■18■
- O kurwa.
Lara podciągnęła się do siadu. Wspomnienia zeszłej nocy w pełni rozbudziły ją. Zsunęła z siebie kołdrę po czym zeszła z łóżka i poszła od razu do łazienki. Przejrzała się w lustrze. Prawie pisnęła zaskoczona gdy zauważyła malinkę na szyi.
-Kurwa.- mruknęła poddenerwowana. Jednak ta durna popijawa z dziewczynami nie była dobrym pomysłem, ale skąd mogła się spodziewać że wracając do mieszkania napotka po drodze Simona. Do końca nie pamiętała dokładnie o czym rozmawiali. Ale to nie zmieniało faktu, że się całowali i pozwoliła by zrobił jej malinkę. Co inni pomyślą gdy to zobaczą? Jak w ogóle spojrzy Simon'owi w oczy po tym co zaszło. Była pijana i nie myślała racjonalnie. Nie chciała by dotykał ją w ten sposób, ani tym bardziej by ją pocałował. Na szczęście nie doszło do czegoś więcej. Wtedy umarła by ze wstydu i obrzydzenia. Nic ją nie łączyło z Simonem i chciała by tak pozostało. Był złym człowiekiem, czasami ją przerażał, nawet nie uważała go za atrakcyjnego, nigdy w ten sposób o nim nie pomyślała.
Obmyła twarz zimną wodą i dokładnie wyszczotkowała zęby. Trochę ją podbiło gdy przypomniała sobie jego dotyk i jego wargi na jej wargach. Był dość brutalny i gwałtowny, a przynajmniej tak zapamiętała ten ich pocałunek. Nie podobało jej się to.
Szybko się ogarnęła, zrobiła śniadanie sobie i chłopcom.
Zaczęła przeszukiwać szafkę. Musiała znaleźć jakąś chustę czy szalik, cokolwiek tylko by zakryć szyje. W końcu znalazła czarną chustę, obwiązała ją sobie w okół szyi. Przyczepiła do spodni pas z bronią. Założyła buty, które miały dość grube podeszwy, a w prawym bucie w obcasie miała specjalnie ukryty mały nożyk. Wolała być przezorna i mieć na wszelki wypadek ukrytą broń. Nigdy nie wiadomo w jakiej można trafić się sytuacji.
Gdy skończyła się szykować, usłyszała pukanie do drzwi. Przyszła Sara, która miała zająć się chłopcami. Lara pożegnała się z synami po czym wyszła.
□■□■□■□■□■□■□■□■□
Negan stał przy ciężarówce w czasie gdy jego ludzie przygotowali się do drogi. Uśmiechał się czując lekką ekscytacje odwiedzinami w Alexandrii, był ciekawy jak to miejsce wygląda.
-Gotowa?- zapytał czarnowłosy gdy zobaczył Lare, która szła w jego stronę.
-Tak.- powiedziała stając obok niego. Mężczyzna zwrócił uwagę na chustę wokół jej szyi, zwykle nie nosiła takich rzeczy.
-Nowy styl? Podłapałaś od braciszka?- zapytał zaczepnie szturchając ją łokciem w ramię. Lara zmieszała się co nie uszło uwadze czarnowłosego. Coś mu mówiło że ona ukrywa coś.
-Można tak powiedzieć.- mruknęła, nerwowo poprawiła chustę gdy miała wrażenie że zsuwa się z jej szyi. Rozejrzała się po okolicy upewniając się że w zasięgu jej wzroku nie ma Simona. Negan wykorzystał jej nie uwagę i złapał za chustę po czym ściągnął ją z jej szyi. Kobieta od razu chciała mu odebrać swoją własność jednocześnie próbowała przysłonić włosami odsłoniętą szyje.
-Co to za gówno masz na szyi?- zapytał marszcząc brwi gdy zauważył ślad.
-Dobrze wiesz co to.- mruknęła wywracając oczami. Po co głupio pyta?, pomyślała ciemnowłosa.
