XII Zgoda

Harry siedział w swoim dormitorium słuchając długiej paplaniny Hermiony, na temat tego jakim to kretynem jest Ron. Właściwie, to "słuchając" jest zbyt przesadnym określeniem tego, co robił, bo większość swojej uwagi skupiał na niejakiej Ginny Weasley.

Rozmawiała ze swoim nowym chłopakiem, Deanem. Nie wiedząc czemu, bardzo bolała go ta sytuacja. Nie miał czasu dłużej się nad tym zastanowić, bo Granger pomachała mu książką przed twarzą.

- Ej! - jej usta ułożyły się w cienką linię - Czy ty mnie w ogóle słuchasz?

- Tak, oczywiście! - bronił się chłopak, choć w rzeczywistości zupełnie nie wiedział o czym mówiła.

Ostatnio Gryfonka często relacjonowała mu wszystkie zdarzenia dotyczące Rona, w których nie popisał się intelektem.

Harry dobrze wiedział, że Hermionie podoba się jego przyjaciel. Choć nie dlatego, że sam się domyślił, ale dlatego, że mu o tym powiedziała.

Dziewczyna westchnęła zrezygnowana, więdząc doskonale, że brunet nie byłby w stanie powtórzyć chociaż słowa z jej wypowiedzi. No, poza słowem "Ron".

- Przepraszam cię - powiedziała wzdychając. - Słuchanie mojego narzekania musi być dla ciebie męczące.

Potter chciałby zaprzeczyć, ale jedyne co wyrwało się z jego ust, to jedno, długie "yyy".

- Koniec o mnie i o tym dupku, Ronaldzie. Opowiedz lepiej jak twoja współpraca z Malfoyem? - zapytała ze współczuciem - Mam nadzieję, że nie wdałeś się z nim w bójkę?

Ostatnie zdanie powiedziała tak, jakby była jego matką i chciała się dowiedzieć czy był grzeczny. Czasem zdarzało jej się - niczym pani Weasley - zachowywać w taki matczyny sposób.

Pytanie z bójką było dość nietrafione, ponieważ - o dziwo - on i Draco nieźle się dogadywali.

W dalszym ciągu wymieniali się kąśliwymi uwagami, ale Harry nauczył się, że Ślizgon zwraca się w ten sposób do każdego. Nieważne, czy go lubi, czy nie.

Z powodu częstych dogryzek, brunet poduczył się trochę ciętej riposty. Kiedy Malfoy rozpoczynał małą "kłótnię", ten ją kontynułował.

Jedyne co w dalszym ciągu wzbudzało u Wybrańca wielką dezaprobatę w młodym arystokracie, to jego słynna pogarda do szlam, zdrajców krwi i innych "gorszych czarodzieji".

Zaczął nawet myśleć, że kiedyś on i Draco mogliby się zaprzyjaźnić. Wątpił w to, gdy blondyn obrażał Hermionę ze względu na jej pochodzenie, ale chcąc lub nie, on i Malfoy mieli także miłe wspólne chwile.

Na przykład, kiedy udało się im uzyskać wspomnienie od Slughorna, za pomocą szczęścia danego im przez felix felicis i "obrzydliwie wzruszającej mowy" - jak to określił Ślizgon - wypowiedzianej przez Harry'ego.

Byli tak dumni z sukcesu, że chwilowo zapomnieli o nienawiści, jaką żywili do siebie przez tyle lat. Wymknęli się do Trzech Mioteł w pelerynie niewidce i uczcili to piwem kremowym oraz słodyczami z Miodowego Królestwa.

Zwykle Malfoy nie zgodziłby się na coś takiego, bo jak to tak latać po Hogsmeade z "Głupim Gryfiakiem"? Tym razem wyjątkowo i jednorazowo przymknął na to oko, bo był pod wpływem radości z osiągnięcia celu i wcześniej wypitej ognistej whisky.

Dwaj szkolni wrogowie od dłuższego czasu planowali jak dostać wspomnienie od obecnego nauczyciela eliksirów. Kiedy je otrzymali, oni i Dumbledore, dowiedzieli się czym są horkruksy.

Lord Voldemort bez wątpienia stworzył siedem takich horkruksów. Dwa z nich zostały już zniszczone, więc pozostało tylko odnaleźć pozostałe pięć.

