Rozdział 24 Hoshi vs Demoniczny Kappa


No to teraz dwie sprawy:


Jako, że mamy teraz dwóch Kuro w jednym miejscu to by nam się nie popierdzieliło to alternatywny Kuro jak i Mahiru będą mieli za nazwą "♦".





Drzwi od pokoju uderzyły z hukiem i Raimei poderwała się do pozycji siedzącej słysząc swoje imię, co także zrobił śpiący obok niej Kuro mając przy okazji duszę na ramieniu.

— Raimei potrzebuje twojej po... — Brązowowłosy♦ urwał patrząc w bok widząc zaspanego niebieskowłosego którego oczy były szeroko otwarte. Mahiru♦ poczuł jak jego twarz robi sie czerwona, a mina jego wampirzego partnera wcale nie lepsza.

— Co wasza dwójka wyprawia..? — Osaka widząc, że to tylko para Lenistw z tego wymiaru potarła zaspane oczy spoglądając szybko na zegarek, który wskazywał szóstą rano. Właściwie ona i Sleepy Ash dzisiaj w nocy nie spali. A patrząc na to z jaką energią chłopak uderzył w drzwi wcale nie zapowiadało się, że przyszedł tutaj na herbatkę.

— Raimei.. potrzebujemy twojej.. — Kolejny raz spojrzał na siedzącego niebieskowłosego, który modlił się w duchu by nie padło także jego imię — właściwie waszej pomocy.

No i kurwa po nadzei.

— No to słucham — Mogła dziękować sobie w duchu, że wpadli na genialny plan by po wszystkim się ubrać, bo inaczej młody Shirota♦ by miał traumę do końca życia. Ale kto by przypuszczał, że ten nastolatek wpadnie tutaj z samego rana? Chyba jednak odrobinę różnił się od nastolatka, którego znali.

— No... No bo.. Dzwonił do mnie Pan Kranz, że Lawless zniknął — Oba wampiry uniosły pytająco brew. Jak to kurwa zniknął? — Licht się źle czuł i poszedł go szukać przepadając jak kamień w wodę. Pomoglibyście nam ich znaleźć?

Żeńskie Lenistwo wyjrzało na milczącego kota♦ siedzącego dalej na ramieniu chłopaka i zaraz to samo zrobiła ze swoim mężem. Przez chwilę nawet była pewna, że jej małżonek się zamyślił. Niesamowite Kuro, coś rozważa w głowie. Chyba jest chory.

— Ja.. Jasne. Tylko dajcie nam sie ubrać.

Brązowowłosy♦ jakby dopiero teraz zdał sobie sprawę, że wpadł tutaj zbyt gwałtownie zaczął przepraszać i szybko zniknął za drzwiami. Raimei westchnęła zrezygnowana podnosząc się z łóżka by wygrzebać jakieś rzeczy z szafy.

— Nie powinniśmy powiadomić Mahiru? — Drgnęła słysząc głos Kuro, który nie ruszył się jeszcze z posłania cały czas wpatrując się w drzwi.

— Nie ma sensu go budzić. Oboje z Lizzy muszą do siebie dojść po wczorajszym teście — Wampirzyca przewróciła oczami na samo wspomnienie paniki obojga ludzi podczas używania magii — raczej we czwórkę damy radę. Właściwie... Kuro?

Wampir podnosząc się z łóżka mruknął na znak, że słucha wzrokiem szukając swojej torby, którą pizgnął wczoraj wieczorem wchodząc do pomieszczenia.

— Skąd wiedzieliście, gdzie nas szukać? Wiem, że wspomniałeś o Ichitcie, ale to nie wyjaśniło waszego pojawienia się w teatrze — No cóż, kiedy tylko wyjaśniło się parę początkowych spraw kobieta od razu wymagała od niego by wytłumaczył jej o co chodziło Yodzie. Nawet przez chwilę przeklinał w głowie rozgadanie Servampa, który pewnie dopiero po jakimś czasie zrozumiał, że po prostu ich sprzedał. Niestety tego nie dało się obejść. — Kuro..?

— Nie chcieliśmy o tym wspominać przy nich. Niezbyt im ufam — Sam sobie nie ufa? No to już jest niezły poziom podejrzenia. Wampir pokazał niechlujnie na drzwi. — i miałem ci o tym powiedzieć jak będziemy sami w pokoju, ale jak pamiętasz byliśmy trochę zajęci.

Gdy Servamp uśmiechnął się zboczenie wampirzyca przewróciła oczami uśmiechając się pod nosem. No cóż. Chociaż wiedziała czemu niebieskowłosy nalegał by mieli własny pokój. Oczywiście była jedna umowa — Licht nie miał prawa się dowiedzieć, że Shirota dzielił pokój z Lizzy. Dla własnego bezpieczeństwa.

