część 1

          – Jesteś gotowa, by rozpocząć wędrówkę – oznajmił Mekel, wpatrując się w krajobraz za oknem.

          Zaskoczona Veronika popatrzyła na swojego mistrza.

          – Spodziewałem się gwałtownego wybuchu radości. – Zerknął na nią.

          – Cieszę się. Po prostu nie przypuszczałam, że to nastąpi tak szybko.

          – Myślę, że już czas. – Odwrócił się w jej stronę. – Opanowałaś podstawy, znasz zasady i teraz musisz sprawdzić w praktyce zdobytą wiedzę i umiejętności.

          – Dokąd mam jechać? – zapytała rzeczowo.

          – Dokąd chcesz – uśmiechnął się do niej – ale pod koniec podróży udasz się do Schefferei. Tam skontaktujesz się z jednym z nas, a on przekaże ci szczegóły zadania, które będziesz musiała wykonać przed powrotem.

          – Ile mam na to czasu?

          – Teoretycznie tyle, ile potrzebujesz – odparł – jednak oczekuję, że wrócisz w ciągu roku i wtedy przystąpisz do egzaminu.

          Kobieta skinęła głową.

          – Dostaniesz ode mnie konia, trochę złota i niezbędny ekwipunek. Nie muszę ci chyba przypominać, żebyś nie zbliżała się do Kolegiów? Powinnaś być samodzielna... – zamilkł, przyglądając się jej. – Poradzisz sobie, jestem tego pewien – powiedział, po czym skierował się do wyjścia, zostawiając ją samą w salonie.




          Veronika postanowiła udać się na północ, gdzie od dawna były największe problemy z Chaosem. To było dla niej idealne miejsce, w związku z czym wykupiła miejsce na statku płynącym do Talabheim.

          Pierwszego dnia rejsu poznała Gerta Schmidta, który miał plantację kwiatów na południe od Nuln i odbywał podróż w interesach. Wydał jej się być najprzystojniejszym facetem, jakiego kiedykolwiek widziała. Bez najmniejszych zahamowań ulegli wzajemnej fascynacji i nawiązali płomienny romans.

          Gert dużo mówił o sobie i swojej pracy. Veronika natomiast nie zamierzała mu zdradzać, czym się zajmuje. Skłamała, że płynie do Talabheim, by dostarczyć komuś list i być może zostanie tam na dłużej, jeśli znajdzie jakieś zajęcie.

          – Szukasz pracy? – zainteresował się.

          – Owszem – odparła.

          – Może w takim wypadku zgodziłabyś się pracować dla mnie?

          – A co miałabym robić?

          – A co potrafisz? – Znów oczarował ją swoim uśmiechem.

          – Parzyć herbatę – zażartowała.

          – Świetnie! Uwielbiam herbatę! – Pełen zapału wyskoczył z łóżka i w pośpiechu wciągnął spodnie.

          Wygrzebał ze swoich rzeczy papier i zaczął coś pisać, pochylając się nad niewielkim stolikiem. Obserwowała go z zainteresowaniem. Nie wyglądał na sprzedawcę kwiatów. Intuicja podpowiadała jej, że coś ukrywał, ale nie miało to dla niej większego znaczenia. Wiedziała, że wkrótce ich znajomość się zakończy, bo w jej życiu nie było miejsca dla mężczyzny. Zamierzała całkowicie poświęcić się walce z Chaosem.

          – Proszę. – Zadowolony podał jej zapisaną kartę.

          Gdy zaczęła czytać, ogarnęło ją zdumienie. Gert sporządził umowę, według której miała mu przygotowywać dwie herbaty w miesiącu, a on miał za to płacić trzydzieści złotych koron. Kwota ta kilkakrotnie przekraczała zarobki przeciętnego mieszkańca Imperium.

          Spojrzała na niego zaskoczona, a on podał jej pióro.

          – To dobra oferta. – Zapewnił ją z uśmiechem. – Podpisz.

          – To żart?

          – Nie... Będę z tobą szczery. Nie chcę, żebyś zniknęła z mojego życia. Chcę, żebyś pojechała ze mną na plantację, a skoro szukasz pracy, daję ci ją.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top