~27~
-Naprawdę nie masz zamiaru mówić mi, gdzie idziemy tak?- jęczenie Felixa, mógł słyszeć prawie każdy, znajdujący się na szkolnym korytarzu uczeń, co potwierdzały wodzące za dwójką chłopców zaciekawione spojrzenia.
-Jak myślisz, skoro to niespodzianka?-brunet uniósł brew i uśmiechnął się, unosząc wyżej jeden kącik ust. Musiał przyznać, że humor odpisywał mu już od samego rana. Nie dość, że zupełnie wyzdrowiał, udało mu się uniknąć pytania z angielskiego, Felix dostał z jednego ze sprawdzianów trójkę, co było naprawdę dobrym wynikiem, w porównaniu do samych pał, które otrzymywał wcześniej, to właśnie szedł na randkę. Na najprawdziwszą, może nie tak szablonową, ale wciąż wyczekiwaną randkę.
Sam nie do końca w to wierzył, jednak musiał przyznać, że nie wstydził się ani trochę. Dlatego nie hamował radości tym spowodowanej. Dobrze wiedział, jak i zresztą zobaczył, że Felix cieszy się jak nienormalny i od początku dnia, ma więcej energii niż zwykle. Powiedział mu, tylko żeby nie planował nic po szkole, bo pójdą w jedno miejsce i nie spodziewał się takiej fali euforii. Nawet Chan widział, że coś jest na rzeczy, ale nie pytał. Koniec końców Changbin i tak wyśpiewa wszystko jemu i Minho, dlatego wolał być cierpliwy i na razie pozostać w niewiedzy, ciesząc się szczęściem przyjaciela, nie psując mu tym samym planów.
-Jesteś okrutny - kiedy słowa Felixa dotarły do uszu drugiego, zatrzymał się.
-Zawsze mogę iść sam- jego mina nie wyrażała niczego konkretnego, a ciemne oczy wpatrywał się w rudego, tak jak zawsze, gdy starszy myślał, że młodszy tego nie zauważy- z ciekawością, zainteresowaniem i czymś w rodzaju niezrozumienia, ale Felix nie pojmował, co może to oznaczać.
Sam wyglądał w tym momencie na zaskoczonego i skołowanego. Z otwartą buzią, wlepiał teraz już przygaszony wzrok w starszego, zaciskając dłoń na większej, należącej do Changbina, jakby w strachu przed tym, że zostawi go i naprawdę pójdzie sam.
-Nie to miałem na myśli- przyznał, spuszczając głowę w dół, na chwilę zaciskając oczy. Znowu zapomniał, że Changbina naprawdę łatwo zdenerwować. Ostatnio chłopak był o wiele bardziej delikatny i sporo czasu minęło, odkąd był zły, w sumie na kogokolwiek. Mimo że teraz nie wyglądał na takiego, to...może Felixowi jednak udało się go wkurzyć, a spojrzenie, które zwykle mu rzucał, wskazywało na jego irytacje?
Poczuł się trochę winny. Powinien się cieszyć, wręcz dziękować Changbinowi, za jego starania i próby uszczęśliwienia własnej osoby oraz starać się, żeby to wyjście było miłe i dobrze wspomniane przez niższego. Nie jęczeć. Felixowi zależało na nim i jego uczuciach, dlatego ostatnio zaczął zachowywać się bardziej dojrzale. Przynajmniej miał taką nadzieję, bo Seo chyba nie przepadał za jego bardziej zakręconą stroną.
-Przep...- nie zdążył dokończyć i zamilkł, czując, jak Changbin pstryka go palcami w czoło.
