część 50
– To już wcześniej ustaliliśmy – Veronika zwróciła się do Gerta. – Viktor zajmie się wampirami.
– Świetnie, więc my zejdźmy do lochów.
– Chyba pójdę z nim do góry, bo tam prawdopodobnie jest dziewczyna – powiedziała.
– I wampiry. Gdy Viktor załatwi wampira, będzie ją miał – stwierdził Schmidt.
– Może będzie, a może nie. A jeśli trzeba będzie jej szukać?
– No to lepiej idź. – Gert pokiwał głową z powagą.
Czarodziejka zauważyła, że Viktor zmrużył oczy i zacisnął szczęki.
– Poradzisz sobie sam w lochach? – zapytała byłego narzeczonego. – Tam będzie ich czterech.
– Co za różnica? – Wzruszył ramionami. – Nawet jeśli tam zginę, to chyba żadna strata.
– Naturalnie, że to żadna strata. Chodzi tylko o to, że mógłbyś przy okazji kogoś zaalarmować – wyjaśniła. – Jeśli masz takie podejście, to ja nie chcę, żebyś tam z nami szedł – oznajmiła. – Nie powinien sam tam iść – zwróciła się do Viktora.
– Omówimy to później – powiedział. – Zrobi, co mu każemy.
– Masz rację – zgodziła się z nim. – Widzę, że ta dyskusja jest jednak zupełnie bez sensu. To był kiepski pomysł.
– Proponuję, żebyście ustalili szczegóły między sobą – odezwał się Gert.
– Czy my przed chwilą właśnie tego nie powiedzieliśmy? – zapytała go Veronika.
– Wygląda na to, że jesteśmy jednomyślni. – Odwrócił się i odszedł.
– Ostrzegałem – powiedział Viktor, gdy zostali sami. – Ruszajmy. Wymyślimy coś po drodze... Wszystko będzie dobrze – dodał, widząc jej zamyślenie.
– To jest nieco bardziej złożone... – Spojrzała na niego.
– Myślę, że nie powinniśmy się rozdzielać. Powinniśmy pójść razem.
– Wszyscy? – zdziwiła się.
– Nie, ja i ty. Wystarczy, że będziesz się trzymać blisko mnie i wszystko będzie dobrze.
– Ochrona twojego naszyjnika nie działa na inne osoby – przypomniała.
– Trzymaj się blisko i kryj się za mną.
– Jedźmy – poprosiła, zerkając w stronę Gerta, który stał przy swoim wierzchowcu i sprawdzał mocowanie bagaży.
– Nie ufam mu – powiedział Viktor, zmierzając w stronę konia. – Wywinie jakiś numer przy pierwszej okazji. Nie boję się go, ale... wydaje mi się, że w zaistniałej sytuacji może próbować pokrzyżować nam plany.
– Tam chyba nie, bo sam miałby kłopoty – stwierdziła.
– Może mu przyjść do głowy, że ja tam zostanę, a wy wyjdziecie stamtąd razem. Bez względu na koszty. – Popatrzył na nią wymownie. – Jeśli zrobi się gorąco, a sytuacja będzie beznadziejna, będziecie musieli uciec, prawda? Chyba nie będziecie walczyć do końca?
– No nie, bohaterem to ja nie jestem – przyznała szczerze. – Nie bierzmy go, jeśli masz takie podejrzenia. Weźmy któregoś z twoich ludzi.
– Nie – pokręcił głową, zatrzymując się przy jej rumaku – nie o to chodzi. Tak jak mówiłaś, jego umiejętności mogą być przydatne, a nie zrobi nic, jeśli ja będę cię pilnował. Jestem przekonany, że ciebie nie narazi.
– Skąd wiesz, że mnie nie narazi? Myślę, że...
– On nie przyjechał tutaj pomagać – przerwał jej. – Skupmy się na zadaniu. Moim zdaniem on powinien iść do lochów.
– Ale tam jest ich czterech – przypomniała. – Potrafi się podkraść. Jak widzieliśmy, potrafi też posłać komuś strzałę w plecy, ale niekoniecznie poradzi sobie z czterema naraz.
