4 (Poprawione)
- M..mmaleństwo - powiedzieli razem spoglądając na motor po chwili spojrzeli na mnie i dodali - ty jesteś zdrowo jebnięta.
- Hi hi hi wiem o tym. A poza tym doprowadziliście moją mamę do palpitacji serca. To był cudowny widok. Kocham was za to!
- Wiemy, wiemy. Dobra, w drogę! Pojedziemy za Tobą i tym twoim "maleństwem".
Wsiadłam na motor i ruszyłam z piskiem opon. Minęło kilka minut, a my podjechaliśmy pod dom Williama gdzie zastaliśmy mojego brata gdy miał właśnie wchodzić do auta po to by po mnie przyjechać.
- Już jesteś? - był zdziwiony, ale zaraz zrozumiał - pokłóciłaś się z mamą.
- No, wygarnęła jej, że przeszkadza ojcu i tak dalej - odpowiedział za mnie Mikaru wyraźnie zachwycony faktem, iż kłóciłam się z matką. Jakby było się czym chwalić.
- To prawda?
Zarumieniłam się i uśmiechnęłam zawstydzona. Will przyłożył dłoń do twarzy i pokręcił głową.
- Co ja z Tobą mam? Doprowadzasz mnie do... brak mi słów. - Przetarł oczy i wyjął z kieszeni kurtki paczkę, z której wziął papierosa i zapalił go.
- Ale to oni się pocałowali na jej oczach - powiedziałam wskazując na winowajców.
- Serio chłopaki? Nie macie lepszych rzeczy do roboty? A ty - wskazał na Alexa - co masz na czole? - spytał wskazując na małe rozcięcie nad jego brwią.
- Powiedzmy, że karton z książkami, schody, śmiech tych idiotów - skinął głową w stronę moją i Mikaru - i ja to nienajlepsze połączenie.
- Całe życie z debilami - pokręcił głową i zgasił niedopałka - chodźcie do środka opatrzymy Ci to.
***
Ohh... jak łatwo było udawać, że są spokrewnieni. Jednak nawet gdyby to nie było zabawne to nadal jest to konieczne i dla misji i dla samego poczucia, że ON jest blisko. Uczucia którymi się darzymy są dla mnie jasne lecz ostatnio coś jest nie tak. Widzę jak wdzięczy się to tej nowej laski. Widzę jak na nią patrzy i doprowadza mnie to do szaleństwa. On jest tylko mój. Muszę się ogarnąć i być cierpliwym. Muszę czekać, aż sam uświadomi sobie swój błąd. Moje rozmyślania przerwał dźwięk telefonu.
- Halo?
- Witaj Sensei. - usłyszałem po drugiej stronie
- Cześć Chika. O co chodzi?
- Bo ja... Ja chciałbym spytać... Czy moglibyśmy się spotkać?
- No dobrze, ale kiedy?
- Tak właściwie to stoję pod Twoim domem.
-Wchodź.
-Sensei, ale czy on tam jest?
-Nie nie ma go.
Usłyszałem dźwięk przerwanego połączenia, a chwilę później pukanie do drzwi. Kiedy je otworzyłem ujrzałem stojącego w drzwiach Chike. Duże niebieskie oczy, blond włosy niezwykłe jak na Japończyka i anielska uroda. Gdy jeszcze w gimnazjum mieszkałem w Japonii byliśmy razem. Był tak słodki i naiwny. Widząc zaciętość w jego spojrzeniu domyślałem się o co mu chodzi, ale pozwoliłem mu działać.
- No więc o czym chciałeś porozmawiać?
-Zawsze Cię podziwiałem. Już dawno chciałem Ci o tym powiedzieć, ale nie miałem odwagi... Więc proszę...
- O co? - spytałem z kamienną twarzą choć miałem ochotę zaśmiać się na cały głos.
- WYBIERZ MNIE! Jestem od niego lepszy.
- Głupek - powiedziałem rozdrażniony i popchnąłem go na ścianę. Dłonią ścisnąłem mu nadgarstki nad jego głową. Jak on mógł sądzić, że jest lepszy od Niego. Był zdziwiony i widocznie chciał coś powiedzieć jednak uniemożliwiłem mu to, zamykając mu usta pocałunkiem. Drugą dłoń wsunąłem mu pod koszulkę i wcisnąłem kolano między jego nogi. Jego ciało przeszedł dreszcz. Zsunąłem swoje usta z jego i teraz całowałem go po delikatnie zarysowanej szczęce.