Ostatnio bardzo często "kara" ta miała miejsce, a Felix musiał przyznać, że podobał mu się taki obrót spraw. Pstryczek nie bolał, bo brunet robił to raczej dla samej zasady. Z boku mogło wydawać się całkiem uroczo i na pewno wyjątkowo. Changbin robił to tylko siatkarzowi grającemu z numerem dwunasty, dla którego poczucie, że starszy nie darzy go żadnym uczuciem, lecz traktuje inaczej niż resztę osób, przewijających się w jego otoczeniu, powodowało na piegowatej twarzy uśmiech, bo to było już coś. Pomijając oczywiście momenty, w których czarnowłosy bez żadnej przyczyny łapał go za dłoń, obejmował, a niekiedy nawet całował.
-Po prostu nie jęcz, a za chwile przekonasz się, o co chodzi- westchnął starszy, lekko wykrzywiając wargi w subtelnym uśmiechu i wyciągnął drugiego poza mury szkoły, idąc w tylko sobie znanym kierunku.
~~~
-Chyba cię popierdoliło hyung- Felix uczepił się poręczy, a przez to, co założył na nogi, nie był w stanie utrzymać się w pionie. Grunt jakby uciekał spod rozjeżdżających się stóp, co wcale nie ułatwiało sprawy dla zestresowanego nastolatka.
-Nie bądź sztywny, z Jisungiem pewnie byś poszedł- melodyjny śmiech Changbina, który zatrzymał się przy młodszym, niósł się echem po prawie pustym, krytym lodowisku.
-Sam nie jest lepszy. Poza tym to mój pierwszy raz na łyżwach. Jak coś sobie zrobię hyung, będziesz opłacał leczenie i rehabilitację- wysapał, ponieważ znowu próbował ruszyć. Changbin i jego wspaniałe umiejętności jazdy wcale nie pomagały. - Za moje poświęcenie zabierzesz mnie później na takoyaki.
Skończyło się tym, ze Seo musiał pociągnąć chłopaka do góry za łokieć. W innym wypadku Felix płaszczyłby się przed nim, leżąc jak długi na mokrej... macie? Chłopak nie miał pojęcia, ale ponoć wykładzina miała być antypoślizgowa, co niekoniecznie sprawdzało się w praktyce, czego dowodem była sytuacja sprzed chwili.
-Nawet jeszcze nie weszliśmy na lód- Changbin na dosłownie parę sekund puścił młodszego i otworzył bramkę, powoli przez nią wchodząc. -Ostrożnie- znowu podał dłoń rudemu, a ten, kiedy jego nogi odziane w łyżwy postanęły na gładkiej, błyszczącej tafli, od razu uczepił się bandy. - Nie spinaj się tak, to naprawdę nie jest trudne- znowu chciał pomóc, wyciągając ramiona w stronę przyklejonego do ogrodzenia, niemal skulonego ciała.
-Zastanawiam się nad tym, czy aby na pewno dobrze wybrałem, zakochując się w tobie- z ust rudowłosego dało się, słyszeć parskniecie. Wypowiedział to żartobliwie i lekko, bez jakiegokolwiek nacisku na "zakochując się w tobie", jednak Changbina jakoś to uderzyło.
Każdy wiedział, że rozgrywający ma trudności z wyrażaniem uczuć i emocji. Czasem nawet sam siebie nie potrafił zrozumieć, a Felix był jego zupełnym przeciwieństwem w sprawach kontaktów międzyludzkich. Dlatego nigdy nie mógł pojąć, w jaki sposób można być takim otwartym oraz wylewnym nawet w stosunku do nieznajomych.
Nie rozumiał również, co jest powodem przyspieszenia rytmu jego serca, skoro swoimi słowami Felix nic mu nie zarzuca, nie nakazywał oraz nie wytykał.
Changbin czuł się, jakby wywierano na nim jakąś nieokreśloną presję, ale nic takiego nie miało przecież miejsca. Felix jak zawsze śmieszkował, więc dlaczego starszy aż tak się przejmował?
Zastanawiałby się pewne nadal, gdyby jedna z nielicznych osób na lodowisku nie potrąciła go, a on sam nie straciłby równowagi, ślizgając się, spadając na tyłek z cichym jęknięciem.
