Rozdział 68 Czas na zakończenie

Tobias szedł między gruzami w poszukiwaniu ostatniej rzeczy, która dzieli ich od końca roboty nad którą poświęcili ostatnie parę lat. Wreszcie kawałek dalej ujrzał leżącego Tsurugiego przyśpieszając oraz łapiąc go za przód płaszcza i podnosząc do góry. Wściekłe złote oczy patrzyły na niego zaciskając wargi. Czarnowłosy nie przejmując się złowieszczą aurą byłego partnera włożył rękę pod jego płaszcz wyrywając wręcz siłą kieszeń z której wysypały się brakujące odłamki.

— Wiedziałem, że mnie nie zawiedziesz Kamiya — Głupek nawet przenosząc się na inną stronę jest zerem. Właśnie tacy są ludzie. Zbyt chciwi i dlatego po jakiejkolwiek stronie nie staną nie mają szans. — a teraz możemy się pożegnać.

Anastasja uśmiechała się szeroko patrząc na leżące ciała z którymi jeszcze jakiś czas temu spokojnie popijała herbatę. No cóż spodziewała się trudniejszej walki, ale kto może wygrać z medium? Usłyszeli cichy trzask i oboje odwrócili głowy widząc podnoszącego się z pod gruzów Yodę.

— Wy... gnojki.. — Wampir wypluł krew wcelowując swojemu pistoletami w stronę wampirów — postawcie na ziemi Kamyie.

A to numer — On żyje. Ich oczy otworzyły jeszcze szerzej, kiedy za Servampem pojawił się jego właściciel wraz z drugą Zazdrością, który tak jak jego partner mierzył do wampirów z broni. Willmon zmrużył oczy zdając sobie sprawę z głupoty jaką popełnili. Dlatego gnojka tak łatwo poturbowali, bo skupił się na nałożeniu wodnej bariery chcąc ochronić swojego Pana oraz pierwszego Servampa.

— Posłuchajcie grzecznie mojego wampira — Mikuni pstryknął palcem i czerwonowłosa poczuła jak coś ją łapie za gardło. Co się dzieje?! Nim zdążyła zrobić ruch została uniesiona do góry czując jak jej szyję zaczyna coś zgniatać. Spojrzała w bok widząc wysoką rzeźbę, która niczym waga przytrzymywała ją i Abel. Ten dzieciak chce ją zabić!? — ja w porównaniu do reszty uważam, że niektóre wampiry powinny zniknąć z tego miejsca. Przykro mi powiadomić, że wy jesteście takimi. OSĄDZ JĄ MOJA PIĘKNA!

Przedmiot podciągnął kobietę wyżej przez co nie miała siły oddychać, kiedy lina niczym żyłka zaciskała się na jej gardle coraz mocniej. Przeklęty bachor! Tobias rzucił chłopakiem na ziemię wyciągając broń. Koniec tych wygłupów. Zniknął z pola widzenia by pojawić nad dziewczyną przecinając linkę i łapiąc ją w połowie. Zacisnął dłoń na rękojeści i zamachnął się nią chcąc pozbyć się problemu, kiedy pomiędzy nimi pojawiły się dwie Melancholię. No tego to już się kurwa nie spodziewał. Mutsuko jak i Tsubaki przywołali swoje katany wysyłając w stronę wampira, który po prostu rozpłynął się w powietrzu.

— Zwiał tchórz — Czarnowłosa westchnęła odwracając się do gruzów by spojrzeć na stojącą dalej trójkę oraz leżącego Tsurugiego — no cóż.. dużo to was nie przeżyło.

— Pod gruzami pewnie dalej są ludzie — Hoshi opuścił bronie obserwując siostrę oraz jej towarzysza, którzy zlecieli na ziemię. By zaraz pojawiła się reszta ich grupy. Musiał przyznać, że mogło się to skończyć gorzej, gdyby nie ta dwójka — może ktoś jeszcze przeżył..

