Rozdział 5
Rey usiadła na ławce i wzięła łyka wody. Uśmiechnęła się lekko. Uwielbiała, gdy w jej żyłach płynęła adrenalina. Co prawda irytowała ją nieco ta jedna azjatka, którą nie chciała przestać pitolić o chłopakach, a której imienia nawet nie pamiętała. I NIE DOSTANIE WIĘKSZEJ ROLI, BO ANI AUTOR, ANI NIKT JEJ NIE LUBI.
Brunetka spojrzała na drugą stronę klasy, gdzie ćwiczył klub piłkarski. Jakiś chłopak pomachał do niej. Przymróżyla oczy, po chwili poznała Damerona. W klasie nie rozmawiali, skończył próbować, gdy po raz trzeci dała mu kosza. Tak zresztą kończyła się większość jego znajomości. Chłopak po prostu miał za duży tupet.
Teraz podbiegł i usiadł obok niej.
-Ładny dzień dzisiaj mamy, co nie? Prawie tak ładny jak t...
-A daj sobie spokój.- Rey szturchnęła go łokciem w ramię i wzięła kolejny łyk. Nagle to poczuła. Mrowienie powietrza. Coś jak dodatkowy zmysł. Coś miało się stać siedzącemu obok.
Szybko i brutalnie zepchnęła go z ławki.
***
Ben prawie mógł poczuć pisk oblanej farbą dziewczyny. Zaraz, dziewczyny? Wychylił się nieco i niebezpiecznie zachwiał. Tuż obok, Phasma w panice przytulała się do jednej z pionowych rurek. W końcu nie byli zbyt nisko.
Młody Solo spojrzał na oblaną różową, bardzo ciężko zmywalną farbą i na leżącego na ziemi Damerona. Umknął w ostatniej chwili? Cholerny farciarz. Kylo przyjrzał się dziewczynie. Skądś ją znał przecież to Rey P...
Rurka zatrzeszczała, Ben się zachwiał. Spróbował zachować równówagę. Nieskutecznie. Prawie spadł, ale w ostatniej chwili za nogawkę złapała go Phasma. Co za wspaniała osoba.
***
O nie, pozwoli na wszystko, ale nie zaryzykuje bycia wymieszaną w śmiertelny wypadek, nawet takiego debila jak on. Wciągnęła go z powrotem, ale zdecydowanie ściągali za dużo uwagi trenujących.
Dla niektórych o wiele za dużo.
Nagle lampy pod sufitem zaczęły się wyłączać jedna po drugiej. Phasma poczuła odłamki szkła. Coś wysadziło je od środka. Zawył alarm przeciwpożarowy.
W tych okolicznościach wszyscy zapomnieli o dwójce dziwaków na suficie i zaczęli wybiegać z pomieszczenia. Solo pogonił szturchnięciem blondynkę i oboje zaczęli się przemieszczać do drabinek.
***
Tłum spoconych nastolatków wybiegał z hali, w tym Rey i Poe na końcu. Chłopak obejrzał się, i zobaczył, że Rey się zatrzymała. Złapał ją za rękę.
-Co ty robisz? Idziemy!- Rozkazał. Dziewczyna wyszarpnęła rękę i przykucnęła. Z innych drzwi do hali, prowadzących chyba do pomieszczeń serwisowych, wyszła postać w czarnym płaszczu. Uważny obserwator zauważyłby pojedyncze błyski u jego palców.
Postać zdjęła kaptur i okazała się nikim innym, jak znanym wszystkim w mieście dobrotliwym Sheev'em Palpatine. Chociaż bardziej był znany z bycia przydupasem Pani Prezydent.
Wiceprezydent lekko się uśmiechnął.
-Przecież to niesławny Ben S... Znaczy, Kylo Ren, nieprawdaż?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top