~6~
Jak można było przewidzieć, Woojin okrzyczał drugoklasistów, swoim mocnym, donośnym głosem wybudzając zapewne niejedną osobę, odsypiającą piątkową noc. Jednak nikt nie narzekał, nie chcąc załatwiać sobie bliższego spotkania ze złym Kimem, a dwaj chłopcy zwiesili nisko głowy, pod nosem mamrocząc ciche przeprosiny. Zaraz po tym razem z resztą mogli spakować sprzęt i ruszyć w stronę małego busa, który czekał na szkolnym parkingu od dobrych dziesięciu minut.
Bez żadnego ostrzeżenia, jakby zupełnie zapomnieli o sytuacji sprzed chwili, której towarzyszyło poważne napięcie i gęsta atmosfera, młodsi beztrosko rzucili się jak szaleni, chcąc zająć honorowe miejsca na końcu pojazdu. Wcześniej wspomniany trzecioklasista pobiegł za nimi, z zamiarem ponownego przywołania ich do porządku, a jego nerwy nie znalazły ukojenia ani na sekundę i prawdopodobnie nie wydarzy się to do końca dnia.
Chan szedł z tyłu, śmiejąc się pod nosem z rozgrywającej się przed jego oczami scenki, która z większej odległości wyglądała komicznie. Najbardziej śmieszył go fakt tego, że przy nim Woojin był ciepłym, porządnym chłopakiem, który nawet nie miałby w głowie podnosić na nikogo głosu. Zawsze bawiło go to, że młodsi gracze potrafią wyprowadzić go z równowagi, a wtedy Kim pokazuje swoje zupełnie nowe i nieznane nawet jemu oblicze.
-Myślisz, że Seungmin znowu pobije się z Hwangiem?- szturchnął Changbina w ramię, wskazując palcem przed siebie, chcąc pokazać mu dwójkę przekomarzających się chłopców.-Myślisz, że mają coś do siebie?- kolejny brak odpowiedzi nie bardzo go zdziwił.
Już rano zauważył, że coś nie gra, a niższy jest obecny tylko ciałem, ponieważ myślami musiał przebywać w zupełnie innym, na pewno odległym od teraźniejszych spraw i problemów miejscu. Oczy chłopaka chwilę pusto patrzył w miejsce, które pokazał palcem, a kiedy zorientował się, że gest ten poprzedzony był jakąś wypowiedzią, potrząsnął głową i szeroko otwartymi oczami zlustrował zdziwionym wzrokiem postać blondyna, nie wiedząc, o co chodzi. Z jego policzków nie schodził kwiecisty odcień różu, a gdyby nie lekko zmarszczone brwi, które były dowodem intensywnego rozmyślania chłopaka, Bang uznałby, że może się rozchorował albo słabo poczuł, a to wyjaśniłoby jego rozkojarzenie.
Westchnął niczym zmartwiona matka, a jego ręka automatycznie powędrowała na ramię Bina, obejmując go mocno, ale jednocześnie tak, żeby się nie odsunął, ponieważ Chris zdawał sobie sprawę z tego, że brunet nie za bardzo lubi kontakt fizyczny. Wiedział, że szykuje się poważna rozmowa, jednak teraz zadał tylko jedno, bardzo proste pytanie.
-Co się stało?- kiedy młodszy ponownie przeleciał po nim, tym razem lekko spłoszonym wzrokiem, a sekundę później otwierał buzię, aby coś powiedzieć, wtrącił szybko.- Nie mów, że nic, bo ja będę musiał powiedzieć "Widać, że coś cię gryzie." albo "Wiem, że coś jest nie tak.", a to nie będzie miało żadnego sensu. I lepiej się pospiesz, bo za chwile wsiadamy, a tam nie dostaniesz ani trochę prywatności.
Zanim otrzymał odpowiedź głębokie i nieco niepewne westchnienie dotarło do jego uszu, sprawiając, że jeszcze bardziej martwił się stanem Bina. Nie ukrywając, chciał dla niego jak najlepiej i nawet jeśli obaj byli dorośli, to wciąż czuł potrzebę zajmowania się brunetem i troszczenia o jego sprawy, w które niekiedy potrafił wtrącać się nawet za mocno.
Bardzo dobrze znał Changbina i przypuszczał, a raczej był pewien, że jego dzisiejszym utrapieniem nie jest ani spotkanie, ani żadna rzecz, związana z meczem, a nawet siatkówką. O wiele się nie pomylił.
-Pocałowałem chłopaka- słowa, które Bin dosłownie wyrzucił z ust, jakby chcąc się ich pozbyć, były przepełnione stresem i zdenerwowaniem.
Chan wydał z siebie dziwny, brzmiący jak małe dziecko jęk radości, szeroko się uśmiechnął i poklepał przyjaciela po plecach.
-W końcu się odważyłeś.
~~~
Po długiej i zaciętej walce ostatnie fotele zajęli trzej drugoklasiści oraz Jeongin, który tylko szczęściem zdołał wypchnąć Felixa, torując sobie drogę do tak upragnionego miejsca przy oknie. Nawet fakt tego, że zaraz obok niego wygodnie rozsiadł się Kim, który nieustannie dokuczał mu, wbijając palec w udo czy szczypiąc w ramię, nie mógł sprawić, że zęby, na których znajdował się aparat, chwały się, zasłonięte przez wargi. One również zajęte były szerokim uśmiechaniem się. Felix zmuszony był usiąść na samym początku, z założonymi rękami, rozmyślając nad tym, jak odwdzięczy się swoim rówieśnikom i dzieciakowi, który nawet nie raczył nazywać go hyungiem.
