Rozdział 58 Uparte stworzenia
Raimei przebiegła przez korytarz nerwowo rozglądając się po nim. Co się stało do cholery?! Dopiero, co stała przy Lizzy, gdy ta maź zaczęła ją wciągać. Wyskoczyła zza rogu i zatrzymała się zdziwiona widząc park. To możliwe? Uniosła wzrok do góry widząc nad sobą krystalicznoczyste niebo. Odwróciła głowę do tyłu patrząc na korytarz, który w pewnej chwili po prostu się urywał. Pieprzona magia. Ruszyła przed siebie po dróżce zaciskając niepewnie pięści. Miała złe przeczucia. Las tak po prostu nie mógł sobie wyrosnąć. Gdzie ten duch je wyciągnął? Może jest w jego wnętrzu jak kiedyś u Kuro?
Nagle zatrzymała się parę razy mrugając nie mogąc uwierzyć w to co widzi. Przed nią na środku wyrastało olbrzymie drzewo różniące się od innych. Zmrużyła oczy przyglądając się roślinie i zbladła zdając sobie sprawę, że do pnia jest przypięte jej wampirze rodzeństwo.
- Hej! - Zaczęła biec przed siebie w stronę rośliny, jednak jeden z konarów wystrzelił w jej stronę i w ostatniej chwili uniknęła uderzenia, bo inaczej została by przebita na wylot.
Zatrzymała się na butach kawałek dalej jadąc po żwirze i nerwowo kolejny raz obejrzała się z powrotem na drzewo.
- No kto by pomyślał, że ty tego unikniesz - Słysząc głos uniosła głowę nad koronę drzew widząc ducha kuli uśmiechniętego od ucha do ucha opartego o liście. - myślałem, że dorwę was wszystkich, a tu taka niespodzianka.
- O co tu chodzi do cholery?
- Och. Nie wiesz? - Czarnowłosy zeskoczył z drzewa stając na ziemi nie spuszczając oczu z Osaki - chcieliście się że mną zmierzyć. Tak, więc o to jestem! Jednak nie każdy był gotowy stanąć przede mną twarzą w twarz.
- Twarzą w twarz...?
- To drzewo - Pokazał ręką za siebie - symbolizuje naszą energię, którą dostaliście ode mnie zostając strażnikami. Pojawiając się tutaj, jeśli nie jest się do końca pogodzonym ze swoim losem zostajesz wciągnięty w drzewo. Zabawne prawda? Spodziewałem się tam szybciej ciebie niż kogokolwiek innego. Kto by pomyślał, że ta co najbardziej nienawidzi tego, co się wydarzyło pogodziła się ze swoim losem. Ale.... Mam dla ciebie propozycje.
Zrobił krok do przodu za to niebieskowłosa jeden do tyłu nie spuszczając wzroku z ducha.
- Mogę ich uwolnić. Ba! Mogę cofnąć czas byście znowu byli ludźmi! Wrócicie do siebie. Z powrotem będziecie mieli swoje głupie ludzkie problemy. Wystarczy, że nie będziecie się mieszać w moje sprawy i oddasz mi pokłon.
Żeńskie Lenistwo uniosła zdziwiona brew, ale w głowie usłyszała cichy szept swojej mocy.
- On kłamie - Wampirzyca uśmiechnęła się bezczelnie kiwając głową sama do siebie. Jej moc ma rację. Kłamie w żywe oczy.
- Gdyby to była prawda dawno byś to zrobił. Cofając czas miałbyś od nas spokój, ale nie możesz tego zrobić. Trzecią zasadą kuli jest brak ingerencji w przeszłości nie dalej niż parę godzin do tyłu. Chcesz nas sobie podporządkować! - Raimei wyciągnęła dłoń w prawo przywołując swój oręż, który z miotły od razu zamienił się we włócznie - Ale nawet jeśli by się dało to bym tego nie chciała. Lubię swoje teraźniejsze nie życie! Poznałam tyle ludzi oraz zyskałam godne zaufania rodzeństwo!
- Skoro tak... Mam nadzieję, że pożegnałaś się z resztą, bo pierw zabije ciebie.
Caesar uniósł dłoń chcąc już przywołać magię by uderzyć wampirzycę, jednak kula przeszyła jego rękę i szybko się za nią złapał odwracając głowę.
