~34~
Całą ulicę otulała błoga cisza, a lekki wietrzyk delikatnie poruszał gałęziami pozbawionymi zeschniętych, jesiennych liści. Od czasu do czasu silniejszy powiew straszył ptaki przesiadujące w dużych i ciasnych grupach na konarach, starając się utrzymać choć odrobinę ciepła. Na chodniku, jak i drodze płatki śniegu mieniły się światłem księżyca, który odbijał dzisiejszego popołudnia niebieskawą poświatę, budując na zewnątrz tajemniczą i jednocześnie uroczą do wieczornych spacerów atmosferę. Mróz przyjemnie szczypał w policzki i nos, a biały puch zgrzytał pod ciężkimi, zimowymi butami dwóch przyjaciół, wpychając ich lodowate brody za kołnierze ciepłych kurtek i niedbale zawiązanych na szyjach szalików.
Młodszy z nich głośno szczękał zębami, raz po raz pocierając zmarznięte dłonie o siebie. Oblizując spękane wargi, miał nadzieję, że w jakiś sposób złagodzi piekący ból, który zagwarantowała mu zimna pora roku oraz brak jakiegokolwiek balsamu czy pomadki do ust. W życiu nie przypuszczałby, że jest w stanie znienawidzić zimę. Mieszkając w Australii ani razu nie widział na oczy śniegu, co za tym idzie, nigdy nie miał okazji ulepienia bałwana, zjeżdżania na sankach, urządzenia z przyjaciółmi bitwy na śnieżki czy wybrania się z rodziną na narty. Teraz mimo możliwości spełnienia swoich dziecięcych marzeń, prosił, aby nadeszły już roztopy, a koreańską ziemię przywitały ciepłe wiatry, niosąc ze sobą wyższe temperatury, słońce i oczywiście wiosnę.
-Chcesz moją?- Jisung nieśmiało wystawił dłoń, trzymając w niej podarowaną mu przez Felixa wełnianą czapkę, przed chwilą zdjętą z rozczochranej głowy. Zacisnął usta, czekając w dziwnym, przeszywającym bardziej niż chłód napięciu.
Zbudowało się już w momencie, w którym znaleźli się w pokoju sam na sam, siedząc na stojących naprzeciw siebie łóżkach. Po paru minutach ciążącej ciszy, podczas której Jisung doskonale czuł na sobie niemal palący wzrok Felixa, ten zaproponował mu wspólne wyjście na przedświąteczny jarmark. W mieście ludzie przygotowywali się do niego od pierwszego dnia grudnia, a zanim dwaj chłopcy posprzeczali się i przestali rozmawiać, Jisung zapewniał rudego, że naprawdę warto będzie, chociaż pooglądać to, co się tam odbywa.
Felix odpowiedział jedynie lekkim skinieniem głowy, szybkim, sprawnym ruchem ubierając jeszcze ciepłe nakrycie głowy. W następnej kolejności wydał z siebie zadowolony pomruk, czując, jak ciepło otula jego mrowiące, zziębnięte i czerwone uszy, to samo robiąc z czołem, na które udało się zaciągnąć miły w dotyku materiał.
-Dziękuję- sam nie wiedział, dlaczego nadal zachowuje powagę i swojego rodzaju formalność. Nie był w stanie przemóc się i zacząć rozmowy, nad którą rozmyślał od kliku poprzednich godzin, doskonale zdając sobie sprawę, że za swoje wcześniejsze fochy spowodowane przypływem negatywnych myśli i emocji, powinien przeprosić na samym początku. Jisung chciał jak najlepiej i nie mógł mieć chłopakowi za złe tego, że sprawy potoczyły się własnym torem.
Ponownie ruszyli, wchodząc na jedną z głównych ulic miasta. Han nie odezwał się, również kiwając głową, zabrał dłoń i smutny wzrok utkwił w widoku, który rozciągał się przed nimi. Z odległości kilkuset metrów dało się usłyszeć żywy gwar, niosące się między wysokimi budynkami wesołe śmiechy oraz świąteczne piosenki lecące z głośników na małej scenie mieszczącej się przed ratuszem. Wyróżniające się na tle ciemnego horyzontu różnokolorowe, czasami biało-złote lampeczki, ozdoby świąteczne i błyszczące girlandy, którymi obwieszony był niemal cały rynek, mogły cieszyć oczy wielu osób kręcących się w tym miejscu.
