~13~
Chan szukał Changbina od dłuższego czasu. Może nie pospieszył z pomocą od razu, kiedy godzina była zbyt późna, na nieobecność Seo w ich pokoju, ale jak zawsze wciągnął się w wir pracy, której jak zwykle miał całą masę. Najpierw zadania domowe z całego dnia, zaległe wypracowanie z koreańskiego, szybki prysznic po treningu, a na sam koniec nagrania z meczów ich rywali, które udało mu się zdobyć. Ten sposób od zawsze pomagał w ustaleniu najlepszej taktyki na nadchodzące spotkania, jednak pochłaniał naprawdę wiele czasu, a Chan wolnych chwil do rozplanowania miał bardzo mało. W końcu zarządził małą przerwę i spojrzał na wyświetlacz telefonu, delikatnie ściągając brwi. Skłamałby, gdyby powiedział, że nie czuje zawodu. Nigdy nie był zadowolony, kiedy widział, że praca zajmuje mu tak wiele czasu, a on nie jest w stanie zrobić wszystkie, co sobie zaplanował. Od jego przybycia do pokoju minęły prawie trzy godziny, a poza lekcjami nie udało mu się skończyć nic więcej. Westchnął ciężko i przetarł twarz, żeby jeszcze raz spojrzeć na komórkę. Tym razem jego brwi powędrowały w górę, zaskoczenie chłopaka było dość spore. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że Changbina nadal nie ma w pokoju.
Wsuwając na stopy jeszcze wilgotne od kąpieli klapki, wyszedł na poszukiwania, od razu dzwoniąc do przyjaciela. Jednak dokładnie, jak się spodziewał, nie odebrał żadnego z trzech połączeń, jakie wykonał. Z niemałą irytacją zablokował telefon, wcześniej upewniając się, że nie jest wyciszony i ruszył w głąb szkoły. Naturalnie martwił się o Bina, ale o wiele bardziej przeważało w nim uczucie zdenerwowania. Changbin był porządnym chłopakiem i zawsze denerwowało go, kiedy ktoś nie przestrzegał określonych zasad. Dlatego za każdym razem, kiedy sam zachował się w sposób nieodpowiedzialny, czy głupi, a zdarzyło się to parę razy, dostawał od Banga niemały opierdziel.
Zaraz miała zacząć się cisza nocna, a Changbin dalej nie dawał żadnego znaku życia. Kolejne, niesione echem westchnienia i poirytowane mruknięcia wypełniały puste korytarze akademika. Poszukiwania nadal nie dały żadnych pozytywnych skutków, przez co Chan był zmuszony wykonać jeszcze jeden telefon, ponieważ naprawdę nie miał pojęcia, gdzie miałby szukać przyjaciela. Biblioteka, stołówka, a ostatecznie pokój Woojina, w którym zamieszkał Minho były jedynymi miejscami, które przychodziły mu do głowy, jednak nie znalazł tam przyjeciela.
Przyłożył urządzenie do ucha, podpierając wolne ramię na biodrze. Dość mocno się niecierpliwił, na co wskazywało tupanie stopą. Osoba po drugiej stronie nareszcie odebrała, wciąż dopiero po kilku sygnałach, ale jednak. Problem był tylko w tym, że Chan nie spodziewał się usłyszeć głosu Han Jisunga.
-Jisung? Gdzie jest Felix? Wszystko u was w porządku? Też nie wrócił do pokoju?- zasypał młodszego masą pytań, dopiero na koniec dając mu kilka chwil na odpowiedź, jednak otrzymał jedynie ciszę. Na chwilę odsunął telefon od ucha, spoglądając na ekran, ale połączenie trwało nadal, co więcej nie było żadnych zakłóceń, a pasek u góry wskazywał na pięć kresek zasięgu. - Jesteś tam?- dopytał, zmieniając pozycje, żeby oprzeć się o ścianę.
-Jestem, ale... - urwał, a Chan mógł przysiądź, że usłyszał ciche szepty, niestety zbyt niewyraźnie, żeby je zrozumieć. Jisung kazał poczekać mu chwilę, dlatego tym bardziej nie mógł zrozumieć sytuacji. Może w rzeczywistości Changbin siedział u nich, a teraz cała trójka obawiała się konsekwencji?
-Co się stało? To był Felix? Czemu masz jego telefon? - kolejna lawina pytań spadła wprost na rozdartego i nieco zestresowanego tonem głosu kapitana Jisunga. Tym bardziej jego prychnięcie spięło mięśnie drugoklasisty, ale nie mógł tak po prostu podjąć decyzji za Felixa. Dlatego znowu zasłonił słuchawkę dłonią, chcąc skonsultować wszystko z Lixem.
-Może lepiej do nas przyjdź. Trochę się zadziało, a nie wiem, czy zrozumiesz przez telefon...- wystarczyło, że Chan usłyszał te kilka słów, żeby bez zastanowienia ruszyć w stronę ich pokoju, rzucając tylko krótkie, ale tylko i wyłącznie zmartwione "Jasne".
~~~
{[(A/N
Bardzo przepraszam, ale mniej więcej od tego, do dwudziestego któregoś (jestem za leniwa, aby sprawdzić, im sori) rozdziału, będą one wygadać podobnie do tego ;(. Bardzo mi za nie wstyd, ale pisałam je dawnoooo temu, a poprawianie nie idzie mi zbyt szybko, bo miałam skończyć jeszcze w wakacje XD. Mam nadzieję, że jakoś uda się wam przebrnąć przez tego ficzka i życzę wam miłego dnia/wieczora/nocy❤️🧡💛💚💙💜)]}
W pokoju drugoklasistów dowiedział się jak wyglądało całe spotkanie Lee z Binem, co dokładnie miało miejsce oraz jak wyglądała sytuacja w tym momencie.
