Rozdział #16
Patrzyłem jak alfa wodzi wzrokiem po wszystkich zdjęciach, które zdobiły ściany mojego gabinetu. Jego szczególną uwagę przykuły takie, które przedstawiały moją siostrę. Widziałem zamyślenie malujące się na jego twarzy, po chwili jednak jego wzrok ponownie został skierowany na mnie. Mężczyzna podszedł do biurka, przy którym teraz siedziałem i zerknął na drzwi za moimi plecami, w tym samym momencie do gabinetu wszedł Steve.
- Zgaduję, iż masz tu jakieś pomieszczenie, w którym przechowujesz dokumenty jeszcze z czasów, gdy twój ojciec zarządzał tym miejscem. - Rzucił po chwili Elias.
- Owszem. - Przyznałem.
- Mógłbym rzucić okiem na te papiery?
Po tych słowach wstałem od biurka i podszedłem do drzwi, które cały ten czas miałem za plecami. Otworzyłem je szybko i wpuściłem wilka do środka. Elias od razu zajął się szukaniem interesujących go dokumentów. Po kilku minutach wyciągnął z regału jedną ze starszych teczek, by następnie sprawdzić jej zawartość. Kilka chwil potem odłożył jednak teczkę i sięgnął po kolejną.
- Opowiadałeś córce te historyjkę? Tę o Pani lasu? - Zagadnął nagle.
- Tak, ale nie zdradziłem jej istotniejszych szczegółów. - Odpowiedziałem, wzruszając ramionami.
Usłyszałem jak z trzaskiem zamyka segregator, który chwilę temu wziął do ręki. Alfa odwrócił się powoli i zerknął na mnie, potem jednak ponownie wrócił spojrzeniem do regałów ustawionych w dwóch rzędach za jego plecami, wszystkie były wypełnione teczkami oraz segregatorami, zawierającymi wszystkie raporty, rachunki, faktury i tym podobne papiery, które przez prawie siedemdziesiąt lat istnienia tego miejsca zdążyły się nagromadzić w ilościach tak dużych, iż gdyby ktoś postanowił to wszystko dokładnie przejrzeć zajęłoby mu to bite kilka dni.
- Sam nie wiem czy to dobrze czy nie - mruknął niebieskooki wilkołak. - uważam, że powinna wiedzieć, iż historia dotyczy jej matki.
- Patrząc na to w jaki sposób przedstawiłem jej te historie mogłaby mieć niezły mętlik w głowie, gdyby usłyszała jej prawdziwą wersję.
- Niech zgadnę - zaśmiał się cicho wilkołak. - tę którą opowiadają sobie okoliczni mieszkańcy?
- Skąd o tym wiesz? - Zapytałem zdziwiony.
- Od Steve'a - Elias wzruszył ramionami. - zorientował się nieco w sytuacji i przekazał mi to i owo. Bardzo ciekawe jak ludzie potrafią wszystko zmienić tak, aby mieć czym straszyć przyjezdnych.
Nikt z nich nie zdawał sobie jednak sprawy, iż owa historia nie była tylko legendą, przynajmniej ta prawdziwa wersja. Druga, ta zmyślona przez ludzi, bazująca na prawdziwej, to był tylko stek bzdur i jedna wielka bajeczka, służąca do straszenia dzieci bądź turystów. Prychnąłem cicho na wspomnienie chwili, w której opowiedziałem dwunastoletniej Riley zmyśloną wersję historii.
- Tutejsi mieszkańcy łykną wszystko byle mieć z tego zysk. Pazerne świnie.
- Tak jak większość w tych czasach. Wyścig szczurów można by rzec. - Prychnął Elias, przeglądając kolejny segregator.
- A więc mówisz Eliasie, iż ta historia dotyczy matki Riley? - Rzekł nagle Steve, odrywając nas od tematu.
- Owszem. W końcu to po prawdopodobnej śmierci Miry powstała ta cała głupia legenda.
- "Prawdopodobnej"?
- Eh. Tak - westchnąłem. - nie jest potwierdzone, że Mira i Calen nie żyją.
- Przecież ponoć posiadłość spłonęła.
- Bo tak się właśnie stało, ale pośród zgliszczy nie odnaleziono zwłok właścicieli ani ich dzieci.
- Co do jednego dziecka to już wiemy, co się z nim właściwie stało. - Mruknął Thompson.
- Owszem. Sprawa ma się inaczej w kwestii rodziców i starszego szczenięcia.
Zacząłem bawić się jednym z leżących na biurku długopisów. Elias w dalszym ciągu przeglądał dokumenty, a jego beta stał oparty o ścianę i przyglądał się nam, teraz w milczeniu. Cała ta sprawa była niezwykle pogmatwana. Pogmatwana i pełna zawiłości, których rozwiązanie było cholernie trudne, jeśli było w ogóle możliwe. Elias w dalszym ciągu przeglądał papiery, kląc co chwilę pod nosem, najprawdopodobniej z frustracji, iż nie ciągle nie może znaleźć tego, co go interesuje. Zerknąłem w jego stronę, po czym moją uwagę przykuł stojący na moim biurku laptop, patrzyłem na urządzenie przez chwilę, a po chwili mnie olśniło. Otworzyłem szybko urządzenie i je uruchomiłem, a gdy możliwe było już użycie laptopa szybko wystukałem pewną frazę w wyszukiwarkę. Kiedy tylko przed oczami miałem już pewien artykuł odwróciłem się w stronę pomieszczenia zawierającego dokumenty.
- Elias pozwól tu na chwilę. - Powiedziałem, po chwili alfa stał już obok mnie.
Mężczyzna nie powiedział nic, a jedynie spojrzał w ekran laptopa przesuwając wzrokiem po kolejnych linijkach tekstu, poszedłem w jego ślady, pochłaniając kolejne zdania, a dzięki temu coraz to nowsze informacje. Cały artykuł był nieco przydługi, lecz po kilku minutach czytania udało nam się dotrzeć do końca i to właśnie tam było to, co wstrząsnęło nami najbardziej. Po przeczytaniu ostatniego zdania ja i Elias spojrzeliśmy na siebie z niepokojem. To co tam wyczytaliśmy było świetnym tropem, jednak przy tym było cholernie przerażające.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top