#20

-Jak się czujesz? - zapytał Mike, gdy wyszłam z łazienki po długiej, odprężającej kąpieli.

-Troszkę lepiej - uśmiechnęłam się delikatnie.

-Przygotowałem ci herbatę i kanapki - wskazał na stolik w salonie, gdzie wszystko stało.

Udaliśmy się razem do tego pomieszczenia, usiedliśmy wygodnie na kanapie w bezpiecznej odległości od siebie. Po zjedzeniu posiłku, który przygotował dla mnie Michael odłożyłam talerzyk na stolik i spojrzałam niepewnie na mężczyznę siedzącego obok mnie.

-No to opowiadaj - uśmiechnął się zachęcająco.

-W wielkim skrócie; popadłam w długi, nigdzie nie chcieli mnie przyjąć i popełniłam wielki błąd zaczynając prace w klubie ze striptizem. Dylan to dupek, który mnie rzucił, gdy mu się znudziła. Przez niego straciłam przyjaciółki, ciebie, a nawet samą siebie - powiedziałam szybko na jednym wdechu -A no i zrobiłam sobie taki beznadziejny tatuaż - dodałam załamana swoim postępowaniem i pokazałam mu tatuaż z inicjałem mojego byłego.

-Ok, to teraz może rozwiń temat i powiedz mi dokładnie co się stało.

-A więc wszystko zaczęło się od mojego wieczoru panieńskiego... - zaczęłam niepewnie. 

I oto właśnie w ten sposób Michael dowiedział się całej historii.

-Wszystko da się naprawić - mruknął jakby do siebie marszcząc przy tym brwi widocznie zastanawiając się nad czymś.

-Co masz na myśli? -zapytałam zainteresowana.

-Mój przyjaciel jest jednym z najlepszych prawników pomoże ci rzucić pracę w tym klubie, a prace na spokojnie ci znajdziemy. Z dziewczynami wystarczy szczerze porozmawiać, one na pewno ci to wszystko wybaczą, przecież to twoje przyjaciółki. Dylan to frajer i musisz po prostu o nim zapomnieć.

-Nie wiem czy potrafię o nim tak po prostu zapomnieć - odpowiedziałam szeptem.

-Tak od razu się nie da, ale z czasem zapomnisz, stanie się on jedynie twoim wspomnieniem.

-Błędem przeszłości - dodałam.

-Właśnie tak, a co do tatuażu, możesz na przykład za tatuować środek serca, albo zrobić na nim coś innego.

-W sumie dobry pomysł, tylko na razie nie mam na to kasy. Właśnie pieniądze! Przecież ja nie będę miała za co czynszu zapłacić - przeraziłam się.

-Przecież mogę ci pożyczyć - wzruszyła ramionami.

-Nie, nie czułabym się z tym dobrze.

-Oj Angie, Angie - pokręcił głową na boki - W takim razie coś wymyślimy.

-Dziękuję, jesteś najlepszy - uśmiechnęłam się najszerzej jak potrafię i rzuciłam się na niego zamykając w szczelnym uścisku.

Po chwili mężczyzna odsunął mnie od siebie i spojrzał trochę zmieszany. Zmarszczyłam brwi nie rozumiejąc o co mu chodzi.

-Angie, ale wiesz, że... - nagle się zaciął.

Spojrzałam na niego z lekkim przerażeniem i odsunęłam się od niego kawałek prostując się przy tym na kanapie.

-...Że między nami to już skończone?

-Tak, wiem - spuściłam wzrok - Spieszyłam - przyznałam -Ale jesteś w stanie mi wybaczyć? - zapytałam z nadzieją zerkając na niego.

-Nie jestem w stanie wybaczyć ci na tyle by znowu z tobą być, ale na tyle byśmy byli przyjaciółmi to jak najbardziej - uśmiechnął się do mnie.

-To dobrze nie chcę stracić takiego cudownego przyjaciela jak ty - przytuliłam się do niego.

Odsunęliśmy się kawałek od siebie, a on spojrzał mi głęboko w oczy.

-Najgorsze, że nadal pragnę cię całować - przyznał cichym głosem, a ja otworzyłam oczy z zaskoczenia -Ale wiem, że już nie mogę, nie mam do tego prawa, straciłem swoją szansę.

-To ja to zepsułam.

-To nie była twoja wina. To ja od dłuższego czasu zachowywałem się w stosunku do ciebie jak dupek. Byłem dla ciebie okropny, ale zdałem sobie z tego sprawę dopiero jak cię straciłem.

-Oboje nawaliliśmy - przyznałam -Ale może po prostu nie byliśmy sobie pisani...

