■28■

Przez bramę główną Sanktuarium wjechały cztery pojazdy. Prawie trzy razy mniej niż wyjeżdżali na akcję na Wzgórze. Brakowało również jednego bardzo istotnego pojazdu, czarnego samochodu osobowego, którym jechał Negan. 

Lara zeszła schodami z podwyższenia. Pośród ludzi wychodzących z pojazdów szukała jednej konkretnej osoby, ale go nie znalazła. Nie wyglądało to dobrze. Reszta Zbawców, którzy wrócili wyglądali na wykończonych. Ciemnowłosa mogła wywnioskować że ich plan nie wypalił. A część ich ludzi zginęła bo prawdopodobnie wpadli w zasadzkę.

-Gdzie Negan?- ustała na drodze Dwighta. Mężczyzna nerwowo przeczesał włosy. 

-Nie żyje.- oświadczył Simon gdy do nich podszedł. 

-To nie możliwe. Jak to się stało?- zapytała z przejęciem. Była świadoma że ten moment był nieunikniony, ale nie chciała w to wierzyć. Nie potrafiła znieść rozdzierającego jej serce bólu ponieważ przyczyniła się do śmierci brata. Rick przecież oświadczył że jedyną osobą, która musi umrzeć w tej wojnie jest Negan.

-Jechaliśmy kolumną pojazdów przez miasto. Ktoś zepchnął go z drogi. Ruszyliśmy na poszukiwania. Jego auto paliło się gdy je znaleźliśmy. Umarł Laro. Taka jest prawda.- stwierdził Simon. Kobieta miała ochotę uderzyć go w twarz. Brzmiał jakby był usatysfakcjonowany tym jak sprawy się potoczyły. Stało się tak jak on tego chciał.

-Skoro Negan nie żyje. Przejmuje dowodzenie.- oświadczyła twardym tonem Lara, mimo że burza emocji hulała w jej umyśle. Z wyższością spojrzała na Simona, na którego twarzy zagościł krzywy grymas irytacji zmieszanej z gniewem. Mógł w każdej chwili wybuchnąć niczym wulkan, nawet pulsująca żyłka na jego czole świadczyła że był pod wpływem silnych emocji. Ale przełknął to co powiedziała.

Mieli widownie. Zbawcy przyglądali się czekając na wynik. Czekali na rozkazy, a skoro Negan przepadł potrzebowali nowego przywódcy. Zdania były poróżnione. Część była za Simonem, a część za Larą, ale większa liczba ludzi powstrzymywała się od podjęcia jednoznacznego zdania bo nadal sądzili że Negan wróci. 

Simon obdarzył ciemnowłosą wymuszonym uśmiechem, który wyszedł jakby miał w ustach kawałek cytryny po czym minął ją i odszedł. 

Lara odczuła jak napięcie się zmniejszyło, chwila strachu że może nastąpić wewnętrzna wojna minęła. Ale wiedziała że walka się nie skończyła. Simon był przebiegłym człowiekiem, miał swoje plany, które znał tylko on bo tylko sobie ufał. Musiała przygotować się na najgorsze.

- Mamy duże straty. Więc ruszcie się do roboty!- wydała rozkaz ciemnowłosa. Zbawcy zaczęli się rozchodzić wracając do swoich obowiązków. Lara przetarła twarz dłonią nie mogąc uwierzyć jak bardzo sprawy się skomplikowały. Przejmując dowodzenie nie mogła zakończyć od tak po prostu wojny z osadami, to byłoby zbyt podejrzane. Musiała podłożyć własnych ludzi w taki sposób by przegrali, ale obyło się bez ofiar, a przynajmniej zmniejszyć to do minimum.

Zatrzymała ręką Dwighta, który miał zamiar odejść jak pozostali. Lara położyła mu dłoń na ramieniu lekko ściskając by dać mu do zrozumienia że igranie z nią w tej chwili jest jak zabawa z ogniem. Nie wiesz w którym momencie iskra może przemienić się ogromny płomień, który pochłonie wszystko na swojej drodze.

Blondyn powiedział jej jak tak na prawdę było. Ktoś zaatakował ich gdy jechali przez miasto. Ruszyli na poszukiwania Negan'a. Znaleźli jego zniszczony samochód, ale nie palił się, to było kłamstwo Simona by zrazić innych do dalszych poszukiwań czarnowłosego. Nie szukali Negan'a dalej mimo że mężczyzna prawdopodobnie wysiadł z zniszczonego wozu i gdzieś się ukrył. Simon chciał by ten fakt został tajemnicą, ale nie tylko to miało zostać sekretem. Po tym jak rzekomo Negan zginął plan ataku na Wzgórze uległ zmianie. Simon dał rozkaz wymordowania mieszkańców. Gdy ruszyli całą siłą na osadę wpadli w pułapkę. Więc plan Simona się nie udał i przez to wielu Zbawców straciło życie. To był kolejny dowód że Simon nie nadawał się na przywódce. Był zbyt brutalny i porywczy, nie myślał o skutkach jakie mogą ponieść jego działania. W krótkim czasie doprowadził by do całkowitego upadku Sanktuarium, sam wyniszczyłby siebie i całe imperium. 

