Gdy tata konfrontuje się z twoim chłopakiem
Sarah Li
°°°°
Wraz z moim chłopakiem przenieśliśmy się do mojego pokoju, znowu.
Uprzednio jednak otworzyłam okno w sypialni ojca i zebrałam wszystkie swoje ciuchy z podłogi.
Dochodziła 8:00 rano, dziewczyny pewnie już wyszły, ja się stresowałam trochę mniej gdy zobaczyłam posprzątany pokój.
Jakież one są jednak kochane.
Wysłałam Johnny'ego pod prysznic, a sama zeszłam z piętra, by zobaczyć w jakim stanie jest salon.
Na miejscu zobaczyłam, że jest tu jeszcze Bethany.
— Hej, jak się spało?— spytała z uśmieszkiem.
— Zajebiście. Tutaj jest tak czysto, wow.— nie mogłam uwierzyć, że tak szybko i tak cicho ogarnęły nasz bałagan z wczoraj.
— Taa, trochę z dziewczynami posprzątałyśmy, nie mogąc spać.
— Jesteście wspaniałe.— powiedziałam, przytulając moją przyjaciółkę.
— No już już. Muszę się zbierać, do zobaczenia w szkole.— powiedziała, puszczając mnie.
— Tak, do poniedziałku.
— Ah i Sarah.
— Co jest?
— Idę wieczorem do Dutcha. Trzymaj kciuki za naszą rozmowę.
— Tak, tak. Chyba żeby antykoncepcja nie zawiodła.— zaśmiałam się wrednie.
— Pierdol się.— zaśmiała się moja przyjaciółka.
— Już to robiłam.— powiedziałam, pokazując jej język.
— Co robiłaś, mistrzyni?— wszedł do domu, mój uśmiechający się ojciec.
O kurwa.
— Dzień dobry, panie Li!— przywitała się entuzjastycznie Beth.
— Tyle razy ci mówiłem, że Oscar wystarczy.
— Przperaszam.— zaśmiała się cicho.
— Pa, słońce.— powiedziała i dając mi buziaka w policzek, opuściła mój dom.
Patrzyłam chwilę jak tata do mnie podszedł.
— Co jest? Nie przywitasz się ze swoim staruszkiem.— spytał niby smutno, rozkładając ręce.
Przytuliłam się tak jak chciał i z westchnięciem, powiedziałam.
— Chyba muszę ci coś powiedzieć.— spojrzałam na niego, musząc przy tym zadzierać głowę do góry.
— Jest tu Johnny, który miał znowu problemy z Sidem.— rzekł, uprzedzając mnie.
— Skąd wiesz?— zdziwiłam się i to ostro.
— Wpadłem wcześniej do Brownów. Bobby już był gotów poruszyć piekło dzwoniąc do waszych przyjaciół.— wytłumaczył.
Cicho się zaśmiałam, to takie typowe.
— Nie jesteś zły?
— Byłbym gdyby to był pierwszy lepszy chłopak, ale jak wspominałem znam jego i Bobby'ego najlepiej spośród innych chłopców waszego gangu.— wytłumaczył powoli, na co odetchnęłam z ulgą.
Wyrozumiałość mojego ojca była wspaniała i cieszyłam się też, że nie będzie robił mi problemów co do związku. I cieszyłam się, że prawdopodobnie lubi mojego chłopaka.
— Hej, Panie Li.— powiedział mój blondyn, schodząc do salonu.
Miał na sobie granatowe spodnie mojego ojca i jego biały opinający bezrękawnik. Znaczy, Johnny'ego opinał, na moim ojcu trochę wisi, bądźmy szczerzy. Dałam mu też jakieś czarno-białe buty sportowe. Ubrania szukane tak na szybko, w których Lawrence wyglądał, jak zawsze, idealnie. To totalnie nie fair.
Chyba zbyt długi się gapiłam, bo usłyszałam jak ojciec szepta mi drwiąco do ucha:
— Ślina ci leci.
Zignorowałam go, po uprzednim uderzeniu łokciem w żebra.
— O wilku mowa.— powiedziałam w jego kierunku, lekko się uśmiechając.
— Kolejny, co zapomina o istnieniu imienia.— zaśmiał się ze zrezygnowaniem mój ojciec.
— Okej, przperaszam Oscar.— zreflektował się.
— Lepiej.— powiedział z uśmiechem mój tata.
— Wszystko okej?— spytał ponownie Johnny'ego.
— Teraz, raczej tak.— powiedział cicho mój chłopak.
— Wiesz, że moja propozycja wciąż jest aktualna.— zapewnił go.
— Doceniam naprawdę, ale wciąż mam tą samą odpowiedź.— stwierdził Johnny.
— Jak wolisz. Po prostu pamiętaj.
— Jasne.
— Dobra. Zgaduję, że nie jedliście jeszcze nic?— spytał ze swoim uśmiechem numer 428.