-Mogłem to nagrać - narzekaniom poszkodowanego zawtórował rechot Felixa, który aż skręcał się ze śmiechu.
Kiedy Changbin na pare minut stracił kontakt z rzeczywistością i nie docierały do niego słowa drugoklasisty, który powoli łapał, o co chodzi z jeździe na łyżwach, również zdążył zrobić mu parę zdjęć. Miał nadzieje, że znajdzie się chociaż jedno z jego upadku. Posiadałby wtedy naprawdę dobry sposób na szantaż na swoim jak na razie, tylko hyungu.
-Nie śmiej się gówniaku!-został gwałtownie pociągnięty na dół i brodą wbił się w klatkę piersiową swojego siedzącego na tyłku towarzysza.
Mimo wszystko obaj zanosili się śmiechem i dopiero Changbin, pociągnął cicho zaróżowionym nosem i przekręcił głowę w bok, milknąc. Wpatrywał się w również różową od zimna twarz przed nim, starając się skupić.
-Co jest? Osmarkałem się?- przerażony atakujący, zasłonił twarz dłonią i szukał wzrokiem czegoś, w czym mógłby się przejrzeć, po chwili wyciągając komórkę.
-Nie, no co ty. Ja tylko... Tak sobie myślałem- nastolatek zamilkł po raz drugi, a Felix nie wiedział, czy będzie kontynuował, czy może powinien zacząć klaskać, bo hyung przyznał się, że myśli.
-Wymyśliłeś coś konkretnego?- nie miał pojęcia, dokąd zmierzają, ale wydawało mu się, że czarnowłosy zbiera myśli na jakieś wyznanie czy opowieść. Z jednej strony Felixa to rozczulało. Z drugiej niepokoiło. Seo w takim wydaniu był jeszcze dziwniejszy niż zazwyczaj. Nieśmiały, kluskowaty Binnie, to nie to samo, co impulsywny, łatwo denerwujące się Changbin, więc Lee miał podwójną trudność w zrozumieniu go.
Kiedy starszy pokiwał głową i wygodniej usiadł na lodzie, Felix nie wiedział, co dokładnie chce zrobić, jednak czekał w ciszy, pozwalając, aby maturzysta poukładał wątki, łącząc wszystko w spójną wypowiedź.
Changbin w końcu westchnął, policzył w głowie do trzech, biorąc głęboki oddech i uznał, że żyje się raz. Jeśli teraz tego nie powie, może tylko pożałować, że nie zrobił tego wcześniej, bo jak mówił Chan i tak kiedyś by do tego doszlo.
- Myślałem o tym, czy może nie chciałbyś, żebyśmy byli razem? Tak wiesz... w związku Felix... - wyrzucił z siebie cicho, ale wystarczająco wyraźnie, żeby splątane słowa dotarły do uszu drugoklasisty.
a/n:
Zacznę od tego, że chciałabym już teraz życzyć wszystkim, wesołych i najlepiej dzikich, bo te spokojne nie są ciekawe i zabawne, świąt. Dużo dobrego jedzonka, prezentów, Changlixów, Minsungów i śniegu, który pewnie pokaże się dopiero na Wielkanoc, ale warto mieć nadzieję, że zobaczymy go jeszcze w tym roku.
Powinnam zrobić to już dawno, jednak jakoś nigdy nie mogłam się zebrać, żeby odezwać się pod jakimkolwiek rozdziałem. Tak więc chcę podziękować wszystkim, którzy w ogóle czytają tego ficzka. Jest mi naprawdę bardzo miło, widząc każdą gwiazdkę, komentarz i wszystkie wyświetlenia, a nie spodziewałam się, że aż tyle osób tutaj zajrzy. Jestem jak jajsjejIWIWEUEJDHfkckekwoeiiowiowisjdnxks. To chyba tyle ode mnie i z góry przepraszam, że tak sztywno i poważnie, ale to szczyt moich możliwości :'D
Jeszcze tylko ważne pytanie:
Czy ktoś lubi śledzie?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top