Rozdział 64 Ojciec i Córka
Lizzy szła przez ulicę oglądając różowawy odłamek. Kawałek kuleczki mienił się w świetle zachodzącego słońca. Mały jeżyk siedzący na jej ramieniu, co jakiś czas mruczał z zachwytem. Takiego koloru odłamka jeszcze nie widziała. Był śliczny! Zielone oczy Foster zatrzymały się na zwierzątku i skrzywiła się odrobinę. Nie cierpi jeży, ale spędzając tyle czasu z kobietą zmieniającą się w to cholerstwo da się przyzwyczaić. Ale tylko ona ma taką ulgę, że siedzi na jej ramieniu — i tak jej w życiu tego nie powie. Inne kolczate stwory niech idą do siebie.
Yuki uśmiechała się patrząc, co jakiś czas na swoją Panią. Wbrew temu, że jest mendą dziewczyna miała głowę na karku i gdyby nie ona na pewno nie znalazły by tego okruchu. Kto by pomyślał by się przejść do tego starego amfiteatru dwie przecznice stąd? Tylko jej Fosterówna tak potrafi!
— Zjadłabym coś dobrego — Już w jej głowie malowała się miseczka przepysznego popcornu z masełkiem. Rudowłosa spojrzała na swojego wampira zaciskając wreszcie kawałek w ręce by na końcu schować do kieszeni. A ta tylko o żarciu. W sumie zasłużyła po tym jak pokonała tego kapturnika w budynku.
— Ty tylko o jedzeniu przeklęty wampirze... — Szkarłatne oczy popatrzyły na nią pytająco? Jak to ona tylko o żarciu?! Przed chwilą przeszła ciężką walkę, gdzie ona nawet nie chciała jej pomóc! I gdzie tutaj sprawiedliwość?! To znęcanie nad biednymi zwierzętami do cholery! W oczy kobiecie rzucił się mały wiszący nieśmiertelnik na szyi Yuki z podpisem „Hyde". Zabawne, że wtedy została wciągnięta w tego blondwłosego chłopaka. Właściwie... — zauważyłam, że ostatnio coś mało spędzasz czasu ze swoim blondaskiem. Coś się wydarzyło?
— Jakim moim blondaskiem? Mówisz o swoim sąsiedzie? — Co kurwa?! Podrywa jej sąsiada?! — sam się mnie doczepił. Ja z nim nie mam nic wspólnego! Przysięgam!
Na litość Boską ten dzieciak ma czternaście lat! Widziała ostatnimi czasy jakieś dziwne prezenty pod drzwiami, ale nie spodziewała się, że to są od tego chłopaka. Musi chyba bardziej przyglądać się z kim zadaje się jej Servamp, bo to już podchodzi pod pedofilię — chociaż patrząc na to z perspektywy, że Inaba nie żyje to nekrofilię. Ostatnio jak je matka poprosiła by zajęły się straganem skończyło się na tym, że dziewczyna ściągnęła do nich grupę klientów. Zwłaszcza płci przeciwnej. Od tego czasu ma zakaz korzystania ze swojego wampirzego uroku. No chyba, że ktoś ma pełny portfel.
— Przestań używać swoich sztuczek chociaż na dzieciach Inaba.
— Ale ja nic nie używałam... Tylko na targu robiłam test — Nie wiedziała o co jej chodzi. Zarobiły kupę kasy i mogły sobie pozwolić na wiele różnych nowych gadżetów. Dziwne, że nikt inny z jej wampirzej rodziny z tego nie korzysta. No z pierwszej generacji też nie widziała by ktoś z tego korzystał. Oprócz Lawlessa. Ten to na pewno z czegoś korzysta skoro potrafi urokiem zwalić z nóg.
— Jako twój Eve zabraniam ci takich idiotyzmów. Koniec tematu — Była pewna, że jeż pokazał w jej stronę język. Mogłaby go teraz za niego złapać i zrobić z niego breloczek, ale obiecała sobie iż nie będzie dla niej, aż tak brutalna. I tak chodziła dzień z podbitym okiem po przygodzie w saunie. — a wracając do jedzenia. Po drodze wstąpimy do sklepu to sobie wybierzesz na co będziesz miała ochotę.
Usta zwierzęcia wyszczerzyły się w szczerym uśmiechu ukazując drobne kiełki. Zapowiada się smaczny wieczór. Nagle Lizzy wyczuła, że Yuki drgnęła jakby coś usłyszała. Nie zatrzymując się rozglądała się po ulicy chcąc zobaczyć, co zainteresowało jej wampira i nie zwrócić na siebie uwagi.
