~28~

-Jeszcze tylko jedna! - donośny głos poniósł się echem po sali, a oczy niskiego chłopaka zabłyszczały, tak samo, jak białe zęby, które zostały odkryte przez szeroki uśmiech. Odrzucił dwie piłki na drugą stronę sali, z podekscytowaniem stając na lini końcowej po swojej połowie boiska.

-Nie mam już siły, Han-ah- Minho przetarł twarz dłonią, a z jego ust wymsknęło się ciche westchnienie. Został z młodszym, żeby poćwiczyć, jednak chwila przeciągnęła się na pewno w więcej niż godzinę. Teraz nie miał nawet pojęcia, jakie liczby widnieją na zegarze. Od kiedy już o piętnastej zaczynało się ściemniać, zatracił poczucie czasu, a jego zegar biologiczny czuł się kompletnie rozstrojony.- Chodźmy stąd, zaraz odpadną mi ręce.

-Jeszcze tylko jedna, proszę! - prostując się, Jisung potarł zaczerwienione przedramiona. Jego usta nadal trwały w uśmiechu, a sam chłopak przekręcił głowę w bok. Jasne kosmyki, których część przylepiła się do wilgotnego od potu czoła, delikatnie podskoczyły przez zmianę pozycji. Miał nadzieję, że Minho zgodzi się chociaż na to, ponieważ dzisiejszego dnia szło mu wręcz wspaniałe, a w takich chwilach lubił napawać się faktem, że wszytsko wychodzi mu tak dobrze.- Nie zgodzisz się, dla mnie?- brązowa brew uniosła się ku górze, a oczy złapały kontakt wzrokowy z brunetem po drugiej stronie siatki. Jisung naciskiem swojego spojrzenia starał się przekonać starszego, mając nadzieję, że zadziała to i tym razem.

-Jesteś niemożliwy- Lee zmarszczył brwi, wypuszczając nosem zirytowane sapnięcie. Zagryzł dolną wargę, uważnie lustrując świecącą od drobnych kropelek, zaróżowioną twarz Hana, zgrabnie przesuwając oczy na resztę jego ciała. Zastanawiał się, w jaki sposób tak smukły i chudy, jednak mimo wszytsko wysportowany chłopak daje radę. Według niego Jisung miał w drużynie najgorszą i najcięższą robotę. Trzecioklasista przyznawał sam przed sobą, że nigdy nie chciałby, aby jego rolą było rzucanie się po ziemi, zdzierając i odbijając kolana, nawet nie mogąc zdobyć samodzielnie punktu. Oczywiście to nie tak, że nie doceniał Jisunga. Miał pełną świadomość tego, jak wiele daje im obrona libero, po prostu sam raczej nie odnajdował się w defensywie i nie lubił angażować się w nią aż tak.

Jednak wracając, Minho nadal nie przenosił oczu z blondyna i zastanawiał się, dlaczego w ogóle rozważa opcję przystania na jego prośbę. Przyznawał przed sobą, że darzy go ogromną sympatią, która w niektórych momentach dawała o sobie znać aż nazbyt mocno. Jednak czasami młodszy, pełen energii i ekscytacji chłopak potrafił być, krótko mówiąc, męczący. Pomysł o dalszym trenowaniu dzisiejszego dnia, był jedną z takich sytuacji, w których Minho miał ochotę zdzielić go po głowie, ciągnąc za kołnierz do pokoju.

Lee bez problemu potrafił odmawiać, a jego osobowość można było nazwać mieszanką wrednej, troskliwej i zabawnej na zmianę. Przy Jisungu jego chęć na droczenie się była znacznie mniejsza, jednak nie znikała kompletnie. Jednak gdy ślepia Jisunga wwiercały w niego pełne dziecięcej fascynacji oraz czegoś w rodzaju nadziei spojrzenie, i nie było mowy tylko o ich dzisiejszym treningu, nie był w stanie mu nie ulegać. Nie miał pojęcia, w jaki sposób wyjątkowy jest Jisung, zasługując sobie na takie niecodzienne podejście. Minho raczej nie lubił zagłębiać się w swoich myślach, analizując uczucia i emocje. Robił to, na co miał ochotę albo wydawało się właściwe w danej sytuacji, często działał impulsywnie, ale nie uważał tego, za nierozważne.