— Szukaliśmy was w każdym miejscu w jakim kiedykolwiek byliśmy w tym mieście — Męskie Lenistwo złapało za spodnie zaczynając ja na siebie wciągać — a potem Mahiru przypomniał sobie, że jest 24 czerwca i dlatego poszliśmy do teatru.

— Czemu ta data była tak ważna?

— Mahiru zobaczył, że będzie występ Lichta. Spodziewał się, że tam was znajdziemy — Servamp uśmiechnął się przepraszająco — można powiedzieć, że sami tego dnia ich tam spotkaliśmy.

— Czy ty chcesz mi właśnie powiedzieć, że przechodzicie przez to samo drugi raz..?

— Takie lekkie deja vu — Kontynuując wypowiedz zapinał właśnie guziki od góry polówki po czym uniósł wzrok na żonę, która nie ruszyła się nawet centymetr od szafy będąc w samej bieliźnie i trzymając w dłoni koszulkę, którą miała zamiar na siebie założyć — nie ubierasz się? A może chcesz jeszcze szybki numerek przed wyjściem?

Czerwona wampirzyca mruknęła szybko pod nosem coś mało zrozumiałego i zaczęła się na prędce ubierać czym rozbawiła Servampa. Skąd to wiedziała? Nawet stąd widziała jak jego usta unoszą się do góry wyraźnie z siebie zadowolony.

~~*~~

Mahiru♦ stał przed Onsenem patrząc na drewniane ławeczki. Nie wiedział czy dobrze postępuje zwłaszcza po wczorajszej reprymendzie Misono, ale niebieskowłosa była pierwszą osobą o jakiej pomyślał do pomocy. Zbyt dobrze się nie czuł w swoim towarzystwie, bo jego alternatywny odpowiednik był dziwnawy. Był nim, ale... Nie potrafił wyobrazić sobie, że przeklina, a bał się dowiedzieć, co jeszcze się w nim zmieniło oprócz tego strasznego drugiego wyglądu.

Unieśli z Kuro♦ wzrok na drzwi słysząc jak się otwierają i tak jak wczoraj zobaczyli przed sobą brązowowłosą w towarzystwie czarnowłosego chłopaka, który resztki włosów związał w kucyk. Złote oczy spojrzały w stronę Sleepy Asha♦ i przez plecy wampira przeszedł dreszcz. Mimo, że to był tak naprawdę on i wiedział czego się po sobie spodziewać to nie chciał się przekonywać na własnej skórze czy potrafi coś jeszcze.

— Macie jakieś określone miejsce, gdzie zaczynamy szukać?

Shirota♦ słysząc głos Osaki pokręcił głową, więc wampirzyca popatrzyła na swojego męża. Skoro uważał, że już kiedyś to przechodził to może dalsza część będzie podobna. Męskie Lenistwo widząc ponaglające spojrzenie westchnął cierpiętniczo przeczesując swoje włosy.

— Ale to upierdliwe... Nie możemy wrócić do łóżka i zapomnieć o sprawie..? — Usta czarnego kota♦ w tym momencie lekko drgnęły w uśmiechu słysząc swój znudzony głos z ust czarnowłosego. Miło widzieć, że jednak jakaś jego cząstka dalej tam jest. Widząc minę kobiety Kuro cały się spiął nerwowo machając rękami — dobrze, dobrze. Mam pomysł odkąd możemy zacząć.

Ruszył przed siebie, a reszta za nim mając nadzieję, że Sleepy Ash naprawdę wie, co robi. Kawałek od nich w foodtracku siedziała dwójka mężczyzn. Blondynka poprawiła niesforny kosmyk, który spadł jej na twarz i spojrzała na towarzysza.

— Idziemy za nimi?

— Nie. Tsuyuki wyraźnie mówił, że mamy ich tylko stąd obserwować — w budynku dalej jest reszta osób. A dopóki nie wyjdą inni to włożenie mocniejszego podsłuchu nie wchodzi w grę. Dodatkowa dwójka chłopców, która doszła wczoraj z Eve i wampirów w C3 zalała budynek kolejną falą pytań. Zwłaszcza, że brązowowłosy był bardzo podobny do młodego Shiroty. Bardzo? Można go uznać prawie, że za jego starszego brata bliźniaka!

___________________

Hoshi uniknął stosu butelek, które leciały na niego z każdej strony. Nigdy nie używał swojej magii w takiej formie, więc to była dla niego nowość. No bo dla zdrowego rozsądku — kto by wpadł kurwa na to by do walki użyć alkoholi w butelkach?!