— Ktoś nas śledzi Lizzy — Szept Servampa owiał jej ucho, co mogło oznaczać tylko jedno. Musi przyśpieszyć chcąc zgubić ogon. Nie miała ochoty dzisiaj z kimś walczyć. Zwłaszcza, że nie wiedziała co to za przeciwnik, bo z tego co słyszała Mutsuko zawiesiła broń przynajmniej na razie. Przyśpieszyła słysząc jak kroki za nimi także to zrobiły chcąc je dogonić. Rudowłosa zacisnęła mocniej dłoń na swoim orężu. Kimkolwiek jest ten człowiek zaraz zapłaci za swoją ciekawość — to.. wampir.
— Jesteś pewna?
— Mhm.
Jakiś wampir wchodzi im w paradę? Ale w jakim celu? Skręciła w prawo w ciemną uliczkę by nie włączać w to wszystko ludzi. Może postać zostawi ich w spokoju? Ruszyła zaciemnionym miejscem przed siebie zastanawiając się czy ogon dalej ją goni, ale nie słysząc tupania stwierdziła iż sobie poszło dalej. Może ten wampir wcale ich nie szukał i to był czysty przypadek. W pewnej chwili usłyszała trzask i nad nią zatrzymał się osobnik z wyciągniętą bronią. Co dziwniejsze jego długą włócznie zatrzymała szabla Inaby. Jakim cudem jej wampir tak szybko zareagował, a ona będąc tą ostrożniejsza nawet tego nie wyczuła?
Postać mająca dalej zakrytą twarz kapturem od płaszcza przejechała na butach kawałek do tyłu zatrzymując w niezbyt dużej odległości od dziewcząt. Ona chyba coś do nich ma.
— Nie przypominasz mi podklasy kogoś kogo znam — Nie widziała żadnego wampira posługującego się czymś takim. Włócznia mieniła się fioletowym kolorem przez którą co jakiś czas przelatywał jakiś dziwny cień. Przypominało to oręż, jednak na pewno nim nie był.
— Inaba — Rudowłosa wyciągnęła swoją dłoń przed jej nos ukazując nadgarstek. Nie musiała jej dwa razy powtarzać i Servamp wbił swoje kły w ukazane miejsce. Nie lubiła tego piekącego uczucia i chyba nigdy się do niego przyzwyczai tak jak żeńska Chciwość do wystającego łańcucha z karku.
— Chyba powinienem powiedzieć jaki jestem z ciebie dumny, co? — Lizzy słysząc głos dochodzący z kaptura zacisnęła mocniej dłoń na swoim kiju. Był dla niej dziwnie znajomy, ale nie potrafiła go przetworzyć w głowie by znaleźć chociaż malutki skrawek wspomnień. Spotkała, kiedyś to coś? Zmrużyła oczy próbując dostrzec, co za twarz się kryje pod kapturem. Jak zobaczy gębę na pewno będzie wiedziała kim jest ten ktoś — nic się nie zmieniłaś. Widzę dalej masz prezent ode mnie. Niestety teraz muszę go odebrać.
Prezent? Głowa w kapturze poruszyła się trochę schylając by spojrzeć na oręż trzymany w jej dłoni i dziewczyna zadrżała. Czy on właśnie wspomniał o jej kiju? Zmusiła swój umysł do większego wysiłku przy czym Inaba zjadała prawie, że postać wzrokiem. Kim jest ten człowiek? Po paru dłuższych chwilach milczenia oczy Foster otworzyły się szeroko jakby odkryła najgorszą tajemnice istnienia.
— Przypomniałaś sobie. Miło — Wampir zrzucił kaptur z twarzy i Foster poczuła jak jej się robi niedobrze. Spodziewała się tego po czytaniu wiadomości z laptopa, ale nie chciała wierzyć, że to prawda.
— Jest rudy jak marchewa! — A miała nadzieję na jakiegoś złego przystojnego najlepiej blondwłosego gacha. Jakie to życie potrafi być rozczarowujące. Popatrzyła w stronę swojej Pani widząc jak zbladła mina żeńskiej Chciwości zrzedła. Też spodziewała się jakiegoś ciacha? — Lizzy, kto to jest...?
— Angus Ethan Foster miło mi zobaczyć mój twór z takiego bliska — Ukłonił się przed dwójką kobiet uśmiechając szeroko nie puszczając swojej broni.