- Mikaru-sama- w momencie w którym zamierzałem spojrzeć mu w twarz poczułem na policzku nagły ból. Odwróciłem się w stronę z której nadeszło uderzenie i zobaczyłem czerwoną ze złości twarz Aleksandra. W jego oczach jaśniały ślady łez. Prawie płakał. Przeze mnie. Starałem się zachować kamienną twarz choć w środku poczułem się słaby. Wszystko we mnie krzyczało Spostrzegłem się, że dalej przypieram Chikę do ściany więc musnąłem delikatnie jego wargi, chociaż miałem ochotę sam sobie splunąć w twarz i spojrzałem ponownie na obiekt moich uczuć. Jedyną stałą rzecz w moim życiu. Jedynego z którym dzieliłem przeszłość, jedynego który znał mnie na wylot. Zraniłem go, widziałem to tak wyraźnie, że miałem ochotę paść na kolana i błagać o wybaczenie. Jednak oczywistym było, że tego nie zrobię. Przecież to on zaczął wdzięcząc się do Heli. To była moja zemsta, jednak czemu ona raniła też mnie?
- Przeszkadza Ci to? - zapytałem - przecież to nie ma dla ciebie znaczenia.
- Zamknij się... - wyszeptał zaciskając z całej siły oczy. Potrząsnął głową i spojrzał na mnie. W jego oczach było widać teraz tylko i wyłącznie nienawiść. Odwrócił się i wyszedł bez słowa. Nie podążyłem za nim bo wiedziałem, że to by była najgorsza rzecz jaką bym w tym momencie mógł zrobić. Odwróciłem się do Chiki. Czułem obrzydzenie do niego i do siebie. Jego ręce już wolne od mojego uścisku zwisały luźno wzdłuż boków. Chęci na amory całkowicie mi przeszły więc odwracając się w kierunku sypialni rzuciłem tylko:
- W szafie jest pościel, idziemy spać. - jak się można było spodziewać podążył za mną bez słowa. Uległa suka.
***
Gdy obudziłem się następnego ranka Chika spał jeszcze z głową na mojej piersi. Wyglądał tak spokojnie. Nagle do moich myśli wkradł się Alex. Przypomniałem sobie wczorajszy wieczór. Czułem, że będziemy musieli o tym porozmawiać. Darzyłem go uczuciem i tak na prawdę nie chciałem go zranić. Zachowałem się jak głupek. Powoli wyślizgnąłem się spod młodego. Odświeżyłem się, ubrałem i wyszedłem z domu. Wiedziałem, że mogę go zostawić samego. Tak samo jak miałem pewność, że kiedy wrócę w domu nie będzie żadnego śladu, że on tam kiedykolwiek był. Udałem się do kawiarni na rogu żeby na spokojnie wszystko przemyśleć. Gdy usiadłem przy stoliku podeszła do mnie kelnerka o imieniu Julie.
- Co dziś dla Pana?
- Dziś tylko kawę Julie, tylko kawę - powiedziałem, ująłem jej dłoń i ucałowałem. Poczułem na ustach słodki posmak. Gdy oddaliła się do kuchni spojrzałem na zegarek. Po równo 2 minutach z kuchni wybiegła inna kelnerka krzycząc by zadzwonić po karetkę bo jej koleżanka zemdlała. Słysząc to wstałem z krzesła i udałem się w stronę wyjścia. "Szybko to się ona nie obudzi. Szkoda, że to musiała być ona. Robiła idealną kawę. Ale Pan każe, sługa musi" - pomyślałem. Nagle ujrzałem złoto i błękit aur, które nie powinny być razem. Modląc się aby to nie była prawda wyjrzałem zza rogu.
~~~~~~~
Tak wiem przerwa była dłuuuga, ale wybaczcie sesja mnie dopadła i nie miałam czasu na nic. :( No, ale w te cudowne wakacje powracam do was z nowym rozdziałem. Mam nadzieję na gwiazdeczki i komentarze nawet te z krytyką (byle konstruktywną).
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top