widzieli drogę, zawdzięczali głównie swoim zmysłom. Ale w końcu i tak zaczęła ogarniać ich senność.
- Hm, właściwie gdzie my będziemy spać? - Zastanawiała się Yuki i zaczęła rozglądać się po otoczeniu, ale wszędzie były tylko łąki i pola.
- A jak myślisz? - Uśmiechnął się Kion – To oczywiste, że na ziemi. Wystarczy, że znajdziemy jakiś kawałek trawy.
- No tak, na ziemi – Bąknęła dziewczyna marszcząc lekko nos.
Kion zaśmiał się.
- Niestety, obawiam się, że nie znajdziesz tu mięciutkiego łóżka i poduszek.
Yuki prychnęła lekko.
- A czy ja coś mówię? Nie jestem rozpieszczoną panienką.
- Ależ skądże znowu, księżniczko – Powiedział nieco ironicznie Kion, ale znowu się uśmiechnął - Ale na szczęście my, wojownicy, jesteśmy również szkoleni pod względem organizacji noclegu w terenie. Wiedziałem, że lepiej zabrać ze sobą parę koców.
Wyciągnął z torby dwa zawiniątka w kraciany wzorek. Yuki uśmiechnęła się.
- To dlatego twoja torba wydawała się być taka dziwnie obładowana. Cieszę się, że choć tyle mamy.
- Nie są jakieś specjalnie grube, inaczej nie dałbym rady ich wziąć, ale uszyte są ze specjalnego materiału, który mimo że cienki, to jest ciepły niczym kołderka.
- To wspaniale.
- Musimy tylko znaleźć miejsce na mały obóz.
I zaczęli się rozglądać dookoła. Po niedługim czasie dojrzeli niewielką polankę między skałami, obrośniętą trawą i mchem. Zgodnie stwierdzili, że to idealne miejsce i zaczęli stawiać obóz. Pozbierali chrust na ognisko, a potem Yuki rozdzieliła pierwszą porcję jedzenia. Zjedli zadowoleni z posiłku, a ognisko roztaczało przyjemne ciepło. Yuki uśmiechnęła się lekko.
- Pierwsza moja noc poza domem, w sensie pod gołym niebem. Dziwne uczucie. Ale ciekawe.
Kion również się uśmiechnął i upił wodę z manierki.
- Też tak się czułem, gdy pierwszy raz spałem poza wioską. To prawda, że z początku jest dziwnie, ale można się przyzwyczaić.
- Naprawdę się cieszę, że jesteś tu ze mną – Powiedziała Yuki patrząc na ogień – Gdybym miała sama iść, byłoby mi ciężko. Nie dlatego, czy bym sobie poradziła, ale po prostu czuję się... raźniej.
Chłopak uśmiechnął się szerzej.
- Nie ma sprawy i ja się cieszę, że możemy wspólnie przeżyć przygodę. To i dla mnie nowe doświadczenie.
- To prawda, mam nadzieję, że niejedyna taka przygoda. Nie wyobrażam sobie innego towarzysza podróży niż ty.
Kion zrobił żartobliwy ukłon.
- I nawzajem, księżniczko.
Yuki pokręciła głową ze śmiechem.
Przez jakiś czas jeszcze wesoło rozmawiali, aż w końcu zmęczenie dało o sobie znać już mocniej i postanowili pójść spać. Koce Kiona okazały się być strzałem w dziesiątkę. Po zrobieniu posłania z mchu i peleryn położonych na trawie, okryli się ciepłym materiałem. Yuki stwierdziła, że nie jest tak źle i choć było twardo to noc była cudowna. Usnęła szybciej niż się nawet spodziewała. 

                                                                    ➵

Rano wyruszyli ponownie w drogę od razu po zjedzeniu krótkiego śniadania. Znów im pogoda dopisywała i opuścili pola wkraczając na bardziej zalesione tereny. Yuki spojrzała na mapę, którą trzymała w dłoniach.
- Według ojca, dojście do klanu Hamelin nie powinno nam zająć dłużej niż dwa dni. Czyli chyba pod wieczór, może późnym popołudniem będziemy już na miejscu.
Kion spojrzał jej przez ramię na mapę.
- Masz rację, myślę, że się uda. O ile nic się nie wydarzy po drodze. Zaraz będziemy mijać tereny Czarnych Kłów. Musimy uważać.
- Wiem.
