■26■

Eugene był niezwykle pomysłowym człowiekiem. Pomógł pozbyć się stada umarlaków dzięki czemu Zbawcy mogli wyjść z Sanktuarium. Grupa kilku osób utworzyła ochronny łańcuch do budynku, w których była Lara. Stali z bronią w ręku i pilnowali okolicy gdy dwoje ludzi pomogło wyjść ciemnowłosej z budynku i zaprowadzili ją do fabryki, a tam przywitał ją Negan. Czarnowłosy nie zważając na to że ludzie im się przyglądali przytulił czule Lare. Tak bardzo ucieszył go jej widok, była żywa. Nigdy przedtem nie czuł się tak źle gdy usłyszał że konwój, w którym jechała Lara został zaatakowany i nikogo żywego nie znaleźli. Wszyscy pomyśleli o najgorszym. Był przerażony i jednocześnie tak bardzo wściekły, ale nie tylko na ludzi, którzy odpowiadali za atak, ale również na siebie bo pozwolił jej opuścić Sanktuarium. Nie pomyślał że mogłaby być celem. Ale teraz nie popełni już tego błędu. Nie narazi jej ponownie.

Lara była zdziwiona emocjonalną reakcją czarnowłosego. Jego twarz była rozpromieniona i jednocześnie wzruszona gdy ją zobaczył, tak szczerego i prawdziwego dawno go nie widziała. Przytulił ją mocno do siebie i przez parę minut nie puszczał jakby obawiał się że zniknie i więcej jej nie zobaczy. Odwzajemniła ten gest. Poruszyło ją to tak bardzo, że mało brakowało, a rozpłakała by się. 

Doktor Carson zbadał ją. Miała wstrząs mózgu, ale nie był na tyle poważny by zagrażał życiu, a jej kostka była tylko obita. Wystarczy że przez jakiś czas nie będzie się przemęczać tylko odpoczywać i wróci do normy.

Wzięła długi i gorący prysznic by zmyć z siebie wszystko i by się odprężyć. Gdy wyszła z łazienki ubrana w czyste ciuchy zobaczyła jak Negan krząta się po kuchni.

-Sara zabrała chłopców na zewnątrz na spacer. Przyrządziłem ci spaghetti, na pewno jesteś głodna po tym co się stało.- powiedział czarnowłosy gdy przeniósł garnek z sosem na stół gdzie rozłożone były talerze oraz szklanki i dzbanek z lemoniadą.

-Dawno nie robiłeś mi swojego popisowego dania.- stwierdziła z lekkim uśmiechem gdy podeszła do stołu i usiadła. 

-Powinniśmy regularnie jadać rodzinne obiady, razem, tak jak na prawdziwą rodzinę przystało.- nałożył na jej talerz makaron, a później polał sosem, sobie również nałożył jedzeniem po czym usiadł.- Bon a petit.

-Smakuje świetnie.- powiedziała gdy spróbowała spaghetti.- Pochwała dla kucharza.

-Dziękuje. Gdy cały ten cyrk skończy się, będziemy jeść spaghetti co tydzień. 

-Brzmi świetnie.- mruknęła i kontynuowała posiłek, który mimo że był smaczny to ciężko przechodził jej przez gardło, ale nic w tym dziwnego, czuła się źle bo przecież nie będą mieli wspólnej przyszłości, a on nawet o tym nie wiedział.

Zapanowała cisza, którą postanowił przerwać czarnowłosy

-Laro?- zapytał zwracając tym uwagę ciemnowłosej. Przestała jeść i spojrzała na niego bo sposób w jaki wypowiedział jej imię zabrzmiało poważnie.- Nigdy tego otwarcie ci nie powiedziałem... beznadziejnie okazuję uczucia. Jesteś dla mnie najważniejszą osobą jaka kiedykolwiek była w moim życiu. Kocham cię siostrzyczko. Obiecuje ci że gdy wojna się skończy, będzie lepiej. Nie pozwolę by stała ci się krzywda.