__________________

Noah siedział z kieliszkiem wina patrząc na zegarek, który pokazywał już wpół do pierwszej. Jego wampiry wyszły parę godzin temu zniszczyć agencję, więc znając cały rozkład oraz wiedząc czym posługują się konkretni ludzie powinni się tutaj pojawić za trzy, dwa, jeden. Uderzenie drzwi spowodowało, że naczynie lekko zadrżało by zaraz do pokoju wpadły oba jego twory.

— Co ty masz na szyi moja droga? — Willmon dotknęła swojego gardła na którym dalej widniały zaczerwienione pręgi. Pokręciła szybko głową jakby samo przypomnienie tego podłego uczucia duszenia chciało samo wyskoczyć z jej głowy. Wallace pomrugał parę razy, ale westchnął kiwając ze zrozumieniem po czym popatrzył na czarnowłosego — masz?

— Kamiya chodź nieświadomie spisał się na medal — Wyciągnął okruszki wyrzucając je na otwartą dłoń niebieskowłosego, który zaraz zacisnął je w ręce — niestety nie zdołałem go zabić, ponieważ Zazdrość i Melancholia weszli mi w paradę.

— A więc Daisaki także wybrała stronę — Uśmiechnął się podle by zaraz otworzyć pięść w której pojawiła się cała kula, a w niej zaczęły latać wszystkie żywioły. Nadszedł czas na to na co wszyscy czekali.

Wymierzył dłonią w górę przez co pojawiły się także zniszczone oręże i uśmiechnął się szeroko. Czas zakończyć te wygłupy i wreszcie nadeszło danie główne!

_________________

Yuki przerzucała gruzy w poszukiwaniu kogokolwiek żyjącego i krzywiła się nerwowo. Znowu martwe ciało. Jasna cholera! Jak na razie nie wygląda to tak dobrze, bo z agencji gdzie było koło pięć tysięcy pracujących członków znaleźli żyjących może setkę. Zachwiała się prawie wpadając do dziury, ale została złapana przez Berukię, który kawałek od niej wygłupiał się na jakimś słupie.

— Uważaj jak łazisz babo — Różowowłosy się skrzywił wciągając ją z powrotem na górę. Irytowało go, że muszą pomagać agencji, która zamknęła by ich najchętniej w odmętach swoich lochów. Ale rozkaz Tsubakiego to rozkaz i musi się męczyć z tymi wampirami. Super..

— Nie rób takiej miny jakbym była gruba!

— Gruba byłaś, gruba jesteś i gruba zostaniesz — Elise leciała przenosząc za pomocą swojej magii gruzy układając niedaleko w małą stertę.

— Odszczekaj to! — Blondynka wyciągnęła szablę przed siebie celując w starszą siostrę, która się tylko perfidnie zaśmiała chyba dobrze bawiąc, że wyprowadziła młodszą z równowagi.

— Uspokójcie się obie! Macie ze sobą współpracować do cholery! — Słysząc głos Lizzy obie odwróciły od siebie głowy prychając. Gdzie ona kurwa jest...

Raimei, Kuro i ich Pan stali obok leżącego Tsurugiego, którego Layla próbowała postawić na nogi. Chłopak porządnie oberwał i chyba tylko cud sprawił, że żyje. Chociaż nie miałby tyle szczęścia, gdyby nie Hoshi. Niższy wampir stał obok swojego Pana, który opatrywał następnego rannego kolegę. Stracili kulę i co teraz?

— Wybaczcie chyba zawiodłem..

— Przestań tak mówić Tsurugi. Nikt się nie spodziewał, że zaatakują C3 — Nastolatek próbował załagodzić sytuacje. Jeszcze mają szansę ich znaleźć zanim połączą kule. Przynajmniej chciał w to wierzyć. Popatrzył na niebieskowłosą, która stała zamyślona dłubiąc butem w ziemi.

— Mam nadzieję, że nie żałujesz decyzji — Prawie podskoczyli, kiedy przed ich twarzą wyrosła Daisaki patrząc z uporczywością na swoją siostrę. Żeńskie Lenistwo podniosło wzrok z gleby skupiając swoje spojrzenie na ósmej siostrze.