Gdy tylko wkroczyli do lasu, postawili czujnie uszy wyłapując każdy podejrzany dźwięk. Tereny Czarnych Kłów były po prawdzie dwie mile dalej, w głębi puszczy, ale często ich członkowie zapuszczają się poza swoją wioskę. Yuki nie czuła przed nimi strachu, ale i tak instynktownie trzymała dłoń na kołczanie ze strzałami. Czarne Kły to najbardziej wrogi klan ze wszystkich ras, szczególnie nieprzyjazny wobec kotołaków. Od wielu lat próbują podbić i zdobyć cenne tereny tych klanów, ale jak dotąd nie udało im się to. Szczególnie upatrzyli sobie Shri Lan ze względu na bogactwo królewskiego rodu. I choć rasa wilkołaków jest niebezpieczna i nie zna litości, dopóki klany kotołaków dysponują silną grupą wojowników, na czele której stoi ojciec Yuki, trzymają się z daleka. Dziewczyna była świadoma tego, że Shri Lan stanowi swojaki odstraszacz, ale i tak nie podda się dopóki nie udowodni ojcu, że też potrafi go ochronić. Zresztą jeśli znajdzie po swojemu partnera, wcale sama nie będzie. Mimo wszystko żywiła nadzieję, że klan Hamelin nie zrezygnował ze sojuszu. W końcu to właśnie przeciwko Czarnym Kłom został on zawarty. Dodatkowy środek ostrożności. A to prawda, że ten klan stanowił cenną siłę. Zaczęła zastanawiać się czy są jeszcze jakieś klany lisołaków...
Nagle Kion chwycił ją za rękę i mocno pociągnął, aby się schyliła.
- Co się dzieje?? - Zapytała Yuki zaskoczona.
Chłopak przytknął palec do ust i pochylił się bardziej, zbliżając się nieco do przodu na czworakach. Yuki zrobiła to samo i kucnęła obok niego. Kion wskazał głową na coś przed sobą i dziewczyna podążyła wzrokiem w tym kierunku. Jakieś sto metrów od nich ujrzała jakiś ruch i spomiędzy drzew wyszły dwie postacie. Ukryci pośród krzaków obserwowali jak obcy łowcy spokojnie przemierzają las.
- Czy to... Czarne Kły? - Szepnęła Yuki.
Kion tylko skinął głową twierdząco. Dziewczyna przyjrzała im się z ciekawością. Mężczyźni mieli na sobie skórzane uzbrojenie, a przy pasie kołysały się krótkie, wygięte miecze. Z kolei ich ciała pokrywało gęste, szare futro, a z tyłu widoczny był gruby ogon. Twarze również sprawiały groźne wrażenie. Czujnym wzrokiem rozglądali się dookoła. Yuki zadrżała lekko, ale cierpliwie czekała aż łowcy oddalą się. I w końcu po paru chwilach pełnych napięcia zniknęli im z oczu. Dwójka przyjaciół podniosła się ziemi. Yuki odetchnęła z ulgą.
- Pewnie przyszli na polowanie – Powiedział Kion – Albo szukają ofiar do bójki.
Yuki patrzyła jeszcze chwilę w kierunku, w którym wilkołaki odeszły.
- Nie przypuszczałam, że naprawdę ich zobaczę. Wyglądali nie zbyt przyjemnie.
Kion uśmiechnął się.
- Wystraszyłaś się?
Dziewczyna od razu się wyprostowała.
- Ja? Skąd! Zaskoczyło mnie to tylko, troszkę.
Kion zachichotał.
- Jasne, jasne, a twoje futro na karku samo się zjeżyło na ich widok.
Yuki zaczerwieniła się lekko.
- To tylko... nerwy. A ty niby oaza spokoju i nawet ogon ci nie drgnął?
- Oczywiście – Odparł z dumą.
Yuki prychnęła wymownie. Kion roześmiał się.
- Oj zgrywam się tylko. Mamy tak naprawdę dużo szczęścia, że nas nie zauważyli. Po prawdzie było ich tylko dwoje, ale nie wiadomo co by mogło się wydarzyć, gdyby doszło do konfrontacji.
- To prawda – Przyznała Yuki.
Po chwili ruszyli dalej, pośpiesznie oddalając się od terenów Czarnych Kłów.
W końcu opuścili las i krajobraz zmienił się na otwarte dzikie tereny. Zatrzymali się na chwilę, aby odpocząć i zjeść ostatnią część zapasów, po czym kontynuowali wyprawę. Było już wczesne popołudnie i Yuki znowu spojrzała na mapę.
- Ech, mam wrażenie, że dojdziemy dopiero za tydzień. Ta droga nie ma końca. A na mapie wszystko wydaje się być tak blisko... - Zaczęła obracać kartkę we wszystkie strony marszcząc czoło.
Kion uśmiechnął się.
- Tak to właśnie jest. Ale sądzę, że niedługo będziemy na miejscu. Dwie może trzy godziny marszu.
Yuki westchnęła.
- Głodna jestem. Czas coś upolować. Nie wiadomo czy Hamelin nas ugości i da coś do jedzenia.
- Możemy poszukać czegoś. Powinny tu być jakieś króliki albo chociaż kiri.
- Wszystko mi jedno, byle coś zjeść.