Podczas gdy Harry pogłębiał się w tych rozmyśleniach, Hermiona nadal czekała na jego odpowiedź. Zakasłała znacząco, gdy czas mijał, a on nadal milczał.

- Ach, no tak, współpraca z Malfoy'em - ocknął się Potter - Jest okej.

Po tej niezbyt długiej i skomplikowanej wypowiedzi, ponownie zapadła krótka cisza, którą przerywał jedynie trzask kominka.

- Wiesz co? Chyba pójdę się przewietrzyć. - powiedział w końcu i podniósł się z kanapy.

Ta nie protestowała i rzuciła mu kilka słów na pożegnanie. Gryfon przeszedł przez otwór w ścianie, który zakrywała Gruba Dama, szybko rzucając jakąś wymówkę, gdy kobieta zaproponowała mu zademonstrowanie jednej z jej "hitów piosenkarskich"

Zanim spróbował skierować się gdziekolwiek, prawie wpadł na nikogo innego, jak nie Dracona Malfoya.

- Co tu robisz? - spytał brunet, bo to wręcz niesłychane, żeby najbardziej ślizgoński chłopak w szkole choćby stanął obok dormitorium Gryfonów.

- Gówno, Potter - odrzucił rozdrażniony.

- Tak, wiem. Masz od rana na twarzy, ale nie chciałem ci mówić.

- Oho, jakie disy - zagwizdał ściągając usta w dziubek. - Mój czteroletni kuzyn ma podobne.

- Ale nie, serio, co ty tu robisz? - ponowił pytanie Harry, marszcząc ciemne brwi.

- No wiesz, ostatnio lubię sobie czasem posiedzieć z Gryfonami przy kominku. Odpręża mnie to - powiedział Draco z autentycznie poważną miną, na co brwi bruneta jeszcze bardziej się ku sobie zbliżyły. - Oczywiście, że w sprawie horkruksów, idioto.

- Ach, no tak - Wybraniec poczuł ulgę, że Malfoy jednak do reszty nie zwariował. - To jak? Rozmawiałeś z Jęczącą Martą?

Po głebszym zastanowieniu, oboje się zgodzili, że przynajmniej jeden z horkruksów musi być ukryty w Hogwarcie. To tutaj Tom Marvolo Riddle dowiedział się czym jest magia i jak jej używać. Z pewnością ta szkoła miała dla niego sentymentalne znaczenie.

Ponieważ horkruks jest w zamku, warto by spytać kogoś, kto przebywa w nim od dłuższego czasu, czy przypadkiem nir widział coś podejrzanego. Tutaj pierwszym pomysłem były duchy. Duchem, który z pewnością widział najwięcej, była Jęcząca Marta, która nieustannie wtykała nos w nie swoje sprawy.

- Tak, powiedziała, że kiedyś Tom Riddle prosił Helenę Ravenclaw o jakiś diadem, koronę lub coś w tym stylu. - mówiąc to, blondyn nonszalancko spojrzał na swoje paznokcie, przesadnie dumny z roboty jaką wykonał.

- Super, powiedziała gdzie go schował? - ożywił się Harry.

- Nie, mówiła, że nie wie gdzie on jest.

- W takim razie - powiedział powoli - Musimy spytać samą Helenę.

- Och, doprawdy? - teatralnie zdziwił się Draco - Geniusz.

- Tak, wiem - odgryzł się drugi. - To trudne do zrozumienia, ale kiedyś ci się uda.

Ten-Którego-Zwą-Fretką zamknął usta, mierząc chłopaka spojrzeniem zmrużonych oczu.

- Coś ty dzisiaj taki pyskaty, Potter? - skomentował z niezadowoleniem na twarzy. On tu jest od bycia pyskatym i niech tak pozostanie.

Gryfon uśmiechnął się usatysfakcjonowany. Nie często zdarzało mu się mieć ostatnie słowo w ich rozmowach, więc będzie się delektował tą cenną chwilą.

Szukanie Heleny Ravenclaw zajęło im trochę czasu. Szukali jej na korytarzach, jednak Hogwart miał to do siebie, że posiadał milion korytarzy. Z niechcianej zabawy w chowanego uratował ich Prawie Bezgłowy Nick, który zaprowadził dwójkę do zjawy.

