7 Niejaki Peter Parker
Następnego ranka Tony Stark, ubrany w swój ulubiony czarny garnitór i ciemne okulary, stał przed siedzibą Stark Industries gotowy by przywitać nowego starzyste.
Chlopak przyszedł punktualnie. Równo o piętnastej przekroczył próg drzwi wejsciowych, poprwiając nerwowo kołnierzyk koszuli.
Tony szybko zdał sobie sprawę że niejaki Peter Parker to ten sam skrzywdzony dzieciak którego spotkał wczoraj na dachu.
Po minie Petera Stark stwierdził że ten też go rozpoznał.
A jednak żaden z nich nie wypowiedział się o wczorajszym dniu ani słowa.
Własciwie czy to wogóle wymagało podsumowania? Ot dwójka skrzywdzonych ludzi sobie pogadał, no nie?
Podeszli bliżej siebie i nie mal w tym samym momęcie odchrzągnęli nerwowo.
-Więc - rozpoczoł Tony spoglądając na chłopaka - więc to ty jesteś Peter.
Dzieciak uniusł wzrok. Dopiero teraz Tony mógł mu się lepiej przyjrzeć. Mial gęste loki które przesłaniały mu pół czoła i ciemno brązowe lśniące zapałem oczy pod którymi jednak Stark dostrzegł pożądne wory.
-Owszem - odparł, szybko odwracakąc wzrok kiedy dostrzegł że Tony mu się przygląda.
Stark poklepał go po ramieniu.
-No więc choć, Peterze Parkerze - ruszył do przodu i ręką pokazał chłopcu że ma iść za nim - pokarze ci moją pracownie.
Ruszyli we dwójke do przodu w ciszy, przyglądając się sobie nawzajem. Jakby chcięli tymi ukradkowymi spojrzeniami dostrzec wszystkie szczegóły.
I może tak właśnie było?
Hej wszystkim!
To znowu ja :)
Jak wam się rozdział podoba? Mam nadziję że znośny.
To tyle na dzisiaj.
Miłego dzionka,
LitteAilaEvans
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top