~26~

Zobaczywszy w lustrze wiszącym na korytarzu tragiczny stan swoich włosów, nastoletni chłopak zatrzymał się, zaczynając poprawiać je i starannie układać. Włożył w to trochę więcej wysiłku, trzymając mały termos, który ukradł swojemu współlokatorowi, między nogami i próbował sprawić, że będą wyglądały, choć odrobinę lepiej.

Przed pewnym, niskim siatkarzem musiał należycie zaprezentować swój wizerunek, ale dopiero co wyszedł spod miękkiej pościeli, w której miał zamiar rozpocząć naukę i na pewno nie planował nagłej wizyty u swojego obiektu westchnień.

Koreański zajmował Australijczykowi bardzo dużo czasu. Szczególnie gramatyka, przy której miał ochotę leżeć i pukać od dołu, jednak Changbin liczył się o wiele bardziej niż mało ważne wyniki w uczeniu się. Jedna jedynka w przód czy w tył, nie robiła Felixwi zbyt dużej różnicy. Gdyby nie to, że rozgrywający przymuszał go do starannego odrabiania lekcji i zakuwania materiału, zapewne sprzątałby teraz ulice, a nie uczył się w liceum.

W duchu podziękował Jisungowi za to, że umówił się, że pomoże Minho w sprzątaniu pokoju trzecioklasisty. Dzięki temu starszy pofarbował jego włosy, które miały już spory odrost, od razu po zajęciach lekcyjnych, które skończyli dzisiaj wyjątkowo szybko, bo o dwunastej trzydzieści. Teraz Felix mógł zrobić sobie małą wycieczkę, idąc do Changbina, który zapewne potrzebował opieki, a na lekcje zawsze będzie mógł znaleźć czas wieczorem i w nocy.

Rzucił jeszcze ostatnie spojrzenie na srebrną taflę, w której mógł dostrzec swoje odbicie i szybkim krokiem ruszył w stronę, którą obrał już wcześniej za kierunek.

Stanął przed drzwiami i poświęcił parę chwil na zastanowienie się, w jaki sposób wejść: kulturalnie zapukać albo wtargnąć jak do swojego własnego pokoju.

Bin mógł właśnie ucinać sobie drzemkę, a Felix nie chciał męczyć go jeszcze bardziej. Dlatego zdecydował się, położyć dłoń na klamce i powoli naciskając na jej powierzchnię, otworzył drzwi, sprawnie wślizgując się do środka. Zostawił swoje klapki w korytarzu, stawiając cicho kroki, które grube skarpety skutecznie wyciszyły i wszedł w głąb pomieszczenia.

-Felix?-słysząc swoje imię, wypowiedziane słabym głosem, zamknął na chwilę oczy, lekko się wzdrygając. Chciał zaskoczyć chłopaka, przychodząc tak szybko i założył, że Changbin będzie pogrążony we śnie. Teraz lekko się wystraszył.

Brunet leżał na brzuchu, trzymając przed sobą telefon, którego ekran rzucał na jego twarz niebieskawe światło. Oczy utkwione miał w osobie atakującego, ale jeszcze chwilę temu, musiał przeglądać swoje social media, na które Felix dopiero co dodał zdjęcie, chwaląc się wszystkim swoim nowym kolorem włosów.

-Niespodzianka hyung? - bardziej zapytał, niż stwierdził, śmiejąc się nerwowo I rozkładając ręce. Reakcja Seo nie zgadzał się z tym, co sobie wyobrażał. Może dlatego, że leżąc, wciśnięty w łóżko, wyglądał naprawdę słabo i bezsilnie. Zaróżowiony nos i policzki, lekko zapuchnięte, zapewne od zaspania oczy, które wyglądały na zmęczone oraz głos, który teraz w żaden sposób nie przypominał tego, jakim trzecioklasista posługiwał się na co dzień.- Jak się czujesz? - Felix zabrzmiał poważnie, przez co zniżył ton, a zakatarzonego chłopaka aż przeszły dreszcze, bo młodszy rzadko mówił tak nisko i głęboko.

Mała, ale ciepła rączka znalazła się zaraz na czole starszego, kiedy drugi doskoczył do niego, sprawdzając temperaturę.

-Jest dobrze- Changbin naturalnie skłamał, nie chcąc robić z siebie ofiary i martwić drugiego z nich, a widząc spojrzenie, jakie posłał mu atakujący, przełknął ślinę.

-Mogłeś nie oddawać mi tej czapki- pomruk wydobył się z gardła zdrowego, kiedy zaczął grzebać w siatce, w której miały znajdować się leki. - Mówiłem, że kaptur mi wystarczy, ale przy mamie musiałeś się popisać- mimo że gniewał się na maturzystę, bo sam doprowadził się do tego stanu, wygiął wargi w lekkim uśmiechu, który spowodowany był wspomnieniem wizyty w domu rodzinnym Changbina.

