~25~

Za oknami szalał silny wiatr, zakłócając spokój drzew, szarpiąc ich gałęziami, prawie doszczętnie ogołoconymi z liści. Ciężkie krople deszczu zderzały się z od dawna niemytą szybą, wytwarzając hałas, przez który niejedna osoba nie mogłaby zmrużyć oka.

Taka pogoda nieustannie utrzymywała się od paru dni, a na ciemnym niebie ani razu nie pojawiło się słońce, powodując, że samopoczucie każdego spadało równo z przyrostem poziomu wody, która lała się z kłębiastych chmur.

Changbin przewrócił się na drugi bok, jęcząc cicho. Na zegarze wybiła właśnie godzina piętnasta piętnaście, co oznaczało, że jego współlokator zaraz zjawi się w pokoju, a chłopak będzie zmuszony do nadrobienia wszystkich lekcji, które opuścił. Naprawdę miał już dość parogodzinnego przepisywania i odrabiania zadań, których nawet nie rozumiał, jednak co mógł poradzić, będąc chorym, z zapchanym nosem, gorączką i duszącym kaszlem spędzając już trzeci dzień w łóżku. Lekarstwa, które kupił Felix z Jisungiem, ani trochę nie pomagały, ale była też możliwość, że bez nich Seo czułby się o wiele gorzej i po prostu nie doceniał tego, w jakim stopniu działają na stan jego zdrowia.

-Dalej umierasz?- usłyszał, jak z cichym skrzypnięciem otwarto drzwi. Do środka wślizgnął się mokry od czubka głowy, aż po stopy blondyn, najpierw odgarniając wilgotne, już zakręcające się w loczki kosmyki do tyłu, drugą ręką podnosząc siatkę z zakupami, o które prosił rozgrywający.

-Lepiej idź się wykąpać, bo za godzinę będziesz umierał razem ze mną- wychrypiał w odpowiedzi, wzrokiem szukając tabletek na gardło.

Już rano Chris kazał mu wziąć jedną z pigułek, zostawiając na talerzyku cały ich stos, ale czarnowłosy, jak zawsze zapomniał. Od wyjścia kapitana nie zamienił z nikim słowa, przesypiając prawie cały dzień, w krótkich przerwach między drzemkami jedząc i wstając, aby wziąć kilkuminutową kąpiel. Po nocy spędzonej w towarzystwie zimnych potów, czuł potrzebę opłukania klejącego się ciała i chwilowego odprężenia pod gorącym strumieniem.

-Nic mi nie będzie, ja nigdy nie choruje- starszy zdjął buty, odkładając siatkę na stół, na koniec wsuwając je pod grzejnik i najzwyczajniej w świecie zaczął przebierać się na środku pokoju, rzucając obciekające z wody ubrania za siebie.

-Nie wiem, jak wychowali cię w tej Australii, dlaczego nigdy nie śpisz, nie jesteś zmęczony, nie chorujesz ani nie masz żadnych problemów, ale zazdroszczę ci tego- Changbin parsknął cicho, bo taka była prawda. Od kiedy się znali, nigdy nie widział, żeby starszemu doskwierała jedna z wcześniej wymienionych przypadłości. No może wykluczając zmęczenie, bo Bang naprawdę często przepracowywał się, ucząc albo planując nowe strategie, zarywając w taki sposób nocki. Nigdy nie dawał po sobie znać, że coś jest nie tak, ale Changbin wiedział. W końcu znał go nie od dziś i nie pochwalał tego, że nawet w najmniejszą pierdołę jest w stanie zaangażować całego siebie.

-Lepiej powiedz mi, jak idzie ci z twoim kochasiem. Mieliście iść na randkę, ale ty nieźle się załatwiłeś- machnął ręką, bo ten temat był o wiele bardziej interesujący.