— Naprawdę zadajesz mi tak idiotyczne pytanie w takiej chwili?

Layla zbladła podnosząc się z klęczek by spojrzeć na niebo przez co obie siostry zamilkły także wpatrując się w kobietę.

— Dzieje się coś złego.. drzewa krzyczą.

Sleepy Ash poruszył się niespokojnie. Jak to drzewa krzyczą? On tam nic nie słyszy. Elise podleciała do blondynki z podobną miną zaciskając nerwowo dłoń na lasce. Wiatr jest bardzo niespokojny jakby coś zaczęło się już dziać. Mahiru otwierał usta by się zapytać o to pytanie, co gnębiło niebieskowłosego jak usłyszeli głośny świst by obok uderzyło coś podobnego do jajka.

— Co to jest..? — Lawless nachylił się nad przedmiotem widząc na nim dziwne wzory. Po momencie przyleciało kolejne i kolejne by po paru chwilach dookoła wampirów znalazło się wiele takich jajek.

— Zamawiał ktoś kurę? — Berukia zapukał w przedmiot słysząc pusty dźwięk jakby w środku niczego nie było. Co to do cholery jest?

Niebo z czarnego zaczęło zmieniać kolor na krwistą czerwień by zaraz przejść w zielony i fioletowy. Nie wyglądało to już dobrze. Zawiał mocniejszy wiatr wyrywając drzewa wraz z korzeniami zupełnie jakby przeszło obok nich tornado. Po tym nastąpił wstrząs by ziemia pod nimi zapadła się odrobinę niżej.

— Co się dzieje do cholery?! — Misono prawie wpadł do dziury, którą wcześniej gdyby nie podklasa Tsubakiego zwiedziłaby Inaba, ale został złapany przez łańcuchy Pychy.

W całym Tokio jak nie dalej dało się słyszeć głośny trzask jakby rozbitego szkła i na niebie pojawiła się mała ryska by po paru chwilach zaczęła się rozszerzać przybierając różnorakiego rodzaju kolory. Jak wyrwa zrobiła się wielkości porządnego budynku zapadła chwilowa cisza, a zaraz przeszył ją głośny huk uderzanego piorunu przez co każdy podskoczył. Nie wygląda to dobrze. TO WYGLĄDA KURWA BARDZO NIEDOBRZE! Hugh stanął na baczność, kiedy usłyszał pękającą skorupkę. Powoli odwracał głowę do tyłu mając nadzieję, że mu się przesłyszało. Co także zaczęła robić reszta także słysząc ten nie miły dla ucha dźwięk. Z jajek zaczęło wypływać sporo podejrzanej cieczy, która po chwili przybrała postać dobrze im znanych popiołów otaczając całą grupę.

— Co to jest do ciężkiej cholery?! — Yumikage zmrużył oczy patrząc na malutkie stworzenia, których chmary rosły w zastraszającym tempie.

— Popioły... — Żeńska Melancholia cofnęła się do swojej grupy zaciskając dłoń na katanie wiedząc, że bez oręży i tak się tego do końca nie pozbędą. Jedyną nadzieją są Eve, które co gorsza nie dadzą sobie rady z taką chmarą stworzeń.

— Chciałaś powiedzieć siostro od zajebania popiołów.. — Ichita rozglądał się za dogodnym miejscem by uciec, ale z taką ilością rannych to oni sobie mogą.

— Nie jesteście głodni? — Słysząc skumulowany dźwięk Inaba wzdrygnęła się cofając do tyłu. Obrzydlistwo! Do tego jak gadają w tak potwornej grupie. Żeńska Pycha wskoczyła na ramię Tetsu obserwując je i wyraźnie nad czymś rozmyślając. Nie czekając na nikogo odpowiedz zamachnęła się dłonią wyrzucając część swojej magii przez co parę stworzeń zostało pociętych i padło na ziemię. Spojrzenie każdego zatrzymało się na Stevens.