— CO?! TEN PASZTET TO TWÓJ OJCIEC?!
— A ty tylko o żarciu kolczaty problemie..
___________________
Yoru przekrzywiła głowę patrząc na srebrny płyn, który bulgotał w jakimś dziwnym opakowaniu co jakiś czas sycząc. Tego na pewno nie przepali? Spojrzała w bok na Akirę, która bazgrała coś na kartce rzucając tylko spojrzeniami na to „coś" i mrucząc pod nosem. Johannes stał z drugim notatnikiem bazgrząc przy broni czemu przyglądał się czarnowłosy. Właściwie dlaczego zostawili tutaj Hoshiego, a sami wyszli z Tsurugim? Nie powinni czasem się trzymać razem by nie zrywać połączenia?
— Hmm to ma dziwne molekuły.. — Przybliżała nos coraz bardziej prawie stykając się z szybą i odrobinę odsunęła okulary. Co może być tym dziwnym składnikiem? Białowłosy wampir podszedł bliżej wysokiej kobiety robiąc właściwie to samo. Faustus spojrzała na nią kątem oka. Ona tak na poważnie? Owszem zgodziła się na pomoc tych krwiopijców, ale żeby tak?
— Chyba wiem, co to — Co kurwa? Dziewczyna odsunęła się od nich przechodząc przez pomieszczenie by wyciągnąć z plecaka małą buteleczkę z jasno fioletowym płynem. Chłopcy stojący kawałek dalej spojrzeli w stronę kobiet jak Shihoin podeszła z przedmiotem z powrotem do płytki, gdzie stał białawy płyn. Otworzyła butelkę wylewając odrobinę na ciecz, która zapiszczała jak wypuszczający powietrze balon przybierając tak samo srebrną barwę, co ten tajemniczy płyn. Płytka została kolejny raz przepalona robiąc dziurę w krześle.
— Yoru, co ty do tego dolałaś?
— Och.. kiedyś jak ubrudziłam jedną ze szmat jakąś dziwną substancją to Tetsu zaproponował bym użyła wybielacza — Brew trójki osób stojących obok kobiety uniosła brew do góry. Wybielacza? — ale to nie pomogło to postanowiłam wymieszać wybielacz z denaturatem i przepaliłam ją niestety...
— Zaraz.. chcesz mi powiedzieć, że by zwalczyć wampiry użyto wybielacza i denaturatu jako tajemniczych składników? — Odpowiedz była cholera jasna tak blisko?! Złapała za broń chcąc przełożyć płyn do następnego z ochraniaczy i maszyna pokazała zgodność pomiędzy dwoma cieczami. Ale numer.. — no to moje drogie miśki. Właśnie znaleźliśmy środek do zniszczenia wampirów.
— Tylko jak widzisz jest ograniczony — Podklasa Osaki dotknęła buteleczki z płynem — a z tego, co widać więcej nie dasz rady wyprodukować, bo skórka z naboju jest już zbyt zniszczona. Jak z tego wyjdzie chociaż dziesięć naboi bym była rada.
— Byleby wystarczyło na Willmonów — Servamp postukał o stolik wyraźnie podniecony — na więcej nam nie trzeba.
______________
Fosterowie stali w ciszy obserwując się jak zwierzyna gotowa do ataku. Blondynka nie wiedziała czy ma atakować. Przecież nie zaatakuje tego człowieka. Nawet jeśli ją zostawił zawsze jest to jej ojciec. Lizzy zacisnęła nerwowo wargi — troszkę się pokomplikowało.
— I na cholerę żeś wrócił? — Zdziwione szkarłatne oczy popatrzyły na swoją Panią. Ona mówi to poważnie? W głosie kobiety nie było nawet krzty szczęścia zupełnie jakby mówiła do obcego człowieka. Co wcale nie mijało się z prawdą.
— Nie stęskniłaś się za ojcem?
— A ja mam ojca? — Jak przyszedł ją brać na współczucie się przeliczył. Niech nie myśli, że nie zauważyła iż dopiero co chciał ją zabić. Gdyby nie blondynka. Nie czekając na żadną odpowiedz ruszyła biegiem ściskając mocno oręż w dłoni uderzając mężczyznę prosto w brzuch przez co odleciał wbijając się w jakiś stary budynek.