Yuki zaczęła się rozglądać za potencjalną zwierzyną, jednocześnie przygotowując łuk. Kion zrobił to samo i wpatrywał się w ziemię w poszukiwaniu śladów małych stworzeń. Po paru minutach weszli w wysokie trawy, w których lubią się skrywać zwierzęta. Było też mnóstwo pagórków i wielkich głazów. Sporo kryjówek dla gryzoni. Yuki wypatrywała pośród traw najmniejszego ruchu, a sama ostrożnie poruszała się tak, by zwierzyna jej nie usłyszała.
Nagle dojrzała mignięcie jakiegoś kremowego futerka i natychmiast upadła na kolana, po czym zaczęła się skradać niczym drapieżnik.
Kion podszedł do niej rozbawiony.
- Co ty robisz?
- Ćśśś! - Uciszyła go dziewczyna – A jak myślisz? Poluję.
I zaczęła ostrożnie i pomału skradać się na czworakach, nie spuszczając z oczu miejsca, w którym widziała przez sekundę jakiś ruch. Wytężyła swoje zmysły, w całkowitym skupieniu robiąc krok za krokiem. Parę metrów dalej znów zobaczyła jak coś wyskoczyło z trawy, po czym schowało się z powrotem. Yuki przykucnęła chwilę i zastygła. Jej uszy były czujne i skupione, a ogon kołysał się w te i wewte. Kion prawie parsknął ze śmiechu pod nosem, ale cicho szedł za przyjaciółką, biorąc z ziemi jej łuk i nie przeszkadzając w polowaniu. Dziewczyna zrobiła kilka kroków do przodu. Tajemniczy zwierzak znów wyskoczył z trawy i stanął na czubku niewielkiego pagórka, czujnie strzygąc uszami. Był to młody kiri, niewielki gryzoń o długim ogonku zakończonym puchatym pędzelkiem, kremowym futerku i wielkich uszach. Stworzonko stało na tylnych łapkach i właśnie zaczęło pielęgnować sobie pyszczek. Yuki uśmiechnęła się. Zwierzę, choć ostrożne, nie wyczuwało jej ani Kiona, więc spokojnie było skupione na samym sobie. Dziewczyna znowu bardzo powoli się zbliżyła, a jej ogon zakołysał się z napięcia. Nie bez powodu zrezygnowała z łuku. Kiri był mały i szybki, więc trudno by było go trafić strzałą, a przynajmniej ona jeszcze nie zbyt sobie radziła z małymi celami, więc postanowiła uciec się do metody swoich przodków. Wysunęła język i ostrożnie zbliżyła się jeszcze bardziej. Gdy była już na tyle blisko, że czuła prawie zapach gryzonia, uniosła się lekko na nogi i przygotowała się. Kiri w tej chwili skończył pielęgnację i zastrzygł uszami. „Teraz albo nigdy", pomyślała sobie Yuki i nagle skoczyła do przodu odbijając się od ziemi, prosto w swój cel. Ale kiri i tak był szybszy i nim dziewczyna do niego doleciała, poderwał się i podskoczył w górę uciekając wystraszony. Yuki ześlizgnęła się po trawie z pagórka i upadła na brzuch parę metrów niżej. Sapnęła i nim się podniosła, zobaczyła nagle przed sobą kilka par nóg okrytych rudym i brązowym futrem.
- Yuki!
Usłyszała głos Kiona, który zbiegł z pagórka, ale na widok przybyszów natychmiast stanął przed nią i zasłonił swoim ciałem. Yuki w końcu podniosła się i rozwarła szeroko oczy. Przed nimi stało pół tuzina wojowników celujący w nich strzałami oraz czubkami mieczy. Ledwo sama zrobiła ruch i dwóch z nich przytknęło jej ostrza niemal do samej twarzy. Wystraszona powiodła po nich wzrokiem.
- Kim jesteście? Co się dzieje?!
- To lisołaki – Odparł Kion patrząc na nich wyzywającym wzrokiem i jedną ręką na łuku.
Yuki drgnęła nieznacznie. Mężczyźni mieli futro w pomarańczowym, brązowym i czarnym kolorze z białymi znaczeniami. Każdy był inny. Z kolei z tyłu kołysały się lekko bardzo grube ogony, w równie kontrastowych dwóch kolorach futra. Natomiast na sobie nosili ubrania typowe dla wojowników: skórzane napierśniki, spodnie i długie rękawice. Lisołaki sprawiały sympatyczne wrażenie, jednakże ich twarze już takie nie były. Patrzyli na nich z wyraźną wrogością i niechęcią. Ich wzrok był niemal równie groźny, co u wilkołaków. Yuki zesztywniała bojąc się choćby ruszyć głową, ale i tak patrzyła na nich z właściwą dla siebie godnością.
- To raczej my chcemy wiedzieć kim jesteście i co tu robicie? - Usłyszała nagle głos i na przód wysunął się lisołak ubrany w czarny kostium i o szaro-białym futrze.
- Nie poznajecie nas? Przecież jesteśmy sojusznikami! - Powiedział Kion, na co wojownik zmarszczył brwi.
- Pierwszy raz was widzę. Nic mi nie wiadomo o żadnym sojuszu.
