~7~

Podróż minęła im zdecydowanie za szybko, a w całym autobusie czuć było podekscytowanie, zmieszane z nutą stresu, niepokoju i przeszywającego kości napięcia. Jakby nie patrzeć, był to pierwszy oficjalny mecz drużyny w tym roku i tak, jak każdy z chłopców był nim pobudzony oraz rozochocony, również w każdym z nich pojawiało się niedające spokoju uczucie poddenerwowania. Wszyscy poza Felixem i Changbinem, którzy spali oparci o siebie (oczywiście nie obyło się bez sesji zdjęciowej) odczuwali wielką presję.

Przeciwnik prezentował się naprawdę dobrze i nawet Chan, który zawsze miał pozytywne nastawienie do wszystkiego, nie wmawiając sobie, że coś jest za trudne albo niemożliwe, poważnie martwił się wynikiem. Najlepiej zdawał sobie sprawę z tego, jak ciężko ćwiczyli, nie oduszczając żadnego treningu, jak każdy starał się najbardziej, jak tylko mógł, jednak po prostu się bał. Będąc kapitanem, czuł na swoich barkach ogromny ciężar, ponieważ rola ta nie ograniczała się do rzucenia kilku pokrzepiających słów, które przed meczem miały zagrzać każdego z chłopców do walki.

Podobny problem uczepił się Jisunga, chodząc za nim od momentu, w którym zorientował się, że wesoła droga na mecz zaraz się skończy, a on wyjdzie na boisko, musząc zagrać najlepiej, jak potrafi. Cały zespół liczył na niego i idealne przyjęcia, które po tak długim czasie wyćwiczył, spędzając na sali wiele godzin. Już teraz jego smukłe, opalone dłonie drżały, utrudniając chociażby zwykle odkręcenie butelki wody. Nawyk, którego od dzieciństwa nie mógł pozbyć się, nienawidząc go okropnie, irytował do granic możliwość.

Na nim wywierany był największy nacisk. Zawsze radosny i pełen życia, mogłoby wydawać się, że wcale nie dopada go trema, a swoją energią, która wręcz kipiała z drobnego ciała, niemie wspiera resztę, pomagając im w znalezieniu, choć odrobiny pewności siebie, tak bardzo potrzebnej do dobrej gry. Jednak jako libero to właśnie w nim leżał filar defensywy, a bez tak ważnej części zespołu, gra nie miałaby sensu.

Stał na boisku prawie cały mecz, mając tylko parę minut, czasem nawet sekund wytchnienia, zaraz wchodząc ponownie, aby któryś z reszty graczy dostał możliwość krótkiej przerwy. Nikt oprócz Changbina nie miał zmiennika i mogło wydawać się to lekkomyślnym, a nawet głupim posunięciem, ale uważali, że bez sensu jest wstawiać na boisko zawodników, którzy nie potrafią poprawnie odbić piłki i lepiej polegać tylko na jednym rezerwowym, którym w tym wypadku był Jeongin. Przy okazji charyzmatyczny dzieciak był dla swoich hyungów motywacją i wsparciem, jednak dzisiaj również wydawał się nieco zmarkotniały, a stres sprawił, że na wiecznie uśmiechniętej buzi widniała niepewna i przestraszona mina.

Po paru minutach pojazd zatrzymał się, a drzwi rozsunęły z okropnym piskiem, otwierając im drogę na nieznany teren liceum, które było ich dzisiejszym przeciwnikiem. Wszyscy ociągali się, w ślimaczym tempie pakując rzeczy do toreb, dopiero na koniec wstając ze swoich miejsc. Ktoś obudził Changbina i Felixa, a ci natychmiast odsunęli się od siebie jak poparzeni, jednak nie pozostało im dużo czasu na onieśmielone przeprosiny czy ukradkowe spojrzenia, którym towarzyszą ostre rumieńce na policzkach. Od razu poczuli atmosferę panującą wśród siatkarzy i jedynie zastanawiali się, czy podczas drogi nie wydarzyło się nic złego, bo takie zachowanie nie było podobne do żadnego z obecnych zawodników.

Po krótkiej rozmowie z Chanem Changbin zbladł. Zorientował się, że zupełnie zapomniał o przygotowaniach, a z głowy wypadło mu to, że dzisiejszy mecz muszą przetrwać bez dokładnie ustalonej i obgadanej strategii. Przez emocje towarzyszące wczorajszym wydarzeniom ani jednej myśli nie poświęcił na planowanie zagrań, taktyki, tego, co powie każdemu z chłopców. W głowie miał teraz kompletną, aż ssącą pustkę, a przez dodatkowe zdezorientowanie pozostałe po śnie, ciężko było odnaleźć się mu w tym wszystkim i nie miał pojęcia, co robić. Dlatego zaraz po przekroczeniu murów nieznanego, nowego i przytłaczającego budynku, od razu skręcił w jeden z korytarzy, który według oznakowania miał doprowadzić go do męskiej toalety.

Ochlapał twarz chłodną, wręcz lodowatą wodą i patrząc w lustro, starał się wymyślić plan na grę. Oddech i bicie zestresowanego serca wyraźnie przyspieszyły, a od całego napięcia aż zakręciło się mu w głowie. Wszystko szło zupełnie nie tak, jak powinno.

