5

Budynek, pod który dojechali robił olbrzymie wrażenie. Wysoki na kilkanaście pięter, z każdej strony oszklone, wielkie, przezroczyste okna, gdzie z dołu można było ujrzeć każdą rzecz oraz osobę, które znajdowały się wewnątrz. Całość oświetlona fioletowo- żółtymi neonami, które widać było już z daleka, co jeszcze bardziej spodobało się Zaynowi. Był wręcz zachwycony bijącym bogactwem tego miejsca, ale wciąż nie wiedział gdzie dokładnie się znajdują. 

Pierwszy z luksusowego auta wysiadł Payne, by móc otworzyć drzwi swojemu towarzyszowi. Przyjął od niego dłoń, pomagając wysiąść i uważając, by nie potknął się o próg chodnika. Umieścił dłoń w dole plecow Zayna, delikatnie gładząc kciukiem skórę ukrytą pod materiałem. 

 - Powiesz mi dokąd w końcu idziemy? - spytał zachwycony, widząc duże przestronne drzwi, otwierające za pomocą mężczyzny w średnim wieku. 

 - Jeszcze momencik.

Liam przywitał się skinieniem głowy i wprowadził w głąb pomieszczenia. 

Przeszli przez szerokie korytarze, ozdobione najpiękniejszymi obrazami, wyglądające jakby wyszły spod pędzla wybitnych malarzy. Z sufitu wystawały długie, kryształowe żyrandole, przypominające sople lodu. Dywany, którymi kroczyli komponowały się z kolorem ścian i kolorem podłogi.

 Kolejne wejście prowadziło do następnego, głównego pomieszczenia. Zayn zatrzymał się w pół kroku, jego oczy wędrowały z prawej strony do lewej, do góry i przed siebie. Szeroki uśmiech zagościł na delikatnej twarzy, co nie uszło uwadze Liama, który splótł w tym momencie ich dłonie. 

 - Chodźmy dalej, czekają tylko na nas. 

 W pomieszczeniu było mnóstwo osób. Kobiety, mężczyźni, starsi i młodsi, ubrani w eleganckie wieczorowe stroje lub na sportowo, ale wciąż pasując do tego miejsca. Po przeciwległych stronach ścian opierały się olbrzymie maszyny do gier, przy niektórych stały krzesła obite czerwoną skórą, a na nich siedzieli gracze. Dopingujący krzyczeli, gdy kolorowe ekrany wskazywały wygrane, a z szuflad wysypywały się wygrane pieniądze. 

 Zayn wodził wzrokiem, skupiając myśli, w którą stronę prowadzi go Liam. Podskoczył w miejscu gdy jego oczom ukazał się ogromny stół do ruletki. Kelner podszedł do mężczyzn częstując ich wykwintnym szampanem. Z trunkiem w dłoniach, zasiedli na dwóch miejscach, które były przeznaczone tylko dla nich.

- Drodzy państwo. Zaczynamy dzisiejszą grę w ruletkę. Kto stawia pierwszy zakład? - krupier rozejrzał się po zebranych, rozdzielając żetony na planszy. 

***

 Zabawa się zaczęła. Liam pozwolił striptizerowi wybrać kwotę na pierwszy zakład. Na początku nie za bardzo wiedział jak i co ma robić, ale dzięki szybkiej nauce, raz dwa załapał zasady gry. Podawał kolejne kwoty, niemo pytając czy taka będzie odpowiednia. Mężczyzna godził się na każdą, bo żadna nie robiła dla niego żadnej różnicy, gdyż wiedział, że w przeciągu dwóch następnych godzin, może zarobić kilka krotność tego, co mógłby stracić. 

Liam mocno dopingował Zayna, który był mocno skupiony. Nie zauważył nawet, kiedy starszy położył swoją dłoń na jego udzie. Widział tylko kolejne cyferki i kolorowe, okrągłe żetony. Nie przejmował się nawet krzywymi spojrzeniami osób, które przegrywały z nim w zakładach. 

*** 

 Mijały godziny, a przez ilość wypitego szampana, lekko kołysało mu się w głowie i ten fakt ani trochę nie przeszkadzał mu w dobrej zabawie, kiedy to na stole pojawiały się kolejne banknoty, które dumnie zbierał. W końcu coraz mniej graczy pozostało i Zayn nie miał żadnego godnego przeciwnika. Szepnął na ucho Liamowi, że chciałby spróbować czegoś nowego. Mężczyzna zgodził się od razu, dziękując za grę i żegnając się z pozostałymi. Mógł jeszcze usłyszeć jęki ulgi, gdy w końcu zniknęli z gry w ruletkę. Poprowadził Zayna do jednej ze swoich ulubionych. Metalowa skrzynia mieniła się skaczącymi obrazkami i łącznymi kwotami, które można było zdobyć. Liam pomógł usiąść swojemu towarzyszowi, samemu stojąc na tyle blisko, że chuchał ciepłym oddechem wprost na szyję Malika. Po krótce wytłumaczył zasady i sam umieścił pierwszy banknot, ciągnąć za dźwignię. Automat wydał z siebie charakterystyczny dźwięk. W końcu zaczęły się ustawiać, ukazując rządek pięciu siódemek. Zayn pogratulował wygranej, muskając przelotnie policzek szatyna, kiedy wygrane monety, nie wyskoczyły do specjalnej szuflady. 