— Nasza magia może się z tym rozprawić rodzino — Popatrzyła w górę na dziwną poświatę z której dalej spadały jajka i pokazała w tamtą stronę laską — i lepiej znajdźmy sposób by dostać się tam, gdzie są te przeklęte wampiry inaczej..

Łupnęło z prawej strony i piorun spalił pobliskie drzewo. Nie musiała nawet dokańczać by każdy wiedział, co miała na myśli. Kula się połączyła. To oznacza, że Ragnarok właśnie się rozpoczął.

________________

W ciągu niecałej godziny chaos ogarnął całe miasto jak nie większą część kraju. Mahiru przebiegając obok sklepu ze sprzętem elektronicznym zobaczył na ekranie jak fala zmywa tamę by zaraz się zerwała zalewając pobliskie miasto. Co oni mają teraz zrobić? Raimei wyciągnęła dłoń przed siebie przez które wyleciała para iskier niszcząc nie wiedziała już które popioły i zachwiała się na nogach upadając na kolana.

— Tego jest za dużo... — Nastolatek doskonale rozumiał, co miała kobieta na myśli. Nawet jeśli strażnicy mogą im pomóc bez oręży ich moc jest ograniczona. Cud, że w ogóle mogą jej używać. Sleepy Ash złapał dziewczynę w pasie podnosząc i przerzucając sobie jej rękę by się o niego podparła.

— Powinniśmy Mahiru, gdzieś na jakiś czas się schować też nie wyglądasz za dobrze — Brązowowłosy westchnął czując jak jego ciało także powoli opada z sił, a stworzeń gromadziło się coraz więcej. Zacisnął mocniej oręż w dłoni idąc za Servampem, który obserwował zniszczenia z powodu stworzeń i krzywił się nieznacznie. Tokio wyglądało jak po przejściu co najmniej pięciu kataklizmów i właściwie się nie mylił. Żywioły pustoszyły miasto, co jakiś czas podpalając z Nienacka czy wyrywając dachy z budynków o trzęsieniach ziemi nawet nie chciał wspominać. Osaka spojrzała w prawo widząc zniszczony bar w którym pracowała i z jej ust wyrwał się żałosny jęk. Dzisiaj z Inabą by świętowały pierwszy rok tej pracy. Co z tego, że już długo ich tu nie ma. Shunta dalej był dla nich niczym brat. Pomrugała parę razy mając wrażenie jakby ktoś siedział w środku. Bez słowa puściła zdziwionego wampira ruszając w stronę budynku. Męskie Lenistwo spojrzało na swojego Pana po czym ruszyli za nią. Co ona chce z tego zniszczonego baru?

Zajrzała do środka opierając zmęczoną dłoń o framugę obserwując uważnie zniszczone pomieszczenie z ledwo działającym sprzętem karaoke, które piszczało ostatnią piosenkę. Nie brzmiało to pierwszych lotów, ale zawsze coś. Podreptała do sprzętu poznając od razu, że to ten sam grat, który próbowała naprawić Yuki i spowodowała zwarcie w całym pomieszczeniu. Uśmiechnęła się do siebie przypominając sobie ten dzień. Było tak spokojnie..

— A więc moja rodzina dopięła swego, co? — Cała trójka podskoczyła odwracając głowy w stronę blatu przy którym stał Chared ze szklanką whisky uśmiechając się gorzko — może chcecie łyka? Nie? To nie. Sam się napije!

W pomieszczeniu zapadła krępująca cisza Pan jak i jego Servampy obserwowały fioletowowłosego, który nie wyglądał na ani trochę zadowolonego z triumfu rodziny. Willmon prezentował teraz jeden z największych obrazów rozpaczy jaki można sobie było wyobrazić. Opróżniając butelkę rzucił nią do tyłu przez co rozbiła się o drzwi przejścia dla personelu i złapał za kolejną nie spuszczając spojrzenia z Raimei.

