Co się wiąże z byciem dziewczyną Johnny'ego Lawrence'a

— Zobaczymy się na lunchu?— spytał chłopak idący koło mnie i trzymający rękę na mojej talii.

— Tak jak zwykle.— odparłam z uśmiechem.

— Może dla odmiany poproś mnie albo, któregoś z chłopaków, o jedzenie, czy odłożenie książek.— zaproponował.

— Nie wierzę, że winisz mnie teraz za to, że LaRusso mnie zaczepił.— zaśmiałam się, przypominając sobie o incydencie sprzed kilku tygodni.

— Nie winie. Nie kuśmy tylko losu.

— Wydawać by się mogło, że kuszenie to twoja specjalność.

— Kto tak powiedział.

— Połowa lasek w szkole. Ale co ważniejsze i na czym powinieneś się skupić: Ja.— powiedziałam, zatrzymując się przed nim i wyzywającą patrząc w oczy.

Blondyn zaśmiał się głośno, czym przyciągnął uwagę wszystkich na dziedzińcu.

— Jesteś wspaniała.

— Nie mam wyboru.— stwierdziłam żartując i kontynuowaliśmy drogę do budynku.

Wchodząc do szkoły, rozdzieliliśmy się by pójść do szafek, a później na lekcje.
Znów zaczynam przekichaną matematyką. Ratujcie ludzie.

•••

Siedziałam znudzona na lekcji, obok Chris'a, który też nie udawał najmniejszego zainteresowania wykresami funkcji liniowej i tańczącymi nam już na tablicy, parabolami.
Gryzłam z nudów ołówek i udawałam, że patrzę na tablicę.
Babeczka miała osobliwe metody nauki, ale bardzo przyjemne bo miała nas absolutnie gdzieś i tłumaczyła najpierw temat przez 5-10 minut, później do końca lekcji robiliśmy zadania.
Kto jak i co chciał, bez spiny i sprawdzania minuta po minucie, zadania po zadaniu. Jak najbardziej mi to pasowało, zresztą cała grupa i tak już załatwiła sobie gdzieś indziej korki, więc tutejsze lekcje matematyki to ponury żart.
Co więcej, Tiff mi powiedziała, że ona uczęszcza na korki do właśnie mojej profesorki, która już wtedy zupełnie inaczej traktuje swoich podopiecznych.

Poczułam na sobie czyjś wzrok, odwróciłam się w stronę szepczących Anastasi i Kayle. Te automatycznie zajęły się czymś innym i już nic nie mówiły, nie posyłając spojrzeń w moją stronę. Dziwne.
Ale olałam to. Do pewnego momentu.
Szturchnęłam Chrisa łokciem i zapytałam:

— Możesz wiedzieć o co im chodzi?

Rudzielec podniósł głowę z blatu i spojrzał przeze mnie. Później z rozbawieniem rzekł:

— Ah, nie ingeruj. Anastasia od wczoraj chodzi wkurwiona bo Lawrence odmówił jej szybkiego numerka w kiblu.

Ciekawa sytuacja. Nie mogę rzec, że nie jestem z tego zadowolona. Ale mimo, że wiedziałam o opinii jaką ma Johnny u uczennic i niektórych nauczycielek, wciąż dziwnie było słuchać o laskach, które chcą go przelecieć.

— Biedactwo.— rzuciłam ironicznie.

— Ty się tak nie ciesz. Jak to jest być obiektem nienawiści większości suk w tej szkole?— spytał ze śmiechem.

— Jeszcze tak tego nie odczułam, ale może w końcu coś się zdarzy i karate pójdzie w ruch.— powiedziałam słodko się uśmiechając i strzelając kostkami u rąk.

•••

Zmierzałam właśnie na stołówkę, tą samą najkrótszą drogą, gdy zatrzymało mnie stado dziewczyn.
Pół tuzina wytapetowanych lasek z dokładnie takimi samymi mordami, z irytującymi, pseudo miłymi uśmiechami.
Będzie zabawa.

— Sarah. Miło cię w końcu złapać.— odezwała się Anastasia, wychodząc przed grupkę dziewczyn, a reszta utworzyła pół okrąg za nią.

— Nie wątpię. Ale nie wydaje mi się też, że bardzo się starałaś.— powiedziałam by ją zirytować. Dzień dobry.

— Zabawna jak zwykle.— uśmiechnęła się jeszcze bardziej, o ile się da, sztucznie.

— Dzięki za komplement.— rzuciłam z pół-uśmiechem.

— Słyszałyśmy, że ponoć tobie udało się wyrwać króla karate.

— Zmierzasz do czegoś konkretnego? Oprócz umiejętności stwierdzania faktów oczywistych.— stwierdziłam sucho.

— Chciałam tylko zrozumieć co on w tobie widzi.— odrzekła w zamyśleniu.

— Zapewne coś czego nie widział w tobie. I w tobie, i w tobie, i tobie, tobie. I...tobie.— wskazywałam na wszystkie po kolei.

— Nie byłabym na twoim miejscu taka pewna siebie.

— Co mam poradzić, udzieliło mi się od MOJEGO faceta.— zaakcentowałam.

— Do czasu, kochanie. Do czasu.— powiedziała, chcąc mnie niby przestraszyć.