- Jesteśmy z klanu Shri Lan. Przybyliśmy długą drogę, aby rozmawiać z królową klanu Hamelin – Dodała Yuki.
Wojownik spojrzał na nich podejrzliwie.
- Naszą królową? Jaką macie do niej sprawę?
Yuki i Kion spojrzeli krótko na siebie.
- To bardzo dla nas ważne. Musimy z nią porozmawiać. Nie jesteśmy wrogami – Powiedział chłopak.
Lisołak przez chwilę przypatrywał się im uważnie i w końcu powiedział:
- Niech będzie. Idźcie za nami. Tylko bez numerów.
Wojownicy w końcu opuścili bronie i przyjaciele odetchnęli z ulgą. Yuki spojrzała na Kiona, a ten skinął poważnie głową i podążyli z grupką lisołaków.
- Chciałabym tego nie mówić, ale mam złe przeczucia – Szepnęła dziewczyna.
Kion odparł cicho.
- Ja też.
Oboje byli pełni napięcia i obaw, że faktycznie sojusz z klanem Hamelin został zerwany.

Szli tak z dobrą godzinę, przemierzając równinę pełną wysokich traw i łąk, aż zaczęli się zbliżać do bardziej skalistych terenów. Grupa wojowników poprowadziła ich ku wielkim pionowym ścianom ze skały i Yuki oraz Kion zobaczyli wąski przesmyk pomiędzy nimi. Lisołaki wkroczyły w niego, dalej posuwając się do przodu. Yuki pomyślała sobie, że ich wioska musi być dobrze ukryta. Przez ten przesmyk nie przeszłaby wielotysięczna armia.
W końcu wyszli z niego na otwartą przestrzeń i przyjaciele wciągnęli głośno powietrze z zachwytu. Przed nimi ukazała się właśnie wioska lisołaków. Była właściwie tak duża jak Shri Lan. Bardziej przypominała małe miasteczko. Tuż obok niego płynęła niewielka rzeczka, było mnóstwo zieleni i ogrodów, a dalej, wiele mil poza wioską, widniały ogromne szczyty gór pokryte śniegiem. Piękny to był widok. Grupka, która ich prowadziła, wkroczyła między domy i Yuki rozglądała się z rosnącą ciekawością dookoła. Również Kion przypatrywał się zabudowaniom. Domy były kolorowe i bogato dekorowane, ale w innym stylu niż w ich rodzinnym klanie. Ponadto całą główną uliczkę pokrywały drzewa o różowych, pachnących kwiatach. Yuki uświadomiła sobie, że obie wioski nie różnią się zbytnio między sobą. I tu i tam dominowała fantazyjna architektura charakterystyczna dla danej rasy. Zastanawiała się, jak wygląda rezydencja królowej i w końcu ją ujrzała. Był to jeden, ale bardzo duży budynek pomalowany na kremowy kolor i ze spiczastym dachem. Miał trzy piętra, a każde z nich opatrzone dużymi oknami. Z kolei przed wejściem stały dwa posągi lisów siedzących na czterech łapach, zapewne przedstawiające protoplastów lisołaków.
Mężczyźni otworzyli drzwi i wkroczyli do budynku. Yuki rozejrzała się znowu. Znaleźli się w dość dużym przestronnym pomieszczeniu, równie bogato dekorowanym co wszystko na zewnątrz. Pod lewą i prawą ścianą stały rzędy kolumn, a na ścianach wisiało mnóstwo obrazów i ozdób. Wojownicy przeszli całe pomieszczenie i stanęli przed tronem. Na nim z kolei ktoś siedział z nogami założonymi na poręczy fotelu, ukryty za wielką książką trzymaną w rękach. Lisołak, który ich prowadził, odchrząknął głośno:
- Wasza Wysokość, znaleźliśmy ich na polach niedaleko wioski. Twierdzą, że mają jakąś ważną sprawę do ciebie.
Postać na tronie opuściła nieco książkę i błysnęły żółte oczy. Wtem wykrzyknęła coś głośno i odrzuciła niedbale lekturę, która spadła z hukiem na podłogę.
- Ach! A co my tu mamy? Cóż za ciekawi goście!
Kobieta usiadła dostojnie na fotelu i skrzyżowała nogi, jednocześnie przypatrując się dwójce przyjaciół z ciekawością. Królowa lisołaków była bardzo piękna i elegancka. Ubrana była w długą bogato zdobioną szatę, wysokie sandały z lekkim obcasem oraz posiadała mnóstwo naszyjników i kolczyków w uszach. Z kolei jej ciało pokrywało rudo-ogniste futro, a ogon był wielki i bardzo puchaty.  Yuki kątem oka zauważyła, że nawet Kion lekko jakby zarumienił się na jej widok. Dziewczyna ponownie stwierdziła, że lisołaki to bardzo niezwykła rasa.
- Ależ z was śliczne kiciusie! - Mówiła dalej królowa z iście kwiecistym głosem – Macie takie ładne, kolorowe futerka!