I skończyło się na tym, że ojciec zrobił nam swoje popisowe danie, którego nauczył się na planie, od jakiegoś wyspiarza, który ich gościł.
A była to chyba zupa "Chowder z rybą i chorizo"
Jedliśmy w salonie, siedząc na kanapie, a ja chwilowo odpłynęłam myślami do ich wcześniejszej wymiany zdań.
Było to trochę dziwne.
Najwyraźniej mój tata zna moich przyjaciół i chłopaka lepiej niż starał się mi to przekazać.
Nawet w tej chwili rozmawiają o motorach i filmie Iron Eagle jak najlepsi kumple, pomimo 16-letniej różnicy wieku.
Choć może to właśnie wszystko tłumaczy.
Odłożyłam pustą miskę i położyłam głowę na barku Johnny'ego, jak to przywykłam już robić.
Ten odwrócił się w moją stronę i dał buziaka w czoło, spletliśmy razem nasze dłonie, a on wrócił do rozmowy z moim tatą.
•••
— Misiu?
Leżeliśmy w tej chwili na moim łóżku. A blondyn bawił się moimi włosami.
— Hm?
— Beth się przejmuje Dutchem i obiecałam jej, że zapytam ciebie.
— Co konkretnie.— spytał, unosząc brew.
— No nie wiem, Dutch coś ci mówił o ich związku?
— Pewnie. Cały czas się sobie zwierzamy.— rzucił ironicznie.
— O to mi właśnie chodzi! Gracie twardzieli bez serca, a potem wasze dziewczyny nie wiedzą co zrobić.
— A może to wy wszystko komplikujecie?— spytał podirytowany.
— Tak? Co na przykład.
— Czy uważasz, że on by się przejmował podwożeniem jej i zabieraniem na randki gdyby mu nie zależało?
Odsunął się ode mnie siadając po turecku na łóżku.
— Zajebiście w takim razie pokazuje, że mu zależy.— rzuciłam zła.
— Co ma jeszcze robić? Nosić jej książki, nosić ją na rękach usługiwać jak niewolnik? Same podświadomie wybieracie samca alfa, a nie posłusznego maminsynka który nie posiada własnego zdania.— mówił już widocznie zły.
— Tak? Więc lecę na twoje mięśnie i maskę dupka, co Lawrence?— nie no kurwa, po co ja to powiedziałam.
Prawdę mówiąc wiem, że dolewam tylko oliwy do ognia w tym momencie.
A to nie było moim celem i naprawdę nie chciałam go denerwować.
— Kurwa mać. Wiesz co, nieważne. Sama powiedz czy chodź przez chwilę byś rozważyła pójście na randkę z suchoklatesem, który ci przytakuje we wszystkim.
— Myhm, a głupot o tym, że laski wolą dupków nagadał ci ten sam, co mówił, że faceci nie krzyczą w łóżku i nie mają prawa pokazywać uczuć.— stwierdziłam sucho.
Usiadłam na nim, dłonie układając na jego klatce piersiowej, popychając go tak by leżał.
— Nie chcę się z tobą kłócić.— powiedziałam, składając w tym czasie pocałunki na jego torsie.
— Wiem.— powiedział tylko, trzymając mnie mocno w talii.
— Kocham cię. Zawsze będę stała po twojej stronie, tak?
Przytaknął mi, więc miałam pewność, że rozumie.
Spojrzałam w jego oczy. To też, od pewnego czasu staje się moim ulubionym zajęciem. Naprawdę uwielbiałam odcień jego tęczówek, który przypominał mi spokojny ocean, potrafiący się w jednej chwili zmienić w nieposkromiony żywioł.
Zupełnie taki był Johnny.
— Wiesz, co powiedział mi Dutch.— spytał w końcu.
— Co takiego?
— Nigdy nie sądził, że nasza dwójka kiedykolwiek dorośnie i będzie na drodze do ustabilizowania się. A stało się to za sprawą dwóch niesamowitych, ognistych kobiet.
— Dutch w życiu by nas tak nie nazwał.— powiedziałam z pewnym siebie głosem.
— Okej. Użył bardziej wulgarnych określeń.— wyszczerzył się.
Zaśmiałam się z tego powodu. Cały Dutch.
— Powinnam dostać nagrodę za zatrzymanie cię przy sobie?— spytałam pogodnie
— To było całkiem prawdopodobne, że tak się stanie.— powiedział szczerząc się i siadając na łóżku, trzymając mnie na kolanach.
— Oh. Mówi pan? Panie Lawrence.
— Tak, panno Li.
Złączyłam nasze usta w długim i powolnym pocałunku, który nie miał w sobie nic z wcześniejszej złości, jaką oboje przez chwilę nosiliśmy.
Wszystko zaczyna zmierzać w dobrym kierunku i byłam pewna, że uda się nam wyjść na prostą i dogadać, nawet z LaRusso.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top