— Uprzedzałem cię Osaka. Moja rodzina nie jest byle kim — Siłował się z butelką by wreszcie wyciągnąć korek za pomocą swojego ostrza — przegraliście i wszystko wygląda tak jak zwykle.. Tak samo, kiedy przegrałem ja.

— O czym ty mówisz Chared? — Shirota wiedząc, że jeśli to ich wróg to naprawdę było mu go w tej chwili żal. Chyba nawet bardziej niż ich mimo położenia.

— Naprawdę nie rozumiesz? — Zaśmiał się gorzko kolejny raz pociągając łyk z przedmiotu — to nie jest tak, że cię pytają czy dołączasz do ich rodziny. Nie masz wyboru. Mogłem tylko patrzeć jak mój świat upadał podczas, gdy zostało spełniane ostatnie życzenie. Za każdym razem jest tak samo. Niszczą wymiar wysysając z niego wszystko, co mogą by oddać to kuli w zamian za starożytną siłę dla nowego członka. Ty powinnaś to zrozumieć Osaka w końcu was także nie pytano o zdanie zanim zabito.

Servamp drgnęła. Fioletowo włosy był inny. Zawsze szyderczy, chętny zniszczenia, a teraz wyglądał na zrozpaczonego bardziej niż oni wszyscy razem wzięci. Zrobiła pierwszy krok w jego stronę nie spuszczając wzroku z wampira.

— Pisałeś, że my jesteśmy dla nich jednym zagrożeniem — Wampir otworzył oczy podnosząc je w stronę kobiety. Niebieskowłosa wyglądała na wycieńczoną, ale dalej w jej oczach widział te pewne siebie błyski, którymi za każdym razem go raczyła jak chciała sprać mu tyłek. Nawet teraz się nie poddaje? To się nazywa duch walki — jest sposób byśmy mogli ich zatrzymać Charedzie?

Willmon zagryzł wargę. Czy jest sposób? Znaleźli kulę. Oręże, których strzegli zostały zniszczone przez co ostatnia z barier upadła. Chociaż... Popatrzył na jej prawą stronę przy której stała biała pacynka. Przyszła. Przyszła podziwiać ten koniec... zabawne.

— Jest jeszcze jeden sposób — Odrzucił szklane przedmioty na ziemię przez co porozbijały się rozwalając po całej dole— musiałby zginąć jeden z rodzeństwa. Wtedy jego magia może zostać przemieniona w oręże. Może nie będzie potężna, ale dalej gotowa zatrzymać to co nadchodzi.

Przeskoczył przez blat stając przed nimi. Dalej nie widzi swojej mocy. Biały stworek machał do niego dłonią jakby zachęcał do powiedzenia dalszej części. Nie uratował swojego wymiaru, ale zawsze ten może mieć jakieś szanse skoro stoi przed nim prawdziwe kamikadze — mógł wcześniej dać Osace taką ksywę. Wyprostował się dumnie chowając szablę w spodnie i kłaniając przed zdzwioną trójką.

— Jestem najmłodszym i czwartym z rodziny Willmonów. Pierwszy raz to powiem, ale jestem do twoich usług.

— Zaraz.. ty chyba nie chcesz bym ja... — Cofnęła się do tyłu widząc jak mężczyzna unosi głowę patrząc na nią tym samym spojrzeniem, które brązowowłosy pamiętał ze spotkania z pokoju u niego w mieszkaniu.

— Tylko strażnik może pokonać, jednego z nas — Mutsuko nawet by się nie zawahała by mu uciąć łeb. A ta kobieta czai się niczym dzikie stworzenie. Popatrzył na dwójkę chłopców za nią i uśmiechnął się smętnie do nastolatka — zastanów się nad tym dobrze Mahiru Shirota czy warto ją hamować.

— Zaraz te słowa...

— To ty! — Nim chłopak dokończył niebieskowłosa została siłą pociągnięta za Kuro, kiedy obok Willmona pojawiła się biała pacynka stając pewnie. A sądząc po rzucanych jej spojrzeniach przez wampira on także ją widział. — przecież bariera została znów aktywowana! Co ty tu robisz?!