-Cholerna malinka. Aż tak dobrze spędziłaś babski wieczór? Były igraszki?- niegrzeczny uśmieszek zawitał na jego twarzy.
-Co? Nie, tylko piłyśmy i rozmawiałyśmy. Nic z tych rzeczy o których pomyślałeś nie zdarzyły się.- powiedziała z oburzeniem. Za kogo on ją ma? W porównaniu do niego seks nie był dla niej aż tak istotny.
-Jestem wyrozumiały. Jeśli jednak wolisz dziewczyny, to w porządku. To musi być całkiem seksowny widok gdy dwie kobiety się całują.
-Nie wolę dziewczyn.
-Dobra, spokojnie. Ale skąd to w takim razie?- zapytał wskazując na jej szyje. Z pewnością nie miała zamiaru szczerze mu powiedzieć co się wydarzyło w nocy. Najlepiej byłoby gdyby o tym zapomniała. Może spróbuje udawać że nie pamięta? W końcu napotka Simona i on z pewnością będzie chciał o tym pogadać. Jeśli będzie twierdzić że nic nie pamięta, to może jakoś wywinie się z tej nieprzyjemnej sytuacji.
-Zdarzyło się coś czego nie planowałam i tym bardziej nie chciałam. Ale masz nikomu o tym nie wspominać.
-Mam zachować to w sekrecie? Cholera, teraz brzmi to jeszcze ciekawiej. Powiedz z kim się miziałaś.
-Nie. Lepiej byś nie wiedział, dla mnie też. Oddaj chustę.- wyciągnęła dłoń ponaglając go by oddał jej rzecz. Czarnowłosy niechętnie oddał jej własność. Lara ponownie obwiązała szyję chustą.
Jeszcze jej tego brakowało by Negan dowiedział się o tym. Nie była pewna jak może na to zareagować. Bezpieczniej było udawać że nic się nie stało, a przynajmniej nic lepszego nie była w tej chwili wstanie wymyślić.
Ciemnowłosa zauważyła jak dwóch Zbawców razem z Dwight'em prowadzą Daryl'a na tył ciężarówki i pakują go do środka.
-Czemu z nami jedzie?- zapytała Lara zerkając na brata. Czarnowłosy spojrzał przelotnie na pakowanego do pojazdu mężczyznę.
-Będzie pakował rzeczy.
-A prawdziwy powód?- uniosła jedną brew do góry i skrzyżowała ramiona na klatce piersiowej.
-Podenerwuje trochę Rick'a i jego ludzi.
-No tak.- mruknęła jedynie. Czego innego mogła spodziewać się po swoim bracie? Czarnowłosy specjalnie zabiera ze sobą Daryl'a tylko po to by zadrwić sobie z mieszkańców Alexandrii.
Gdy wszystko było gotowe, wyjechali z Sanktuarium. Cztery ciężarówki jechały w zwartym szeregu w kierunku osiedla.
Pierwsze co zobaczyli gdy dotarli na miejsce, to wysokie blaszane ogrodzenie, które oddziela osiedle od reszty świata. Wydaje się być solidne i bezpieczne. Zaparkowali ciężarówkami tuż przed bramą wjazdową do Alexandrii, która była zamknięta. Wszyscy wysiedli z pojazdów, a Negan podszedł do bramy. Kilkukrotnie postukał kijem w blachę przez co po okolicy rozniosło się echo uderzeń. Odczekali parę chwil, a wtedy wysoki młody mężczyzna rozsunął bramę. Negan jako pierwszy wszedł na teren osiedla, a później reszta.
Mieszkańcy Alexandrii przyglądali im się. Wyglądali na zmartwionych, a nawet wystraszonych. Nic dziwnego. Jacyś obcy ludzie z bronią weszli do ich domu jak do siebie. Lara nawet nie zauważyła kiedy zjawił się Rick Grimes i zaczął rozmawiać z Negan'em. Była zbyt pochłonięta oglądaniem Alexandrii, to miejsce zrobiło na niej duże wrażenie. Piękne domy, panele słoneczne, zadbane chodniki i trawniki. To miejsce wyglądało bajecznie jakby mieszkali tu bogaci ludzie, którzy mieli dosyć miastowego życia i wynieśli się gdzieś indziej by poczuć się bardziej wolnym.
