Rozdział 13
Aleksander POV:
Jęknąłem z bólu, kiedy zostałem brutalnie wepchnięty do mojej "komnaty". Usiadłem na brudnej podłodze, ciesząc się z chwili spokoju. Wyciągnąłem telefon z kieszeni w celu zadzwonienia do Matta, ale...rozładował się. Świetnie, już dawno obiecywałem sobie, że wymienię ten telefon, ale ciągle to przekładałem i teraz mam za swoje. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że teraz jedynie Abigail może mnie stąd wyciągnąć. Nawet jeśli uda jej się to zrobić, to co dalej? Mamy tu zamieszkać? Przecież to średniowiecze, nie dam rady tu wytrzymać tyle czasu, w tych czasach ludzie myją się raz na miesiąc, to obrzydliwe. Nie, muszę znaleźć sposób, żeby nas stąd wydostać.
Obudziłem się, kiedy usłyszałem hałas dobiegający z niedaleka.
- Puszczajcie mnie, to boli!- Abigail?!
- Milcz, dziewko, inaczej spotka cię spotkanie z katem.- Przez chwilę zrobiło się cicho, dopóki nie usłyszałem jak któryś ze strażników, otwiera drzwi, a następnie wpycha do środka wściekłą Abigail.
30 minut wcześniej
Abigail POV:
- Milady, czas na nas.- Spojrzałam na niego nie rozumiejąc o co mu chodzi.- Oh, przecież mieliśmy potwierdzić naszą miłość przed samym Bogiem, zapomniałaś ukochana?- O nie...
- Nie, ależ skąd, nie zapomniałam, tylko nie uważasz, że to trochę za szybko. Przecież dopiero niedawno się poznaliśmy.
- Milady, jestem pewny co do mych uczuć względem twojej osoby, dlatego też chcę jak najszybciej przypieczętować naszą miłość.- Romantyk się znalazł, pff... jak ja się mam z tego wyplątać? Myśl Abigail, myśl...
- Ale ja nie mogę...dopóki ci czegoś nie wyjawię.-Co może sprawić, że facet się wystraszy i nie będzie chciał się ze mną ożenić?
- Cóż to takiego, najdroższa?- Zatrzymaliśmy się w kaplicy, do które zostałam zaciągnięta siłą.
- Ja...ja jestem brzemienna.
- Jak to? Nie jesteś już dziewicą? Nie mogę pojąć za żonę pierwszej lepszej zbereźnicy. - Słucham?! Czy on mnie uważa za dziwkę?! Jak on śmie mnie tak obrażać?!
- Hej! Ja wcale nie jestem żadną...
- Milcz! Okłamałaś mnie, dlatego zamiast zostać moją żoną, dołączysz do swojego brata. Straż!- To nie do końca tak miało wyglądać, ale przynajmniej nie będę musiała wyjść za Ryszarda. Po chwili zostałam złapana przez dwóch rosłych strażników, którzy zaczęli prowadzić mnie w stronę lochów.
- Puszczajcie mnie, to boli!- Ci faceci nie mają za grosz wyczucia, wiadomo przecież, że im się nie wyrwę, dlatego nie muszą mnie tak mocno trzymać.
- Milcz, dziewko, inaczej czeka cię spotkanie z katem.- Szarpałam się jeszcze chwilę, ale to i tak nic nie pomogło. Po chwili ujrzałam drzwi, które zapewne prowadzą do mojej celi.- Witaj w swoim nowym domu, milady.- Strażnik wepchnął mnie do środka, przy okazji drwiąc sobie ze mnie. Ugh...zostałam potraktowana gorzej niż worek ziemniaków, a jeszcze przed chwilą miałam zostać panią tego zamku.
- Coś ty mu zrobiła, że zamiast się z tobą ożenić, wepchnął cię do lochu?- Spojrzałam w stronę Aleksandra, którego najwyraźniej bawiła ta sytuacja.
- Powiedziałam mu, że jestem w ciąży, takie informacje z reguły odstraszają facetów- Mina mu zrzedła, kiedy to powiedziałam, on chyba nie wierzy, że to jest prawda?
- Co?! Ale...ale naprawdę jesteś w ciąży?- On jednak jest głupszy niż myślałam.
- Nie, matole, kłamałam. Musiałam coś wymyślić, inaczej niedługo byłoby duże prawdopodobieństwo, że zostaniesz wujkiem, braciszku.-Dałam nacisk na ostatnie słowo, chyba zrozumiał aluzję, przez co od razu spoważniał.
Hejka:) Przepraszam, że wczoraj nie wstawiłam rozdziałów, ale cały dzień nie było mnie w domu, a jak już wróciłam, to musiałam iść spać, więc nie miałam kiedy napisać rozdziałów:( Oczywiście maraton nadal trwa i dzisiaj wstawię jeszcze dwa rozdziały, natomiast jutro trzy. Mam nadzieję, że nie jesteście na mnie źli.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top