9
Liam dokładnie opatrzył poobijane ciało Zayna, upewniając się, że żadne z żeber nie zostało połamane. Dziękował sobie teraz w myślach, że kilka lat temu skończył kurs pierwszej pomocy. Był teraz spokojniejszy, wiedząc, że stan zdrowia Zayna nie wymaga hospitalizacji. Gdyby było inaczej, Payne rozmyślał już jak zemścić się za skrzywdzenie jego chłopca. Chociaż już knuł co może zrobić, by tamta dwójka odpowiedziała za swój czyn. I tak zamierzał się z nimi rozprawić, ale musiał zaczekać. Ważniejszy był dla niego Zayn, chciał się teraz nim opiekować, zapewniając mu całkowitą ochronę. Rozmyślał nawet czy by nie zatrudnić dla niego osobistego ochroniarza, gdyby w razie potrzeby mógł szybko zareagować, a Liam byłby spokojniejszy, wiedząc, że ani jeden kruczoczarny włos nie spadnie mu z głowy.
W ciszy udał się do kuchni, przygotowując dwa kubki herbaty, z którymi wrócił po niecałych dziesięciu minutach. Zayn w tym czasie siedział z przymkniętymi oczami, trzymając się za bolący brzuch. Nie spodziewał się takiego popołudnia. Miał przecież spędzić z Liamem miły wieczór, jedząc przygotowaną przez niego kolację, a potem chciał wtulić się w jego ciało, oglądając jakiś dobry film. Szatyn usiadł przy Maliku, spoglądając na spokojną twarz. Bał się, że Zayn jest wytworem jego wyobraźni i za chwilę może zniknąć, ale kiedy ich spojrzenia się przecięły, poczuł jak bardzo wpadł w sidła młodszego. Tylko, że Liam chciał tam zostać, będąc zauroczonym jak nastolatka, we wszystkim co posiadał Malik.
Nagle słowa starszego, sprowadziły czarnowłosego na ziemię, zdając sobie sprawę, że nie ma teraz dokąd uciec, ani magicznie stanie się niewidzialny.
- Wiesz, że musimy porozmawiać Zayn. Nie uciekniemy od tego - nikt nie mógł wyobrazić sobie, jak po raz kolejny źle się poczuł. Miał cholerne wyrzuty sumienia za to co zrobił i naprawdę chciał cofnąć się w czasie, by móc odmówić.
- Ja... Nie sądziłem, że mnie znajdzie i nie myślałem, że jest z niego taki psychol... Któregoś dnia przyszedł do klubu, wypatrzył mnie w tłumie, zagadał i złożył propozycję, żebym cię zniszczył, twoją reputację, dając mi za to spory plik banknotów - nerwowo zaczął bawić się palcami, nawet nie patrząc na Liama, bał się jego spojrzenia - Dużo mężczyzn przychodzi do klubu. Są żonaci, którzy zdradzają swoje żony, czy mężów, nie mając kompletnie wyrzutów sumienia - mruknął cicho - Przychodzili też bogacze, którzy woleli wydać kasę na mnie, zamiast na własne dzieci, albo chorą matkę. Gardziłem nimi. Brałem wszystko co oferowali, mając nadzieję, że następnego dnia przemyślą to co zrobili. Początkowo myślałem, że jesteś taki sam jak oni. Bogaty, zepsuty, ubrany w najdroższy garnitur, myślącym tylko kutasem, facetem bez uczuć. Taki, który chce tylko się zabawić, bzyknąć, a nazajutrz będzie udawał wiernego męża, partnera, ojca, szefa... Ale ty... Okazałeś się zupełnie inny. Byłeś taki ciepły i czuły. Całkowicie zapomniałem o tym układzie, kiedy tylko mnie dotknąłeś. Żaden mężczyzna tak mnie nie potraktował, jakbym był kimś ważniejszym niż tylko moje ciało - Liam słuchał uważnie tego co ma do powiedzenia, delikatnie gładząc malutką dłoń Zayna - Nie chcę cię tracić przez moje głupie pomysły, Li. Musisz mi uwierzyć, że ja naprawdę zrezygnowałem z tego, bo dzięki temu coś zrozumiałem - w oczach Malika stanęły łzy, których za wszelką cenę nie chciał wypuścić, mrugając tak szybko, że nazbierało się ich więcej, aż w końcu wypłynęły.
- Mogłem się spodziewać tego po Tim'ie. Jest taki zawistny i zazdrosny, ale nie sądziłem, że napadnie na ciebie i to jeszcze z jakimś stukniętym koleżką...
