Zwyczajny dzień wychodzi na plus, a Daniel to idiota
Sarah Li
°°°°
Nastał jakże piękny poniedziałek, w który trzeba było iść do szkoły.
Po krótkim przemyśleniu sprawy stwierdziłam, że do Kreese'a wybiorę się po lekcjach.
Został dokładnie tydzień do turnieju i chłopcy dociskani przez Kreese'a, byli też podnoszeni na duchu przez Pana Miyagi.
W każdym razie, każdy z nas był raczej optymistycznie nastawiony na turniej, na zbliżającą się przerwę świąteczną, na koniec liceum.
Dzisiaj lekcje mi się dłużyły i najbardziej przejmowałam się wychowaniem fizycznym.
W końcu dałam się przekonać do tego, że powinnam sobie odpuścić nadmierny wysiłek.
Z bólem serca to robię, ale muszę podejmować rozważniejsze decyzje, niż dotychczas. Jednak wciąż czeka mnie rozmowa z trenerem, który pierwszy raz zobaczy, że nie ćwiczę i napewno będzie dociekał powodu.
A' propos, razem z ojcem ustaliliśmy, że przyjedzie ze mną jutro i porozmawia z dyrektorem i doradcą w sprawie mojej ciąży, a żebym miała właśnie zwolnienie z wf, z zajęć w laboratoriach: chemiczno-fizycznych i biologicznych, a w późniejszym czasie może i lekcje w domu.
Niedługo będę w trzecim miesiącu. To trochę niesamowite, a trochę przerażające. Wciąż musimy powiedzieć o tym Laurze, co jest dla mnie bardzo przejmujące, a Johnny tylko się śmieje z moich reakcji.
Czy to moja wina, że obawiam się, że matka mojego chłopaka nie będzie zadowolona tą wiadomością?
Natomiast z czego się cieszę; powoli ustają mi te wszystkie wymioty, bóle kręgosłupa i głowy. To jest zdecydowanie najlepsza wiadomość. No i mam więcej energii, też nie chce mi się ciągle, tak bardzo spać. A uwierzcie, że zasypianie na stojąco i brak możliwości napicia się kawy, jest do bani.
•••
Przeszłam przez drzwi dojo, mijając obrazy wiszące na ścianach. Wcześniej miałam to gdzieś, ale teraz widzę jak wielkie ego miał sensei Cobra Kai.
Czułam się zupełnie jak wtedy, gdy pierwszy raz przyszłam tutaj, żeby dołączyć.
Tylko, że wtedy byłam w lepszej sytuacji, bo byłam tylko nieznajomą laską o zajebistej kondycji, a teraz zapewne jestem księżniczką omijającą treningi.
Szczęśliwie, jeszcze nie zaczął zajęć, więc pomachałam szybko chłopakom i przemknęłam w kierunku jego biura.
Zapukałam i weszłam do środka, a mężczyzna podniósł głowę z nad jakiejś sterty papierów:
— No witam, co się stało, że ślicznotka zaszczyciła swoją obecnością?— rzucił ze zirytowanym spojrzeniem.
— Dzień dobry, sensei. Ja chciałam porozmawiać o turnieju.
— Jesteś z niego odsunięta i chyba nawet nie chce mi się wysłuchiwać twoich wymówek do opuszczania treningów.— powiedział ostro.
— Jest tylko jedna. Jestem w ciąży.— powiedziałam szybko.
Szczerze mówiąc, nie wiem czy to jego biznes, ale niech się cieszy, że został poinformowany, bo na chrzciny to nie wiem czy go zaproszę.
Jego spojrzenie zrobiło się mniej mordercze.
— I chciałam cię poprosić o wpisanie na listę rezerwowych jako zawodnika, żebym mogła być z chłopakami w narożnikach.— powiedziałam stanowczo, acz łagodnie.
Mężczyzna westchnął, ze złości, zrezygnowania albo zmęczenia i się odezwał:
— Kazałbym ci to usunąć gdyby było więcej czasu i wziąć udział w zawodach, bo niestety nie mogę ci zabrać tego, że nadal masz umiejętności lepsze od niektórych moich chłopaków.
— I ty się dziwisz, że treningi omijałam... Ale dziękuję za komplement?— ten człowiek jest czasem tak dziwny, a ja niechcąc narażać swojego dziecka, postanowiłam go nie wkurzać dalej i nie krzyczeć za podsuwanie aborcji.
— W każdym razie, chyba muszę cię wpisać na tę listę.
— Dzięki, sensei. Pójdę już.— stwierdziłam, wstając.
— Kto jest ojcem?
Nie wiedzieć czemu, ale czułam niepokój przed przyznaniem się do tego. Zbyt miły Kreese nie wróży nic dobrego. No chyba, że Johnny z nim rozmawiał, ale wtedy sensei by nie pytał o to, kto mi zrobił dziecko.
A jako, że przeczucia rzadko kiedy mnie mylą, odpowiedziałam tylko:
— Twój as.
Teraz masz trzy opcje do wyboru chyba, że jesteś inteligentny, to zostaje jedna. A sądząc po zmyśle manipulacji, chyba podpisałam na któreś z nas wyrok.
Po czym wyszłam, zamykając drzwi.
Poszłam korytarzem do głównego pomieszczenia, by trochę pogadać z chłopakami i ich pożegnać.
•••
I zmieniamy narratora!
Boom bitch!
Daniel LaRusso
°°°°°
Przez kilka tygodni, oprócz Sary u Pana Miyagi, poniewierały się tu także Cobry.
I to, że nie wszczynałem kłótni bez powodu, nie oznacza, że akceptowałem ten fakt i byłem szczęśliwy.