-To samowystarczalne osiedle?- zapytała Rick'a, który urwał coś co mówił do Negan'a i spojrzał na nią.- Widzę że macie panele słoneczne. Więc nie musicie martwić się o energię, ani pewnie też o świeżą wodę.
-Tak, to prawda.- przytaknął głową mężczyzna. Był lekko skołowany, a po jego minie ewidentnie było widać że jest bardzo niezadowolony, że tu przyjechali i do tego znacznie wcześniej niż powinni. Pewnie nie zdążył przygotować się psychicznie do tego spotkania.- Przygotowaliśmy już dla was zapasy.- powiedział do Negan'a.
-Sam zadecyduje co weźmiemy Rick. Arat, roześlij ludzi.- zwrócił się do kobiety w kucyku. Arat poprowadziła Zbawców w głąb osiedla. Wezmą wszystko co tylko zechcą i nikt ich przed tym nie powstrzyma.
Daryl, który był wśród Zbawców również się ruszył. Rick zwrócił na niego uwagę, nawoływał jego imię by spojrzał na niego i chciał nawet do niego podejść, ale czarnowłosy go zatrzymał.
-To członek służby. Nie gap się na niego i nic nie gadaj, a ja nie zmuszę cię, byś go okaleczył. Tyczy się to wszystkich.- oznajmił czarnowłosy. Rick niechętnie odwrócił wzrok od przyjaciela, odpuścił. Nic innego nie był wstanie zrobić. Negan drwił sobie z niego.- Oprowadzisz mnie Rick?
Mężczyzna skinął posłusznie głową. Negan uśmiechnął się. Dał mu do ręki swój kij. Na twarzy Rick'a pojawił się zniesmaczony grymas gdy musiał nieść rzecz, która zabiła jego człowieka i mogła zabić kogoś jeszcze. Starał się zachowywać spokój choć było widać z jakim trudem mu to przychodzi.
-Trzymaj ją i bądź grzeczny.
Czarnowłosy ruszył przed siebie rozglądając się po okolicy. Jego ludzie zaczęli wchodzić do domów. Zabierali to co uznali za ciekawe i przydatne. Wynosili to co chcieli, nikt nie mógł im niczego zabronić. Mieszkańcy biernie przyglądali się jak ich domy są rabowane.
-To zabawa.- Lara podeszła do Rick'a, który podążał w odstępie kilku kroków za Negan'em. Mężczyzna zerknął na nią marszcząc brwi.- Chce jeszcze bardziej cię złamać. Gra ci na nerwach bo liczy że pękniesz. Dał ci kij i czeka czy wykorzystasz szanse by go zaatakować. Zabrał tu Daryl'a nie bez powodu. Nie daj się mu wkurzyć bo będzie jeszcze gorzej.
-Dlaczego mi to mówisz? Jesteś jego rodziną.- w jego głosie mogła usłyszeć oburzenie, a nawet niewielką odrazę. Ale nie miała do niego pretensji. Jej brat zgotował im piekło.
-Może i łączą nas więzi krwi, ale to nie oznacza że powinieneś wrzucać nas do jednego worka. Jak czuje się tamta kobieta, ta z krótkimi włosami?- zapytała, ale mężczyzna nie odpowiedział jej.- Jest w którymś z tych domów?- ciemnowłosa spojrzała przed siebie gdy Rick znowu jej nie odpowiedział. Westchnęła smętnie. Przyjrzała się mu przez moment. Negan go złamał. Był jej go żal, ale nic na to nie mogła poradzić.
-Nazywa się Maggie i czuje się dobrze.- mruknął zerkając na nią. Lara lekko się uśmiechnęła i skinęła głową.
-Pozdrów ją ode mnie.