Yuki uniosła nieco brwi, zdziwiona jej wesołą choć nietypową uwagą, ale zaraz potrząsnęła głową i zrobiła krok do przodu.
- Królowo, przybyliśmy z klanu Shri Lan. Chcielibyśmy porozmawiać o czymś dla nas bardzo ważnym. Jestem Yuki, córka księcia Shri Lan.
Oczy kobiety zabłyszczały z jeszcze większej ciekawości i uśmiechnęła się szeroko.
- Ach, więc córka drogiego Kamau! Mogłam się domyśleć, wyglądasz jak wojowniczka.
Yuki uśmiechnęła się nieznacznie.
- A kim jest ten przystojniak obok ciebie? Twój mąż?
Yuki i Kion spłonęli rumieńcem na twarzach i krótko wymienili ze sobą spojrzenia. Chłopak odchrząknął zakłopotany i odparł:
- Jestem jej przyjacielem. Towarzyszę Yuki dla bezpieczeństwa. Na imię mam Kion.
Królowa znowu się uśmiechnęła.
- Rozumiem. Nazywam się Mia Ming. Jak już się domyśliliście, jestem przywódczynią klanu Hamelin. Jaką macie do mnie sprawę?
Yuki już miała odpowiedzieć, ale zawahała się. Wciąż była otoczona przez wojowników, którzy patrzyli na nich podejrzliwie. Królowa machnęła dłonią i mężczyźni skłonili się, po czym odsunęli się od nich. Yuki odetchnęła z ulgą.
- Chodzi o sojusz. Mój ojciec parę tygodni temu wysłał do was list z pytaniem, czy nadal trwa przymierze pomiędzy naszymi klanami, ale nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Więc przybyłam, aby to wyjaśnić osobiście.
Królowa milczała i tylko wciąż wpatrywała się w nich z zagadkowym uśmiechem. Yuki przypomniała sobie o wiadomości od ojca i pogrzebała w torbie.
- Mam też list.
Kobieta skinęła na nią dłonią, więc podeszła i wręczyła jej list. Ta chwilę popatrzyła na pergaminową kopertę i ku zdumieniu Yuki i Kiona wyrzuciła go za siebie nie otwierając. List sfrunął na podłogę. Królowa znowu spojrzała na nich uważnie, podpierając brodę o dłonie.
- Celowo nie odesłałam odpowiedzi. Byłam ciekawa czy ktoś tu przyjdzie zapytać, co się stało. I nie myliłam się. Choć nie sądziłam, że to będzie sama księżniczka.
Yuki zadrżała nieco obawiając się najgorszego. Nie wiedziała jak powie ojcu, że naprawdę Hamelin stał się ich wrogiem...
Nagle Mia Ming roześmiała się głośno.
- Ale macie miny! Warto było czekać dla tej chwili!
Przyjaciele spojrzeli na siebie zdumieni. Królowa przestała się śmiać i uśmiechnęła się szeroko.
- Oj nie bójcie się, nic wam nie zrobię! Jesteście moimi ulubionymi kociakami!
Yuki rozluźniła się. Pomyślała sobie, że królowa ma bardzo osobliwe poczucie humoru.
- Widzicie, kiedy dwadzieścia lat temu moja poprzedniczka zawierała z wami sojusz, wiedziała że to najlepszy klan kotów. Zawsze wiedzieliśmy, że macie wartościowych wojowników. A przynajmniej wtedy. Sojusz miał na celu głównie chronić oba klany, ale wspólnych działań było niewiele. Rok w rok mimo wszystko poprzednia królowa wysyłała do was odpowiedź z podtrzymaniem sojuszu i na tym się kończyło. Zaufała wam, jako że macie wysoką reputację pośród klanów kotołaków – Mówiła dalej Mia Ming.
Yuki zaczęła zastanawiać się, do czego ona zmierza. Sama niewiele mogła powiedzieć o czasach, gdy sojusz był zawierany z Hamelin. Jeszcze wtedy nie było jej na świecie. Chciałaby aby królowa nie miała wątpliwości co do tego, że wciąż to silny klan.
Kobieta uśmiechnęła się.
- Dlatego, gdy pół roku temu ja zostałam królową, postanowiłam nie wysyłać zwrotnego listu. Jak mówiłam, lubię was. Znam Kamau osobiście. To wspaniały wojownik i kotołak, ale chcę na własne oczy zobaczyć waszą siłę. Czy nadal klan Shri Lan jest tak utalentowany jak kiedyś. A skoro sama księżniczka przybyła, by negocjować sojusz, mam pewną propozycję.
Yuki popatrzyła na nią nieco podejrzliwie.
- Jaką?
Mia Ming wstała z tronu i podeszła bliżej kołysząc swoim wielkim ogonem.
