Impreza na plaży

Perspektywa Daniela
°°°

Gdy tylko usłyszałem zapewnienie z ust mamy, że nie będzie potrzebowała pomocy przy rozpakowywaniu pudeł, ani sprzątaniu mieszkania, pobiegłem na górę by przygotować się do wyjścia. Dzień wcześniej dostałem zaproszenie na imprezę od kolesia, którego poznałem po przyjeździe.
I któremu przez przypadek zafundowałem bliski kontakt z drzwiami. Na początku było mi głupio, ale Freddy szybko zaczął się ekscytować siłą tego uderzenia. Wziął za pewnik, że trenuję jakieś walki i że napewno jestem dobry. A ja nie wyprowadzałem go z błędu gdy zauważyłem, że bycie chwalonym mi pasuje.

      Na sobie miałem zwykły biały t-shirt do jeansów, a na plecy zarzuciłem czerwoną bluzę jakby wieczorem miało być zimniej, zasznurowałem trampki i wyszedłem z mieszkania.
Freddy'ego znalazłem opierającego się o drzwi swojego domu, razem wyszliśmy z kompleksu bloków, mijając coś co miało zamiary być basenem.
    Docierając na plażę, dołączyliśmy do chłopaków, którzy kopali piłkę i tak spędziliśmy większość tego popołudnia.
Widziałem jak obserwują nas dziewczyny siedzące na ręcznikach, trochę dalej.
Szczególnie w oko wpadła mi urocza blondynka, która się uśmiechała, patrząc w tę stronę.
Gdy, któryś z chłopaków wykopał za mocno piłkę i ta znalazła się obok dziewczyn, wykorzystałem szansę na rozmowę.
Przedmiot podała mi blondynka o imieniu Ali i chwilę z nią porozmawiałem, podbijając kolanem piłkę.

Szybko się ochłodziło i ściemniało założyłem bluzę, rozpaliliśmy też ognisko by upiec na nim pianki i kiełbaski.
W tle słyszałem melodię unoszącą się z radia, którejś z koleżanek Ali.
Zachodzące słońce nadawało fajnego klimatu, a podczas jedzenia opowiadaliśmy sobie różne historie.

W pewnym momencie gdy już się ściemniło całkowicie, usłyszałem warkot silników i zobaczyłem grupę motocyklistów zmierzających w naszą stronę. Światła ich motorów rozświetliły plaże i uderzały w nasze oczy, czym gang na motorach się nie przejął. Od razu mogłem zgadnąć, że okażą się dupkami o zawyżonym poczuciu swojej wartości.
     Gdy wyłączyli silniki, zdjęli kaski a czwórka z nich stała w pobliżu gdy wysoki blondyn podszedł do Ali.
O coś się kłócili, a gdy podszedłem bliżej, blondyn wyrzucił radio, które podniosłem, z zamiarem podania Ali.

— Ej, nie dotykaj tego, mały śmieciu— usłyszałem słowa blondyna.

— Nie mów tak do niego!— krzyknęła Ali, gdy wciąż kłócili się o radio, czy o cokolwiek innego.

— Chciałem tylko porozmawiać.— odparł chłopak.

— Nie mamy o czym.— Ali chciała odejść od niego.

— A ja myślę, że tak.— tamten nie dawał za wygraną.

Widziałem, że Ali nie chce mieć z nim nic wspólnego, więc postanowiłem zareagować.

— Dobrze, przestań!— głos Ali przebił się do mojej głowy.— Porozmawiam z tobą, tylko zabierz z powrotem kumpli i odjedźcie.

— Tak? Gdzie to wcześniej słyszałem?—blondyn patrzył z góry na Ali, zirytowanym wzrokiem.

Gdy stanąłem w obronie dziewczyny, blondyn się wkurzył i wepchnął mnie w piach.
Wstałem szybko i wycelowałem pięścią w jego twarz. Nie spodziewał się tego i po chwili wycierał krew, która ciekła mu z nosa.

— Właściwie, jesteśmy już kwita.

— Pożałujesz tego, koleś. Bez litości.— powiedział ostro, z uniesionymi w gardzie rękoma.

Kopnął mnie z obrotu w brzuch, to bolało.
Chyba trenuje karate czy coś takiego.
Nie potrafiłem się skupić na obronie, a oklaski ze strony jego gangu i chłopaków z plaży, nie pomagały.
W końcu wylądowałem w piachu, po jego wszystkich ciosach wymierzonych w moim kierunku.

— Wystarczy ci już, robaku?— zapytał, podchodząc do miejsca, w którym leżałem.

— Johnny! Przestań! Odpuść! Czy musisz zawsze prowokować walkę?!

— To twoja wina! Chciałem tylko porozmawiać. Zabieramy się stąd, chłopaki!

Grupa odjechała, a ja słyszałem cichnące śmiechy chłopaków.
Odmówiłem pomocy od Ali i podniosłem się by jakoś dostać się do domu. Szedłem sam w ciemności, kulejąc i chwiejąc się co krok.
Taka podróż do domu zajęła mi dłuższy czas, ale przynajmniej miałem pewność, że moja mama już śpi.

Nienawidziłem tego miejsca jeszcze bardziej i chciałem wracać do Jersey.
A co najgorsze, rano będę musiał stawić czoło mamie i jakoś wytłumaczyć obitą twarz.
W głowie stanął mi obraz irytująco pewnego siebie blondyna, którego nie chciałem spotkać już nigdy więcej.
Co gorsza, tak się nie stało. Jeszcze gorzej, nie mogłem wyrzucić z głowy obrazu niebieskich oczu i słonecznego odcienia włosów.

____________
Przperaszam, ale postać LaRusso jest mi tak mało bliska, że nie umiem napisać porządnego rozdziału.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top