Z trudem przełknęła gulę i odchrząknęła gdy poczuła jak oczy jej się zaszkliły. Spuściła wzrok nie potrafiąc spojrzeć mu w oczy. To wyznanie sprawiło że jeszcze trudniej było jej dotrzymać słowa, które dała Rick'owi i jego ludziom. Czemu zgodziła się na to? Po co w ogóle proponowała im swoją pomoc?

-Negan... - odezwała się i spojrzała na czarnowłosego. Zacięła się gdy zdała sobie sprawę, że miała zamiar wydać tamtych ludzi, przyznać się że chciała go zdradzić. Ale powstrzymała się. Jedno jego szczere wyznanie nie było wstanie naprawić wszystkiego przez co musiała przejść, nie było wstanie naprawić tego ile razy ją zawiódł. 

-Tak?- zapytał gdy ciemnowłosa zamilkła.- Chciałaś coś powiedzieć?

-Ja ciebie też kocham bracie.

Czarnowłosy uśmiechnął się co ona odwzajemniła z trudem. Mężczyzna wrócił do jedzenia posiłku, ale Lara nie potrafiła zjeść więcej, jej żołądek nieprzyjemnie ścisnął się. Odłożyła widelec i odsunęła talerzyk. Zacisnęła usta w wąską linie gdy nagle łzy zaczęły spływać po jej policzkach. Nawet nie zauważyła w którym momencie zaczęła płakać. 

Negan wstał i obszedł stół po czym bez słowa przytulił ją. Ciemnowłosa wtuliła się w niego. 

-Przepraszam.- mruknęła słabym głosem.

-Nie masz za co. Będzie dobrze, obiecuję. Nic ci już nie grozi. Będę przy tobie, ochronie cię.

Załkała mocniej się w niego wtulając. Tak bardzo chciała by jego słowa stały się prawdą. Chciała w to uwierzyć, ale to nie było możliwe. Musiała pozostać silna i mimo że decyzja, którą podjęła łamała jej serce, musiała doprowadzić sprawę do końca. Spróbuje nacieszyć się ostatnimi chwilami z nim skoro niebawem może go stracić.

Wspomnienie

Głośne krzyki dwojga ludzi dobiegały z drewnianego domu na przedmieściach. Był późny i chłodny wieczór. Nastolatek w pośpiechu zakładał kurtkę gdy wręcz wybiegł z domu na podwórko za domem. Rozejrzał się uważnie, a wtedy jego spojrzenie zatrzymało się na skulonej małej postaci siedzącej przy drzewie. 

Negan podszedł do siostry, która drżała. Ściągnął kurtkę samemu pozostając w krótkim podkoszulku i opatulił dziewczynkę.

Lara cicho płakała i mocno zacisnęła kurtkę, którą podał jej brat. Czarnowłosy usiadł obok niej i objął ją ramieniem. Krzyki ich rodziców z domu wciąż nie ustały, możliwe że stały się nawet głośniejsze. To stało się od jakiegoś czasu rutyną. Nie mogli nawet zjeść wspólnie kolacji by nie doszło do ostrej awantury. Negan jakoś to znosił bo był starszy, ale Lara była jeszcze mała i przerażało ją zachowanie rodziców, nie rozumiała dlaczego się tak zachowują.

-Czemu rodzice się kłócą?

-Nie dogadują się, czasami tak bywa.

-Mama odejdzie od nas?- zapytała z żalem i spojrzała na brata. Czarnowłosy westchnął zanim odpowiedział, jak miał jej powiedzieć w prost że rodzice chcą wziąć rozwód, a matka chce odejść do innego faceta i chce zostawić ich z ojcem. 

-Tak. Ale nie martw się. Masz mnie. Ja nigdy cię nie zostawię. Będę się o ciebie troszczyć i chronić. Zawsze będę przy tobie.

-Obiecujesz?

-Oczywiście że tak. Jesteś moją małą siostrzyczką. Jesteś najważniejsza.

Ciemnowłosa wtuliła się w brata i przestała płakać, przy nim czuła się bezpiecznie. 