□■□■□■□■□■□■□■□

-To prawda? On nie żyje?

Lara wzięła z komody bordową chustę, która należała do czarnowłosego. Zaczęła gładzić materiał. Podobną chustę dostał od Lucille na urodziny. Odłożyła rzecz na miejsce gdy wspomnienia zaczynały pojawiać się w jej głowie sprawiając że ból się nasilał. Odetchnęła ściskając palcami lekko nos gdy czuła, że za moment zaleje się łzami po czym zamrugała szybko. Przybierając spokojny wyraz twarzy odwróciła się do żon swojego brata. 

-To nie jest pewne. Grupa zwiadowcza ma go poszukać albo to co z niego zostało.- spojrzała na Tanye, która szepnęła coś do siedzącej obok niej Amber. Zacisnęła usta w wąską linie bo wiedziała o czym kobiety szeptały między sobą. Część z nich nie była tu z własnego wyboru. Gdy Negan chce byś została jego żoną, odpowiedź jest z góry oczywista.- Mogłybyście chociaż poczekać z radością że umarł aż wyjdę. Miejcie  odrobinę przyzwoitości. Nie był aż tak zły.

-Był gorszy.- wyznała z goryczą Tanye.- Wiesz przez co przechodziłyśmy. Również jesteś kobietą. Jak możesz nadal go bronić?- kobieta była bliska płaczu. Amber objęła ją, a wtedy Tanye przytuliła się do niej.

- Nie mogę go bronić.- mruknęła ciemnowłosa. Negan nie pochwalał gdy ktokolwiek chciał wykorzystać jakąś kobietę wbrew jej woli, wręcz gardził takimi ludźmi. Ale czy sam nie postępował źle? Nakłaniał kobiety by z nim spały, a w zamian dostawały wszystko oprócz jednej rzeczy, wolności. Miały być mu wierne i posłuszne albo były karane. Przykładem była Heder, która z żony stała się zwykłą sprzątaczką. Ten przywilej był dla nielicznych, ale łatwo można było go też stracić. Czarnowłosy postępował źle. Dla kobiet które były jego żonami takie życie mimo że materialnie było dobre, to psychicznie było torturą. Tak było dla Sherry. Zrobiła wszytko by ochronić Dwighta i płaciła za to każdego dnia. Część żon czarnowłosego służyły mu nie tylko dla własnych korzyści, ale miały też bliskich którzy dzięki ich wyższemu statusowi mieli lepsze życie w Sanktuarium.- Zostawię was same.

Lara wyszła z pomieszczenia. Weszła na klatkę schodową i oparła się o barierkę. Wytarła parę łez, które słynęły po jej policzkach. To był dramat albo komedia. Mogła zaśmiać się z tego jak bardzo to było pokręcone albo rozpłakać się użalając się dlaczego to musimy być tak zagmatwane. Ale jej uczucia musiały zaczekać. Trzeba było doprowadzić wszystko do końca. Wyciągnęła krótkofalówkę, ale nie tą którą miała przypiętą do paska, ta była zwyczajna. Wyjęła tą która była taka sama jak te, które dała Paul'owi i Daryl'owi by się z nimi komunikować. Chciała wiedzieć jak Wzgórze trzyma się po ataku. Nacisnęła przycisk i już miała zamiar przyłożyć urządzenie do ust gdy usłyszała głos za sobą.

-Lara...

W pierwszej chwili wystraszyła się. Lekko podskoczyła w miejscu przez co urządzenie wyślizgnęło się z jej ręki. Miała przerażony wyraz twarzy gdy krótkofalówka spadła w dół rozbijając się o podłogę w drobny mak. 

Później odczuła pewną ulgę gdy rozpoznała właściciela głosu. Ale gdy odwróciła się do czarnowłosego, który stał w wejściu na klatkę schodową miała mieszane uczucia. Miała wrażenie jakby skamieniała nie mogąc wydusić z siebie ani słowa.

-Liczyłem na cieplejsze powitanie.- stwierdził Negan uśmiechając się w swój charakterystyczny sposób po czym podszedł do ciemnowłosej i ją przytulił.

Lara odwzajemniła uścisk, a nawet przytrzymała go dłużej bliżej siebie na co mężczyzna zachichotał. 

-Nie wiem co ci spadło, ale oby nie było to coś ważnego.

-Nie było ważne.

-Świetnie. Chodź. Muszę jeszcze pokazać się reszcie.- powiedział czarnowłosy po czym wszedł na korytarz. Lara obejrzała się jeszcze na resztki zniszczonego urządzenia, które leżało na dole po czym poszła w ślady brata.

To urządzenie było ważne. Nie była to zwykła krótkofalówka. Sięgała na dalekie dystanse dzięki czemu ciemnowłosa mogła komunikować się z Wzgórzem oraz to urządzenie odbierało bezpieczną częstotliwość, która nie była na podsłuchu Zbawców. Teraz bezpieczna i szybka możliwość kontaktu z grupą Rick'a przepadła. 

