~17~
Przez następne dni Jisung i Minho zbliżyli się do siebie, a niezręczna atmosfera jaka między nimi panowała zupełnie zniknęła.
Okazało się, że mają naprawdę podobne charaktery i wiele wspólnego, nawet zainteresowania takie jak gry komputerowe czy podróże, które prawie się od siebie nie różniły.
Sam fakt, że obydwoje chcieli rozwiązać sprawę swoich przyjaciół też działał na korzyść ich znajomości, ktora szybko szła naprzód, pozwalając na większą swobodę we wzajemnym towarzystwie.
Można pomyśleć, że po wyjawieniu swojej orientacji przez statszego z chłopców drugoklasista mógłby czuć się przy nim nieswojo.
Jednak z tego powodu miał zupełnie inne postrzeganie kolegi, a to, że zaufał mu i powiedział o czymś tak osobistym i niecodziennym zyskało tylko w jego oczach.
Han dowiedziawszy się co planuje Changbin i dlaczego wszystko potoczyło się tak jak potoczyło, zrozumiał.
Dlatego za wszelką cenę liczył na to, że w najbliższym czasie (najlepiej przed meczem, który miał odbyć się w sobotę, a dzisiejszym dniem był czwartek) wszystko się ułoży.
Felix natomiast przez cały ten czas nie mógł pojąć co się dzieje i nadal chodził z grymasem smutku, widniejącym na jego bladej, piegowatej twarzy, która teraz zupełnie straciła kolory i blask.
Na treningach nie radził sobie w ogóle. Nie miał na nic siły, a widok Changbina ani trochę nie pomagał.
Jego myśli ograniczały się do niskiego, czarnowłosego rozgrywającego i nic nie mógł na to poradzić.
Zwykle sam widok boiska, piłki w grze działał na niego zaskakująco dobrze. Teraz, po odrzuceniu sam jakby zepchnął sport, gdzieś na dno swojego serca i każdy kontakt z nim był wiecznością w katordze.
Piłka, siatka, parkiet, sala, zawodnicy, sportowe buty, dosłownie wszystko co z nim związane przypominało mu o Seo Changbinie, a o nim chciał jak najszybciej zapomnieć. Przynajmniej na ten moment.
Widział, że czarnowłosy ma zamiar z nim porozmawiać, ale sam nie miał ochoty i odwagi tego zrobić, wiec uznał, że najlepszą reakcją na starania chłopaka będzie ucieczka.
Unikanie starszego powoli wchodziło mu w nawyk i stawało się codzienną rutyną, a nie po prostu chwilowym rozwiązaniem sprawy.
Poznał Changbina i wszystkie rzeczy z nim związane na tyle, że możnaby nazwać go zupełnym przeciwieństwem stalkera.
Dlaczego?
Otóż znał wszystkie informacje na temet rozgrywającego, wiedział gdzie lubi siedzieć kiedy nadchodzi pora lunchu, na jakich przerwach je obiad w szkolnej stołówce, kiedy kończy lekcje, jakie ma zajęcia dodatkowe, do jakich miejsc lubi chodzić.
Wiedzę tą jednak wykorzystywał wyłącznie do nie znajdowania się w tym samym miejscu, o tej samej porze i czasie co Seo.
Może i wydawało się to głupie oraz płytkie, lecz Felix inaczej nie potrafił. Zupełnie nie wiedział co powinien zrobić, bo wpadł po uszy.
Nie mógł stracić starszego. Za nic w świecie tego nie chciał. Nie chciał też udawać, że między nimi nic nie zaszło. Nie chciał zapomnieć, ignorując tym serce wyrywające się z piersi kiedy tylko widział chłopaka. Nie chciał płakać po nocach, bo przecież był prawie pełnoletnim człowiekiem- mężczyzną.Nie chciał żeby nadal byli tylko przyjaciółmi. Ale Changbin też miał prawo nie chcieć pewnych rzeczy.
Australijczk szanował i nie podważał decyzji podjętych przez czarnowłosego, dlatego nadal nie znalazł odpowiedzi na nic.
***
Nie spał całą noc czując tylko, jak jego małe, ale silne i szorstkie dłonie pocą się nieprzerwanie.
Już jutro będą grali drugi mecz, a on nie wiedział czy tym razem uda mu się poprowadzić drużynę do następnego etapu.
Mimo, że większość zawodników była w szczytowej formie bez dobrze przygotowanego rozgrywającego cała ofensywa i taktyka leżały. Nawet zastąpienie go przez Jeongina dałoby mało, jeśli Felix nie zdobywałby znacznej ilości punktów, jak miał to w zwyczaju.
Najgorsze było to, że wszystko trwało nie od dziś, a problemu ciągnącego się od połowy miesiąca nie rozwiąże się w pięć minut.
Poza tym sam mało mógł zdziałać patrząc na źródło nieprzyjemnego wydarzenia, jakie miało miejsce po pewnym poniedziałkowym treningu.
-Co ja mam z tym zrobić?- mruknął smętnie przewracając się na drugi bok, w stronę śpiącego na drugim łóżku czarnowłosego.
Mimo, że nie mógł słyszeć co powiedział, kapitan poczuł dziwną ulgę na widok jego spokojnej twarzy i sam w końcu przymrużył powieki zasypiając.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top