Rozdział 67 00:00


Hoshi szedł przez korytarz mrucząc do siebie zdenerwowany pod nosem. Niech tego doktorka weźmie cholera! Jak śmiał tak potraktować jego najmłodszą siostrzyczkę?! Jeśli jeszcze żyje to on spokojnie zadba o to by jednak błagał o śmierć. Wypruje z niego wszystkie flaki by zrobić ozdobę choinkową na następne pieprzone święta. Zatrzymał się przy kalendarzu widząc jak trzydziesty czerwca powoli upada ku końcowi pokazując tę okropną datę na którą czekali od tych przeklętych paru miesięcy. Westchnął nerwowo mrużąc oczy jakby samym spojrzeniem mógł wypalić dziurę w kartce.

— Ostatnio jesteś strasznie nerwowy Hoshi — Wampir popatrzył w prawo widząc idącego w jego stronę blondyna na którego ramieniu leżał wąż. Jeje uniósł tylko na chwile głowę by zaraz z powrotem położyć ją na Mikunim mrucząc coś do siebie. Chyba także miał dość tego pieprzonego oczekiwania.

— Ta ruda ściera zraniła moją siostrę i jeszcze się dziwisz, żem nerwowy?!

— Spokojnie jak gdziekolwiek żyje my go znajdziemy — Alicein uśmiechnął się lekko w jego stronę jakby samym gestem mógł uspokoić wampira. Czarnowłosy westchnął burcząc do siebie pod nosem jak usłyszeli kolejne wołanie by zaraz zobaczyć jak w ich stronę biegł Tsurugi.

Chłopak jak i jego Servampy podejrzliwe popatrzyli po korytarzu czy nikt ich nie podsłuchuje, gdy Kamyia do nich podbiegł. Uśmiechnął się jak małe dziecko, które dostało cukierka, co jeszcze spotęgowało zirytowanie Yody. Chyba pierwszy raz denerwuje go, gdy ktoś się uśmiecha podczas takiej akcji. Teraz rozumiał czemu Osaka często się krzywiła jak on tak robił. Teraz w myślach sam się opieprzał będąc takim lekko duchem.

— Masz to? — Blondyn zobaczył jak zadowolony Tsurugi klepie się po prawej kieszeni. Nie wiedzieli czy to dobry pomysł przynosząc tutaj wszystkie okruchy, ale podejrzane kręcenie Willmonów niedaleko gorących źródeł było dziwne. Aż za dziwne.

— No chyba nie myślałeś, że to zgubię!

— Jesteś taki, że to by mnie wcale nie zdziwiło Kamiya..

Chłopak chciał już się odgryźć właścicielowi Servampa, ale do stojącej grupy dobiegli jeszcze członkowie Wygłodniałych Psów. Starszy Alicein skrzywił się — owszem to było wiadome, że jeśli on o wszystkim wie to i reszta jego drużyny będzie chciała się w to włączyć. Ciężko było pogodzić trzymanie z wampirami, a zarazem chodzenie na niby „polowania". Przez Mutsuko Tsubaki także zawiesił broń i krwiopijcy tak nie atakują. Dziwnie było widzieć tego czarnowłosego Servampa w towarzystwie Osaki, której mina raczej nie wskazywała na to iż jej się podoba to towarzystwo. Ale czego to się nie robi dla dobra ludzi.

Parę dni wcześniej ~~*~~

Blondyn szedł w towarzystwie Shiroty i jego dwóch wampirów wyraźnie czymś zamyślony. Tłumaczył się brakiem humoru z powodu choroby dziadka przyjaciela, ale to nie wyglądało jakby to było to. Cały czas rzucał niespokojne spojrzenia na swoje Servampy, które szły na przodzie obok jego wampirów. Dostali wiadomość od Daisaki by pojawić się na obrzeżach Tokio z powodu znalezienia dwóch ostatnich okruszków. Co ciekawe ona sama nie mogła się pojawić by je wręczyć osobiście i miał to zrobić ktoś inny. Nie wiedzieli do końca kto to i nastolatek wyczuwał podstęp.

— Może powinniśmy wziąć jeszcze kogoś do pomocy?

— Bez przesady chłopcze — Mikuni zaśmiał się klepiąc brązowowłosego po plecach jakby chciał go trochę podnieść na duchu — my i cztery Servampy na pewno wystarczymy! Nie ważne, co to by było. Chyba nie doceniasz moich chłopców.