-Może tak, ale wiedz że ja zawsze cię kochałem i będę kochał.

Tom zbliżył do mnie swoją twarz, ale zamiast pocałować mnie w usta, skierował swoje wargi do mojego czoła i złożył tam czuły pocałunek. Przymknęłam oczy i dopiero ponownie je otworzyłam jak mężczyzna odsunął się ode mnie. Ponownie usiedliśmy oddaleni do siebie.

-Właśnie! Nie spytałam się jeszcze co ty robiłeś w tym klubie - uniosłam podejrzliwie brwi -A więc?

-Em... No wiesz - podrapał się po karku.

-No słucham - pospieszyła go uśmiechając się przy tym.

-Zrozumiałem, że byłem takim sztywniakiem i chciałem się jakoś rozerwać, zrobić coś innego - przyznał lekko zawstydzony.

-Następnym razem zamiast iść do takiego miejsca zadzwoń do mnie to pójdziemy razem po prostu do jakiegoś klubu, potańczymy, popijemy i będzie super - wyszczerzyłam się.

-Zapamiętam - zaśmiał się.

****
Weszłam do jednej z kawiarni w centrum miasta. Zaczęłam rozglądać się na boki i jak dostrzegłam osoby, których szukałam od razu do nich podeszłam. Stanęłam przy stoliku niepewnie, a Vicky i Meg od razu na mnie spojrzały.

-Wiedziałam, że to jakiś podstęp - westchnęła Vicky

-Przepraszam, przepraszam za wszystko - wyznałam.

-Angie nie mogłaś po porostu sama do nas zadzwonić żebyśmy się umówiły, a nie wysługiwać się Tomem? - zapytała oburzona Meghan.

Tak... Właśnie tak,  jestem takim tchórzem, że nie potrafię zadzwonić do swoich przyjaciółek i prosiłam o to mojego byłego narzeczonego. Zdecydowanie jestem tchórzem.

-Bałam się - przyznałam cicho.

-Przecież wiesz, że nie odmówiłybyśmy ci spotkania - powiedziała Meg uśmiechając się delikatnie.

-A teraz siadaj z tym dupskiem i się tłumacz - rozkazała Vicky stanowczym głosem, ale słychać w nim było żart.

Po kilku godzinach miałyśmy wszystko obgadane. Ponownie nasłuchałam się kazań, ale wreszcie odzyskałam moje przyjaciółki. Wreszcie postanowiłyśmy zbierać się z tej kawiarni i pójść jeszcze na jakieś małe zakupy.

-Ale wiesz Angie powiem ci, że ciebie serio trzeba pilnować - zaśmiała się Vicky - Jesteś z jednym to z ciebie mega sztywniara, a z drugim rozkręcasz się na tyle żeby pracować w... - przestaje mówić gdy widzi moje groźne spojrzenia - No dobra, dobra, już nic nie mówię, ale musisz przyznać, że to śmieszne - zachichotała.

-Lepiej stąd chodźmy - powiedział z rozbawieniem Meg przyglądając się nam.

Zebrałyśmy wszystkie swoje rzeczy i skierowałyśmy się do wyjścia. Otworzyłam drzwi i chciałam wyjść, ale nagle wpadł na mnie wysoki mężczyzna o rudo-brązowych włosach. Może bardziej bym się mu przyjrzała jakby nie to, że tuż za nim stał Dylan. Nasze spojrzenia się skrzyżowały, a ja zareagowałam na jego widok tak samo jak zawsze. Serce szaleje, w brzuchu lata stado motylków, na ciele pojawia się gęsia skórka. Mężczyzna, który na mnie wpadł zaczyna coś do mnie mówić, a ja dopiero teraz zdaje sobie sprawę, że w dłoni trzymał hot doga, który ubrudził moją koszulkę.

-Przepraszam, to było niechcący - zaczyna się tłumaczyć.

-Nic nie szkodzi - odpowiadam delikatnie, a on uśmiecha się do mnie słodko.

Dopiero teraz przyglądam mu się bardziej i dostrzegam jaką ma uroczą urodę. Pod jego oczami widocznych jest trochę piegów, które idealnie komponują się z jego kolorem włosów. Oczy ma w kolorze szmaragdowej zieleni. Jego nos jest słodko zadarty, a usta ma pełne o delikatnym różowym kolorze. Widać było, że jest około w moim wieku.
Mężczyzna już chciał coś powiedzieć, ale przerwał mu głos za nim.

-Angie, kochanie - odezwał się nagle Dylan.

★★★
Rozpoczynamy mój urodzinowy maratonik!
Kolejny rozdział za 80 gwiazdek ⭐ i 15 komentarzy 💭

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top