- No nie wiem czy to zrobisz - Usta Osaki uniosły się do góry słysząc dobrze jej znany głos oraz widząc znany biały cylinder - pierw musiałbyś zabić jej najstarszego brata.
- Hoshi Yoda.. Ty także wstałeś. Jesteście strasznie irytujący. Oboje.
- Nie tylko oni - Niebieskowłosa odwróciła szybko głowę za siebie widząc Mahiru w swojej Popiołowej formie. - Mam nadzieję, że przygotowałeś się do porażki bracie. Tym razem wygramy, a ty skończysz z powrotem w swoim więzieniu. W końcu zawsze chciałeś mieć wszystko na oku prawda?
Shirota uśmiechnął się niepewnie stronę Osaki jakby takim sposobem chciał przeprosić za słowa Blair'a. Cóż nie miała zbytnio wpływu na tego chłopaka, ale chociaż miło wiedzieć, że żyje. To znaczy, że Kuro i reszta też są bezpieczni.
- Blair.. Chociaż może powinienem powiedzieć Mahiru Shirota. - Duch rozglądał się po trzech postaciach, które o dziwo go otoczyły wyraźnie każde z nich gotowe do ataku - naprawdę myślicie, że mnie zatrzymacie? Moi demoniczni strażnicy to nic w porównaniu ze mną. Nawet będąc całą dziewiątką mnie nie zabijecie!
- Chyba mnie nie słuchałeś bracie. My nie mamy zamiaru cię zabijać. Zamkniemy cię z powrotem tam, gdzie twoje miejsce i zadbamy o to by kula nigdy już nie została użyta.
Duch zmrużył oczy. Zamknąć? Go? Nie minęła chwila, a wybuchł głośnym śmiechem przez co twarz żeńskiego Lenistwa lekko się skrzywiła. Ten dupek ich wyśmiewa! Odwróciła się w stronę swojego Pana.
- Uwolnijcie resztę. Ja z Hoshi'm zajmiemy się przez ten czas tym dupkiem.
- Ale Raimei..
- Damy radę Mahiru. Zrób o co proszę, bo bez reszty nie będziemy mogli go zamknąć. Czas ucieka, a i tak to wszystko trwa za wiele lat.
Nastolatek zacisnął usta w wąską linijkę, ale kiwnął głową. Zobaczył uśmiech wampirzycy i miał nadzieję, że to nie jest ostatni raz gdy go widzi. Raimei odwróciła się w stronę ducha kolejny raz i skrzyżowała spojrzenie z Yodą. Wampirowi nie musiała nic mówić by zrozumiał o co jej chodzi. Rozumiał swoją młodszą siostrzyczkę bez słów. Kiedy Caesar dalej się śmiał Zazdrość wycelował pistoletem w jego Głowę strzelając i trafiając w oko. Mężczyzna złapał się za krwawiący organ i prychnął.
- Naprawdę..? Zero w was kultury i szacunku do waszego króla.
- Na szacunek trzeba sobie zasłużyć - Nad duchem pojawiła się Osaka z miotłą zamachując się chcąc go także trafić w głowę, jednak duch odwrócił się zatrzymując dłonią broń - prędzej zdechnę niż będziesz mną rządzić.
- Czyżby? A ja myślę, że jak tylko się wami zajmę będziesz błagać bym wami rządził.
Czarnowłosy ruszył w stronę Caesara, który dalej krzyżował broń z żeńskim Lenistwem zamachując się dłonią i w ostatniej chwili odskoczył by nie oberwać błyskawicą, którą duch wytworzył odrzucając przy okazji Raimei. Wampirzyca by upadła na ziemię, gdyby na Hoshi łapiący dziewczynę w locie.
- Dzięki Yoda..
- Dla ciebie wszystko siostrzyczko!
Mogli ustalić jedno. Duch nie chciał ich zabić, bo zrobił by już to dawno. Chociaż na początku mówił o ich zniszczeniu.
- Dalej możecie złożyć broń i stworzymy nowy wspaniały świat! - Zazdrość spojrzał na Osakę uśmiechając się złośliwie.
- Jehowi też tak mówią.