□■□■□■□■□■□■□■□

Lara weszła za Negan'em do pokoju narad gdzie przebywali wszyscy wciąż żyjący porucznicy, a Simon stał na końcu stołu i coś im tłumaczył, ale w momencie gdy czarnowłosy przekroczył próg zamilkł. Wszyscy spojrzeli na Negan'a i niczym poparzeni wrzątkiem podnieśli się z swoich miejsc. Czarnowłosy gestem dłoni kazał im usiąść po czym przeszedł na koniec stołu i zajął swoje miejsce. Lara usiadła przy stole obok brata. Simon również zajął miejsce przy stole. Zapanowała grobowa cisza. Czarnowłosy położył swój kij na blacie po czym wstał i wyjął z szafki stojącej pod ścianą szmatkę. Wrócił na swoje miejsce i zaczął przecierać szmatką kij.

-Myślałem, że cię zabili.- przerwał ciszę Simon.- Że po prostu kopnąłeś w kalendarz. Nie posłuchałem rozkazu i podszedłem do sprawy zbyt osobiście. Dlatego postanowiłem zniszczyć Wzgórze, zamiast tylko ich pozarażać.- wyznał tym samym przyznając się otwarcie do tego co zrobił. Bo co innego mógł zrobić? Kłamstwem niczego by nie ugrał bo Negan wiedział co zrobił. Mógł jedynie liczyć że zostanie oszczędzony. Za to Lara liczyła że czarnowłosy wymierzy Simon'owi najwyższą karę. Tyle razy pokazał swoje nie posłuszeństwo, czas by za to zapłacił.-  I owszem, źle to się dla nas skończyło. Według mnie mogło to się skończyć dla nas tak samo niezależnie od obranej strategii, ale tego już się nie dowiemy, więc biorę to na siebie. Proszę tylko, abyś mi to wybaczył. Obiecuję, że ci to wynagrodzę.

Ponownie zapadła nieprzyjemna cisza. Potulnie siedzieli aż Negan coś powie lub zrobi. Mężczyzna rzucił szmatką na stół gdy skończył przecierać kij i spojrzał na Simona.

-Pamiętam, gdy przejąłem to miejsce.- czarnowłosy wziął kij i wstał z swojego miejsca. Zaczął powoli krążyć wokół stołu.- Pomogłeś mi je przejąć, Simon. Nie byłem pewny czy chcę cię przy sobie zatrzymać. Gdy pojawiłem się tutaj i zaprowadziłem porządek, nieźle narozrabiałeś, zabijając wszystkich tamtych ludzi. Każdego faceta z tamtej osady.- powiedział nawiązując do mordu na mieszkańcach Oceanside.- Wiele osób uznałoby, że musisz się leczyć. Jakby dokonał tego bezrozumny, złamany i pierdolony zjeb. Nie ktoś, z kim chce się pracować czy w ogóle przebywać. Uznałem więc, że będę miał na ciebie oko. I tak było. Aż do tej pory wszystko idealnie się układało.- stanął tuż za Simonem.- Na kolana.- rozkazał stanowczym tonem. Simon posłusznie uklęknął przy stole. To był moment na który Lara czekała. W końcu pozbędzie się przynajmniej jednego problemu.- Zamierzasz coś zrobić, czy poddałeś się?

-Nie mam czego zrobić.

-Dokładnie. Wybaczam ci. Wstawaj do kurwy nędzy. Wszystko między nami w porządku.

-Nie zawiodę cię.- oświadczył Simon i usiadł na swoje miejsce.

Lara zmarszczyła brwi. Nie była zadowolona z tego jak to się potoczyło. Czemu mu wybaczył skoro pokazał swoje nieposłuszeństwo i uznał go za zmarłego choć w rzeczywistości nic mu nie było.

Negan przystąpił do opowiedzenia zgromadzonym planu szturmowego na Wzgórze. Nie był zbyt skomplikowany, ale dość brutalny. Rozstawią wiele niedużych baz wokół osady, które będą miały własne zapasy oraz amunicje. Dzięki temu będą mieli sieć punktów zaopatrzeniowych wokół Wzgórza. I każdy kto opuści osadę zginie. Wszystkie bazy pozaznaczał na mapie by każdy wiedział dokładnie co i gdzie ma robić. Nikt nie przedrze się przez ich zabezpieczenia. Po kolei będą ich wybijać aż wszyscy zginą albo się poddadzą, ale wtedy również umrą. Tym razem nie będą brali jeńców.

Ten plan był okrutny. Lara wymieniła się krótkim i dyskretnym spojrzeniem z Dwight'em. Któreś z nich będzie musiało ostrzec grupę Rick'a przed tym co ich czeka.

Gdy narada się skończyła wszyscy zaczęli wychodzić, a raczej prawie wszyscy. Negan z jakiegoś powodu chciał by Dwight został jeszcze na moment. 

Lara wyszła na korytarz i ruszyła szybkim krokiem. Najpierw chciała sprawdzić czy urządzenie, które upuściła na pewno nie nadaje się do naprawy, a później wykombinuje jak przekazać plan ludziom na Wzgórzu.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top