Bllichtrr

Och, złamaliście mi serce,
Kolejny raz szepcę, łapiąc się za głowę,
nie czekając na odpowiedź
Wdrapaliscie się na swe wieże
Matowe giganty z kości słoniowej
Opłaciliście  wszystkich moich przyjaciół
Ile dostali za odwrót głów i zasłonięcie powiek?
To nieistotne
I teraz, no cóż, nie wszystko zostanie naprawione
Przez brokatowe języki i dialekt polityki
Tu w czarnej dziurze, gdzie szaleją burze,
Tym faszystowskim uroczym paradoksie
Powoli, nasze życia stają się anonimowe

Poczekaj, matko święta
Aż wstrzymany oddech wybuchnie ci w płucach
A krew się rozleje głęboko od wnetrzna,
Od palców po głowę
Nikogo nie ma w domu, obniż więc ramiona,
Zanim zaczną boleć
przywiąż swe psychozy do ramienia fotela
To prawda, mamy nie wiele
Dysponujemy jednak
Parlamentami wypełnionymi pasożytami
Plus markizami migoczącymi światłami
Co układają się w twoje imię,
Tylko nie uciekaj, matko święta
Wyglądasz na nich, lecz jesteś z nami
Migoceć będziesz jak gwiazdka w zimie
Możesz lecieć do przodu i zwiedziesz herodów
A możesz się łożyć w pałacach narodów
I stracić każdego, kogo znasz w cenie
Poddanym zostaniesz poddanym ocenie
Wzniesiony wysoko, lecz jakże upadły
anioł na scenie

Chodź, pomalujmy to miasto z krwi i betonu
murowane sny drzemią w drodze do domu
Te migoczące oczy są źródłem światłości
Kontrolują cię i zbawią, połamią twe kości
Rzucaj swe zaklęcia bez pohamowań
Pozłacany artysta w wir w tanach i słowach
Przebierz buntownika w kostium wirtuoza
I wnet dostaniemy
Ten blichtr co się spotka
Z przyjęciem wyprawionym na głowach ich ofiar
Zniszczmy ich od środka, rozpocznijmy pożar
To nasza historia

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top