Raimei popatrzyła w bok, gdzie szedł milczący Yoda i pokręciła zrezygnowana głową. Chodził taki naburmuszony odkąd została zaatakowana Inaba. Zawsze uważała, że jego wiecznie zadowolona gęba doprowadzała ją do spazmy, ale widząc te poważną minę czuła się jeszcze gorzej — to tak jakby Lily nagle przestał się rozbierać. Jednym słowem niemożliwe, a co to by było jakby taki sam charakter miała Layla i zaczęła się rozbierać na środku miasta. Mój Boże Osaka.... o czym ty kurwa myślisz!? Kuro idący z drugiej strony spojrzał kątem oka na dziewczynę zastanawiając się nad czym teraz tak rozmyśla, bo nagle skrzywiła się jakby zjadła cytrynę. W pewnej chwili oczy obu wampirów się skrzyżowały i niebieskowłosy szybko popatrzył w inną stronę.

Nie powiedział Mahiru nic na temat tego o czym we dwójkę rozmawiali w kuchni mimo, że chłopak powinien się o tym dowiedzieć. Żeńskie Lenistwo nie wyglądało na chętną by dzielić się tym z kimś więcej, więc i on to musiał uszanować. Właściwie wyciągnął z niej to prawie, że siłą.

— Co można powiedzieć o naszej siostrze to jest słowna — Osaka odwróciła głowę do tyłu by spojrzeć na dwóch rozmawiających ze sobą chłopców — a z tego, co wiem bardziej nienawidzi ich niż nas. Jak zginą tamci to dopiero będzie chciała wypatroszyć nas.

Nastolatek zbladł słysząc jakim spokojnym tonem to mówi. W tym momencie bardzo przypominała właśnie Sleepy Asha. Była tak zrelaksowana, że dopiero to można było nazwać olewczym stosunkiem. Zero jakiejkolwiek ostrożności. Doszli do wyznaczonego miejsca rozglądając się po pustej uliczce. Chyba ich nie wystawiła?

— Mam nadzieję, że nie udzielił jej się żartowny tryb życia — Czarnowłosy pokręcił głową wciskając dłonie bardziej w kieszenie — bo osobiście ją wypatroszę za wyciąganie mnie z łóżka o tak nieludzkiej nawet jak dla wampirów porze.

— Hoshi może jednak zaparzę ci melisę, co? — Zirytowany Servamp miał już odpowiedzieć swojej siostrze, kiedy usłyszeli głośny śmiech z prawej strony. Brązowowłosy otworzył szeroko oczy obserwując postać od góry do dołu. No oni sobie chyba kpią. NAPRAWDĘ OSOBĄ, KTÓRA MA ODŁAMKI JEST TSUBAKI?!

— Meliska, a to dobre! — Trwało to chwilę by zaraz jego twarz przeszła z powrotem na obojętną mrucząc pod nosem jakie to było nudne. Po tym spojrzał na niebieskowłosą, której przeszedł dreszcz po plecach. Nie lubiła tego psychopatycznego wzroku. Ten koleś nie ważne jak wielkim strategiem by był dla niej zawsze zostanie psycholem — Mutsuko nie miała ochoty się tutaj pojawiać i wysłała mnie bym przekazał ci ten jakże uroczy prezent!

Ech.. co za złośliwie babsko. Widząc wyciągnięta dłoń z odłamkami, które mieniły się na niebieski i zielony kolor chciała już podejść do Servampa Melancholii by je zabrać, gdy została zatrzymana przez dłoń najstarszego wampira.

— Och przestań starszy bracie! Przecież ci jej nie zjem. Przynajmniej nie ja! — Po tym jakby rozbawił go jego sam żart wybuchł głośnym śmiechem powodując skrzywienie na ustach reszty osób. Ta.. kurwa bardzo zabawne. Męskie Lenistwo mrużyło podejrzliwie oczy chcąc wyczuć zamiary młodszego brata, kiedy Raimei po prostu westchnęła podirytowana odsuwając rękę chłopaka i podchodząc do ósmego.

— Zaśmiej się jeszcze raz, a wsadzę ci miotłę Shiroty w gardło — Wyrwała mu przedmioty z ręki, a czarnowłosy od razu zamilkł. Straszna!

