♪ 24 ♪
Lawirując na drogim parkiecie zdawali się nie zauważać zgromadzonego wokoło nich wielkiego tłumu. Tango pochłonęło ich bez reszty, a oni dodatkowo zatracili się w nim wkładając to całą swoją duszę. Duszę i cielesność.
***
- To było... to było... ugh! Tego nie da opisać się słowami! - Krzyknęła Blake, gdy Jasmine wróciła do szatni po ostatnim występie. Luke został złapany przez kilku dziennikarzy i musiał udzielić im krótkiego wywiadu.
- Skąd się tu wzięliście? - Zapytała brunetka zauważając wszystkich. Był jeszcze Styles, był Ross i była Blake.
- Niespodzianka! - Krzyknął Harry, a pozostała dwójka roześmiała się cicho - Myślisz, że będziesz świętować swój sukces bez nas? O nie, nie, nie, skarbie. To nie wchodzi w grę - dodał
- Ten jak zwykle szuka okazji do picia - Blake przewróciła oczami - Posuń się lepiej kundlu, chce ją uściskać - dodała przepychając się do przyjaciółki.
- Gratulację, McCras - Szepnęła jej po chwili.
- Dziękuje - Odszeptała Jasmine. Uśmiech od dłuższego momentu gościł na jej twarzy i na razie nie miał zamiaru jej opuszczać. - Kto was tu wpuścił? - dodała spoglądając na Ross'a i Styles'a.
- Ochroniarz to całkiem miły facet - Stwierdził Lynch rozlewając lemoniadę do plastikowych kubeczków - Za twój mały sukces, co? - dodał
- Jesteście kochani - Stwierdziła brunetka
- No wiadomo - Harry odrzucił teatralnie włosy, a reszta wybuchła śmiechem.
- Tak beze mnie? Wiecie, co? - W pomieszczeniu pojawił się Luke, któremu najwidoczniej udało się uwolnić od dziennikarzy.
- Przestań strzelać fochy księżniczko i chodź tutaj - Styles wystawił w jego kierunku kubeczek z lemoniadą, a blondyn chętnie go przyjął.
- Ładnie razem wyglądacie na parkiecie - Stwierdziła Blake spoglądając to na Jasmine, to na Luke'a. - Moglibyście tańczyć w tych wszystkich turniejach i tak dalej - dodała
- Mi ulica wystarczy - Jasmine wzruszyła ramionami jednocześnie spoglądając na blondynka. Uśmiechnął się lekko do niej, a ona chcąc nie chcąc musiała to odwzajemnić. Miał uroczy uśmiech.
- No ja myślę, bo bez ciebie to na pewno oszalałbym z nimi - Zaczął Ross jednocześnie wskazując na Harry'ego i Blake.
- Ej! - Krzyknęli jednocześnie, a Lynch tylko się roześmiał
- Taka prawda - Wzruszył ramionami - Czasami jesteście po prostu nie do zniesienia, a mówiąc czasami mam na myśli zawsze - dodał
- Ze wzajemnością - Burknęła Blake - Jeśli ktoś tu jest nie do zniesienia, to na pewno Styles, a nie ja - dodała
- Proszę cię, kochanie - Brunet ledwo, co powstrzymał śmiech - Z naszej dwójki, to masz większą wprawę w denerwowaniu ludzi. Wystarczy, że będziesz oddychać, a każdy już będzie miał cię dość - dodał
- Idź się zetnij, kundlu - Rzuciła - Potem pogadamy - dodała
- Przestańcie - Jasmine spojrzała na nich, a śmiech wręcz się w niej dusił - Zachowujecie się jak dzieci - dodała i już nie wytrzymała. Wybuchła szczerym i głośnym śmiechem, a reszta poszła za jej przykładem i całe pomieszczenie wypełniło się ich głosami.
***
- Dziękuje, że się zgodziłaś ze mną wystąpić - Zaczął blondyn, gdy znaleźli się już przed jej domem.
- Drobiazg - Uśmiechnęła się lekko - To do zobaczenia jutro? - dodała chcąc już wysiąść z samochodu.
~*~
Wiecie, że już nam bliżej do końca tego fanfiction, niż do jego początku?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top