Wtapiając się w tłum, Felix i Jisung uważnie przyglądali się kolorowym straganom, stoiskom i budkom. Mijali je powolnym, leniwym krokiem, oglądając głowy, czasem zatrzymując się przy ciekawszych rzeczach, które oferowali sprzedawcy. Nie raz dziwiły ich wysokie ceny doczepione do różnorakich figurek, szklanych i plastikowych bombek, domowych, jeszcze parujących przysmaków czy najprostszych ozdób na choinkę.
-W zeszłym roku nie było tak drogo- blondyn bąknął pod nosem, nerwowo bawiąc się własnymi palcami. Pragnął przerwać niezręczne milczenie, które ciągle towarzyszyło mu oraz Felixowi, nieznośnie nie dając spokoju żadnemu z nich. Chciał na powrót zachowywać się i czuć swobodnie, żartować z głupich rzeczy, a później widzieć, jak Felix posyła mu charakterystyczne, współczujące spojrzenie, słysząc drętwe kawały, jakie wymyśla, oczekując reakcji na chociaż jeden z nich. Umykało mu całe piękno tego miejsca, ponieważ nie potrafił skupić się na niczym innym niż przyjaciel obok. Może nadal był na niego zły, a teraz liczył, że Jisung jakoś wytłumaczy się ze swoich poprzednich postępowań?
-Jeśli będziesz chciał, kupię ci coś za moje pieniądze- usłyszawszy ciche słowa, które zapewne miały zabrzmieć pewnie, blondyn aż otworzył usta, wypuszczając z nich biały obłoczek pary, który niemal od razu rozpłynął się w powietrzu. Z łatwością mógł stwierdzić, że siląc się na taki ton głosu, Felix próbuje zamaskować zdenerwowanie. Do tego właśnie zgodził się, wydać na niego własne oszczędności, co raczej nie było codziennością i miało miejsce tylko w wyjątkowych czy nagłych wypadkach.
-Możemy stanąć przy scenie i kupić coś ciepłego do picia. Słyszałem, że zaraz mają być występy- niepewnie przystąpił z nogi na nogę, bardziej ze zdenerwowania niż w celu rozruszania równie zmarzniętego co to Felixa ciała. Znowu miał zamiar posłać licealiście uśmiech, ale posępny wzrok, którym nawet go nie obdarzył oraz fakt, że kiedy skończył mówić, od razu ruszył w stronę budki z corndogami, przyczynił się do tego, że tylko wykrzywił nieznacznie buzię, zagryzając wargę między zębami i podążył za nim.
~~~
-To... To jak z Changbinem hyungiem?- stojąc przy metalowych, pokrytych szronem barierkach, z parującą gorącą czekoladą oraz parówką w kukurydzianym cieście w dłoniach, Jisung odezwał się, przerywając Felixowi pochłanianie jego porcji.
-Chyba dobrze- wzruszył ramionami, zaciskając zęby. Ciężko przełknął kęs corndoga, a przez poddenerwowanie prawie stanął mu w gardle. Odchrząknął, cicho kasłając, nie dając drugiemu chwili na zorientowane się, że coś jest nie tak. Bez jedzenia w buzi kontynuował.- Właściwie, to bardzo dobrze. Byliśmy jeszcze raz na lodowisku i już prawie umiem jeździć- delikatny i subtelny uśmiech wpłynął na pełne usta.
Han również rozpogodził się zauważalnie, a ciemne oczy rozbłysnęły jeszcze piękniej niż wszystkie lampki razem wzięte. Pokiwał żywo głową, posyłając Felixowi spojrzenie, które miało zachęcić do dalszej opowieści, najlepiej ze szczegółami, byleby temat ciągnął się jak najdłużej. Zresztą kolejnym powodem był fakt, że chciał wiedzieć wszystko to, co zdążyło go ominąć.