Na widok smutnego Felixa sam poczuł się gorzej, jakby ciężej i smętniej.
Nie ukrywając, myślał, że Changbin również przedstawi młodszemu swoje uczucia, ponieważ już dawno zauważył, w jaki wyjątkowy, trochę niezrozumiały i inny sposób traktuje bruneta.
Niski chłopak bał przyznać się przed samym sobą do tego co skrywa w sercu i doprowadził tym do cierpienia nie tylko swojego, ale też osób dookoła, w szczególności o rok młodszego Australijczyka.
Chan znał czarnowłosego na tyle dobrze, aby wiedzieć o tym, że bardzo ciężko jest mu wyrażać emocje, mówić o tym co lubi i odkrywać siebie przed osobami, na których mu zależy.
Tak, jakby bał się braku akceptacji z ich strony. Nie pojmował, że dla prawdziwie bliskich mu osób liczy się on sam oraz jego wnętrze.
Kogo obchodziłoby to, że jest chłopakiem i ma chłopaka? Ważne jest tylko szczęście, a nie plotki i krzywe spojrzenia starych babć, kiedy będą szli za rękę w miejscach publicznych.
Teraz pytaniem było, co dzieje się z rozgrywającym i gdzie się znajduje?
Nawet poszkodowany uznał, że jest to naprawdę niebezpieczne, bo w końcu trzecioklasiście mogło się coś stać i dołączy do poszukiwań. Na jego spuchniętej twarzy malowało się zaniepokojenie.
Chłopcy podzielili teren liceum, tak aby każdy z nich miał swój sektor.
Chan zaklepał pokoje w akademiku, w razie gdyby Seo poszedł do jednego z kolegów na noc.
Jisung zaoferował swoją pomoc w patrolu otwartych na noc klas, łazienek i korytarzy.
Felix natomiast wrócił się na miejsce, które nie będzie kojarzyło mu się dobrze, czyli salę gimnastyczną wraz z szatniami.
~~~
Lee myślał nad tym co zrobi jeśli Changbin nadal będzie na hali. Nie wiedział jak powinien zachować się w takiej sytuacji. Być może starszy go teraz nienawidzi?
Pewnym było, że po tym co powiedział drugoklasista ich relacje nie pozostaną już takie same. Właściwie cała znajomość siatkarzy była pod wielkim znakiem zapytania, ponieważ Seo faktycznie mógł nie chcieć zadawać się z Felixem.
Ta sprawa była i zapewne pozostanie, bardzo trudna oraz okrzyknięta tematem tabu.
Zastanawiając się na rzeczami, o jakich Jisung zabronił mu nawet wspominać nie zauważył, że dotarł na miejsce.
Jako pierwsze sprawdził szatnie, lecz jedynym co w nich znalazł był kurz i porzucone części garderoby na wf, o zapachu dwudziestoletniego sera pleśniowego (lub stóp pani Park, jak kto woli).
W kantorku trenerów i schowku na miotły również nie było żywej duszy.
Została mu jedynie ogromna aula- miejsce ich treningów.
Próbując przełknąć gulę w gardle ostrożnie i powoli otworzył drzwi, które jak na złość akurat teraz przeraźliwie zaskrzypiały. Stawiał ciche kroki na parkiecie, błądząc wzrokiem po pomieszczeniu.
Wystraszył się na widok nastolatka siedzącego pod ścianą, podpierającego ręką przechyloną głowę. Przez chwilę wydawało mu się, że ma deja vu, ponieważ pare dni wcześniej, to Changbin szukał jego i znalazł w podobnej pozycji. Teraz zmieniły się tylko role.
Chciał jak najszybciej opuścić miejsce kłótni i zawiadomić Banga o znalezieniu zaginionego.
Miał nadzieję uniknąć tak szybkiej konfrontacji z rozgrywającym, nie był gotów. Nie minął nawet dzień, więc jak miał zebrać się w sobie?
Mimo obaw i podświadomości, która krzyczała "uciekaj!" podszedł odrobinę bliżej. Dopiero teraz mógł zauważyć przymknięte oczy Bina i lekko rozchylone usta.
Rozczulił go ten widok, lecz zaraz powrócił do rzeczywistości, a na jego twarz ponownie wstąpiła maska obojętności.
Changbin spał w najlepsze, cicho pochrapując, a Lee musiał powiadomić przyjaciół. Szybko wysłał smsa do jednego z chłopców.
Usiadł naprzeciwko własnego obiektu westchnień mimowolnie przypominając sobie chwile jakie sprawiły, że w jego sercu, krok po kroku zakwitło uczucie, jakimi darzył maturzystę.
Na początku zauroczenie. Spowodowanie wpływem jaki miał na niego starszy, wszystkimi wydarzeniami, w których był dla niego wzorem do naśladowania oraz mu imponował.
Następnie momenty, za które Felek był wdzięczny, a wywoływały one przyjemne fale ciepła oraz motyle w brzuchu, dzięki którym dobry humor mógłby nie opuszczać go całe lata.
Jeszcze potem, kiedy ich relacje nieco się polepszyły i można by zacząć mówić o nich, jak o przyjaciołach. Zdał sobie wtedy sprawę co odczuwa w ten realny i prawdziwy sposób, co raczej średnio go ucieszyło.
Lecz serca nie nakłoni do zmiany decyzji.
Siedząc tak nie wiedział kiedy również pogrążył się we śnie, z małym uśmiechem na twarzy i promykiem nadziei w sercu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top