- Ostatnio moim wojownikom doskwiera, mówiąc krótko, nuda. A widzę, że umiesz posługiwać się łukiem. A więc jeśli staniesz do pojedynku z moim najlepszym wojownikiem i go pokonasz to odnowię z wami sojusz. Bardzo mnie ciekawi jak walczy księżniczka - Mrugnęła do niej okiem.
Dziewczyna zdziwiła się tą propozycją. Na to nie była przygotowana.
- A jeśli przegram?
Kobieta zrobiła nieco nadąsaną minę.
- Cóż, wtedy sojuszu nie będzie. Co by pomyśleli mieszkańcy mojego klanu, gdybym zawarła sojusz z kociakami, które osłabły?
Yuki zacisnęła usta. Nie była pewna czy powinna przyjmować tę propozycję. Owszem, marzy o tym aby być wojowniczką, ale walczyć z jednym z wojowników Hamelin, gdzie uważa się ich za najlepszych pośród sojuszniczych ras?
Kion, który dotąd przysłuchiwał się tylko rozmowie, wysunął się teraz do przodu.
- Królowo, a może ja bym mógł walczyć? Jestem w trakcie szkolenia na wojownika. Bardzo dobrze radzę sobie z prawie każdą bronią. Uważam, że najlepiej nadaję się do tego, aby...
Mia Ming zbliżyła się i dotknęła figlarnie palcem jego brodę.
- Słodki jesteś, że nie chcesz aby księżniczka się męczyła, ale ja chcę JĄ zobaczyć w akcji, nie ciebie. Księżniczka reprezentuje cały klan. Jeśli ona jest silna to klan również. Wątpisz w nią?
Kion zrobił się cały czerwony na twarzy.
- Tego nie powiedziałem. Oczywiście, że jest silna, ale myślałem, że do pojedynku z wojownikiem też powinien stanąć wojownik...
- Ha, ha, to by było za proste! – Zaśmiała się królowa – Walcząca księżniczka to rzadki widok. Nie tylko będzie ciekawić cały mój klan, ale też pokaże na co ją stać. Idealna próba w takich okolicznościach, nie sądzicie?
Kion spojrzał na Yuki, a ona chwilę się zamyśliła, po czym zacisnęła pięści.
- Dobrze. Zgadzam się. Będę walczyć.
Kobieta klasnęła w dłonie z radości.
- Och, cudownie! To będzie niezapomniany pojedynek! Każę przygotować arenę. Zaczniemy jutro. A tymczasem na pewno jesteście zmęczeni podróżą, więc możecie zatrzymać się w mojej rezydencji. Zaraz zawołam służącego, aby przygotował dla was pokój.
- Dziękujemy – Odparła Yuki, a Kion skłonił się lekko.
Po niedługiej chwili przyszedł służący królowej i zaprowadził ich do pokoju dla gości. Jednocześnie oznajmił, że za parę minut przyniesie też i kolację. Kion z zachwytem położył się na wielkim miękkim łóżku. Pierwszy raz będzie spał w królewskiej rezydencji. Nie mógł się oprzeć, by nie wyrazić swojego entuzjazmu.
- No tak sypiać to ja mogę. Szkoda, że to tylko jedna noc. Królewscy to mają dobrze. Już się obawiałem, że zostaniemy przegonieni z wioski.
Odpowiedziała mu cisza, więc usiadł i obejrzał się. Yuki siedziała na drugim łóżku z podciągniętymi kolanami i wpatrywała się w nie wyraźnie zamyślona.
- Hej, czym się martwisz? - Powiedział do niej.
Yuki drgnęła.
- A czym mogę się martwić jak nie tym czy dam radę?
Kion spoważniał nieco.
- No tak, rozumiem ciebie. Jeśli jednak nie chcesz stanąć do pojedynku, pogadam jeszcze raz z królową. Może jakoś ją przekonam...
- Nie – Odparła od razu Yuki – Muszę to zrobić. Królowa ma rację. Księżniczka reprezentuje cały klan. Jeśli się wycofam, to by znaczyło, że kotołaki są tchórzami. Nie chcę, aby reputacja naszego klanu upadła.
- Może wcale tak nie pomyślą, królowa mówiła, że zna twojego ojca.
- Tak, ale jeśli nie dojdzie do ponownego sojuszu to to będzie ogromny cios dla klanu. No i dla mnie. Przekonałabym się, ile się nauczyłam i czy jestem gotowa, aby podejmować trudne wyzwania. Tylko... trochę się boję – Dodała cicho.
Kion uśmiechnął się.
- Mi na pewno nie musisz niczego udowadniać. Wiem, że jesteś dobra. Co z tego, że nie przeszłaś szkolenia. Widziałem jak strzelasz z łuku. Nie mam wątpliwości, że dasz sobie radę.
Yuki zarumieniła się lekko.
- Dzięki. To mi dodaje otuchy. To ważny pojedynek, nie mogę zawieść.
- Yuki, nawet jeśli przegrasz i tak to nie zmieni faktu, że jesteś utalentowana. I jestem pewien, że lisołaki też to dostrzegą. Wystarczające już wrażenie zrobiło to, że księżniczka umie posługiwać się łukiem - Mrugnął do niej okiem Kion.