-Wynagrodzisz mi to jakoś- wskazał na Jisunga palcem. Odwrócił się na pięcie, z cichym jęknięciem schylając się po leżącą na wypolerowanym parkiecie piłkę. Zarzucił posklejaną, wilgotną grzywką i ponownie obracając się przodem do chłopaka, ociężałym krokiem cofnął się za linie autu.

Parę razy odbił piłkę o ziemie, rzucając ukradkowe spojrzenie libero. Z cieniem rozbawienia na twarzy delikatnie uniósł kącik ust, wydając z siebie ciche prychnięcie. Jisung zachowywał się tak, jakby zaraz miało stać się coś niezwykłego, wyczekiwanego przez jego osobę naprawdę długi czas. Dokładnie tak, jakby nie mógł doczekać się, aż będzie mógł otworzyć urodzinowy prezent. Minho musiał przyznać, że Jisung jest naprawdę intrygujący. Z początku nie wydawał się różnić od reszty, jednak Lee lubił zwracać uwagę na najdrobniejsze szczegóły, a w zachowaniu Hana był w stanie znaleźć mnóstwo ciekawych drobiazgów.

Uniósł głowę ponownie, tym razem skupiając się na piłce, wyrzucając z głowy poprzednie myśli. Wziął krótki, zakończony wyskokiem rozbieg i z całej siły, która jeszcze w nim pozostała, uderzył żółto niebieski, okrągły przedmiot. Spadając na ziemię, uśmiechnął się szeroko, ponieważ piłka siadła mu wyjątkowo dobrze. Jego uśmiech powiększył się, kiedy usłyszał okrzyk radości Hana, który cieszył się z kolejnego, poprawnego przyjęcia.

-Rób, co chcesz, ale ja stąd spadam- uśmiechając się do siebie, prędkim krokiem od razu wyszedł z sali, zostawiając za sobą otwarte drzwi. Nie obejrzał się ani razu, jednak wiedział, że zaraz usłyszy za sobą dreptanie Jisunga.

Będąc w szatni, wziął szybki prysznic, starając nacieszyć się gorącymi strumieniami wody. Od jakiegoś czasu na zewnątrz było naprawdę zimno, a sala, na której odbywały się treningi nie posiadała najlepszego ogrzewania. Teraz marzył tylko o tym, aby znaleźć się pod ciepłą kołdrą, wyciągając spod łóżka paczkę czipsów, którą wyjątkowo profesjonalnie schował tam przed swoim kuzynem i wspolokatorem. Dzisiaj miał wolne popołudnie i ani jednego zadania domowego, dlatego w planach miał długie spanie i leniuchowanie.

Kąpiel i przebranie się nie zajęły mu długo, a gotowemu do wyjścia chłopakowi wciąż towarzyszyła cisza. Oznaczała ona, iż Jisung nie skończył sprzątać i zapewne zaraz się zjawi. W sumie kompletnie zapomniał o tym, że zostawił go ze wszystkim kompletnie samego, ale wyrzuty sumienia nie były na tyle duże, żeby się tym przejmować.
Dokładnie tak, jak przypuszczał, kilka minut później we framudze drzwi pojawił się libero. Z nadasaną miną i dwiema pustymi butelkami po wodzie, nie spojrzał na Minho nawet raz i wyrzucił butelki do leżącego w rogu szatni kosza na śmieci.

-Oficjalnie jestem obrażony- mruknął, jednak uraza w jego głosie była mało przekonująca. Jak gdyby Han testował reakcje swojego hyunga.- Liczyłem na jakąś pomoc- dodał, na co Minho uśmiechnął się pod nosem.

Sprawdził, czy w torbie na pewno nie ubyło żadnej rzeczy, którą że sobą zabrał, a upewniwszy się, że jest w porządku, założył ręce na piersi, wpatrując się w plecy drugokolasisty. Nie raczył dać Hanowi żadnej odpowiedzi, przez co młodszy naburmuszył się bardziej. W milczeniu skończył zmieniać ubrania, ignorując podśmiewającego się pod nosem starszego, który najwyraźniej bawił się w najlepsze, obserwując, jak męczy się z guzikami swojego mundurka.

