Rozdział #7
Vivian
Otworzyłam powoli oczy, czułam pod plecami twardą powierzchnię. Przejechałam po nią ręką, co pozwoliło mi stwierdzić, iż leżałam na skrawku materiału, który oddzielał moją skórę od drewna. Podniosłam się ostrożnie do siadu i oparłam się plecami o boczną ścianę. To w czym się znajdowałam wyraźnie się poruszało. Po tym się domyśliłam, iż musiał być to powóz. Moje wątpliwości rozwiało nagłe zatrzymanie się drewnianego pudła oraz tajemniczy zgrzyt, który poprzedzał otworzenie się jednej ze ścian. W moje oczy rzucił się mężczyzna w ciemno srebrnej zbroi. Nagle jednak przyodziany w zbroję odsunął się od drzwi, a zamiast niego pojawił się osobnik, którego twarz nawiedzała mnie w koszmarach nocnych. Długie szare włosy, prawa połowa twarzy oszpecona okropną blizną, prawe oko wyglądające, jakby białko pochłonęło źrenicę wraz z tęczówką, a drugie z oczu przyzdobione ciemno bursztynową obręczą wokół źrenicy. Wlepione we mnie chciwe spojrzenie przyprawiało o ciarki.
– Witaj Vivian. – Wydobyło się z ust stojącego przede mną mężczyzny.
Nie odpowiadałam. Patrzyłam tylko na niego, na co ten prychnął drwiąco. Czułam jak jego zdrowe oko niemal przeszywa mnie na wskroś. Ciarki przebiegły po moim ciele.
– Widzę, że nie jesteś zbyt rozmowna – kontynuował szarowłosy. – ale gdzie moje maniery, wypadałoby się przedstawić.
– Wiem kim jesteś. – Odpowiedziałam cicho, lecz pewnie.
– Doprawdy?
– Owszem. Zwiesz się Yhar, jednak nazywają cię Synem Mroku, a przydomek ten przywarł do ciebie, po tym jak podczas bitwy zdradziłeś własnego ojca, króla Merakhanu.
Syn Mroku uśmiechnął się tylko sardonicznie i przytaknął skinieniem głowy. Wiedziałam kim był, wiedziałam również dlaczego znajdowałam się w jego rękach, on po mojej wypowiedzi za to wiedział, iż zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji, w jakiej się znalazłam. Yhar patrzył na mnie przez dłuższą chwilę, nim ponownie zaczął mówić.
– Przepraszam za te jakże niedogodne warunki podróży, przyrzekam, że reszta podróży minie w nieco wygodniejszy sposób. – Rzekł, patrząc na mnie kpiąco, gdy dotknęłam dłonią obolałego prawego boku.
– Dokąd mnie zabierasz?
– Oh przekonasz się moja droga wybrana, i to już niebawem. Na chwilę obecną nie mamy zbyt wiele czasu na pogawędki. Niedługo będziemy mieć niechciane towarzystwo.
Miriam. Coś mówiło mi, że to właśnie ją miał na myśli. Tak, na pewno to o nią chodziło. Moja siostra z całą pewnością odchodzi od zmysłów i już dawno ruszyła mnie szukać. Miałam tylko nadzieję, że zdoła mnie odnaleźć nim będzie za późno. Nim Syn Mroku wykona pradawny rytuał, to znaczy... O ile rytuał jest prawdą, a nie tylko legendą bądź straszakiem na nieposłuszne dzieci. Znałam postać Syna Mroku z legend, ze starych ksiąg i historii, które opowiadały mi służki wujostwa, gdy byłam mała. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, iż to ja jestem osobą, którą ten pragnął dostać w swoje ręce.
– Moja siostra zrobi wszystko by mi pomóc. – Uniosłam głowę, którą cały ten czas miałam spuszczoną i wlepiłam w Yhara gniewne spojrzenie.
– Wręcz na to liczę – ponownie zaśmiał się drwiąco. – ostatniego smoka ściągnąłem z nieba jakieś dwieście lat temu. Ileż rozkoszy i przyjemności przyniesie mi zrobienie tego ponownie.
Na jego słowa osłupiałam. Nie wiedziałam już, co mnie bardziej zdziwiło. Świadomość, iż ten osobnik miał już dobre kilkaset lat, czy to, że to właśnie on przypieczętował los poprzedniego strażnika. O ile jego słowa były w ogóle prawdą. Usłyszałam, jak coś toczy się po drewnianej podłodze w moim kierunku, uniosłam więc wzrok i dostrzegłam butelkę z jakąś płynną substancją wewnątrz, na co spojrzałam na mego porywacza.
– Nawodnij się Vivian. Przed nami jeszcze pół dnia drogi do miasta, w którym warunki naszej podróży nieco się polepszą. – Powiedział.
Nie odpowiadałam. Poczekałam tylko, aż ten zamknie drzwi, a w powozie zapanuje ciemność zmącona tylko niewielkimi przerwami między tworzącymi boczne ściany deskami. Szybko chwyciłam za butelkę i odkorkowałam ją. Pociągnęłam długi łyk, a woda przyjemnie zwilżyła moje gardło. Potem ponownie oparłam się plecami o ścianę powozu i westchnęłam głośno, zamykając oczy. Miałam nadzieję, iż siostra mnie odnajdzie na czas, bo nawet mimo posiadania ogromnej mocy walka z Synem Mroku mogła okazać się ponad moje siły, których mi teraz zresztą bardzo brakowało.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top