Okręcił się na butach wyciągając dłoń w której z wody uformował się bicz. Nie minęło parę chwil, a wszystkie przedmioty leżały potłuczone na ziemi, a do jego uszu doszło klaskanie.

— Jednak szef miał rację. Nie jesteś tak ofiarowaty jak myślałem.

Zirytowany wampir spojrzał w jego stronę zaciskając w lewej dłoni broń celując prosto w przeciwnika. Nie miał za dużo czasu by się z nim cackać, a reszta jego towarzyszy była piętro wyżej. Niby o Tsubakiego czy Shade nie musiał się martwić — prędzej to o ich wrogów. Ale o Charedzie dalej nie wie zbyt wiele, a także nie wiedział, co planował jego młodszy brat będący z nimi na górze.

— Kim ty jesteś do jasnej cholery?!

Blondyn podrapał się po głowie rozglądając po sajgonie jaki wytworzył Yoda. Zabawne, a on tu przyszedł tylko po Willmona.

— Ja.? Jestem właścicielem mocy, którą odziedziczyłeś trzeci ze strażników — Że co kurwa..? Stworzenie zrobiło krok do przodu — ja także jestem trzeci z rodzeństwa, ale z demonicznego: Kappa Airsou.

Kappa..? Brew czarnowłosego uniosła się do góry. Nigdy nie wierzył w te bzdety o demonach, więc ten widok niezbyt go ucieszył.

— Tak właściwie to dzisiaj przyszedłem po twojego kumpla. Chared Willmon, nie? — Wampir drgnął słysząc o jednym z rodzeństwa przez który siedzą w całym tym bagnie. Chared używa ognia, więc... Całkiem ciekawe posunięcie wysyłając za nim wodnego demona.

— No to masz pecha Pokemonie — Złoty oczy zabłysły lekko widząc z pod cylindra dwa świecące punkty. Czy ten dziwaczny karzeł właśnie go obraził?! — by złapać Willmona pierw musisz zabić mnie.

No cóż.. Nie miał tego w planach. Słyszał od króla, że jego moc trafiła do dość specyficznej osoby, a Ichita dodał, że Servamp to jeden wielki pierdolnik. Zabicie trzeciego strażnika może narobić im niepotrzebnego bałaganu. Tyle ma jakieś inne wyjście. Kąt ust uniósł się lekko by zaraz stworzenie wybuchło głośnym śmiechem.

— Skoro tak to zaczynajmy — Czarnowłosy wyprostował się nagle czując nieprzyjemny dreszcz widząc jak demon oblizał się po ustach ukazując swoje wielkie szczęki.

Rzadko kiedykolwiek czuł te nieprzyjemne wrażenie, że coś mogło go zjeść w całości, więc nerwowo oglądał się czekając na kolejne butelki. Blondyn nie czekając już na nic więcej ruszył przed siebie w stronę Yody zaciskając pięść w której formowała się już woda. Gdy demon był już blisko Servamp podskoczył chcąc się odbić od jego głowy.

— Za wolno. — Hę? Zdziwiony czarnowłosy uniósł głowę słysząc szept i w tej samej chwili oberwał falą ciemnej wody lądując w pobliskim barze rozbijając butelki przy okazji niszcząc szafki. — demony są szybsze i silniejsze od wampirów, więc rusz swoją makówką, jeśli nie chcesz szybko zostać obiadem.

Hoshi wylądował na klęczkach wypluwając czarną ciecz mając wrażenie, że zbiera mu się na wymioty. Ta woda jest obrzydliwa. Co to w ogóle za smak?! Nie zdążył się podnieść, kiedy Arisou pojawił się przed nim tym razem uderzając kolanem i wampir przebił ścianę za nimi lądując na ziemi w drugiej sali. Złapał się za złamany nos chcąc szybko podźwignąć.

— Znowu za wolno.

Servamp odwrócił głowę tym razem obrywając łokciem w brzuch wlatując w stoły i kanapy wywalając się z nimi do tyłu. Złapał się za pogruchotane żebra czując na twarzy krew od złamanego nosa. Jasna cholera. Co to za gówno?! Nie zdążył jeszcze go nawet drasnąć, a sam wygląda jak po przejściu tornada.

— Długo masz zamiar się wylegiwać Yoda?

Wampir drgnął widząc zaraz nad sobą Kappę z wyraźnie znudzoną miną. Demon widać liczył na coś lepszego, zwłaszcza słysząc, że czarnowłosy jest silny. O dziwo nawet przez chwilę sprawiał takie wrażenie.