- Liam... On był moim gwałcicielem - Zayn wyznał swój długo skrywany sekret, a szatyn otworzył szerzej oczy - Ma... Miał bzika na moim punkcie odkąd pamiętam. W szkole za mną chodził, dopóki się z nim nie zakumplowałem. Wielokrotnie dawałem mu do zrozumienia, że nie jestem nim zainteresowany. Za moimi plecami odstraszał wszystkich innych moich adoratorów, aż doszło do tego, że na jednej z imprez odurzył mnie i zgwałcił. Nie dowiedziałbym się tego, gdyby jedna dziewczyna nie nagrała tego przed tym, gdy wyrzucił ją z pokoju. Nie zgłosiłem tego, bo było mi wstyd, nawet przed samym sobą. Nie wiesz jak się wtedy czułem, brzydziłem się swoim ciałem. A kiedy wyszła prawda na jaw, wszyscy zaczęli uważać, że to ja go do tego zachęciłem, przez mój wygląd i w co co się ubieram. Po tym, gdy wytykali mnie palcami uciekłem z Bradford. Nie potrafiłem dłużej tego znieść. Tutaj zacząłem wszystko od nowa, z czystą kartą. Nikt mnie tu nie znał. Dwa lata pracowałem na kasie w markecie, ale brakowało mi pieniędzy... - zająknął się - I tak wylądowałem w klubie. To dziwne prawda? Że po gwałcie znalazłem się w takim miejscu... Ale miałem sporo do zaoferowania, więc wykorzystałem to, a potem było z górki. Nikt nie mógł mnie dotknąć... Pozbierałem się po tym, ale gdy go zobaczyłem, ja... Bałem się. Kurewsko się bałem i wszystkie wspomnienia wróciły - zaszlochał, wpadając w ramiona Liama, który objął go mocno, kołysając uspokajająco jego ciało. -Bałem się że znów mi to zrobi...
- Przepraszam Zayn. Tak bardzo cię przepraszam, że nie znaliśmy się wtedy i nie mogłem ochronić cię przed tym dupkiem. Ale obiecuję, że więcej nie stanie ci się żadna krzywda.
- To nie twoja wina, nie musisz czuć się winny. To po prostu ja miałem pecha...
- Nie mów tak. Nikt nie zasługuje na takie traktowanie, kochanie.
- Nie zostawiaj mnie Liam, proszę.
Zayn rozpadł się pod wpływem dotyku starszego. Powoli uspokajał się, czując przyjemne ciepło i męski zapach, który go otulał. Liam sięgnął po leżący z boku kanapy koc i okrył nim czarnowłosego.
***
Dwie godziny później, kiedy Zayn wciąż spał, szatyn przygotował dla ich dwójki kolację. Szybka sałatka owocowa, miała dodać witamin, do tego tosty i ciepła herbata. Zaniósł posiłek na tacy, odstawiając go na stolik. Uklęknął przed śpiącym, całując czule w czoło.
- Zee... Kochanie? Obudź się... Przygotowałem kolację, musisz coś zjeść - westchnął, budząc swojego kochanka - Nie doczekałem się jeszcze swojego prezentu - przypomniał z delikatnym śmiechem.
Malik powoli wybudzał się, słysząc każde słowo. Uśmiechnął się pod nosem, dzięki kojącemu głosowi Liama. Usiadł na kanapie, wpatrując oczy w jego przystojną twarz.
- Jestem głodny - nachylił się, muskając szybko usta Payne'a, który wykorzystał okazję, pogłębiając go. Oboje zamruczeli z przyjemności. Malik zachichotał, odsuwając się i zgarniając jeden z talerzy.
- Zayn? - zaczął niepewnie - Byłeś ze mną szczery, więc ja też powinienem, jeśli chcemy, żeby to co nas łączy przetrwało.
- Nie musisz teraz.
- Ale chcę - powiedział pewnie, zaczynając - Poznałem Tim'a, kiedy moja firma zaczęła się rozrastać, byłem w świetnej formie, miałem wiele planów i marzeń, które chciałem spełniać. Pamiętam jak dziś, dzień, w którym się poznaliśmy. Byłem u Nialla w restauracji, siedzieliśmy przy jednym ze stolików, pijąc wino i rozmawiając o wszystkim i o niczym i w pewnym momencie go zobaczyłem. Takiego pewnego, ze swoim urokiem. Od razu wpadł mi w oko i ja jemu też. Potem poszło łatwo. Zaczęliśmy się spotykać, a ja się zakochałem - Zayn odłożył jedzenie, skupiając się tylko nad opowieścią Liama - Poznał cała moją rodzinę, zabierałem go na wycieczki, rozpieszczałem, planowałem z nim przyszłość. Myślałem, że mnie kocha, aż 4 lata później musiałem pilnie wyjechać. Miałem wrócić po czterech dniach, ale wróciłem prędzej i wiesz co zastałem? Tim'a w mojej sypialni nagiego i mówiącego jak bardzo mnie nienawidzi, jak brzydzi się mną, kiedy go pieprzę i wyobraża sobie tamtego gościa.
- Li...
- Wyrzuciłem go wtedy, z mojego domu i z życia. Popadłem w jakiś pieprzony dół, myślałem, że nie jestem wystarczający dla nikogo... Ze faktycznie jestem obrzydliwy i jedyne co mogę zaoferować to pieniądze. Sięgnąłem po alkohol, ale potem stałem przed lustrem, mówiąc sobie, że jestem silny i żaden Tim, czy inny facet, nie zrobi mi więcej tego samego. Nie złamie mi serca, a przede wszystkim nie zrobi ze mnie idioty za moimi plecami.
Liam upił łyk letniego napoju, wpatrując się w Zayna, któremu łamało się serce, po poznaniu historii szatyna i jeszcze bardziej chciał mu pokazać jak wiele dla niego znaczy.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top