Odłączyła się od brata i sama poszła obejrzeć osiedle. Weszła na taras czyjegoś domu, który nie był jeszcze sprawdzony. W porównaniu do swoich ludzi miała maniery, zapukała do drzwi po czym weszła do środka. Korytarz był urządzony skromnie, za to salon był już bardziej ciekawy. Jasne brązowe meble świetnie współgrały z jasnymi ścianami oraz szarymi detalami. Ciemnowłosa podeszła do kominka i dotknęła mosiężną figurkę czegoś co przypominało jakiegoś bożka.
-Chcesz to zabrać? Proszę bardzo, weź co chcesz i wyjdź.- usłyszała gdzieś za sobą męski głos.
-Nie bądź taki nieuprzejmy.- usłyszała drugi męski głos, ale ten był znacznie cichszy jakby ten mężczyzna chciał by tylko jego towarzysz to usłyszał.
Lara odwróciła się powoli i obdarzyła mężczyzn spokojnym i delikatnym uśmiechem. Oboje stali w przejściu łączącym kuchnie z salonem. Jeden był szczupły, miał jasne brązowe włosy, które wpadały w odcień rudego koloru. Tego drugiego Lara kojarzyła z tamtej nieprzyjemnej nocy przy drodze.
-Rozumiem że to wasz dom. Ładnie urządzony. Niczego nie wezmę.
-Dlaczego? Twoi ludzie wynoszą wszystko, nawet nie oszczędzają materaców.- odezwał się ten, którego już wcześniej spotkała. Był niemiły, ale ciemnowłosej nie chciało się upominać go by zaczął się zachowywać lepiej.
-Nie robią tego z mojego rozkazu...
-Tylko z rozkazu twojego brata.- wciął się w jej zdanie na co zmarszczyła gniewnie brwi. Jeszcze chwilę temu była spokojna, ale aroganckie zachowanie tego człowieka to zmieniło.
-Cholera, koleś. Jeśli odezwałbyś się w taki sposób do kogokolwiek z moich ludzi, oberwał byś za to w twarz. Też powinnam to zrobić.- zrobiła parę kroków i ustała przed mężczyzną. Ten drugi położył dłoń na ramieniu swojego towarzysza chcąc go uspokoić oraz by odpuścił.- Ale ci daruję bo wiem że sytuacja jest dla was trudna.
-Dziękuje.- odezwał się ten o brązoworudych włosach.- Jestem Eric, a to Aaron. Przepraszam za niego.
-W porządku Eric. Twój przyjaciel jest nerwowy. W ten sposób nie wygrasz Aaron. Zbawcy lubią przemoc, rozlew krwi. Musisz być bystrzejszy, nienawiścią niczego nie wskórasz. To taka moja mała rada.- odsunęła się od mężczyzn po czym skierowała się do wyjścia.
-Tam przy drodze... - odezwał się niespodziewanie Aaron. Lara zatrzymała się stając w przejściu z salonu na korytarz i spojrzała na niego.- Naraziłaś się swoim gdy nie pozwoliłaś by Glenn umarł, prawda? Widziałem jak niektórzy z twoich się oburzyli tym, że darowałaś mu życie. Po co to zrobiłaś?- zapytał już łagodniejszym tonem głosu.
-Było mi was żal. I... - zacięła się. Mogłaby mu powiedzieć że postanowiła być lepszą osobą, że nie chciała by bardziej cierpieli, że ma dosyć swojego życia w Sanktuarium. Ale zamilkła. Czemu miałoby ich obchodzić co ona musiała przejść w swoim życiu. Nic dla nich nie znaczyła. Odchrząknęła i przybierając na twarz sztuczny uśmiech odwróciła się by wyjść.- Życzę wam udanego życia.
Wyszła przed dom gdzie zatrzymała się i odetchnęła. Widziała jak jej ludzie pakują przeróżne rzeczy do ciężarówek.
-Tamte domy są już sprawdzone.- odezwała się do kilku swoich ludzi, którzy chcieli wejść do domów stojących w tym samym rzędzie co dom Aarona i Ericka.- Idźcie gdzieś indziej.
Zbawcy posłusznie skinęli głowami po czym odeszli. Lara ruszyła chodnikiem przed siebie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top