Epilog
Po nagłym omdleniu, Zayn musiał poświęcić kilka chwil, żeby dojść do siebie od nadmiaru emocji. Przez sekundę, czuł jeszcze tępy ból w skroniach, który powoli go opuszczał. Oszołomiony po wizycie u lekarza, nie zamierzał od razu wracać do domu i dzielić się nowiną z Liamem.
Udał się na długi spacer, by samemu przyswoić sobie myśl, że zostanie rodzicem. Chciałby cieszyć się, ale gdzieś w głębi umysłu czaiły się szare myśli. Czy będzie wystarczający, czy będzie kochał i co się stanie, gdy w przyszłości będzie wyrzucał sobie, że mógł zrobić coś inaczej. Jednym słowem pragnął dać siebie całego, uwagę, bezpieczeństwo i miłość dla dziecka. Z drugiej jednak strony był jego narzeczony, który na pewno nie zostawi go samego, z tak dużą odpowiedzialnością. Przecież to było wspólne dzieło ich miłości i nie wyobrażał sobie, być pozostawionym bez opieki. Liam był dla niego wszystkim co miał. Był od pierwszego dnia, tego pamiętnego w klubie i mimo, że znał mroczne zakamarki przeszłości Malika, nie uciekł, został, poznawał i każdego dnia zakochiwał się coraz mocniej. Bez opamiętania, jak dwaj zbuntowani nastolatkowie, pragnący biec razem na koniec świata. Ich uczucie było tak silne, że nawet jeśli ktoś by chciał, nie mógłby go rozbić. Ten związek był wyjątkowy, bez większych sporów. Jeden dbał o drugiego, w dzień i w nocy, w zdrowiu i chorobie, jak przykładne małżeństwo, z pierwszych stron książki lub taniego filmu romantycznego.
Nim się obejrzał doszedł nad strumyk, gdzie jakieś dwa miesiące temu Liam zabrał go na randkę. Zayn kochał te spontaniczne wypady, kiedy wracał z pracy, a jego ukochany już od progu krzyczał, że ma dwadzieścia minut, żeby przygotować się do wyjazdu. Nigdy nie był bardziej szczęśliwy. Nigdy nie czuł się tak bezpiecznie, jak właśnie z nim. Nigdy nie czuł się tak doceniany. Nigdy wcześniej nie był otoczony szczerą i bezwarunkową miłością.
Pierwsze krople łez spadły do błękitnej rzeczki, która płynęła pod drewnianym mostkem, na którym stał. Uśmiechnął się do swojego odbicia, wyobrażając sobie Liama biegającego z maleństwem, uczącego jeździć na rowerze, czy tak po prostu, beztrosko siedziacych na kanapie i trzymających kubki z gorącym kakao, w uroczych puchatych kapciuszkach, z postaciami z ulubionych bajek.
Ta scena sprawiła, że poczuł ogarniające go ciepło i z ułożoną na brzuchu, udał się w drogę powrotną.
***
Na podjeździe dostrzegł samochód Liama, co znaczyło, że jest już domu. Zebrał w sobie całą odwagę i złapał za klamkę. Już od progu wyczuł delikatne zapachy ziół, co sprawiło, że poczuł się głodny. Od razu skierował kroki do kuchni. Oparł się o framugę, bezczelnie przyglądał się Liamowi i jego ruchom. Mężczyzna bez koszulki i w luźno spuszczonych dresach, było czymś, co mógłby już zawsze oglądać. Silne ramiona, które pracowały podczas mieszania, sprawiały, że miał ochotę leżeć w niego wtulonym. Nie, żeby narzekał na Liama w garniturze, który często lubił ściągać i te białe koszule z podwiniętymi rękawami.
Starszy wyczuł na sobie intensywny wzrok, dlatego odłożył łopatkę i wytarł dłonie w ściereczkę. Jego uśmiech poszerzył się, spoglądając na ukochanego. Zayn musiał powstrzymać się od przeciągłego jęku, gdy ich usta się zderzyły, a języki rozpoczęły walkę o dominacje.
- Tęskniłem - wyszeptał szatyn, wprost w usta niższego - Myślałem, że będziesz w domu jak wrócę - oderwali się od siebie, by połączyć się czołami.
- Byłem gdzieś i mam dla ciebie niespodziankę - wyznał, bojąc się unieść wzrok. To była ta chwila, gdzie nie miał prawa spanikować, ale emocje sięgały zenitu, wziął głęboki oddech - Jestem w ciąży.
Zapadła dziwna cisza, której się obawiał. Teraz pewnie Liam go zostawi, a on będzie taką beznadziejną matką...
Szukał w jego oczach jakiejkolwiek podpowiedzi, czegoś co nakierowałoby Zayna na jakąś drogę.
Liam w przypływie szczęścia uniósł młodszego tak, by mógł opleść go nogami w pasie. Kilka łez spłynęło po zarośniętych policzkach, gdy ponownie złączył ich usta, w czułym, delikatnym pocałunku.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę! To najwspanialsza wiadomość jaką mogłeś mi powiedzieć Zayn. Tak bardzo cię kocham. I naszą małą fasolkę - nie mógł już się powstrzymać, by nie ułożyć swoich dłoni tam, gdzie rosło ich małe szczęście.
Zayn nigdy nie był bardziej szczęśliwy, ale nie wiedział jak bardzo się mylił.
