Nawet w bogatych domach może być nudno cz. II
Perspektywa Johnny'ego!
°°°
Obudziłem się koło południa i szybko zdecydowałem się na wyjście z domu, by nie musieć słuchać narzekań Sida, jaki to nieudacznik ze mnie i przegrany. To jasne, że on czeka tylko na moment, w którym będzie mógł obrażać mnie i porównywać z ojcem.
Nie chciałem tego słyszeć znowu.
Wybrałem ubrania i przejrzałem się w lustrze, zawiązałem na głowie czarną opaskę, którą dostałem od niej po turnieju, w '82, dokładnie dzień później zostaliśmy parą.
Na twarzy miałem delikatne zadrapanie, po uderzeniu tego bachora. Mały, wkurzający dureń, który miesza się w nie swoje sprawy, w dodatku uderza do mojej...do Ali.
Zacisnąłem prawą pięść, zanim wyszedłem z pokoju, udając się po rower.
W tej chwili mógłbym nawet wyjechać z miasta, ze stanu. Wszystko byle pozbyć się...nie wiem nawet czego. Byłem zirytowany i podminowany, właściwie odczuwałem taki mętlik od kilku dni, że nie wiedziałem w jakiej rzeczywistości się teraz znajduję.
Założyłem kask i ruszyłem, przyciskając manetkę do oporu, słysząc gdzieś z tyłu głowy te wszystkie słowa mamy żebym był ostrożny.
Przepraszam mamuś, to życie nie jest ostrożne.
•••
Jeździłem po plaży, gdy zbliżał się wczesny wieczór, stanąłem chwilę w miejscu by popatrzeć na wodę. Zdjąłem kask, mimowolnie przypomniałem sobie o sytuacji z przed dwóch dni, a obrazy wieczornego nieba ustąpiły miejsca dla twarzy tego śmiecia, którą chciałbym teraz jeszcze raz pobić.
Przebić na wylot własną pięścią albo sprawić, że dzieciak nigdy by się nie narodził. Przynajmniej mogę sprawić by śmieć żałował do końca, dnia swoich narodzin.
Czując narastającą irytacje, ponownie założyłem kask i odjechałem w stronę mniej uczęszczanej części plaży.
Tutaj jest ona bardziej zalesiona, fale są większe i zdaje się, że mniej ludzi tu przebywa. Napewno znacznie mniej turystów, którzy nie wiedzą o tym miejscu, więc jest to coś w rodzaju azylu dla nas.
Patrząc na zachodzące słońce i wychodzących z wody surferów, mogłem stwierdzić, że to miejsce ma swój urok, nie wiedziałem czemu tak rzadko przyjeżdżaliśmy tu z Cobrami. Przyśpieszyłem motocykl i skierowałem go, bliżej środka plaży. Przypomniały mi się wszystkie przejażdżki z Ali i godziny całowania się na motocyklu z nią, gdy podwoziłem ją do domu. Przynajmniej do czasu aż nie przerywał tego jej ojciec, wychodzący przed dom.
Przyśpieszyłem jeszcze bardziej, nie patrząc na drogę, a widząc tylko sceny z przeszłości, rozgrywające się w moim umyśle: Ali opalająca się na plaży, grająca w siatkówkę, Ali podczas meczów jako cheerleaderka, Ali przygryzająca ołówek na teście z biologii, Ali na stołówce, Ali gratulująca mi pierwszego wygranego turnieju, Ali w kinie, Ali w Golf 'n'Staff, nasza dwójka w wesołym miasteczku na diabelskim młynie, my na gokartach...
Oprzytomniałem na chwilę gdy poczułem jak zderzam się z czymś, co okazało się drugim motocyklem. Mój cross upadł na piach, ale udało mi się ustać i szybko złapać kierownice, zanim motor całkiem leżał, patrzyłem na tego drugiego kolesia, który we mnie wjechał. I już chciałem go opieprzyć.
— Jak ty je...— urwałem widząc jak zdejmuje kask, spod którego wylewa się fala ciemnych blond włosów, już wkrótce dziewczyna wbiła we mnie spojrzenie swoich chyba szarych oczu.
— Może warto najpierw nie wjeżdżać w ludzi?— zapytała, zawieszając kask na kierownicy i zaplatając ręce na klatce. Siedziała na swojej maszynie, a stopą delikatnie wystukiwała tylko sobie znany rytm.
— Cokolwiek. Może dziewczyny nie powinny jeździć na motorach?— uniosłem brew.
— Czy jesteś tym typem faceta, którego zaboli ego, gdy kobieta będzie lepsza w jego rzeczach?— nie wiedziałem czy była zła, raczej jej ton głosu był czymś pomiędzy rozbawieniem, a zmęczeniem i zrezygnowaniem.