-Prawie złamałem mu rękę- przyznał, podśmiewając się cicho pod nosem.-Chciałem podjechać i przytulić go od tyłu, tak jak na filmach. Nie do końca się udało- dokończył, dopiero teraz obdarzając wzrokiem ubrudzoną musztardą twarz Jisunga.- Ale nic się nie stało i uznaliśmy, że pójdziemy jeszcze raz po kolacji w święta.
-Czyli nie jedziesz do domu? Będziesz spał u Changbina?- Han szczerze nie spodziewał się czegoś takiego.
Felix kolejny raz tego wieczora pokiwał głową, dokończył swojego corndoga, a kiedy wyrzucił serwetkę i patyk do kosza na śmieci, znajdującego się parę kroków od nich, wziął głęboki wdech, który miał go uspokoić oraz pomoc w trzeźwym myśleniu. Położył dłonie na ramionach libero i skrzyżował wzrok z zerkającymi spod kurtyny ciemnych rzęs oczami Jisunga.
-Słuchaj... wiem, że pewnie było Ci przykro, że wyszedłem na dupka i zachowałem się jak dzieciak. W sumie obwiniałem cię za coś, co nawet się nie wydarzyło, bo hyung wcale nie był zły. Chyba nawet nie zauważył, a ja strzeliłem ci takiego focha i to jeszcze przy ludziach, ale nawet nie wiesz, jak dziwnie czułem się przez ten tydzień, bo nie rozmawialiśmy ani razu i... - przerwała mu ręką drugiego, która zakryła pośpiesznie usta, ze szybko wypowiadając niezrozumiałe, dodatkowo zniekształcone przez akcent Felixa słowa.
-Jest okej- szczupłe ręce oplotły się wokół szyi Lee, a ciche westchnienie niekontrolowane opuściło usta właściciela rudych kosmyków. Dopóki nie poczuł, jak blondyn staje mu na stopę, stał w osłupieniu, dopiero po paru sekundach nieśmiało odwzajemniając uścisk.
-To nie jest za bardzo gejowe?- zapytał jednocześnie zawstydzony, rozbawiony i zaniepokojony krzywymi spojrzenia, które rzucały im osoby dookoła. W sumie nie dziwił się żadnej z nich, ponieważ stali tak od dobrej minuty, jednak Jisungowi dalej było mało.- Mam przekazać Minho, że potrzebujesz więcej czułości?
-Jeszcze tylko chwila- mruknął nie do końca zrozumiale starszy, a kiedy ostatecznie się odsunął, chwilę patrzył na usianą piegami twarz.-Wyjechał dwa dni temu i wraca dopiero pod koniec tygodnia, więc całkiem możliwe. - zaróżowioną twarz rozciągnął radosny uśmiech.-Ale teraz chodź. Nie masz pojęcia, ile ominęło cię przez ten czas!- entuzjastycznym, żwawym krokiem, jak gdyby niekomfortowa atmosfera sprzed chwili nie miała miejsca, zaczął iść w tylko sobie znaną stronę. Felix chcąc nie chcąc, podążył za ciągnącym go za rękaw chłopakiem, mając nadzieję, że Jisung nie będzie opowiadał mu dosłownie każdej sytuacji z minionego tygodnia. Jednak nawet gdyby i tak nie zepsułoby to świetnego humoru, który właśnie odzyskał, tym bardziej, że sam musiał opowiedzieć mu bardzo dużo.
A/N
Dokładnie wczoraj minął rok, od kiedy opublikowałam pierwszy rozdział Stray Idiots! Nie mam pojęcia, jak czas minął tak szybko, ale sama dziwię się, że opowiadanie jest już tak długo na wattpadzie. Może rozdziały nie pojawiają się dość często, nie są idealne, ale samo pisanie i świadomość tego, że ktoś to czyta, sprawia mi przyjemność, dlatego znowu za wszystko dziękuję💓
Kocham was wszystkich 💕💗💞.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top