***
Dzień ich ślubu, był jak z prawdziwej bajki. Na ceremonię zdecydowali się trzy miesiące później, ze względu na to, że Zayn obawiał się, że w końcu zamieni się w wielkiego arbuza, a po porodzie zwyczajnie będą pochłonięci opieką nad ich małą córeczką. O dziwo na ostatniej wizycie, na którą udali się we dwoje, pani ginekolog stwierdziła wyraźną płeć dziecka. Zayn popłakał się z radości, a Liam oszalał na punkcie różowych ubranek.
Ślub odbył się w kościele na obrzeżach miasta, który wypełniony był po same brzegi przez rodzinę i przyjaciół. Payne nie szczędził na zaproszeniach, chcąc uszczęśliwić przyszłego małżonka i pozwolił mu zaprosił kogo tylko chciał.
Przysięga, którą wymówili była przygotowana przez ich samym. Żaden z nich nie znał mowy drugiego i gdyby Zayn wiedział prędzej co zostało dla niego przygotowane, postarałby się wszystkie emocje schować trochę głębiej. Ale przez ciąże był chodzącą hormonalną burzą i nawet najmniejszy gest doprowadzał go do płaczu.
Weselnicy udali się do przepięknego zamku, przerobionego na salę oraz hotele dla gości. Wokół rozciągał się gęsty las i rzeka z małymi łódkami, na których pozowali do zdjęć. Liam wynajął każdy centymetr tego miejsca, by nikt nieproszony im nie przeszkadzał.
Goście byli zachwyceni dekoracjami, którymi zajął się Zayn. Odcienie pastelowego różu, bieli i odrobiny złota współgrały ze sobą idealnie. Najjaśniejsze materiały na stołach, krzesła obite kokardami, wielki napis mąż i mąż, który Zayn chciał zachować sobie na pamiątkę, ale jeszcze nie wiedział gdzie go postawi. Drobne kwiaty na stołach, odbijały się cieniem w złotych świecach i kilka lampionów błyszczało na podłodze. Całkowity, wyrafinowany minimalizm, który zachwycał od pierwszego spojrzenia.
Pierwszy taniec mieli wyćwiczony do perfekcji, ale gdy ustali w kłębach dymu, cała ta idealna otoczka zniknęła.
Wystarczyło im, że mają siebie i niedługo ich mała rodzina powiększy się o przyszłą księżniczkę.
***
Sam poród był dla Zayna niewyobrażalnie ciężki, ale nagroda, którą otrzymał przez swoje poświęcenie była warta każdej kropli łez, każdego krzyku i każdej kropli potu.
Pierwszy płacz dziecka, sprawił, że złość, zmęczenie i bezsilność odeszły w niepamięć.
Do końca życia będzie pamiętał wzrok swojego męża, patrzącego na malutką z uwielbieniem i bezgraniczną miłością.
***
Pięć lat później obchodzili kolejną rocznicę ślubu. W ten dzień, Zayn miał do przekazania Liamowi kolejną radosną nowinę. Już teraz nie obawiał się jego reakcji. On wiedział, że ten cholernie przystojny biznesmen rzuci się na niego jak każdej innej nocy i będzie chronił go, a przede wszystkim wspierał i kochał, tak jak tylko on potrafił.
Zayn często myślał, że jednak dobrze zrobił zgadzając się na propozycje sprzed laty, bo gdyby tego nie zrobił, nie natrafiłby na miłość swojego życia.
***
Mijały lata. Pięć, dziesięć, piętnaście... I tak samo jak kiedyś, nierozłączna dwójka połączonych serc, spędzała urlop w Austrii. Tym razem ze swoimi dziećmi, Michelle i Xawierem. Ich dorosła córka już nie była taka malutka jak wciąż uważał Zayn, bowiem miała partnera i trzyletnie dziecko, rozbrykaną Olivię, która siedziała u starszego dziadka na kolanach, bawiąc się jego dłuższą niż zazwyczaj brodą.
Xawier był całkowitym jej przeciwieństwem. Uważał, że wciąż jest młody, na związki i zakładanie rodziny ma jeszcze czas. Chociaż był jeszcze zbuntowany kochał swoją rodzinę i nie zamieniłby jej na żadną inną i nawet jeśli miała swoje wady, akceptował to, bo nie ma nic idelanego w naszym świecie.
- Nigdy nie mówiliście jak poznaliście się z mamą - wypaliła nagle starsza, zauważając, że Zayn spojrzał na tatę, z dziwnym błyskiem w oczach.
- Cóż... Pracowałem w klubie, do którego przyszedł tata i... Tańczyłem dla niego i... Nie będę mówił własnym dzieciom o takich sprawach!
- Chętnie bym jeszcze popatrzył na twój taniec - szatyn dyskretnie oblizał usta, czując ten sam żar, gdy patrzył w ten sposób na Zayna.
- Wciąż mam tamtą kamizelkę... - powiedział trochę ciszej.
- Zdecydowanie nie będziemy tego słuchać - rozbawiona młoda kobieta, zabrała swoje dziecko, a za nią poszli pozostali, zostawiając rodziców samych.
Zayn z Liamem ponownie poczuli się jak te kilka lat wstecz, gdy zamknęli się w swoim pokoju na piętrze, a młodszy ubrał skórzane odzienie, które przez przypadek zabrał ze sobą na wyjazd.
***
Od autorek: To już koniec, nie ma już nic.
Początkowo miał to być krótki os, ale gdy tak zaczęłyśmy pisać, wyszło te parę rozdziałów więcej 🙈
Bardzo dziękujemy, że dotrwaliście z nami do końca i może w przyszłości zdecydujemy się na dalszą współpracę.
Co do ostatniej części epilogu: nie jest podany wiek bohaterów, więc sami możecie go sobie ustalić.
✌️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top