— Lizzy, co ty wyprawiasz?! — Yuki przyłożyła rękę do ust niedowierzając w to co właśnie widzi. Ona bez skrupułów uderzyła swojego ojca. Angus wytarł krew z ust podnosząc się z gruzów i zaczął otrzepywać się z kurzu nie spuszczając wzroku ze swojej córki.
— Tak jak myślałem — Idealnie. Teraz może odebrać jej bron bez żadnego zawahania, ale może spróbować jeszcze jednego sposobu zanim zaczną walczyć na poważnie. Wyciągnął dłoń przed siebie w zapraszającym geście — oddaj grzecznie tatusiowi kijek Aurelio.
— Wiesz jak nienawidzę tego imienia.. — Kolejny raz rozpędziła się szykując do ataku, ale tym razem stary Foster był przygotowany blokując jej atak. Żeńska Chciwość stała z dala obserwując zmagania ojca i córki nie wiedząc co ma robić. Powinna chronić swoją Panią, ale wtedy będzie musiała zaatakować jej ojca. Nie może tego zrobić. Musi wymyśleć inny sposób. Zbladła jak zobaczyła rudowłosą przybitą do ściany z rozciętym ramieniem.
Rudowłosy wampir uśmiechając się podle przyszykował się do ostatecznego uderzenia, gdy przed jego twarzą pojawiła się blondynka biorąc uderzenie na siebie. Poczuła ból w prawej nodze, a twarz Foster zrobiła się blada jak na jej buzi wylądowała duża ilość krwi. Dopiero po chwili obie kobiety zdały sobie sprawę, że Angus odciął wampirzycy nogę.
— Yu...ki twoja noga.. — Chciwość spojrzała w dół wyciągając w tamto miejsce rękę by za chwilę ta część ciała wróciła do wcześniejszego stanu. To Servampy tak potrafią?
Mężczyzna odskoczył do tyłu patrząc na poddenerwowaną Inabę. Czyżby teraz i jego dzieło włączyło się do walki? W dłoni blondynki pojawiła się szabla i popatrzyła jeszcze kątem oka na swoją Panią. Chciał zabić własne dziecko.
— Przykro mi, ale zaatakowałeś moją Panią — Poczuł dziwne drgania i nerwowo zaczął się rozglądać widząc jak ziemia obok niego zaczyna zamarzać. Czy zobaczy prawdziwą moc Chciwości. Rudowłosa powoli podnosiła się z ziemi nie spuszczając wzroku ze swojego wampira, którego ciało wydzielało żółte światło. Co ona robi? Noga Servampa stanęła na ziemi i w tym momencie starszy Foster został zamknięty w lodowym więzieniu, a Yuki uśmiechnęła się złośliwie — czas byś przemyślał swoje postępowanie kolego.
Czyżby ją coś ominęło? Kiedy ta wampirzyca zrobiła się taka silna? Usłyszała nagle głośne burczenie z żołądka dziewczyny, która upadła na kolana by potem wywalić się do tyłu.
— Jestem cholernie głodna...
— Widzę — Kobieta podeszła do żeńskiej Chciwości wyciągając dłoń — wstawaj pójdziemy po kogoś by zebrał tą bryłę lodu, a później zjemy coś na mieście.
Blondynka złapała za rękę dając się podciągnąć do góry by spojrzeć ostatni raz na zamrożone ciało. Naprawdę nie chciała tego robić.. Ale nie miała wyboru. Popatrzyła zmartwiona na rudowłosą. Nie wyglądała na złą za to co zrobiła, ale sama w sobie czuła iż źle postąpiła.
— Wszystko w porządku Inaba?
— Ja.... — Obie usłyszały kruszenie się lodu i odwróciły szybko głowy w stronę zamrożonej statuty. Yuki zdążyła tylko pociągnąć Lizzy za siebie robiąc z siebie żywą tarczę, kiedy kawałki lodu powbijały się w jej ciało. Cholera jasna! Zachwiała się próbując utrzymać równowagę, ale tyle bólu na raz we wszystkich partiach ciała to dla niej za dużo. By upadła, gdyby nie Foster łapiąca ją w pół i zawisła podtrzymywana przez nią wypluwając krew. Wściekła kobieta spojrzała przed siebie widząc wampira całego i zdrowego trzymającego przed sobą broń. To ona musiała zatrzymać całkowite zlodowacenie.
— Całkiem nieźle! Ale niestety to nie wystarczy — Angus wyprostował się uśmiechając szeroko zrzucając z siebie płaszcz. Widać czas powalczyć na poważnie, bo mało brakowało.