Wampir postawił kobietę na ziemi i w tej samej chwili wydarzyło się coś dziwnego. Na moment między trójka pojawiło się światło by zaraz pojawiła się blondynka, którą Mahiru już kiedyś widział. W jego głowie odbił się głos Popiołu by się pośpieszył i zaczął rozrywać więzy reszty strażników, bo... długo nie wytrzyma.
- Kim jest ta kobieta?
- Była za życia moja ekhem.. Narzeczoną.
- Co kurwa..?
_______
Shiro jechała w sankach zaciskając w dłoni kawałek szkła. Jedyne, co ostało się po złotym lustrze w pracowni. Mężczyzna obejrzał się w jej stronę i dziewczyna nerwowo zakryła przedmiot z obawą by nie pomyślał, że się na niego czai. Są sami na mrożonej drodze. Jaka normalna dziewczyna pchałaby się z Tokio na Antarktydę?
- Panienka nie tutejsza, prawda?
Uniosła wzrok na człowieka, który mógł być w przybliżeniu w wieku wujka Mahiru. Otuliła się bardziej kocem i kiwnęła niepewnie głową.
- Co panienkę zmusza do jechania w takie zimne piekło?
- Ja.. Ja muszę zebrać badania do pracy - Brawo Akiseru! Na pewno w takim wieku byś była prawdziwym uczonym, którego wysłali samego poza kraj - proszę się zatrzymać o tutaj.
Człowiek spojrzał na nią bardziej podejrzliwym wzrokiem, jednak spełnił prośbę. Nie chciała by widział wojnę jaka mogła się dziać spory kawał dalej. Niby nic nie było widać z tej odległości zapewne z powodu nałożonej bariery. Zeskoczyła z wozu wciskając dłonie w ciepłą Puchatą kurtkę przy okazji próbując wygrzebać jakieś pieniądze z kieszeni.
- Niech Panienka się nie trudzi - Uniosła wzrok na mężczyznę, który uśmiechnął się szeroko w jej stronę - tutaj pieniądze nie mają znaczenia. Proszę ruszać już w swoją stronę. Przyjaciele pewnie potrzebują twojej pomocy.
Kiwnęła głową odwracając się chcą już ruszyć w swoją stronę, kiedy zdała sobie sprawę z tego co powiedział. Przecież ona o nikim nie wspominała. Z powrotem szybko odwróciła się w stronę sań, których nie było już jak i śladów po nich. Zupełnie jakby przyszła tutaj sama.
- Co jest kurwa..?
Poczuła jak kawałek szkła zaczął jej ciążyć więc szybko go wyciągnęła patrząc na przedmiot. W tej samej chwili drzewa obok niej zaświeciły się ukazując jasną niebieska barierę. Czy da radę sama przez to przejść? Sama do końca nie jest tego pewna. Podeszła bliżej dotykając szkła i popatrzyła na skrawek który trzymała. A może by tak... Zacisnęła przedmiot Mocniej w dłoniach kierując w stronę bariery i cisnęła w nią cała siłą jaką miała. Usłyszała dźwięk pękającego szkła i nim się obejrzała wylądowała na czymś miękkim. Las zniknął, a ona została prze teleportowana do jakiejś komnaty.
- Chyba mam złamany kręgosłup...
- Mi to mówisz Kuro...
Shiro spojrzała w dół widząc pod sobą Servampa Lenistwa i jego podklasę. Jakimś dziwnym sposobem pojawiła się na chłopcach. Może powinna to uznać za łut szczęścia?
- Jak dobrze was widzieć chłopcy! - Kuro słysząc głos Akiseru zamarł bojąc się ruszyć. Przecież była w domu jakim sposobem jest tutaj do cholery.
- Akiseru... Raimei prosiła byś została w domu.. - Watari skrzywił się na samą myśl, co będzie jak tylko jego druga stworzycielka się dowie o pojawieniu się tu dziewczyny.
Kobieta zaśmiała się nerwowo drapiąc po głowie.
- Cóż... Wcale nie musi wiedzieć, że tutaj jestem.
Sleepy Ash westchnął zrezygnowany widząc już oczami wyobraźni swoją żonę opierdalającą nastolatkę. Baby to strasznie uparte stworzenia...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top