— Wybiła godzina zero! Macie tylko jedną szansę!

— Wracaj do mojej głowy biała zarazo! — To już całkowicie wychodzi z pod kontroli. Pacynka zachichotała pojawiając się tym razem przed trójką i skacząc dookoła ich Pana.

— Oni jeszcze nie doszli do kuli! Dalej strażnicy mają szansę ich dogonić! Ale, jeśli potrwa to jeszcze trochę czas się skończy! Chcecie skazać wszystkich na taki koniec? Naprawdę jesteś gotowy nieść to brzemię Mahiru? Nieść? A to dobre! O ile oczywiście z was coś zostanie! Popioły, żywioły zniszczą wszystko!

Po plecach chłopaka zaczął spływać nerwowy pot. Koniec? Nie ma innego wyjścia? Servampy jak i jego Pan spojrzeli w stronę smutno uśmiechającego się wampira, a Osaka przełknęła ślinę wiedząc, co musi zrobić. Nie było innego wyjścia. A czas gnał do przodu pustosząc i zabijając coraz więcej ludzi.

— No dalej Osaka! Nie tchórz! Chce być wreszcie tym, co może się do czegoś przydać oprócz problemu do cholery!

Dziewczyna zacisnęła dłonie w pięść czując jak zaczyna drgać.

Chcieliśmy wiedzieć czy potrafiłabyś zabić swojego przyjaciela.

Znowu musi to zrobić. Popatrzyła do tyłu na chłopców wypowiadając ciche „przepraszam" by ruszyć w stronę Chareda. Im bardziej się do niego zbliżała tym bardziej robiło jej się niedobrze. Kiedyś chciała go zabić, ale... ona nie potrafi zabijać. Może nie, że nie potrafi lecz sumienie jej nie pozwala. Poczuła jak ktoś jej położył rękę na ramieniu i odwróciła głowę widząc męskie Lenistwo by zaraz do jej twarzy został przyciśnięty nadgarstek chłopaka.

— Jeśli musisz to zrobić to niech cała nasza trójka za to odpowiada! W końcu jesteśmy partnerami do cholery!

________________

Yuki przejechała na butach przebijając parę popiołów, które rozpłynęły się na ich oczach. Rudowłosa nie mając swojego oręża mogła jedynie obserwować jak jej wampir się przemęcza. Też cholera by się włączyła, ale co ma zrobić? Przecież zwykłym znakiem nic nie zrobi.

— Skup się Foster do cholery! — Blondynka podbiegła do swojej Pani ciągnąć ją za sobą ciężko oddychając. Ona też ma jakiś limit i muszą się schować, opracować jakąś strategię. Akurat, kiedy naprawdę potrzebują tego pierdolonego kija został zniszczony. CO ZA KURWA JEBANY NIEFART!

Zrobiła jeszcze parę kroków by przed dziewczynami wyrosło wysokie stworzenie, które zostało uformowane całkowicie z tych okropnych potworków. Inaba zacisnęła dłoń na szabli zdając sobie sprawę, że to już może być jej limit. Dziewczyna widząc jak jej Servamp ledwo trzyma się na nogach zacisnęła nerwowo wargi. No nie może do cholery stać, kiedy ta kobieta się przemęcza.

— A ty co wyprawiasz? — Żeńska Chciwość spojrzała na swoją Panią, która zaciskała już dłoń na wysokim metalowym kiju, który musiał być wcześniej znakiem drogowym. Tak przynajmniej myślała.

— Nie widać? — Prychnęła oburzona — chyba nie myślałaś, że będę patrzeć jak wypruwasz sobie flaki jak ja stoję i podziwiam niczym dziwka swojego alfonsa! Mówiłam kurwa, że razem im wpieprzymy i zdania nie zmieniłam! Ruszaj dupsko Inaba!