Prędko uniósł brew, kiedy poczuł, że ktoś siada na miejscu obok i niewiele myśląc, uderzył zasłonięte materiałem czarnych, dresowych spodni udo z całej siły, której nie ukrywając, miał dość sporo. Był pewien tego, że po jego prawej stronie zasiadł Han, chcąc go udobruchać i sprawić, że nie będzie się gniewał, bo w końcu zostawił go na przegranej pozycji, nawet nie pamiętając, że łączy ich coś tak zobowiązującego, jak przyjaźń. Zawsze to Jisung uginał się pierwszy i przychodził przeprosić, nawet jeśli poróżniła ich mała pierdoła, a w sprawie dużych sprzeczek również nie było inaczej.
Jednak osobą siedzącą koło Felixa nie okazał się fioletowowłosy, a jego głos, który dobiegał z samego końca pojazdu, sprawił, że głowa Felixa uniosła się, lustrując skrzywioną w delikatnym grymasie bólu twarz naprzeciw. Nie był to też Hwang, Jeongin czy Min. Nawet nie drugi Kim, który zbyt zajęty rozmową z Bangiem, nawet nie zwracał uwagi na wydzierających się za nim młodszych.
Przed dostaniem bolesnego pstryczka w czoło, na którym mieścił się zamaskowany korektorem, który dziwnym trafem zawsze znajdował się w kosmetyczne Jisunga guz, mógł dostrzec parę ciemnych, jak nocne niebo oczu. Oczywiście musiały należeć one do Changbina, przez którego w jednej chwili skamieniał, a później zdenerwował się na siebie, za tak lekkomyślne posunięcie. Nie wiedział, czy powinien przeprosić albo może lepiej zachować ciszę, jednak gdyby wytłumaczył starszemu, co było przyczyną uderzenia, ten uznałby go za dziecinnego, a może nawet głupiego. Na szczęście, zanim zdążył wymyślić jakąkolwiek sensowną wypowiedź, wyręczyły go słowa starszego.
-Lepiej prześpij się trochę. Będziemy jechać około godzinę, masz sporo czasu, a po ostatnich wydarzeniach przydałoby ci się uciąć, chociaż krótką drzemkę- zamilkł na parę sekund, żeby następnie kontynuować.-Powinieneś się czegoś napić, bo na pewno boli cię głowa i... Co ty masz na czole?- dłoń chłopaka automatycznie podniosła się do góry, chcąc dokładniej obejrzeć miejsce, w którym zauważył stłuczenie. Zatrzymał się, kiedy do ich uszu doszło donośne burczenie w brzuchu Lee.-W ogóle jadłeś śniadanie?- od razu, nawet nie czekając na odpowiedź, wręczył mu mały pakunek, jakby spodziewając się dokładnie takiej sytuacji. Po skończonej przemowie, nie czekając na odpowiedź, chciał włożyć do uszu słuchawki, a wzrokiem od razu uciekł do przodu, znowu przyłapując się na zbyt długim wpatrywaniu się w twarz, a dokładniej czoło Lixa.
- Czekaj hyung!- Lee pomachał starszemu przed oczami, czując jak motylki zwiastujące radość, chcąc wydostać się z jego brzucha. Chociaż może wciąż był to skręcający głód?- Dziękuję, że o mnie pomyślałeś, ale za śniadanie oddam ci później pieniądze.
-Nie musisz.
Felix zignorował słowa starszego, kontynuując.
-Do tego dziękuję za to, co zrobiłeś dla mnie wczoraj- tu starszy nie wiedział, czy chodziło mu o pomoc w znalezieniu się w łóżku, czy to, co stało się, gdy już tam był.- Bez ciebie leżałbym nieżywy na dywaniku u dyrektorki. Naprawdę, naprawdę dziękuję- wielkie oczy, znowu przyciągnęły wzrok Seo, który tylko niemrawo kiwnął głową, następnie znowu niepewnie odwracając ją od zbyt zalotnie uśmiechającego się Felixa.-Nawet nie wiedziałem, że będę w stanie wszystko zapamiętać.
-Jeśli ktoś się dowie, nie będę już taki miły- ton głosu Changbina wydawał się o wiele bardziej chłodny i szorstki niż przed chwilą, wywołując tym chwilowy szok na twarzy zajadającego się kanapką z serem i sałatą Lixa. Odchrząknął cicho, a oczy, które wyglądały teraz na o wiele smutniejsze i nieco skruszone, spuścił na jedzenie, ciesząc się chociaż z niego.
Po prostu jadł z myślą, że starszy kupił kanapkę specjalnie dla niego, nie chcąc martwić się niepotrzebnymi, negatywnymi myślami. Pewnie, gdyby wiedział o tym, że nie pomylił się, a rano Changbin skierował swoje kroki do sklepiku szkolnego, wychodząc parę minut wcześniej, nie przestawałby szczerzyć się, dokładnie tak samo, jak Jeongin, który wciąż świętował swój triumf na ostatnim siedzeniu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top