Nadal milcząc, wyszli z szatni, upewniając się, że klucz został przekręcony, a następnie schowany w torbie jednego z nich. Równo z otwarciem drzwi prowadzących na zewnątrz, z ust drugoklasisty wyrwało się ciche "wow". Prędko pokręcił głową, przypominając sobie, że w końcu jest "zły" na Lee i nie ma się odzywać. Wyszedł jako pierwszy, starając się ukryć swoją fascynację pierwszym, tegorocznym śniegiem. W tym momencie sięgał mu mniej więcej do kostek, ale był w stu procentach pewien, że dałoby się ulepić bałwana przynajmniej wielkości Changbina.

-Ile my tam siedzieliśmy?- brwi bruneta zmarszczyły się w zastanowieniu, a on sam z kolejnym tego dnia jęknięciem, przykucnął, lepiąc w rozgrzanych po treningu dłoniach, kulkę. Mimo że praktycznie nie czuł nóg i wiedział, że wyprostowanie się, na pewno sprawi mu problem, był w stanie poświęcić swoje osiemnastoletnie kości na rzecz planu, który właśnie zrodził się w jego głowie.

Tym razem to Jisung przemilczał pytanie. Odszedł kawałek do przodu, nie zwracając uwagi na Minho, z uśmiechem rozglądając się dookoła. Tak długo czekał na chwilę, w której spanie śnieg. Szczerze uwielbiał zimę i spędzając kilka ładnych lat w Malezji, bardzo stęsknił się za tym zjawiskiem. Sięgnął do tyłu i już miał wyciągnąć telefon, żeby uszczęśliwić mamę, wysyłając jej zdjęcie białego krajobrazu, jednak zamiast tego krzyknął cicho, podskakując w miejscu. Tuż za kołnierzem poczuł ogromną falę zimna, które spływało w dół, zupełnie jakby... Jakby Minho wrzucił roztapiający się na jego plecach śnieg, a następnie przycisnął się do niego tak, żeby nie był w stanie wyciągnąć wciąż zamarzniętych kawałków.

-Trzeba cię umyć, będziesz śmierdział po tak długim treningu - Jisung zagryzł wargę, jednak nie miał wystarczająco siły, aby wyswobodzić się z uścisku starszego. Zanim kolejna garść śniegu spotkała się z jego twarzą, zdążył w niezdarny sposób zaciągnąć czapkę, zasłaniając niemal całą powierzchnię twarzy.

Obiecał sobie wtedy, że jeszcze raz podziękuje Felixowi, który uznał, że w tym roku jego przyjaciel musi nosić nakrycie głowy. Nie dość, że ciepły i przyjemny w dotyku materiał doskonale chronił Hana przed przewianiem, czerwony kolor, na jaki zdecydował się Lix, pasował do chłopaka wręcz idealnie. Jak można wywnioskować, spodobała się również chłopcu o pucatych policzkach.

-Nienawidzę cię!- pomimo tak mocnych słów, w głosie drugoklasisty rozbrzmiała nuta niekontrolowanej radości. Kochał śnieg, a zabawa, mimo że dość nieprzyjemna, bo zimne krople ściekające po jego plecach przynosiły jedynie przeszywające dreszcze, przywodziła na myśl dziecięce lata. Jisung zdawał sobie sprawę z siły Minho, dlatego nieudolnie próbował się pochylić, a gdy tylko udało się mu złapać garść sypkiego śniegu w dłoń, uśmiechnął się zadowolony. Rzucił nim w twarz starszego, a gdy poczuł, jak umięśnione ramiona rozluźniają się, wykorzystał swoją szansę. Odbiegł na bezpieczną odległość, uśmiechając się z zadowoleniem wypisanym na zaróżowionej buzi.

Minho prychnął cicho, a jego wargi ułożyły się w charakterystyczny, koci uśmieszek. Tak jak przypuszczał, Jisunga na powrót był sobą, co bardzo go cieszyło. Spojrzał w dół, zastanawiając się, czy ma siłę, a przede wszytskim ochotę na kontynuowanie zabawy. W końcu i tak zaraz wróci do pokoju, pozwalając sobie na zasłużony odpoczynek. Dlatego zdecydował, że jeszcze jedną chwilę jest w stanie poświęcić Jisungowi. Jednak zanim w ogóle się spostrzegł, do jego uszy doszło donośne  "Karma wraca!". Akurat gdy podnosił głowę, biała kulka spotkała się ze środkiem czoła.