-Nie nazywaj tak Felixa- tyle tylko był w stanie wykrztusić Bin, od razu nakrywając się kołdrą. Miał ochotę zabić Chana, który dobrze wiedział, że sytuacja z drugoklasistą, jest dla niego trudna oraz skomplikowana, a i tak męczył go i się z nim droczył.

Ciche westchnienie wyrwało się z ust Australijczyka, wciągającego na siebie ciepły, beżowy sweter, dopasowany do wygodnych, ale prawie kompletnie znoszonych, czarnych jeansów z dziurami.

-Przekazać mu, że jak kochasz, to nie uciekniesz i pójdziecie w następnym tygodniu?- zadał pytanie, które wypowiedział o wiele łagodniej i bez jakiegokolwiek rozbawienia, bo dzisiaj nie chciał bardziej dobijać chorego nastolatka, zalegającego w łóżku.

-Nigdy nikomu nie powiedziałem, że go kocham- stłumiony głos wydobył się spod pościeli, w którą nadawca wypowiedzi, jeszcze szczelniej się zawinął, co było oznaką jego zawstydzenia.

Szeroki uśmiech zajaśniał na bladej twarzy blondyna, a on sam, znalazł się przy zajętym łóżku, opierając na nim łokcie, mówiąc uradowanym głosem.

-Ostatnim razem zaprzeczyłeś tylko temu, że nie jesteście razem. Jak dla mnie wnioski są oczywiste- gdyby nie to, że Bin go nie widział, na pewno puściłby mu oczko.- Ale dobra. Weź leki, zrób sobie herbatę, nie chodź po pokoju bez kapci, a najlepiej w ogóle nie ruszaj się łóżka. Idę na korki z matmy, a po drodze kupie coś w aptece- po tych słowach poklepał zwiniętą kulkę, zapewne po plecach, założył suche, wcześniej wyciągnięte z szafy buty oraz kurtkę. Wcisnął słuchawki do uszu, wychodząc z pokoju, w którym nastała głucha cisza, przerywana jedynie, ciężkim oddechem zakatarzonego trzecioklasisty.

~~~

Od wybycia wyższego trzecioklasisty minęły już dobre dwie godziny, w których czasie rozgrywający prawie zanudził się na śmierć.

Tak jak kazał mu przyjaciel, leżał i nie ruszył nawet małym palcem, o wstawaniu z łóżka już nie wspominając, bo dokładnie w tym momencie mógł stwierdzić, że naprawdę umiera.

Pierwsza zmiana jego pozycji od wyjścia Banga spowodowana była zawibrowaniem komórki chłopaka, po którą z ociąganiem i cichym sapnięciem sięgnął, od razu odbierając, dlatego nie miał pojęcia, kto dzwoni. Kiedy tylko usłyszał głos po drugiej stronie połączenia, mimowolnie, czy raczej automatycznie się uśmiechnął, przymykając oczy, słuchając, co brązowowłosy chłopak ma mu do opowiedzenia o jego dzisiejszym dniu.

Znowu nie widzieli się od paru dni, ponieważ Seo spędzał czas w pokoju, Felix musiał chodzić na lekcje, po nich na treningi, wpadając tylko na pięć minut do starszego, żeby na koniec się uczyć, bo do zaliczenia miał jeszcze dwa sprawdziany. Jednym tego plusem było to, że Lee nie widział jak chory jest Changbin. Nie musiał martwić się i poświęcać swoich myśli rozgrywającemu, tylko skupić na nauce, która była teraz najważniejsza.

-Wszystko dobrze hyung?- słysząc to zapytanie, Changbin zaśmiał się nerwowo, odchrząknął, bo jego głos nadal męczyła chrypa i szybko odpowiedział, zapewniając, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. 

Dodał jeszcze, że życzy Felixowi powodzenia w nauce, ale sam musi kończyć, bo materiału z dzisiaj jest cała masa, ale kiedy do jego uszu doszło stanowcze "Zaraz będę", a następnie połączenie zostało urwane, jęknął, kładąc się plackiem na materacu, czekając na przybycie Felixa.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top