Dziewczyna zaśmiała się nieco.
- Prawda. Nigdy w mojej rodzinie nie było księżniczki, która by chciała być wojowniczką. Jestem pierwsza. Może to wystarczy.
- Sądzę, że na pewno to nie przejdzie bez echa. Po prostu bądź sobą i nie myśl o tym, że może coś pójść nie tak.
Yuki uśmiechnęła się.
- Masz rację. Chciałabym tylko wiedzieć z kim będę walczyć. Lisołaki są znane z bardzo silnych wojowników, więc wiem, że nie będzie łatwo.
- Na szczęście to nie jest prawdziwa walka – Powiedział Kion.
Dziewczyna kiwnęła głową. Mimo wszystko stres jej nie opuszczał. W końcu to będzie pierwszy w jej życiu taki pojedynek.
Nieco później do drzwi rozległo się pukanie i do pokoju wszedł służący niosący tacę z dwoma talerzami pełnymi jedzenia. Kion z błyszczącymi oczami spojrzał na pieczeń i obfitą ilość maleńkich kartofli polanych gęstym sosem. Natomiast Yuki tylko znowu westchnęła i zaczęła dłubać jedzenie czując, że nagle straciła apetyt.  

                                                                     ➵

Rankiem Yuki otworzyła oczy i przez sekundę nie wiedziała gdzie jest. Zamrugała oczami i odwróciła głowę. No tak, przecież to rezydencja królowej lisołaków. Słońce jasno wpadało przez okno rzucając promienie na wzorzystą, pomarańczową pościel. Powoli usiadła i ziewnęła szeroko. Spojrzała na drugie łóżko. Kion wciąż spał rozłożony szeroko na pościeli, z błogą miną na twarzy. Yuki uśmiechnęła się i przemknęło jej przez głowę, że uroczo to wygląda. Dziwnie się czuła wiedząc, że to pierwsza noc, którą spędziła z Kionem w jednym pokoju. Ciekawe...
Potrząsnęła głową czując rumieńce na policzkach. Dobrze, że są dwa łóżka. I tak oboje poszli spać w ubraniach. Jedynie Kion zrzucił z siebie skórzany kaftan i spał z nagim torsem. Yuki przyjrzała mu się uważnie. To prawda, że chłopak był ładnym kotołakiem. Prawie całe jego ciało pokrywało szafirowoniebieskie futro, za wyjątkiem torsu i połowy twarzy, które były białe. Oprócz tego futro opatrzone było lamparcimi cętkami, z których każdy był inny. Yuki uśmiechnęła się szerzej. Zawsze podobały jej się kotołaki o takich futrach. Szczególnie, że takiego typu umaszczenie nie było częstym widokiem. W dodatku Kion był dobrym przyjacielem. W końcu pochyliła się do niego i dla żartu uderzyła go pięścią w brzuch. Nie był to bardzo mocny cios, ale wystarczył aby chłopak gwałtownie otworzył oczy.
- Auuu! Co... co jest??
Odruchowo sięgnął do brzucha, choć tak naprawdę prawie wcale go nie bolał. Spojrzał na Yuki, która stała nad nim szeroko uśmiechnięta.
- Ty to zrobiłaś?
Dziewczyna roześmiała się.
- Nie mogłam się powstrzymać, kiedy zobaczyłam jak leżysz rozłożony niczym placek na słońcu.
Kion dźwignął się do pozycji siedzącej i przetarł oczy z resztek snu.
- Przez chwilę myślałem, że coś mnie atakuje - Odparł i ziewnął głośno.
- Tylko moja pięść.
Kion wyszczerzył się szeroko.
- Jak twoja to w porządku. I tak prawie nic nie poczułem.
Yuki znów się zaśmiała.
- Jak ty to robisz, że ciągle mnie czymś rozśmieszasz.
- Nie wiem, samo tak wychodzi.
- Teraz to się przyda. Niedługo pojedynek. Czuje jak wszystkie mięśnie mam napięte – Powiedziała Yuki nieco poważniejąc.
- Wiem. Ale bez nerwów. Na pewno pójdzie dobrze – Uśmiechnął się pokrzepiająco Kion.
Gdy się umyli i doprowadzili do porządku, wyszli z pokoju i zeszli na parter rezydencji. Natychmiast podszedł do nich jeden ze służących i skłonił się nisko.
- Królowa zaprasza państwa na wspólne śniadanie.
Yuki spojrzała na Kiona, a on na nią skinąwszy głową.
- Czemu nie. Prowadź zatem – Odparła.
Lisołak skierował się do dużej jadalni, gdzie stał długi stół okryty białym obrusem. Na nim stały trzy nakrycia, u szczytu zapewne dla królowej, a po obu stronach dla gości. Yuki od razu zorientowała się, że przygotowano je dla nich. Po środku stołu zaś stał wazon z dużym bukietem kwiatów. Przyjaciele usiedli przy stole i chwilę czekali aż królowa przybędzie. I niewiele później wkroczyła dostojnym krokiem do jadalni. Gdy zobaczyła Yuki i Kiona, uśmiechnęła się.
