część 27
Veronika została w pobliżu pałacyku przez godzinę, a w związku z tym, że nikt go już nie opuszczał, wróciła do zajazdu. Po drodze zostawiła Arthurowi liścik z prośbą o spotkanie.
– Co było w skrzyniach? – zapytał Gert, gdy opowiedziała mu o swoim śledztwie.
– Nie wiem. Nie podchodziłam za blisko. Byłam ostrożna.
– Co z porwaniem? Bez zmian?
– Muszę to przemyśleć. Trzeba wziąć pod uwagę nowe okoliczności – stwierdziła.
– Teraz chyba bardziej interesujące są te skrzynie, prawda?
– Zgadza się – potwierdziła, zerkając przez okno na magazyn Kalba.
Po kolacji czarodziejka udała się do pobliskiego parku, gdzie miała się zobaczyć z Ecksteinem. Po drodze upewniała się, czy nikt jej nie śledzi.
Gdy dotarła na miejsce, nie było tam nikogo. Zatrzymała się pod drzewem, które swoją rozłożystą koroną dawało dużo cienia. Oparła się o pień i zwrócona w stronę alejki czekała na Arthura.
Wkrótce się pojawił, choć nie rozpoznała go w pierwszej chwili. Miał na sobie płaszcz i kapelusz z dużym rondem, zupełnie zasłaniającym twarz.
Stanął przed nią i rozejrzał się.
– Przyjemne miejsce – stwierdził – choć w zajeździe było przyjemniej.
– Może, ale przynajmniej nie jest to arena – powiedziała.
– Nie podobało ci się, ale tam nikt by nas nie podsłuchał. Tu to co innego...
– Rozmawiajmy po cichu, jeśli się tego obawiasz – zaproponowała, a on podszedł jeszcze bliżej i pochylił się.
– Dowiedziałaś się czegoś? – wyszeptał jej prosto do ucha.
Opowiedziała mu ze szczegółami o wszystkim, co udało jej się ustalić od ich ostatniego spotkania.
– Dasz radę wejść do tego pałacu? – zapytał, patrząc jej w oczy.
Ich twarze prawie się dotykały.
– Tak.
– Potrzebujemy dowodu... Prawdziwego – dodał z wyraźnym naciskiem.
– Co znaczy „prawdziwego"? Sugerujesz, że będę fałszować dowody? – uniosła się.
– Niczego nie sugeruję, ale mogłabyś być na tyle przekonana o jego winie...
– Bez obawy – nie pozwoliła mu dokończyć. – Tym bardziej, że mamy do czynienia z jakąś większą intrygą.
– Nie wiem tylko, w czym im przeszkadzał Tolzen – zastanawiał się Arthur, nawet na moment nie odrywając od niej wzroku. – W tych okolicznościach zrezygnujmy z porwania i zajmijmy się nowym tropem.
– To brzmi sensownie. Gdzie mam cię szukać w razie czego? – zapytała.
– Przeprowadzę się do zajazdu. Możesz przyjść o każdej porze... Kiedy tylko będziesz miała ochotę... Może od razu powinniśmy się umówić?
– Nie. Nie wiem, co się będzie działo.
– Nie będziesz go przecież pilnowała przez całą dobę. To niewykonalne. Będziesz musiała robić przerwy... Moglibyśmy zjeść razem obiad.
– Myślę, że Gert nie byłby zadowolony – powiedziała.
– To kolację.
– Jeszcze gorzej. Spotkajmy się, gdy ustalę coś interesującego.
– Więc mam tam siedzieć i czekać na ciebie?
– Nie musisz. W razie czego wsunę wiadomość pod drzwi. Wygląda na to, że ostatnia do ciebie dotarła.
– Jak długo zamierzasz mnie zwodzić?
Zaskoczył ją tym pytaniem.
– Nic nie wiem na temat zwodzenia cię.
– Czuję, że moja wola słabnie. Jeszcze trochę i chyba oszaleję... – wyszeptał. – Nie chciałabyś mieć do czynienia z szalonym łowcą czarownic, prawda?
– Nie, absolutnie.
– Mógłbym wtedy nadużyć władzy. – Odgarnął kosmyk włosów, który opadał jej na twarz.
– Uważam, że nikt nie powinien tego robić, a już na pewno nie łowca czarownic. Jak się czegoś dowiem, dam ci znać – zmieniła temat.
– Przelotny romans nie miałby wpływu na twój związek – kontynuował.
– Jestem innego zdania. To nie wchodzi w grę.
– Twój sprzedawca kwiatów nie musiałby o niczym wiedzieć.
– Jestem wobec niego uczciwa.
– A gdyby coś mu się stało? – zapytał, a ona spojrzała na niego z dezaprobatą. – Gdyby zginął, potrzebowałabyś pocieszenia.
– Nic by mnie wtedy nie pocieszyło – zapewniła go, ukrywając niepokój, jaki w niej wzbudził.
– A gdyby cię zostawił?
– Nie wiem, Arthur. Nie miałam powodu się nad tym zastanawiać. – Miała już dość tej rozmowy.
– Pomyśl o tym.
– Pójdę już. Mam coś do zrobienia, pamiętasz? – Odsunęła się od niego i ruszyła alejką w stronę głównej ulicy.
Gdy się odwróciła, zobaczyła, że łowca nadal stał w miejscu ich spotkania i odprowadzał ją wzrokiem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top