Zignorowałam to "ostrzeżenie", a  przechodząc między nimi czułam na sobie ich wzrok i szydercze uśmiechy.
Czy się bardzo przejęłam? Wręcz przeciwnie.
Upewniłam się, że za mną rozlegają się kroki lasek, które za dużo naoglądały się talk show'ów, i wznowiłam maszerowanie w kierunku stołówki.
   W środku niej, od razu zlokalizowałam moich przyjaciół zajmujących miejsca i na moje szczęście Johnny wciąż stał.
Podbiegłam do niego, przytulając się i oplatając nogi wokół jego bioder, a Johnny automatycznie złapał mnie za pośladki i trzymał przy sobie.
Byliśmy w trakcie długiego pocałunku, gdyby nie nasi znudzeni przyjaciele, którzy zaczęli w nas rzucać prażonymi orzeszkami.
   Ale to nieważne, misja wykonana.
Cała szkoła wie kto zabrał wolność seksownemu królowi karate, a laski które mnie zirytowały chwilę wcześniej, dowiedziały się kto będzie górą.

— Nie żebym narzekał. Ale co to było.— spytał uśmiechający się blondyn.

— To był pokaz wyższości samicy alfa, misiu.

— Zaczynam się bać.— zaśmiał się.

— A ja już w pełni rozumiem czemu nasz Johnny nie potrafi przestać o tobie mówić, myśleć i wal...aepfhm— zaczął coś chrzanić Dutch, ale końcówka jego zdania zginęła, gdy Bobby zakrył dłonią jego usta.

Chwilowy spokój.

— A z tym wszystkim wspólnego mają tamte laski, które się patrzą w tę stronę z nienawiścią?— spytał Tommy.

— A to. Cóż, może trochę. Musiałam udowodnić w dobitny sposób kto jest dziewczyną narwanego karateki.— powiedziałam słodko.

— Chyba ci wyszło, kochanie.

— No jasne! Wiadomo, że z królową Cobr się nie zadziera.— zawołał Tommy.

— Tak. Teraz każda laska w promieniu kilometra będzie szykowała na nią zamach.— stwierdził Bobby.

— Dramatyzujesz. Niby co mi mogą zrobić?

•••

Rozmowa z chłopakami, jak zawsze była porażająco inteligentna, zabawna, trochę żałośnie-zboczona.
Ja sama byłam bardziej słuchaczem, tym razem.
Czułam się wyjątkowo zmęczona już od rana, a teraz tymbardziej miałam ochotę jedynie zawinąć się w koc.
Byłam w połowie jedzenia sałatki, gdy poczułam dłoń Johnny'ego na swoim udzie.

Pieprzona sukienka.

Rzuciłam na niego okiem, nie patrzył na mnie i dalej rozmawiał z chłopakami.
Postanowiłam zignorować i dalej jeść sałatkę, a najwyżej kopnę go później.
No dobra fałsz. Nie mam siły na kłótnie z nim, a prawdę mówiąc uwielbiam jego ręce na moim ciele.
Więc dalej gładził ręką moje udo, na co starałam się nie mruczeć.

— Śmiało sobie poczynasz.— szepnęłam do niego, gdy reszta była w środku poważnej debaty o wyższości seksu bez gumek, nad zabezpieczaniem się nimi.

— Ah tak? Podoba ci się?

— Kiedy ja coś takiego powiedziałam?

— Cóż ostatniej nocy, ale mogło ci wylecieć z głowy, wśród tych wszystkich seksownych jęków. I jesteś mokra skarbie.— stwierdził, odciągając materiał moich majtek.

— Chyba wyleciało mi też z głowy jak to jest, gdy mnie pieprzysz.

— I to ja niby jestem niewyżyty?

— Ty to zacząłeś misiu.

— Mm chyba za dużo gadasz.

— Od kiedy ci... Shit.— szybko zakaszlałam, udając że zakrztusiłam się sałatką.

— Wszystko w porządku Sar?— spytał Bobby.

— W jak najlepszym.— uśmiechnęłam się, zagryzając policzek.

Johnny delikatnie się zaśmiał mówiąc:

— Może musisz wolniej połykać.

Czy coś pan sugeruje, panie Lawrence?

— Chyba boli mnie brzuch.

— Rozluźnij się.— tak dzięki za sugestię Johnny.

Dalej mogłam się skupić tylko na jego palcach drażniących moje miejsca intymne i zagłębiających się coraz dalej. Rozchyliłam uda w końcu, na co widziałam jak się uśmiechnął.

— Grzeczna dziewczynka.— szepnął cicho do mojego ucha.

— Nie że coś Johnny, ale widać tę rękę.— zaśmiał się wrednie Dutch, zresztą oni wszyscy się zaśmiali albo drwiąco uśmiechnęli, a ja chwilowo przytomniejąc, położyłam na stoliku swoją torbę, która teraz napewno zasłaniała to i owo.

— Już? Dobrze?— spytałam, gdy garstka pół-główków się uciszyła.

— Cóż, komuś napewno jest dobrze.— rzekł Dutch ze swoim zboczonym uśmieszkiem, znów wywołując śmiech reszty.

— Zamknij się Dutch.

— Dzwonił do mnie Nożycoręki, prosił o zwrócenie swojej żylety.— powiedział.

Zignorowałam go, a każdy z chłopaków wrócił do wcześniejszej rozmowy.
Poczułam jak niebezpiecznie zbliżam się do końca.

— Johnny zostaw.

— Napewno chcesz?— spytał cicho.

— Ta-ak.— wysapałam.

— Nie, nie wydaje mi się.

— Kurwa, Lawrence.

Mój cudowny chłopak był przynajmniej na tyle miły by zamknąć mi usta pocałunkiem, aby cała szkoła nie słuchała mojego krzyku. Cóż za łaskawca.

— Nienawidzę cię.

Ten tylko zaśmiał się w odpowiedzi, gdy ułożyłam głowę w zagłębieniu jego szyi, na chwilę zamykając oczy.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top