- Dzień dobry, mam nadzieję, że dobrze wam się spało!
Yuki odwzajemniła szczerze uśmiech.
- Oczywiście. Było bardzo wygodnie.
- Wręcz wspaniale – Dodał Kion.
Królowa zachichotała wesoło i usiadła na krześle.
- Cieszę się. Dla tak uroczych gości musiałam przygotować najlepszy pokój. Cieszy mnie też, że przyjęliście zaproszenie na śniadanie ze mną.
- To dla nas zaszczyt, Wasza Wysokość – Powiedziała Yuki.
Królowa skinęła głową.
- Przygotowywania do twojego pojedynku prawie się skończyły. Myślę, że za godzinę będziemy mogli zacząć.
Yuki na wzmiankę o walce spoważniała nieznacznie i poczuła znowu gulę w gardle.
- Oczywiście - Odparła tylko.
- Nie bój się, księżniczko. Moi wojownicy nie są tacy groźni, jakby się wydawało – Powiedziała królowa – Ale kochają rywalizację. Nie mogą się już doczekać kiedy cię zobaczą.
Dziewczyna wyprostowała się lekko.
- Nie boję się. W końcu to tylko pojedynek towarzyski.
Królowa uśmiechnęła się.
- Oczywiście.
Po chwili przybyło kilkoro służących niosący tace ze srebrnymi pokrywkami. Już z daleka Yuki poczuła smakowity zapach czegoś smażonego. Służący postawili na stole naczynia i zdjęli pokrywy. W jednej misce była góra jajecznicy z grzankami, w drugiej kopczyk gorącego bekonu, w trzeciej smażona ryba, a w czwartej misie, sałatka pełna pomidorków i zieleniny. Był też koszyk pełen pieczywa. Wszystkim aż ślinka pociekła na ten widok, choć Yuki przyzwyczajona była do takich śniadań.
- Jedzcie ile chcecie - Powiedziała królowa.
Yuki od razu zgarnęła wszystkiego po trochu na talerz. Kion chwilę się zawahał zastanawiając się czy jest jakaś etykieta nakazująca, aby poczekać aż królowa i księżniczka nałożą sobie najpierw jedzenie. Mia Ming uchwyciła jego spojrzenie i gestem ręki zachęciła go do częstowania się. Kion skinął głową i rzucił się na miskę pełną ryb i bekonu. Jedzenie okazało się tak cudowne, jak wyglądało. Yuki sama stwierdziła z zaskoczeniem, że jej apetyt dopisuje pomimo nerwów przed walką.
Gdy oboje skończyli jeść, rozparli się wygodnie na krzesłach z błogim zadowoleniem. Królowa również skończyła i elegancko wytarła usta serwetką.
- Cieszę się, że wam smakowało śniadanie. Chcecie obejrzeć arenę? Pewnie prawie skończyli już przygotowania.
Yuki i Kion skinęli głowami i wstali od stołu. Jak tylko odsunęli się, od razu podskoczyli służący zbierając naczynia. Yuki chwyciła swój łuk i kołczan i królowa wyszła z rezydencji prowadząc ich do miejsca, gdzie dziewczyna ma stoczyć walkę.
Areną okazał się być niewielki, piaszczysty plac, obramowany drewnianymi bandami. Kilku lisołaków właśnie kończyło budować arenę, a inni ustawiali tarcze strzelnicze. Yuki domyśliła się, że pierwszą walką będzie łucznictwo. Spodziewała się tego.
Królowa podeszła do jednego z robotników. Ten skłonił się nisko.
- Kiedy będzie gotowe?
- Za niecałe piętnaście minut, Wasza Wysokość – Odparł mężczyzna.
Mia Ming uśmiechnęła się.
- Doskonale.
Yuki przypatrywała się arenie czując znowu ucisk nerwów. Zabawne, ćwiczy aby być pełnowymiarową wojowniczką, a stresuje ją zwykły pojedynek. Im bliżej była walka, tym coraz mocniej czuła jak supeł w jej brzuchu się zaciska.
- W porządku, Yuki? - Szepnął do niej Kion.
Dziewczyna uśmiechnęła się lekko.
- Tak, chciałabym mieć to już za sobą.
- Nie dziwię ci się. Ja na twoim miejscu też tak bym się czuł.
- Chcę zostać chwilę sama – Odparła Yuki i podążyła przed siebie kierując się na obrzeża wioski.
Kion popatrzył chwilę za nią czując, że Yuki jest bardziej zdenerwowana niż to pokazuje. Zapewne to też presja tego, że tak wiele zależy od tego pojedynku. Leży na niej ogromny ciężar, ale to jest coś z czym może się zmierzyć tylko ona. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top