— Jazda crossem jest kontuzyjna, a dziewczyny mają puste kości. Z tego też powodu nie powinny chociażby uprawiać sztuk walki.— oznajmiłem, przypominając sobie słowa Kreese'a.
— Zaśmiałabym się, ale to smutne, że ktoś cię wprowadził w tak wielki błąd.— powiedziała i wsiadła na swój motocykl, założyła kask i dodała: —Patrz na to.
Później opuściła szybkę swojego kasku i włączyła silnik, okrążyła mnie sugerując mi uruchomienie własnego motocykla.
Przegrałem ze swoją ciekawością i ruszyłem za nią. Prowadzenie dziewczyny nie trwało długo i już wkrótce ścigaliśmy się po przełajach, wjeżdżając między drzewa.
Znudziło mi się po czasie równe tempo, więc skręciłem motocykl co spowodowało, że wjechałem znowu w nieznajomą i zepchnąłem ją w ścieżkę, na której stało drzewo.
Wyszedłem dzięki temu na prowadzenie, ale odwróciwszy głowę zobaczyłem, że dziewczyna poradziła sobie z tym i mnie dogania.
Sama w tej chwili przyśpieszyła i wyskoczyła w górę robiąc Double Setgrapa. Muszę przyznać, robiło wrażenie
Dalej jechaliśmy równo, co chwila któreś z nas wychodziło na prowadzenie by finalnie znów znaleźć się na plaży, kończąc nasz mały wyścig.
— I co?— spytała, puszczając kierownice i zdejmując kask.
— Może nie jesteś aż tak beznadziejna.— przecież jej nie powiem, że jestem cholernie pod wrażeniem.
— Nieźle jeździsz jak na blondynkę.— rzuciła z ironicznym uśmiechem.
— I kto to mówi?
— Myli się, pan. To jasny brąz rozjaśniony tutejszym słońcem.— zaśmiała się i odeszła kawałek by usiąść na piasku, patrząc w kierunku fal.
Nie wiedzieć czemu, ruszyłem w jej kierunku i usiadłem obok.
Decydując się przerwać ciszę, zapytałem:
— Kim jesteś?
— Dziewczyną na motorze.—stwierdziła, wyraźnie się drocząc.
— Mogę wiedzieć coś więcej oprócz tego, że jesteś ubrana jak na pogrzeb?
— Czy to aż takie istotne, w porównaniu z problemem, który zaprząta twoje myśli?
— Skąd niby wiesz?
— Nie jesteś początkującym, więc stracenie kontroli nad rowerem odpada.
— Może zrobiłem to specjalnie?— w co gra ta laska.
— Tak, bardzo przekonująco spadłeś z siodełka. Masz też świetną grę aktorską do udawania rozbieganego, wilgotnego wzroku.
— Nic nie wiesz.
— Mogę się zgodzić, dla świętego spokoju. Wiesz, jestem dobrym słuchaczem.
— Dlaczego miałbym ci mówić cokolwiek?
— Bo wiesz, że łatwiej jest się wygadać nieznajomemu, który nie ocenia.
Spojrzałem na nią, a jej jasne oczy wreszcie zwróciły się ku mnie.
Nie wiedzieć czemu, byłem pierwszy raz bardzo spokojny i czułem, że mógłbym jej opowiedzieć ostatnie wydarzenia.
— Spójrz, jest noc. Jeśli ci to pomoże, możesz uznać, że to był tylko sen.— pierwszy raz usłyszałem jej głos, tak miękki i ciepły, naprawdę kojący.
I opowiedziałem jej wszystko począwszy od zerwania z Ali, aż do bójki na plaży. Tak jak obiecała, słuchała i czekała aż wyrzucę z siebie wszystko.
Potrafiłem wspomnieć nawet o Cobra Kai, o tym dlaczego trenuję karate o moich przyjaciołach i niskiej tolerancji jaką Ali miała w stosunku do chłopaków. Aż w końcu wspomniałem o ojczymie, kłótniach z nim, jego ciągłych oskarżeniach w moją stronę. O moim sensei, o sile i pewności, którą mam dzięki niemu, o tym ile mu zawdzięczam, o tym że stał się dla mnie w pewnym sensie postacią ojca.
Czułem się dużo lepiej, tak jakby cały gniew znalazł swoje ujście. Już zapomniałem za co tak naprawdę pobiłem dzieciaka na plaży, wraz z przyznaniem się do uczuć, które szalały w mojej głowie, cały mętlik odszedł.
Te wszystkie problemy zdawały się nie mieć znaczenia, przynajmniej w tę jedną noc i mogłem naprawdę odetchnąć.
Gdy z powrotem miałem spojrzeć w bok, zobaczyłem pustą przestrzeń.
Nie wiedziałem gdzie się podziała tamta dziewczyna.
Zniknął nawet jej motor.
Czy to możliwe, że nie usłyszałem odgłosu silnika?
Czy to naprawdę był tylko sen?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top