Nie czekając nawet na odpowiedz odwróciła się do wampira plecami by wrócić do chłopców. Uśmiechnęła się triumfalnie pod nosem czując jak do Tsubakiego dalej nie dotarło jak szybko zamilkł widząc jej złowrogie spojrzenie — nie żeby coś, ale poważnie była bliska wepchnięcia mu tej miotły w gardło. Chuj jeden wie jak Daisaki wytrzymuje ten irytujący chichot, ale ona dawno by wypieprzyła niebieskowłosego na wycieraczkę słysząc to w każdym momencie. Teraz w głowie dziękowała Bogu za Kuro. Leniwe, ale chociaż spokojne.

— Berukia mówił, że Willmonowie interesują się Onsenem — Właściciele Servampów popatrzyli na czarnowłosego, który także szykował się już do powrotu. Widać stwierdził, że nic tu po nim i wychodzi na to iż to naprawdę nie była pułapka — jeśli dalej trzymacie tam odłamki radziłbym wam zmienić miejsce.

Zniknął nim ktokolwiek się odezwał pozostawiając po sobie tylko małe pudełeczko, które chyba robiło za przenośnik jedzenia. Z napisu nawet dało się wywnioskować, że pochodziło z pobliskiego baru Sushi. Skoro ten różowowłosy przekazał taką wiadomość Melancholii czy to nie znaczy, że dwójka ósmych Servampów ich śledzi?!

Teraz ~~*~~

Jeje zwinął się w kłębek na blacie kuchennym patrząc z pod byka na trójkę dodatkowych gości, których nie lubił. Inaczej, on nie lubił niczego, co się rusza i oddycha — tak włącznie ze swoim Panem.

— Powinniśmy znaleźć inne miejsce na ukrycie tych okruchów — Junichirou wyciągnął dłoń po swoją kawę pociągając łyk. Jeśli rzeczywiście ma nastąpić ten rzekomy Armagedon i w tym miejscu krążą niebezpieczne istoty to przyniesienie tego tutaj jest czystym szaleństwem.

— No chyba żartujesz Kurumamori — Yumikage pokręcił niezadowolony głową czując na sobie spojrzenia wszystkich osób w pomieszczeniu — przecież to jasne, że tutaj tego nie będą szukać! Kto normalny by szukał tego pod nosem?!

Wszyscy podskoczyli na swoich miejscach, kiedy zgasły światła w pomieszczeniu, a pokojem potężnie wstrząsnęło. Yoda spadł ze swojego łóżka uderzając głową o stolik z którego spadła kawa prosto na spodnie Tsurugiego. Czarnowłosy zapiszczał czując jak wrzątek zacząć mu wyżerać spodnie. Servamp Zazdrości przybrał swoją wampirzą postać odrzucając garnek widząc jak jego Pan podnosi się jęcząc z bólu. Nie spodziewał się czegoś takiego. Hoshi podszedł do Kamiyi i wyciągając dłonie przyłożył do oparzonego miejsca.

— Ratujesz mi tyłek Yoda...

— Wierz mi za to co zrobiłeś mojej pierwszej siostrze to powinienem się do niego dobrać.. — Kolejny huk wstrząsnął pomieszczeniem i wampir wywalił się do tyłu wypowiadając ciche „Kurwa.."

Brązowowłosy doczłapał się do wyjścia wyglądając na korytarz z którego dochodziły huki zmuszając swoje oczy do wysiłku. Co się dzieje do cholery? Po ciemku ciężko było coś zobaczyć, jednak zdążył ujrzeć jak część ich kompleksu została odcięta od reszty pomieszczeń. Szlag by to! Wyższy z blondynów podbiegł także do wyjścia z pokoju patrząc w te samą stronę, co jego towarzysz. Coś ich musiało zakopać. Czy to możliwe, że ktoś zaatakował C3?

________________

Dziewczyny siedziały w rezydencji Aliceinów przy stole obserwując swoich Panów. Zbliżał się nieuchronnie pierwszy lipca, co oznaczało iż może zbliżać się Armagedon. Niby spokój tego niedzielnego wieczoru na to nie wskazywał. Osaka drapała machinalnie za uchem Kuro, który zamieniony w kota chrapał sobie zadowolony na jej kolanach pomrukując czując jak przechodzą go przyjemne dreszcze za każdym razem, kiedy paznokcie kobiety dotykały jego czułego miejsca za uchem.