– Faktycznie powinni zginąć niemal jednocześnie, żeby nie zdążyli podnieść alarmu.
– I dlatego powinny tam pójść dwie osoby albo ty – stwierdziła. – Ale ty musisz się zająć wampirami.
– Ja też nie zabiję czterech jednocześnie. – Uśmiechnął się. – Może pójdziemy tam we trójkę, a potem się rozdzielimy? – zaproponował. – Będą jeszcze dwa wampiry, niekoniecznie w jednym miejscu, do tego ta dziewczyna...
– Yhm... – Zamyśliła się nad tym, co powiedział. – Tak będzie najlepiej – zgodziła się po chwili.
– Albo jeszcze inaczej. Ktoś może tam zostać. Przecież nie wiadomo, w jakiej kondycji będzie Jose. Być może będzie potrzebował pomocy.
– Wolny Jose na samym początku to kłopoty – stwierdziła. – On oszalał na punkcie tej dziewczyny. Bywa nieobliczalny, nie zachowuje się racjonalnie. Może na przykład zacząć biegać po tym zamku i się drzeć. Ja nie wiem, do czego on jest zdolny.
– I dlatego pracuję tylko z moimi ludźmi – skwitował Viktor z westchnieniem.
– Zazwyczaj, gdy to było wskazane, puszczałam go do przodu, a tam robił, co chciał... Mogłabym go uśpić – powiedziała. – Po wszystkim byśmy go obudzili... Chociaż nie wiem, czy moja magia na niego zadziała. Nie wiem, co za obrożę ma na szyi.
– Z tą obrożą nie będzie mógł rzucać zaklęć? – upewniał się Viktor.
– Podejrzewam, że nie.
– Więc trzeba będzie mu ją zdjąć. Jeśli już ma robić zamieszanie, niech lepiej używa swojej magii. Jeśli ją zdejmiemy i ty będziesz mogła go uśpić w razie czego.
– Wszystko pięknie, tylko że nie mam pojęcia, co to jest i nie wiem, jak działa. Nie każdy magiczny przedmiot można od tak zdjąć czy zniszczyć. To może mieć jakieś paskudne konsekwencje. Z takimi rzeczami należy postępować bardzo ostrożnie, tym bardziej jeśli należą do wampirów... – zamilkła na moment. – Poza tym nie podoba mi się zaczynanie wszystkiego od uwolnienia Jose. Z jednej strony mógłby się przydać, ale z drugiej... – Rozejrzała się. – Jedźmy już. Porozmawiamy po drodze.
Gdy dosiedli koni, Viktor wydał odpowiednie polecenie podwładnym i ci ruszyli.
– Muszę tam zrobić coś, co mogłoby się wydać... kontrowersyjne – zaczęła, gdy wysunęli się naprzód i miała pewność, że nikt ich nie podsłucha.
Viktor obejrzał się za siebie i nakazał najemnikom zwolnić. Domyślił się, że czeka ich poważna rozmowa wymagająca dyskrecji.
– Obawiam się, że to może być trudne do zaakceptowania – kontynuowała. – Nawet dla ciebie.
– Nie wyobrażam sobie, co to mogłoby być – powiedział po chwili. – Wiesz, że nie jestem wzorem cnót, a mimo to zaczęłaś w tak dramatyczny sposób.
– To również dla mnie nie będzie łatwe, ale ja zdaję sobie sprawę z takiej konieczności.
– Biorąc pod uwagę powyższe, mogę cię wysłuchać i nie będą z tego wynikać żadne konsekwencje... ale nie wiem, czy zrobię to, o co ewentualnie zechcesz mnie poprosić.
– Ja to zrobię sama – zapewniła go. – Ciebie mogę poprosić, byś mi nie przeszkadzał. To ważne, by nikt mi nie przeszkodził.
– Więc dlaczego chcesz mi o tym powiedzieć? – zapytał Viktor.
– Bo możesz być tego świadkiem, a nieświadomy tego, co się dzieje i dlaczego, mógłbyś zechcieć mi przeszkodzić – wyjaśniła czarodziejka. – Chcę ci powiedzieć, jakie to ważne. Nie będę się wdawać w szczegóły.
– Słucham...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top