~18~
Kolejny raz piłka wbiła się w boisko, wydając głośny huk.
Kolejny punkt dla drużyny siatkarskiej, który w tym momencie dawał im znaczną przewagę nad przeciwnikiem, którą trudno byłoby nadrobić.
Kolejny okrzyk radości i przybite przez sportowców piątki.
Kolejne obniżenie marali drużyny przeciwnej, którą tym razem okazała się szkoła Sojin.
Siatkarze zdobyli ledwo pięć punktów, choć w sumie wszystkie spowodowane były błędami drugiego liceum.
Nikt nie mógł się skupić, a atmosfera była okropnie sztywna. Śmiechy, buczenie i zawiedzione krzyki ich kibiców ani trochę nie pomagały, nawet w próbie zagrania na poziomie przypominającym ten, który zaprezentowali sobą w poprzednim spotkaniu.
-Twoja Chan!- krzyknął Woojin, jednak obaj odsunęli się od piłki w tym samym momencie, co poskutkowało straceniem kolejnego, cennego punktu.
Już szesnastego.
Westchnienie wyrwało się z ust libero, który chyba jako jedyny grał dobrze, bez żadnych błędów, czy wpadek i nie mógł zrozumieć, dlaczego reszcie nie idzie tak samo jak jemu.
-Skupcie się, co dzieje się ze wszystkimi?- spytał poddenerwowany w czasie krótkiej przerwy o jaką poprosił kapitan.
Nikt nie odpowiedział.
Zawodnicy odczuli skutki sytuacji, jaka zaistniała między rozgrywającym, a atakującym, ponieważ jak nie patrzeć, byli najlepszymi graczami w drużynie i od nich zależała jakość gry całego zespołu oraz ogólne nastawienie do niej graczy.
Wrócili na parkiet, lustrując przeciwników niepewnymi spojrzeniami smutnych oczu, a żaden z chłopców nie wiedział co powinien robić.
Raz za razem sędzia siedzący za stolikiem zmieniał wynik zwiększając liczbę po stronie konkurencji Soojin.
Jeden punkt dzielił chłopców od przegrania pierwszego seta.
Changbin czuł okrutną presję i poczucie winy spoczywające na swoich barkach, bo wiedział, że jego wystawy i zagrania są dzisiaj totalną klapą.
Miał skończyć to wcześniej, o wiele wcześniej. Nie mógł jednak poradzić nic na to, że mimo iż powiedział Minho i Chanowi, że wie jak się z tym uporać i porozmawiać z Felixem nie miał nawet pomysłu na rozpoczęcie. Okłamał ich wszystkich i właśnie ponosił tego konsekwencje.
W tym momencie odebrana przez Jisunga piłka leciała prosto w jego stronę.
Dasz radę- pomyślał tylko i wystawił przygotowującemu się do skoku Felixa, który znajdował się przy drugiej lini bocznej.
Wystawa była prawie idealna, prosto pod rękę młodszego chłopaka. Miał już zaatakować kiedy Seo poczuł się jak w jednym z filmów akcji gdzie główny bohater widzi wszystko w zwolnionym tempie, dostrzegajac nawet najmniejsze szczegóły.
Dlaczego tak zdecydował?
Zrobił coś takiego Felixowi okłamując go, siebie i wszystkich wokół?
Może nie do końca okłamał, ale próbował przekonać samego siebie, przez co wmawiał sobie pewne rzeczy i wierzył w nie, nie mogąc odnaleźć prawdy, o której wiedział się już dawno.
Na szczęście Chana z Minho nie udało mu się zmylić i to właśnie dzięki nim zastanawiał się nad życiowymi i miłosnymi sprawami w trakcie ważnego meczu i właśnie dzięki temu nie zauważył bardzo szybko lecącej piłki, która odbiła się od bloku rywali, kierującej się wprost na niego i właśnie dzięki niej oraz temu, że zderzyła się z jego twarzą przegrali pierwszego seta.
***
Felix z wielkim trudem starał się przełknąć gulę jaką czuł w gardle od kiedy tylko wsiadł do autobusu, a jedna z osób tam obecnych nie chciała spuścić wzroku swoich ciemnych tęczówek z jego postaci.
Teraz znowu wyczuwał to spojrzenie- przeszywające i sprawiające, że przechodziły przez niego niemiłe ciarki.
-Minho wchodzisz- zdecydował Chan ociarając z czoła małe kropelki potu. -Ty- wskazał dłonią na Felixa- Zrobisz sobie krótką przerwę i pójdziesz razem z Binem do gabinetu pielęgniarki żeby zatamować to krwawienie.
-O-okej- szepnął cicho atakujący spoglądając dyskretnie w stronę poszkodowanego i właśnie wtedy ich oczy się spotkały.
Czyli to on tak wlepiał we mnie gały...
Obaj wstali, a następnie skierowali się do wyjścia z sali przemierzając w grobowym milczeniu korytarze nieznanego im liceum.
Szli szybkim krokiem, bo jednak chcieli zdarzyć przed rozpoczęciem gry, wiec mieli parę minut. W końcu mogłaby przytrafić się jakaś kontuzja lub wypadek, a na ławce szkoły Soojin nie siedział teraz żaden rezerwowy.
Kiedy znajdowali się już w gabinecie, w którym jak zwykle nie było pielęgniarki, Changbin usiadł na wścielonej białym materiałem kozetce unosząc głowę ku górze, bo z jego nosa ponownie zaczynała kapać krew.
Drugklasista pospiesznie przeszukiwał szafki, a gdy znalazł to czego szukał podał starszemu wczesniej odpakowując.
-Tampony?-wzrok rozbawionego rozgrywającego wędrował od rąk do twarzy towarzysza. Choć mimo sytuacji i tak było w nim trochę smutku.
-No co?- spytał speszony młodszy. -Mama zawsze mówiła, że do takich spraw są najlepsze..
-Heh..Dziękuję- drugi podrapał się po karku nerwowo, biorąc od niego przedmioty, a gdy przypadkowo musnął dłoń Lee ten jak poparzony ją cofnął.- Przepraszam...
Było niezręcznie. Okrponie niezręcznie.
Siatkarze nie rozmawiali od prawie dwóch tygodni i raczej nie zaliczało się to do komfortowych warunków podczas pierwszej pomocy.
-Hyung..twój nos..może być złamany- mówił cicho Australijczyk starając się nie patrzeć w oczy trzecioklasisty, tylko skupić uwagę na jego nosie.- Mogę to sprawdzić?- spytał, a jego twarz płonęła.
Changbin pokiwał powoli głową przygotowując się na fale bólu, ale zamiast tego poczuł ciepłe i delikatne dłonie, które, nawet nie wiedział jak, potrafiły z taką siłą wbijać piłkę w parkiet, a minutę później lekko i precyzyjnie badać jego nos.
-Wszystko w porzadku- przyznał brunet, ale gdy zabierał dłonie nie mógł się powstrzymać i położył jedną z nich na policzku Bina.
Czarnowłosy uznał, to za ten odpowiedni moment i nakrył jego swoją własną, która była trochę większa.
-Felix...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top