— Myślicie, że to był dobry pomysł oddawać okruchy pod opiekę C3? — Mahiru zagryzł wargę czując jak jego serce niespokojnie bije patrząc na zegar wiszący nad wejściem do jadalni. Każdy z osobników wyglądał na przejętego tym, co się zbliża.

— Kręcili się zbytnio przy Onsenie — Misono skrzyżował dłonie opierając się o krzesło. Dziwiąc się samemu sobie, że jeszcze nie śpi. Przecież o tej porze to on już dawno oddawał się objęciu Morfeusza, a tym czasem siedzi przy stole czekając na jakiś bzdurny koniec świata. Jakby, ktoś powiedział mu o tym rok temu wyśmiałby go.

— Zresztą Tsurugi nie jest sam — Lizzy wzruszyła ramionami popijając swoją herbatę, a Inaba przysypiała na głowie Lawlessa, który siedział obok nich. Blondyn siedział znudzony patrząc także na swoją filiżankę mając, chyba nadzieję by nagle miała zacząć tańczyć. Musiał wziąć wolne dla tego pochrzanionego dnia. Z jednej strony gdyby się nic nie wydarzyło mógłby się cieszyć, ale z drugiej... wziął wolne kurwa! — wygłodniałe psy i Mikuni z chłopcami na pewno dadzą radę dopilnować tych okruchów, co zostały.

— Wyglądasz na zdenerwowanego Hugh..? Coś nie tak? — Czarnowłosy kręcił swoją filiżanką z kawą jakby zamyślony i jak usłyszał tylko pytanie swoje Pana wzdrygnął się lekko. Popatrzył na niego posyłając mu zdenerwowany uśmiech. Nie ufał organizacji i ciężko mu było przyznać by ukryć okruchy właśnie tam. Tyle nie potrafił pozbyć się wrażenia, że popełnili wielki błąd.

— Mam złe przeczucia to wszystko.

— Zgadzam się z Hugh'iem — Elise zabujała się na swoim krzesełku by zeskoczyć z niego i podejść do okna z którego był dobry widok na dworzec, gdzie organizacja miała swoją siedzibę pokazując na niego swoją laską — ona od początku przysparzała nam więcej problemów niż zysku jestem pewna, że znając ich znowu będzie coś nie ta....

Nie dokończyła, bo Rezydencja zadrżała i żeńska Pycha zamarła z wyciągniętym przedmiotem wskazując na miejsce, gdzie zamiast dworca była, jedna wielka dziura. Wszyscy zamilkli patrząc w ten sam punkt jakby co najmniej wylądowało tam UFO.

— Jesteś wiedźmą Elise..

~~*~~

Mutsuko siedziała na dachu przy stole patrząc jak wieczór spokojnie mija i westchnęła niepocieszona. Kiedy jest tak podejrzanie cicho wiadomo, że zbliża się coś wielkiego i czuła to całą sobą. Odsunęła się od stołu podnosząc i stając na skrawku budynku patrząc pierw w dół widząc jak ulica wygląda niczym zabawka dla dzieci i tylko ludzie idący jak mrówki okazywało, że Tokio żyje własnym życiem.

— Co robisz siostro? — Drgnęła słysząc głos Ichity, który stanął obok niej by zaraz z drugiej strony także stanęła Blau.

— To co zwykle — Westchnęła podnosząc głowę przed siebie by widzieć dworzec, który z tej wysokości także wyglądał niczym mała plamka pomiędzy budynkami — obserwuje.

— Zbliża się coś — Claudia podparła biodra patrząc za swoją szefową jakby samym spojrzeniem mogła przywołać to na co w skupieniu czekają. — i to jest coś wielkiego.

— Będzie zabawa!? — Cała trójka odwróciła głowy do tyłu widząc Berukie, który stał za Tsubakim obok reszty subklas. Czyżby oni także czekali z nimi na ten przeklęty pierwszy lipca? W tej samej chwil ich miejscem spotkania wstrząsnął huk i każde z nich odwróciło głowę w stronę zapadającego się dworca. A niech to cholera! Usta Daisaki uśmiechnęły się przebiegle. Nadeszło!

_________________

Cyfry na zegarze poruszały się leniwie wskazując ostatnie sekundy do końca by wreszcie zatrzymać się na całkowitym zerze. Obie pacynki zeskoczyły z cyfrowego odliczania przybijając sobie piątkę.

— Zaczęło się!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top