Nie było mu łatwo patrzyć jak jego siostra cierpi. Zasłużyła na najlepszych rodziców, na prawdziwą kochającą się rodzinę. A ich rodzina nigdy taka nie była. Mieli tylko siebie nawzajem. Tylko na siebie mogli liczyć.

□■□■□■□■□■□■□■□■□

Negan i Lara stali na korytarzu, i rozmawiali gdy jeden z Zbawców podszedł do nich.

-Wszystko będzie gotowe za pół godziny.- oznajmił czarnowłosemu, który jedynie skinął głową, a mężczyzna odszedł zostawiając ich.

-Do czego pół godziny?- zapytała ciemnowłosa.

-W ostatniej chwili zmieniliśmy plan, mam wrażenie że mamy szpiega wśród nas. Oddziały ruszą na osady. Królestwo przerobimy na nowy posterunek, Wzgórze oszczędzimy bo będzie naszym źródłem pożywienia, a Alexandria zostanie zrównana z ziemią. Doszczętnie ją zniszczymy za to co zrobili. Nie kłopocz się tym. Wszystkim się zajmę.- położył dłoń na jej ramieniu.- Ty musisz odpocząć. Prześpij się.

-Jasne.

-Zanim się obejrzysz będzie po wszystkim. Muszę już iść. Czeka nas emocjonujące starcie.- stwierdził z swoim typowym uśmiechem na twarzy po czym odszedł cicho pogwizdując pod nosem. 

Lara stała w miejscu aż do momentu gdy ciemnowłosy zniknął za zakrętem korytarza. Szybko weszła do swojego mieszkania. Wyjęła z szafki plecak, zapakowała do niego dwa magazynki z nabojami, latarkę, trzy krótkofalówki oraz kilka innych rzeczy. Założyła pasek z pistoletem i przyczepiła do niego pochwę z maczetą. Na szybko związała włosy w kucyk i założyła kurtkę.

-Jedziesz gdzieś?- zapytała Sara, która wychyliła się z pokoju chłopców.

-Za niedługo wrócę. Zajmij się chłopcami, dobrze?

Starsza kobieta skinęła głową. Lara założyła plecak i wyszła z mieszkania. Szła szybko starając się uniknąć kogokolwiek. Wyszła z budynku na tyły gdzie stał jeden strażnik. Schowała się za skrzyniami by jej nie zauważył i przeszła dalej do miejsca gdzie budynek łączył się z ogrodzeniem. Przecięła drut po czym wymsknęła się przez otwór, a następnie oddaliła się od ogrodzenia. Skoro brat w ostatniej chwili zmienił plany bo podejrzewali, że wśród nich jest szpiega, to Dwight prawdopodobnie nic nie wiec co zamierzają zrobić. Musiała na czas ostrzec osady zanim dojdzie do czegoś okropnego.

Niedaleko fabryki był stary magazyn. W ogromnej hali stało mnóstwo rupieci, starych maszyn, pustych skrzyć i wiele innych rzeczy. Za drewnianymi szerokimi płytami, które były oparte o ścianę schowany był ścigacz. Ciemnowłosa przesunęła płyty po czym ściągnęła zakurzoną płachtę z pojazdu. Schowała go tu na wypadek gdyby zaistniała sytuacja że w bardzo krótkim czasie musiałaby się gdzieś dostać. I właśnie taki moment nadszedł. Założyła kask i wyprowadziła ścigacza z magazynu. Zanim Zbawcy wyjadą z Sanktuarium minie około trzydzieści minut. Musiała zdecydować kogo pierwszego ostrzec. Wzgórze było najbliżej, a później miała by blisko do Alexandrii. Królestwo było w przeciwną stronę niż Wzgórze i Alexandria. A lepiej ostrzec dwie osady niż jedną.

Wsiadła na maszynę i z piskiem opon ruszyła w drogę. Jechała ponad dwieście na godzinę. Czas był bardzo ważny w tej sprawie. Musi pospieszyć się zanim Zbawcy wyruszą.