Kiedy poluzował zaciśnięte na krańcu zlewu dłonie, a jego głowa uniosła się do góry, chcąc spojrzeć na własne odbicie w lustrzanej tafli, poczuł na swoim ramieniu dłoń i zaraz ujrzał znaną mu, przystojną twarz. Wszystkie problemy nagle odeszły w niepamięć, zastąpione radością na widok bliskiej mu osoby, której nie widział i myślał, że nie zobaczy przez długi czas. Ciało od razu odwrócił się przodem, rozkładając ręce, aby przytulić do siebie czekoladowowłosego Lee Minho.

-Minho!- krzyknął uradowany, z ogromnym wyszczerzem ściskając chłopaka, który niemal od razu odwzajemnił gest. Nawet jeśli łączyła ich dość specyficzna relacja, w której przeważało dogryzanie Changbinowi oraz kąśliwe uwagi Minho, uwielbiali siebie nawzajem, a dosłownie każde wakacje spędzali razem, w małym domku na obrzeżach Busan, który należał do ich babci. Teraz, gdyby ktoś obserwował wydarzenie z boku, mógłby usłyszeć strzelanie kości wyższego z dwójki nastolatków, ale cóż się dziwić, ta przerwa wakacyjna była pierwszą, podczas której niedane było im spotkać się chociaż raz.- Skąd się tu wziąłeś? Nie miałeś być w Japonii?

-Też cieszę się, że cię widzę Chang- Seo tylko uśmiechnął się przepraszająco, zbyt podekscytowany niespodziewanym spotkaniem.-W tym momencie miałem siedzieć w samolocie, ale mama uznała, że powinienem skończyć szkołę tutaj. Bez sensu wyjeżdżać, kiedy za parę miesięcy mamy maturę, a z japońskim nie radzę sobie za dobrze- zaśmiał się dźwięcznie, charakterystycznie marszcząc nos.-Jeszcze cofnęliby mnie o rok.

-To gdzie będziesz się teraz uczyć? Twoje stare liceum nie ma akademika, a mieszkanie... Musiałbyś pracować, ale to nie szłoby w parze z nauką- spytał, zapominając o drużynie czekającej przy wejściu na salę.

-W zasadzie przyszedłem tutaj, żeby zobaczyć, czy wciąż radzisz sobie tak samo dobrze, ale chciałem też, żebyś wiedział, że już za ty-

- Hyung, chodź tu, bo zaraz gramy!- krzyk przebranego już w strój Felixa rozległ się po korytarzu, a następnie drzwi łazienki otworzyły się gwałtownie, a przez rozmach, z jakim pociągnął za klamkę, z hukiem uderzyły w ścianę. - Woojin hyung znowu się zdenerwował więc...Binnie hyung, czy ty mnie zdradzasz!?- krzyknął ponownie, dopiero po chwili zdając sobie sprawę z tego, że słowa te nie powinny opuścić jego ust. Jednak widząc czarnowłosego, który stał stanowczo zbyt blisko nieznanego mu chłopaka, gdy jego dłoń spoczywała na ramieniu Bina, wyrazy same wyrwały się z jego buzi, brzmiąc dość pretensjonalnie, ale miały w sobie lekki i nieukrywany zawód.

-Wow, nie wiedziałem, że masz chłopaka- zadowolony chichot Minho zwrócił uwagę Changbina, który przed oczami miał wiele sposobów mordu Australijczyka, który wczoraj i tak wystarczająco nadwyrężył jego skołatane nerwy.-Jestem Lee Minho, kuzyn Changa- lekko ukłonił się brunetowi, wystawiając w jego stronę dłoń, nawet jeśli nie było to w zwyczaju.

Młodszy Lee chwilę lustrował wzrokiem osobę naprzeciwko, nieco więcej poświęcając na wpatrywanie się w umięśnione uda brązowowłosego chłopaka, ale ostatecznie odetchnął z ulgą i również przedstawił się, oddając uścisk dłoni.

-On nie jest moim chłopakiem- mruknął zawstydzony Changbin, mając na twarzy skwaszoną minę. Chłopcy zaczęli żywą rozmowę, kompletnie ignorując jego istnienie, a nawet jeśli nie widział Minho ogrom czasu, ten wolał wypytywać Felixa o ich relacje. Najgorsze i tak było to, że w późniejszym czasie obróci się to przeciwko Binowi, a Minho idealnie wykorzysta swoją wiedzę nie dając spokoju dogryzanie mu zdobytymi informacjami.

-Jeszcze nie jesteś- ciche mruczenie pod nosem, okazało się wciąż za głośne, tym bardziej że w łazience panowała cisza i każdy najmniejszy ruch, niósł się echem po przestronnym pomieszczeniu.

-Szkoda- skomentował tylko najstarszy, po chwili życząc im powodzenia, nie mając na myśli, tylko i wyłącznie dzisiejszego meczu. Następnie udał się na trybuny, aby kibicować drużynie swojego ulubionego i jednocześnie jedynego kuzyna.

Mimo że cała sytuacja rodziła w piersi Changbina mieszane uczucia, jakoś uspokoił się. Wiedział, że nie może zawieść na oczach słynnego Lee Minho, jednak i tak najważniejsza była drużyna, do której zaraz dołączył, jasno przedstawiając awaryjny plan na grę.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top