Rozmowa z kobietą nie była długa, głównie dlatego, że nie chciała z nimi rozmawiać.

Końcowo dowiedzieli się, że diadem znajduje się w "miejscu, gdzie wszystko jest ukryte". Nietrudno odgadnąć było, że chodzi o Pokój Życzeń.

Rzucili się do niego biegiem i pchnęli wyzdabiane drzwi. Krzątali się po pomieszczeniu, szukając horkruksa wśród stert innych przedmiotów.

Kiedy wreszcie odnaleźli wzrokiem to, po co przybyli, sprawa wydawała się być prosta.

- Accio diadem! - zawołał Harry, trzymając w ręce swoją różdżkę, ale przedmiot ani drgnął.

- Pff, pewnie źle to robisz - prychnął Malfoy i sam powtórzył zaklęcie. Mimo wszystko, w dalszym ciągu brak odzewu.

Stali tak przez chwilę, wpatrując się tępo w miejsce diademu.

- No cóż, najwidoczniej accio nie działa na horkruksy - podsumował Potter.

- Naprawdę? Ależ ty spostrzegawczy - zakpił Ślizgon.

Brunet nawet nie dosłyszał uwagi, bo wpadł na pomysł, by podlecieć do diademu na miotle. Tej nie trudno było znaleźć, bo to przecież Pokój Życzeń. Tu można odszukać wszystko.

Kiedy Wybraniec sięgnął po modnego niegdyś Nibusa 2001, który leżał niedaleko, razem z kilkoma identycznymi miotłami, Malfoy'owi zaświeciły się oczy.

- Ej, ja też chcę! - krzyknął z miną dziecka, widzącego w sklepie lizaka.

- To se weź! - uzyskał odpowiedź.

Niby oboje będą mieli niedługo siedemnaście lat i są na progu zostania dojrzałymi mężczyznami, ale nie przeszkodziło im to, by pościgać się na miotłach, zanim zabiorą ten nieszczęsny horkruks.

Gdy zabawa im się znudziła, Harry pochwycił diadem i razem z Draconem zleciał na ziemię.

Wydawać się mogło, że to już koniec. Horkruks zaraz zostanie zniszczony jakimś śmiercionośnym zaklęciem i po sprawie. Był jednak jeden problem. Nie działały na niego żadne zaklęcia.

- No to tak trochę chujowo - stwierdził Malfoy.

Wybraniec jedynie ponuro pokiwał głową. Mógł spodziewać się, że nie pójdzie tak łatwo, ale mimo wszystkk poczuł się zawiedziony.

- Czekaj, czekaj... - powiedział Harry - Na drugim roku zniszczyłem dziennik Toma Riddle'a zębem bazyliszka...

- Obrzydliwe - skomentował.

- ... To oznacza, że diadem można zniszczyć w ten sam sposób.

Draco kiwnął głową, lekko zdegustowany tym, że sam na to nie wpadł. Ogólnie rzecz ujmując, Potter był głupi, a on mądry. Logicznym było, że ten wniosek powinien należeć do niego.

- W takim razie, za tydzień w sobotę spotkajmy się w łazience dziewcząt - mruknął Malfoy. - Pójdziemy do tej twojej komnaty.

- Czemu nie w tygodniu?

- Bo mamy sprawdzian z Transmutacji i ONMS, jełopie.

- Ach, no tak - brunet zanotował w głowie, by powtórzyć materiał. - Mogę zabrać ze sobą Rona i Hermionę?

- Szlamę i zdrajcę krwi? - wyrzucił z siebie z obrzydzeniem, na co Harry zacisnął zęby. - Tylko jeśli ja mogę zabrać Pansy i Blaise'a.

Gryfon spodziewał się, że taki skład nie przyniesie miłych, przyjacielskich rozmów. Mimo to, bardzo chciał zabrać ze sobą swoich kumpli z Gryffindoru, bo od dawna nie robili niczego razem. Ostatnią taką rzeczą była walka w Ministerstwie.

- Zgoda.

-

Przepraszam, że taka przerwa, ale nie miałam zbytnio weny. Raz się zabrałam, ale wyszły z tego jakieś bzdury i musiałam wszystko skasować.

Kiedyś pewnie poprawię ten rozdział, bo nie sprawdziłam błędów. Mimo wszystko mam nadzieję, że nie czytało się go źle.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top