Ciemnowłosa zaczęła ostro hamować gdy na horyzoncie zobaczyła kolumnę samochodów, które na jej widok również zaczęły się zatrzymywać. Jechali drogą od strony Wzgórza co oznaczało, że to mieszkańcy tej osady. Lara zatrzymała ścigacza parę metrów przed samochodami, z których wysiedli ludzie i wymierzyli do niej z broni. Zdjęła kask wciąż pozostając na maszynie.

-Lara?- zapytała Maggie, która również trzymała przed sobą broń. Oczywiście wiedziała, tak jak i Królestwo, o umowie, którą Rick zawarł z Larą.- Opuście broń.- zwróciła się do swoich, którzy wykonali jej rozkaz.

Jezus wyszedł przed szereg samochodów razem z Maggie oraz Glenn'em.

-Natychmiast wracajcie na Wzgórze. 

-Jak to? Mieliśmy spotkać się z resztą w okolicy fabryki.- powiedziała Maggie.

-Plan się zmienił. Zbawcy pozbyli się trupów. Wszystkie oddziały jadą na osady. Królestwo zmienią w nowy posterunek, a Alexandrie zniszczą. Wzgórze pozostanie nie tknięte, ale jeśli tu zostaniecie to zabiją kilkoro z was.

-Co robimy?- zapytał Paul spoglądając na Maggie, krótkowłosa spojrzała na Lare.

-To co powiedziała Lara. Wracamy.

-Jesteście wstanie skontaktować się z Królestwem?

-Spróbujemy.- powiedział Glenn.- Jedziesz do Alexandrii?

-Tak.- wyjęła z plecaka jedną z krótkofalówek i rzuciła ją do Paula.- W razie czegoś będę kontaktować się na kanale 7.990. - oznajmiła,  a następnie założyła kask i odpaliła ścigacza. Wyminęła samochody po czym przyspieszając ruszyła w kierunku Alexandrii.

Zatrzymała się tuż przed bramą osiedla. Zsiadła z ścigacza, zdjęła kask i zawiesiła go na kierownicy. Zaczęła uderzać dłonią w metalową bramę. Po paru chwilach brama została rozsunięta. Po drugiej stronie ciemnowłosa zobaczyła Rosite, która nie wyglądała na zadowoloną jej widokiem, w sumie z wzajemnością.

-Czego zdrajco?- zapytała z złością czarnowłosa.

-Jest Rick?

-Nie. Powinien być właśnie pod Sanktuarium gdzie twoi ludzie są w potrzasku z powodu stada umarlaków.- powiedziała z wyniosłością. 

-Więc nie wiecie. Eugene pomógł pozbyć się sztywnych.

-Co?- zapytała zmieszana. Najwyraźniej nie spodziewali się że ich plan tak szybko zacznie się sypać.

-Co się dzieje?

Podeszła do nich Michonne razem z Daryl'em.

-Nasz plan właśnie zawiódł.- oznajmiła Rosita po czym po prostu sobie poszła.

-Zbawcy jadą na osady. Wzgórze już wie. Zniszczą Alexandrie, musicie jak najszybciej się ewakuować. Macie pół godziny może trochę więcej.

-Czemu Dwight nam o tym nie powiedział?

-Negan zmienił plan w ostatniej chwili. Podejrzewają że mamy szpiega. Co na ironie jest prawdą.

-Dzięki za ostrzeżenie.- powiedziała Michonne.- Pójdę powiadomić innych.- czarnoskóra odeszła.

-Ile ryzykowałaś przyjeżdżając tu?- zapytał brązowowłosy.

-Sporo. Jeśli nie wrócę zanim ktoś zauważy że zniknęłam albo po drodze natknę się na swoich... Nie będzie łatwo się z tego wytłumaczyć.- wyjęła z plecaka krótkofalówkę i wręczyła ją kusznikowi.- Kanał 7.990, będziemy mogli się komunikować na dużych dystansach. Muszę jechać. Uważajcie na siebie.

-Ty również.

Skinęła lekko głową po czym usiadła na ścigacza i założyła kask po czym odjechała.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top