Czy właśnie została obrażona? Ale, że ona chce go ubić znakiem drogowym? Yuki zaśmiała się pod nosem odwracając w stronę stwora. Co za kobieta! I chyba za to ją lubi. Servamp miała już zacząć jak stworzenie zostało czymś przebite i padło na ziemię. Oczy dziewcząt otworzyły się szeroko, kiedy za cielskiem zobaczyły Osakę trzymającą swoją miotłę, której nie widziały już od bardzo dawna. Wampirzyca uśmiechnęła się przebiegle by zamachnąć się swoim orężem wytwarzając falę energii niszcząc wszystkie stworzenia w okolicy. Jak widać musiała się nacieszyć swoim sprzętem.

— Rai.. skąd ty..

— Później o tym porozmawiamy — Dziewczyna uderzyła bronią w ziemię przez co pojawiła się reszta ich grupy rozglądając zdezorientowana. Każde z nich było w innej części miasta i nagle znaleźli się w jednym miejscu patrząc na siebie jakby zobaczyli duchy by na końcu popatrzeć na wampirzycę stojącą obok swojego Pana i Kuro. — mamy mało czasu. Nasza ósemka musi iść.

— Hej hola.. gdzie? — Blondyn podrapał się po głowie rozglądając za Todorokim. To zaczynało być dziwne. Raimei z miotłą, wszyscy w jednym miejscu. To się kupy nie trzyma.

— Mahiru z Kuro wam wszystko wytłumaczą my musimy zająć się kulą i otworzyć portal — Niebieskowłosa wyciągnęła przedmiot przed siebie z którego wypłynęły wiązki różnokolorowych świateł by każdy ze strażników zobaczyła w dłoniach swoje oręże. Hoshi, który nigdy nie używał swojej broni popatrzył zrezygnowany na laleczkę mrucząc do siebie pod nosem. Co za kurwa wstyd.

— MOJA ABEL SIĘ ROZMNOŻYŁA!

— Mikuni.. zamknij się i nie pogrążaj mnie bardziej..

Mutsuko zaśmiała się pod nosem idąc już w stronę pierwszej siostry po drodze zgarniając Yodę ciągnąc za tył jego garnituru. Jak nie mają czasu to nie mają. Reszta strażników także podleciała do swojej liderki by reszta cofnęła się do tyłu idąc za instrukcją Shiroty.

— No to skupcie się i otwieramy portal!

Yuki jakby machinalnie wyciągnęła dłoń przed siebie widząc jak jej ciało zaczęło wydzielać to samo światło, co jak walczyła z Fosterem. Dotąd do końca nie zrozumiała, co się wtedy stało i nie chciała tego powtarzać. To chyba była jej prawdziwa moc. Popatrzyła na resztę wampirzego rodzeństwa, które robiło to samo i każdy z nich świecił na inny kolor. Na końcu jej wzrok zatrzymał się na uśmiechniętej do niej Raimei by zaraz wymierzyła swoim orężem przy którym skupiła się cała energia przed siebie otwierając coś na rodzaj portalu widniejącego nad nimi. Opuściła broń obserwując swoje dzieło i patrząc na resztę.

— No to, kto pierwszy na ochotnika?

— Ja! — Hoshi zadowolony wyciągnął dłoń do góry — jestem najstarszy, więc moim obowiązkiem jest chronić młodsze rodzeństwo.

Reszta popatrzyła niepewnie na siebie jak Zazdrość ruszyła w stronę portalu i gdy jego noga znalazła się przy nim usłyszał głos ósmej.

— Czekaj idioto. Skoro tak mi pieprzycie o miłości do rodziny to powinniśmy wszyscy razem przekroczyć portal. Kto wie, co czeka po tamtej stronie.

— Ojej Mutsuko czyżbyś wreszcie poczuła do nas coś więcej niż czystą niechęć? — Stevens zaśmiała się wskakując na barana Layli.

— Chciałabyś... po prostu ja chcę wygrać — Nie czekając na odpowiedz minęła wszystkich stojąc już przy przejściu odsuwając niższego wampira — i wygramy. Bo ja tutaj jestem.