Mama chłopaka okazała się naprawdę kochaną i ciepłą osobą, wylewnie witając Australijczyka, prawie zaduszając go na śmierć. Przez to, że przyszedł w na siłę wciśniętej na jego głowę czapce oraz brutalnie owiniętym wokół jego szyi szaliku automatycznie uznała, że licealiści są parą. Nawet jej syn, nie spodziewał się, że jest tolerancyjna do tego stopnia, ale nie wiedział też, że od razu wyciągnie tak nietrafne wnioski, tylko patrząc się na ich dwójkę.

Nikt nie wyprowadził jej z błędu, a fakt, że tkwiła w przekonaniu o ich związku, działał na korzyść Felixa i prośby skierowanej do kobiety.

Z tego powodu szczeniak, którego po wielu kłótniach nazwali Bekon, wylegiwał się na białej kanapie, biegał po kafelkowej, błyszczącej wręcz posadzce albo gryzł kapcie pana Seo, czekając na powrót mieszkańców. Dzięki urokowi osobistemu Felixa, rodzina Changbina zgodziła się, przyjąć psa do siebie, a matka chłopaka jakby zapomniała, że tyle lat odmawiała małemu Changbinowi, któremu marzył się kudłaty psiak.

-Polubiła cię- niższy zmienił temat, nie odrywając oczu od Lee, który zauważył przeszywający jego ciało wzrok. Nie ukrywał, że bardzo podobało mu się, kiedy był obserwowany właśnie przez niego.- Ogólnie za nią przepraszam. Jest strasznie nachalna i nawet gdybyśmy jej powiedzieli, nie przestałaby myśleć o nas w sposób, który sobie ubzdurała.

-Ja nie narzekam- szepcząc pod nosem te słowa, zagryzł wargę, czując, jak ciepło zaczyna szczypać jego policzki, a one same zapewne oblewają się szkarłatną czerwienią.

-Pasują ci te włosy- nic nie mogło bardziej poprawić samopoczucia Bina, niż widok rudowłosego, peszącego się przez jego komplementy, którymi ostatnio często go obdarzał, nawet nie zdając sobie z tego sprawy.

-D-dlaczego uważasz, że jest nachalna?

Jeszcze szerszy uśmiech zdobił teraz twarz bruneta. Felix w uroczy sposób próbował zmienić temat tak jak on sam przed chwilą. Czarnowłosemu udawało się to o wiele sprawniej i płynniej, więc teraz czuł się rozczulony próbą wybrnięcia rudzielca.

-Od kiedy pokazałem jej, jak wysyła się SMS-y, ciągle pisze do mnie, że mnie kocha, życzy mi dobrej nocy i inne pierdoły. Strasznie to irytujące- przyznał szczerze, przewracając się na plecy i lekko podpierając na łokciach.

Lee usiadł na skraju łóżka, wyciągając w jego stronę trzy tabletki i termos z herbatą, którą zaparzył w pokoju. Zmarszczył brwi, walcząc sam ze sobą. Nie wiedział, czy aby na pewno chce zadać jedno pytanie, które narodziło się w głowie, pod farbowaną czupryną zaraz po wypowiedzi Changbina.

-Gdybym ja też ci tak pisał...- zaczął ostrożnie i niepewnie, rysując palcem po kołdrze, tworząc w ten sposób nieokreślone wzory. - To też byłoby dla ciebie irytujące hyung?

Starszy najpierw zacisnął usta, nie wiedząc jak zareagować, potem sam spalił buraka, na koniec zaczynając się śmiać, bo to jak się zatkał i nie mógł nic powiedzieć, go rozbawiło.

-Ale ty jesteś dziwny- zrezygnowany Felix schował twarz w dłoniach, w myślach zgadzając się z Jisungiem, który dokładnie dzisiaj, powiedział o Changbinie to samo.

-Cieszyłbym się- wyznał w końcu, pochylając się lekko, żeby złapać mniejsza od swojej dłoń, mocno ją ściskając.

Sam dziwił się swojej nagłej odwadze, a ostatnio pozwalał sobie na o wiele więcej. Bardzo podobały mu się te drobne czułości i doskonale wiedział, że Felixowi również sprawia to przyjemność, dlatego nie miał zamiaru przestawać.

~~~

Czas minął bardzo szybko. Po naprawdę długich rozmowach i opowiadaniach obaj chłopcy poczuli się senni, przez co Changbin szybko odpłynął, tak jak zazwyczaj mamrocząc pod nosem, zrozumiałe tylko dla niego wyrazy.

Felix spoglądając na zegar, stwierdził, że w końcu powinien wrócić do siebie i zacząć naukę, z którą tak długo zwlekał. Niechętnie przerwał uścisk ich dłoni, które od prawie samego początku jego wizyty, splecione, mocno się na sobie zaciskały. Wstał, biorąc z podłogi własność Jisunga, ale zatrzymał się na moment, patrząc na telefon śpiącego.

Po chwili wyszedł, uśmiechając się nieznacznie. Miał nadzieję, ze wiadomość, którą drżącymi dłońmi wystukał, a po chwili wahania wysłał Changbinowi, zaskoczy go i wywoła uśmiech na zakończonej szpiczastym podbródkiem twarzy. Sprawi, że poczuje się lepiej i może pozwoli mu zrozumieć, że uczucia Felixa względem niego są stałe i niepodważalne, bo tak właśnie myślał rudowłosy.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top