— No to mam nadzieję, że chociaż jesteś sma.. — Nie dał rady dokończyć, bo Hoshi wyciągnął przed siebie prawą rękę przez co fala wody odrzuciła demona wbijając w sufit przy okazji raniąc o kryształowy żyrandol.

~~*~~

Shade złapała za uciętą głowę wampira oglądając ją z każdej strony. Myślała, że one potrafią coś więcej niż bycie mięsem armatnim. Tsubaki stojący kawałek dalej przebił kolejną parę wampirów, zaś Chared patrzył na stojącego kawałek dalej Takudę.

— Zamiast nasyłać na nas te dziadostwo wyraził byś się jaśniej!

Fioletowowłosy jęknął zrezygnowany widząc zniecierpliwienie na twarzy Willmona. Mimo wszystko zapamiętał wampira inaczej. Chciał się już odezwać, gdy z dołu wszystkich dobiegły huki, a obok Someyi wywaliło maszynę do napoi.

— Yoda chyba sprząta..

— Albo ktoś sprząta Yodę — Trójka wampirów spojrzała na Ichitę dalej nie zmieniającego swojej pozycji — tak jak mówiłem. Dam wam ostatnią szansę by zwiać. Bo my przyszliśmy po ciebie Willmon. Na co ja kompletnie nie mam dzisiaj ochoty.

Czarnowłosa zrobiła dwa kroki bardziej w przód słysząc za sobą kolejne szemrania. Dobry Boże kolejni...? Zirytowana odwróciła głowę widząc w miejscu w którym dopiero, co zniszczyła wiele wampirów. Miała już dość tego beznadziejnego dnia i nawet morderstwa bez żadnej bury nie mogły jej tego wynagrodzić. Chyba za dodatkowe usługi zwiększy sobie nagrodę u Osaki.

~~*~~

Hoshi spojrzał na swoją zniszczoną marynarkę, którą aktualnie marynarką nie mógłby nawet nazwać. Przedmiot był cały czerwony od krwi i była właściwie cały rozerwany łącznie ze spodniami, gdzie już nie trzeba było być bardzo spostrzegawczym by widzieć jego bokserki. Kurwa.

Demon stojący naprzeciwko niego wcale nie wyglądał lepiej. Blondwłosy były ochlapnięte od ilości wody, a bezrękawnik nadawał się już tylko do wyrzucenia o ile także nie reneguje się za pomocą magii. Arisou wytarł krew z rozciętego policzka po butelce i jęknął zirytowany.

— Król miał rację. Jesteś strasznie wkurwiający — Miał zbytnio się nie wysilać, ale ten wampir działa mu na nerwy i jeszcze trochę, a cel po który przyszedł mu ucieknie. Zwłaszcza, że biją się już od dobrych trzydziestu minut.

— Ty też — Yoda przywołał swoje bronie zaciskając na nich palce. Brak Eve powoli dawał mu się we znaki, a krwi Presa w jego ciele zostało naprawdę mało. Zwłaszcza, że część po prostu z niego wypływa. Zostało mu tylko odrobinę we fiolce. Wycelował broniami przed siebie — mam już szczerze dość tej twojej gęby.

Nie czekając na nic więcej wystrzelił salwę z broni prosto w stronę demona, który lewą dłonią przywołał swój trójząb odbijając naboje. Odrzucone przedmioty wlatywały we wszystko. Okna, drzwi, ściany, resztę butelek, co jeszcze się ostała i nawet nie było litości dla doniczek.

— Ja twojej też. Kończmy już te wygłupy — Zamachnął się bronią znikając z pola rażenia i zdziwiony wampir przestał strzelać rozglądając się po Sali. Zniknął..? Gdy nic się nie działo przez parę chwil, które dla Servampa ciągnęły niczym godziny ruszył do przodu słysząc kapanie wody. Spieprzył..?

Jeden krok. Drugi krok. Trzeci krok. Nie no to nie jest możliwe by uciekł przed nim demon. Nagle poczuł lekki chłód jakby coś koło niego przebiegło by zaraz po tym w jego ciało się coś wbiło. Zdziwiony spojrzał w dół widząc jak przez brzuch na wylot został przebity trójzębem i przód broni wystawał z jego części ciała.

— Celowałem w głowę tyle jesteś za niski i źle wycelowałem, ale teraz przynajmniej się nie ruszysz. — Serio...? Celował w głowę, a trafił w brzuch?! — czas się pożegnać dzieciuchu, a potem załatwimy resztę twojego zbyt rozhasanego rodzeństwa.