— Jasne... — Czarnowłosy zdusił śmiech widząc jak żeńska Melancholia na niego patrzy unosząc pytająco brew po czym wskazała ręką by za nią poszli i zniknęła w tle kolorowego światła. Zaraz za nią ruszyli Blau i Ichita wskakując do środka. Osaka popatrzyła na resztę rodzeństwa kiwając głową. Yoda pomachał reszcie wbiegając do portalu. Małpa zrobiła to specjalnie by wejść pierwsza!

— Inaba, kto z naszej dwójki będzie ostatni po powrocie sprząta w Onsenie! — Blondynce wyrwało się krótkie wściekłe „Ej" i pobiegła za siostrą słysząc chichoty Layli znikającej za nimi. Niebieskowłosa odwróciła się jeszcze w stronę reszty uśmiechając szeroko.

— Niedługo wrócimy.. o ile oczywiście Mutsuko nas nie wysadzi, bo wyczuwam od niej piromanie. A przez ten czas postarajcie się zająć tymi stworzeniami, które latają po mieście.

Mahiru uśmiechnął się lekko chcąc ukryć swoje zdenerwowanie, a wampirzyca odwróciła się idąc już w stronę portalu by dołączyć do reszty rodzeństwa. Podeszła do tego dziwnego przejścia dotykając go palcem. W sumie w czuciu jest niczym ta obrzydliwa ciecz, którą bawi się zawsze Marron i Nachi — jednym słowem obrzydlistwo. Ale już wszyscy tam są. Chciała postawić pierwszy krok, kiedy poczuła jak ją ktoś przyciąga do siebie poznając dobrze zapach Ramenu wymieszanego z chrupkami. Zawsze próbowała wyplenić ten smród z jego ciuchów, ale chłopak tyle tego je, że może to uważać jako jego znak rozpoznawczy — chociaż pusta lodówka to też znak, że w tym domu mieszka ten wampir.

— Kuro ja muszę już iść.. czekają tam na mnie.. — Popatrzyła kątem oka do tyłu widząc, że wszyscy jakby się już wzięli do roboty by zając tymi dziwnymi stworzeniami i tylko jej Pan rzucał ukradkowe spojrzenia do tyłu.

Niebieskowłosy przycisnął ją do siebie mocniej i przysunął do jej ucha.

— Jeśli powiem, że zależy mi bardziej niż się wydaje.. wrócisz do mnie? — Zadrżała czując jak ciepły oddech wampira przeleciał po jej uchu, a twarz kobiety momentalnie zrobiła się czerwona. Naprawdę nie mógł znaleźć bardziej dogodnej chwili?!

— Oczywiście kretynie, że wrócę! Nie rób z nas takich słabeuszy! Idź pomóż Mahiru, bo jak go zeżrą popioły.. — Odsunęła go od siebie chcąc odrobiny przestrzeni prywatnej. Męskie Lenistwo zacisnęło nerwowo kły, ale nie chcąc już denerwować bardziej kobiety tak jak kazała ruszył z powrotem w stronę chłopaka. Dziewczyna wypuściła powietrze próbując unormować swój niespokojny oddech. To chyba dla niej za dużo jak na jedną noc. Odwróciła się patrząc w stronę oddalającego się Sleepy Asha — Ej Kuro! Idioto!

Servamp zatrzymał się w połowie drogi słysząc głos kobiety i zwrócił w jej stronę głowę widząc rumieńce na policzkach żeńskiego Lenistwa. Stali tak przez chwilę patrząc na siebie w milczeniu jakby dziewczyna szukała dogodnych słów. Raimei obserwowała zakłopotanego wampira, który jak widać długo próbował nie okazywać swojej słabości. Po chwili uśmiechnęła się do niego lekko.

— Jak wrócę to porozmawiamy o nas — Widząc jego szeroko otwarte oczy by się nie zawahać okręciła na butach wskakując do portalu. Czas zakończyć te kretyńską grę w jaką grali Willmonowie od wielu lat.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top