 - Teraz twoja kolej - poinformował - Dasz sobie radę, kochanie. 

 Słowa Liama wybudziły go z transu i mógł poczuć lekkie rumieńce na twarzy. A przecież Zayn Malik nigdy tego nie robi i chwilę mu zajęło, jakie emocje wzbudziło w nim to jedno słowo. 

Powtórzył ruchy Payne'a i mocno szarpnął gałką. Ta chwila wydawała mu się wieczna, ale patrząc na ten sam wynik, aż podskoczył z radości, uwieszając się na szyi Liama, składając na jego ustach krótki, lecz intensywny pocałunek. Biznesmem zawarczał, na jego długość, ale figlarny uśmiech Zayna wszystko mu wynagrodził. 

 - Dziękuję. 

 - Nie dziękuj piękny, to jeszcze nie koniec naszego wieczoru. 

 ***

 Wieczorne, rześkie powietrze przyprawiło ich ciała o dreszcze, po opuszczeniu kasyna. Następnie przystankiem była kolacja. Oczywiście nie byle jaka, tylko w jednej z restauracji przyjaciela Liama, w którym miał już zarezerwowany stolik. 

Droga minęła na przyjemnej rozmowie, w akompaniamencie cicho grającego radia. Kolejny raz otworzył drzwi od pasażera, idąc z Zaynem ze splątanymi palcami.

Sympatyczna kelnerka poznając Liama, bez zbędnego gadania zaprowadziła gości we wskazane miejsce w notesie rezerwacji. Inny kelner nalał do kieliszków czerwone wytrawne wino, a do drugiego wodę musującą. Starszy sięgnął po menu, podając jedno Zaynowi. Chwalił większość potraw, co nie ułatwiało striptizerowi podjęcie decyzji, ale koniec końców zdecydował się na owoce morza. Liam postawił na nowe danie dodane do karty. W oczekiwaniu na potrawy, skrzypek stojący z boku tarasu, przygrywał cichą melodię, dodając uroku temu miejscu.

Na ścianach zwisały czerwone kwiaty, oplecione lampkami w kształcie kryształek, mieniące się kolorami tęczy. Stoły i krzesła były pokryte czarnym materiałem, a biała porcelanowa zastawa aż prosiła się by z niej zjeść. 

 - Pięknie tu - zachwycił się kolejny raz - Często tu przychodzisz? 

- To restauracja mojego przyjaciela i w tej jestem rzadko, ale zdecydowanie ma najpiękniejszy widok. 

 Malik od razu podszedł do barierek, wychylając się i podziwiając widoki. Oświetlone London Eye odbijało się w południowym brzegu Tamizy, w gwieździstą noc, jakby wiedziała, że pojawia się właśnie dla nich. Magiczna chwila tylko dla nich. Liam ułożył dłonie wokół brzucha Zayna, a on bez wahania ułożył swoje na tych jego i wtulił się plecami, opierając głowę na ramieniu. 

 - Jesteś mięciutki - rozpromienił się. 

 - A ty jeszcze piękniejszy w blasku księżyca - skomplementował.

 - Na ilu osobach próbowałeś już ten bajer? - zachichotał. 

 - Jesteś pierwszy - przyznał zgodnie z prawdą, gdyż nawet swojego byłego nie zachwalał w ten sposób - Wyjątkowe osoby zasługują na wyjątkowe komplementy. 

 - Ty też jesteś wyjątkowy - odwrócił głowę, głaszcząc Liama po policzku, wymieniając z nim eskimoskie pocałunki.

- Mam jeszcze coś dla ciebie - szatyn odsunął się niechętnie i wyjął z kieszeni podłużne czarne pudełeczko. 

 Malik przygryzł wargę zaciekawiony i odebrał prezent, otwierając go. W pudełku była skórzana, męska bransoletka, przeplatana rzemykami, na których były maleńkie czerwone diamenciki, a zapięcie było ze złota. Czarnowłosy był zachwycony i nie mógł odwrócić wzroku od biżuterii.

 - Kryształki to rubiny - dodał podekscytowany Payne - Piękna prawda? 

 - Zapniesz mi ją? - spytał szybko Zayn. 

 Liam kiwnął zadowolony głową.I to nie tak, że resztę wieczoru Zayn co chwilę zerkał na bransoletkę, nie mogąc nią nacieszyć oczu.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top