W dłoni stworzenia pojawiła się włócznia i zdenerwowany Servamp odwrócił głowę w jego stronę. Nie mógł drgnąć czując ból przy każdym ruchu, więc ostatnimi resztkami siły złapał prawą dłonią za fiolkę, którą zdążył już wyciągnąć zanim dostał w brzuch. Wlał szybko do buzi odrzucając puste naczynie. W chwili, gdy broń była prawie przy jego głowie przywołał wolną ręką oręż za którym nie przepadał, a na usta wampira wkradł się psychopatyczny uśmieszek, kiedy zdezorientowany demon przerwał widząc lalkę w dłoni.

— Lalka..?

— Bojowa lalka. — Nim demon zareagował oczy laleczki zaświeciły, a jej włosy zmieniły się na niebieskie. Wokół dwójki postaci na ziemi pojawiło się niebieskie świecące koło, a laleczka jakby miała własne życie klasnęła w dłonie.

Zdziwionego Kappę odrzuciło do tyłu przez co uderzył o ostatni stojący stół Sali. Yoda wyrywając Trójząb odrzucił go w bok odrzucając zniszczony cylinder za siebie i wyciągając dłoń na której stanęła laleczka.

— Nie lubię jak ktoś grozi moim siostrom.

Złote oczy zrobiły się wielkie z szoku, kiedy oboje zaczęli świecić niebieskim blaskiem, a zaraz nad nimi wyrósł wielki wodny wąż ledwo mieszczący się w pomieszczeniu. Usta Servampa rozszerzyły się w brutalnym uśmiechu ukazując rząd kłów przez co w tym momencie wyglądał niczym psychopata. Wąż zaryczał ruszając w stronę zdziwionego demona by zaraz się w niego wbić.

Budynek zadrżał rozpadając się w miejscu, gdzie jeszcze chwilę temu leżał demon, a ze wszystkich kranów i rur na ziemię sączyła się woda. Gdy przez następne parę chwil nic się nie działo Hoshi westchnął zmęczony i spojrzał na swoją dziurę w brzuchu. Lalka zniknęła pozostawiając po sobie złote światło.

— Yoda! — Wampir obejrzał się do tyłu widząc wbiegającego Willmona, a za nim dwa pozostałe wampiry i cała trójka uniosła brwi widząc nie tylko stan Servampa, ale i reszty budynku. Znaczy tego, co po nim zostało.

— No co..? Powiedział, że powyrzyna siostrzyczki.. Ale wygrałem!

To było ostatnie, co powiedział, bo zaraz po tym padł jak długi na ziemię w plamę swojej własnej krwi i wody. Zapadła cisza i wszyscy troje zaczęli po sobie spoglądać.

— To.... Kto jest odważny dzwoni do Osaki..?

— Pierw to zabierzmy go do agencji by go złożyli do kupy..

Czarnowłosa mimo sytuacji uśmiechnęła się pod nosem widząc kawałek zniszczonych spodni Yody. Nawet się nie spodziewała, że wampir nosi gatki w jednorożce.

________________

Mahiru♦ idąc za wampirami niepewnie oglądał się do tyłu mając wrażenie jakby coś niemiłego wisiało w powietrzu. Zaś oba Servampy idące z przodu wyglądały na spokojne. Tak przynajmniej wyglądało z boku. Kot♦ zmrużył oczy wpatrując się w dwójkę Lenistw. Jego alternatywna wersja mało widocznie sunęła wzrokiem po ulicy, a brązowowłosa wyraźnie go obserwowała w zamyśleniu. Właściwie odkąd ich spotkał miał ochotę zapytać się o sytuację z Lalwessem. Czasami przysypiając na ramieniu nastolatka słyszał ich rozmowy jakby jego kontakt z młodszym bratem w tamtym wymiarze był dobry. Nawet bardzo dobry.

— Myślicie, że Tsubaki może mieć coś wspólnego ze zniknięciem Lawlessa..?

— Ja akurat tego jestem pewien — Kuro mruknął wchodząc w dobrze już znaną mu uliczkę widząc Todorokiego ledwo idącego przy murze. Shirota♦ też go zauważył i chciał już go zawołać, gdy za czarnowłosym pojawił się wysoki czerwonowłosy wampir.

— Czy to Higan?!

— Tak jak myślałem.. — Raimei spojrzała pytająco na swojego męża, ale podklasa Tsubakiego słysząc głosy odwróciła głowę w ich stronę. Zapadła cisza pomiędzy nimi, aż usta czerwonowłosego wygięły się w szerszym uśmiechu.

— Jeszcze więcej dzieciaków?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top