Rudowłosa puściła wampirzycę zmuszając ją by usiadła, gdy sama zacisnęła mocniej dłoń na swoim kiju. Chciwość chciała się podnieść, jednak przy każdym możliwym ruchu siadała z powrotem na tyłku. Ma za mało energii. Powinny uciekać dopóki mają jeszcze okazję.
— Kij moja droga i sobie pójdę — Co jest z tą bronią, że tak bardzo go chce? Mężczyzna widząc, że dziewczyna nie ma zamiaru go oddać dobrowolnie odbił się od ziemi pojawiając najszybciej jak potrafi nad zdezorientowaną Foster. Wystarczyła chwila by jego włócznia ją przebiła, ale kobieta uchyliła się podcinając jego nogę i wampir wylądował na plecach. Lizzy stanęła nad nim dzierżąc swój oręż zamachując się nim.
— To za matkę, bo przez ciebie płakała chuju jeden — Kij uderzył z hukiem koło jego twarzy robiąc dziurę — to za to, że zostawiłeś Marron.
Broń tym razem uderzyła z drugiej strony i tylko cudem unikał ataków. Czy ona specjalnie go nie uderza?
— To za mnie, bo głupia cię szukałam cały czas — Poczuł ból w brzuchu w który oberwał jak myślał większą częścią siły, bo zapadł się odrobinę w ziemię. Wypluł nadmiar śliny widząc jak kobieta szykuje się do kolejnego uderzenia celując tym razem w głowę — a to za moje koleżanki z których zrobiłeś potwory!
— Lizzy stój! — Blondynka podźwignęła się z ziemi teleportując przed wściekłą kobietę blokując jej broń. Syknęła czując jak jej i tak obolałe ciało wygięło się pod naciskiem uderzenia.
— Inaba, co ty odpierdalasz?!
— Chyba nie zabijesz ojca z naszego powodu?!
— Nie będziesz mi mówiła kogo mam zabijać, a kogo nie! Jesteś moim wampirem i masz mnie słuchać Inaba! Więc odsuń się i daj mi dokończyć, co robię!
— Nie!
Rudowłosy widząc, że został uratowany przez Servampa podniósł się odrobinę przywołując włócznie i kłótnia kobiet została przerwana w momencie, kiedy Yuki przeszył ból jak włócznia przeszła przez jej ciało trafiając także kij. Foster zamarła nie wiedząc, co ma zrobić. Broń wydała z siebie cichy syk rozpadając się w jej dłoni, a mężczyzna cofnął swoją broń zrzucając wampira na ziemię.
— Żałosne — Podniósł wzrok na swoją córkę, która nie miała się teraz czym bronić i zrobił pierwszy krok stając na nieprzytomne ciało blondynki. Lizzy warknęła jak wściekłe zwierzę widząc, gdzie stąpa ten człowiek.
— Bierz te brudną nogę z mojej partnerki zasrańcu..
— No dobrze — Cofnął nogę by za chwilę zamachnąć się włócznią celując prosto w głowę Chciwości — to zacznę od twojego wampira!
Foster chciała się już rzucić na ojca, kiedy usłyszeli huk i broń mężczyzny zatrzymała się przy nosie nieprzytomnego wampira. Ubranie starszego Fostera zaczęło przeciekać krwią by zaraz także on zaczął nią pluć. Upuścił swoją broń, która rozpłynęła się w powietrzu. A zdenerwowana rudowłosa odwróciła głowę widząc czarnowłosego wampira celującego do Angusa. Ręka mu drżała i nawet stąd kobieta wyczuwała zabójczą aurę Hoshiego, który patrzył na leżącą Inabę.
— Moją siostrę gnoju... — Wyciągnął jedno ze swoich uzi dołączając do drugiej broni mrużąc wściekle oczy — zrobię z ciebie ser szwajcarski..
Chyba właśnie stoi w złym miejscu.. Yoda nacisnął na spust i kolejne kule trafiały wampira, który cofał się do tyłu próbując jakoś osłonić przed salwą ataków. Wreszcie trafiony w każde możliwe miejsce zniknął, a czarnowłosy wampir cisnął broniami podbiegając do klękającej Lizzy próbującej ocucić wampirzyce. Znajdzie jeszcze tego gnoja, a głowa zawiśnie nad wejściem do jego pokoju. Akira na pewno nie będzie miała nic przeciwko temu w końcu kurwa lubi trofea.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top