Przyznaję, że fakt ich podobno zmiany i chęć odejścia z Cobra Kai, były na plus i mogło to być jakimś punktem zaczepienia by zakopać topór, ale to się nie stanie.
Ale udawać miłego mogłem.
Dla Sar, żeby udowodnić jej, że nie jestem dzieciakiem, za którego mnie uważa.
Przez cały czas gdy trenowaliśmy razem, a ona pomagała mi zrozumieć duchową równowagę i przesłania Japończyka, miałem wrażenie, że moglibyśmy się do siebie zbliżyć
.
Jest tylko jedna irytująca przeszkoda.
Oczywiście Johnny Lawrence.
Bo co z tego, że jest podobno dobry dla Sary i podobno się zmienił?
Nie! Napewno się nie zmienił, a ona jest zbyt zaślepiona by to zobaczyć.
Tacy jak on, jak oni wszyscy, się nie zmieniają.
Nie zasługują na współczucie, a tymbardziej na drugą szansę.
•••
Dzisiaj był kolejny wieczór, w którym Pan Miyagi zgodził się pomagać tym śmie-... chłopakom z Cobra Kai.
Postanowiłem tam pójść, żeby spędzić trochę czasu z Sar i zobaczyć jak walczą.
A może dzięki temu uda mi się całkowicie zniszczyć ich atak w turnieju.
Co się tyczy turnieju; muszę wygrać.
Żeby udowodnić, że ja mam rację a nie oni.
Może wtedy Sarah przejrzy na oczy i odejdzie od Lawrence'a.
W końcu jaka dziewczyna byłaby z nim, gdyby przegrał w turnieju.
Od dłuższego czasu już nie dogaduję się z Ali. Właściwie zaczynam myśleć, że nie pasujemy do siebie. Prawdę mówiąc jedyne co nas łączyło to nienawiść do Johnny'ego.
W dodatku Ali ciągle się wkurzała gdy opowiadałem jej o treningach z Sarą.
Nie wiem czemu była tym zirytowana, ale jeśli musiałbym wybierać między Mills, a karate?
To chyba nie będę za nią tęsknił tymbardziej, że niedawno widziałem ją razem z jakimś futbolistą z uniwersytetu.
Od pewnego czasu z Sar coś się dzieje. Jest wolniejsza niż zwykle. Szybciej idzie ją zdenerwować. Podczas walki szybko się męczy, częściej się nie skupia.
Nawrzeszczała na mnie, gdy naprawdę niechcąco, ochlapałem ją lakierem do drewna.
Martwię się o nią. Wielokrotnie pytałem czy Lawrence coś jej zrobił, ale mnie wyśmiała, więc mam podejrzenia, że coś jest na rzeczy.
Napewno mam rację, że ten narwaniec się nie zmienił i najprawdopodobniej jest w stosunku do niej agresywny. Sarah zawsze była taka miła dla wszystkich i dawała każdemu szansę. Bezsprzecznie byłaby gotowa bronić tego agresywnego dupka. Może nawet, za każdym razem gdy ręczy za jego dobroć, to tak naprawdę ukrywa fakt, że się go boi.
W trakcie naszej ostatniej walki znów stało się coś dziwnego.
Oprócz tego że starała się robić takie uniki bym nie uderzał jej w brzuch i klatkę piersiową, to znowu miała powolniejsze ruchy. Ale to co było najdziwniejsze to jej chaotyczny odskok na końcu. Normalnie by tego nie zrobiła, ale to nieważne.
To co zaobserwowałem i najbardziej zapamiętałem to jej przerażenie w oczach i pojawiające się łzy, gdy klęczała trzymając ręce na brzuchu.
Chciałem do niej podejść, ale odepchnął mnie Lawrence, a później zawołał ją Pan Miyagi.
I właśnie od niego w tej chwili, chciałem dowiedzieć się, o czym rozmawiali.
Japończyk musiał mi to powiedzieć, to była moja ostatnia nadzieja, na dowiedzenie się, co takiego tu się dzieje.
— Panie Miyagi.— zacząłem gdy wieszalismy na ścianie, białe płótno z jedyną zasadą karate.
— Co ciebie trapi, Daniel-san.— odezwał się, patrząc na napis w nieznanym mi języku.
— Martwię się o Sarę.— odpowiedziałem.
— Niepotrzebnie chłopcze. Ma dobrą opiekę.
— Chyba nie mówi pan o Johnnym.— to niemożliwe.
— W rzeczy samej.
— Nie chcę się kłócić, ale dalej uważam, że oni się nie zmienią. Ale tak naprawdę jestem ciekaw, co powiedziała panu, Sara. I co się z nią dzieje ostatnio.— powiedziałem na jednym wydechu.
— Myślę, że to ona powinna ci powiedzieć, Daniel-san. Jeśli będzie chciała.— mężczyzna sprowadził mnie na ziemię.
— Tylko, że ona nic mi nie powie! Myślę przez to, że Lawrence ją skrzywdził, a ona go kryje. Proszę Panie Miyagi, muszę się dowiedzieć!
— Johnny nie jest tym typem mężczyzny, Danielu.— zaprzeczył staruszek.
— Jeszcze zobaczymy— mruknąłem cicho.
— Mówiłeś coś?— zapytał.
— Nie, już nic, panie Miyagi.— odpowiedziałem i wróciłem do poprawiania ramek ze zdjęciami, wiszących na ścianach.
Dlaczego wszyscy go tak bronią? Naturalnie widać, że jest zły. Wystarczy przypomnieć co było z Ali.
Właśnie, Ali.
Ona napewno wie o nim coś, co pozwoli mi go pogrążyć.
_______
Jak się podoba Daniel intrygant kombinator?
Bo mi zajebiście odpowiada w jaką postać go ukształtowałam.
Na turnieju (za 2 lub 3 rozdziały) będzie się działo!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top