Zbierał się na to, żeby odkrzyknąć, dając znać Jisungowi, że kolowialnie mówiąc, ma przejebane. Na jego szczęście mógł oszczędzić przynajmniej swój głos, ponieważ "karma" powróciła także do Hana. I to o wiele szybciej, niż obydwoje mogli przypuszczać. Uciekając w kierunku budynku akademika, poślizgnął się na przykrytej śniegiem, zamarzniętej kałuży, oczywiście wywracając. Jaskrawa czapka po raz kolejny zsunęła się na oczy chłopka, kompletnie zasłaniając mu pole widzenia. Dodatkowo jak na złość jeden z frędzlowatych końców szalika wszedł mu do buzi.

-Naprawdę wyglądasz jak wiewiórka - leżąc w śniegu, Jisung usłyszał po swojej lewej pogodny, dźwięczny głos. Zaraz po denerwującej uwadze, poczuł, jak odkryta cześć jego twarzy, ponownie zostaje pokryta warstwą śniegu. Minho nie mógł przepuścić okazji i pochylił się nad nim, a zaraz po "umyciu" twarzy młodszego, poprawił ciepłą czapkę tak, aby przynajmniej był w stanie spojrzeć na swojego oprawce. Podczas krótkiej chwili ciszy przyglądał się buzi Hana,  znacznie uważniej niż na dzisiejszym treningu.

Zawsze zwracał uwagę na najróżniejsze cechy Jisunga. Czasami głupio było przyznać mu przed samym sobą, jednak nie był w stanie ukryć tego, z jaką starannością obserwuje nawet najdrobniejszą zmianę w wyglądzie, czy zachiwaniu kolegi. Nie mógł poradzić nic na to, iż uważał, że szczegóły takie, jak jego nieco krzywe zęby, mały, zadarty nos, czy niewinna poza, w której zwykły układać się nogi Jisunga, kiedy uważnie słuchał mowy kapitana sprawiają, że cała postać chłopaka wydaje się jeszcze bardziej intrygująca, wyróżniającą i bardzo przyciągająca.

Po krótkiej chwili Minho zastanowił się, czy w tym momencie chciałby pocałować Jisunga. Czasami nachodziły go myśli tego rodzaju, a w głowie pojawiał się obraz sprzed miesiąca. On i Jisung, w wieczór po wygranym meczu, pod ciemną z powodu późnej pory witryną sklepu i nieco niezręczny, ale na pewno przywodzący przyjemne wspomnienia pocałunek. Jednak nie wiedział, czy dla młodszego takie posunięcie byłoby w porządku. Mimo że sam nie uważał, aby było to coś złego, nie chciał przestraszyć Jisunga swoim zachowaniem, co w wypadku złączenia ich warg, na pewno byłoby nieuniknione. W sumie czuł, że Jisung lgnie do niego podobnie, jak on sam, ale znali się zbyt krótko, żeby był w stanie przewidzieć, co się stanie.

-Halo?

Spojrzał zaskoczony na chłopaka pod nim. Dopiero teraz zauważył, że trzyma przy uchu telefon, lekko podnosząc się na łokciach. Odsunął się, dając Hanowi więcej miejsca, jednak usiadł tuż obok, starając podsłuchać skrawki rozmowy. Z lekkim rozczarowaniem oraz zawodem na twarzy, bo naprawdę miał ochotę na buziaka, wyłapał tylko nieliczne urywki wypowiedzi osoby po drugiej stronie słuchawki.

-Felix odwala jakieś głupoty- zaraz po zakończeniu rozmowy, brązowe oczy przeniosły się na Minho, a ich właściciel obdarzył go bardzo delikatnym usmiechem. Kiwnięciem głowy, Minho pokazał, że może mówić dalej, ale sam odwzajnil gest, wciskając zmarznięte dłonie w czeluści swoich kieszeni.- Ta randka z Changbin em... chyba nie do końca wypaliła. Idziesz ze mną? Jakoś trzeba uratować sytuację.

-Czyli teraz to ty, zapraszasz mnie na osobną randkę?- uniósł brew, mając nadzieję, że może w taki sposób dostanie ponowną szansę na pocałunek. - Nie wiem, po co w ogóle pytasz- pokręcił głową, podnosząc się z ziemi, ciągnąc za sobą drugiego. I nawet świadomość tego, że z jego leniuchowania nici, jakoś niespecjalnie popsuła mu to nastrój, ponieważ Han nie zaprzeczył, dlatego naprawdę zamierzał potraktować to wyjście jako pierwszą, oficjalną randkę.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top