oo6 Awaryjna sytuacja
Harry wszedł do pokoju Malfoya, rozglądając się wokół. Oprócz tego, że było tu zimno, ciemno, zielono i dosłownie wszędzie był wizerunek węża, Gryfon ocenił go na całkiem niezły.
Znajdowało się w nim sporo wolnego miejsca, mimo, że stało w nim nie tylko łóżko, ale i kilka szafek oraz stolik z krzesłami. Każdy mebel był wykonany z mrocznego, wyzdabianego drewna. Wyrzeźbione na nich były oczywiście węże.
W sprawie pokoju, brunet po części zazdrościł Draconowi jednego — że mieszkał w nim sam. Bardzo lubił spędzać czas z przyjaciółmi z swojego domu, ale czasem przeszkadzał mu ten brak prywatności. Przecież trudno o prywatność, gdy mieszka się z trzema innymi Gryfonami.
— To nie fair. Czemu wy mieszkacie w pojedynkę, a my w czwórkę? — spytał po chwili Potter.
— Mieszkacie w czwórkę? — powtórzył z niedowierzaniem Malfoy, na co Harry kiwnął głową. Ten zaśmiał się z szyderczym wyrazem twarzy — Przegrywy. To pewnie dlatego, że jesteście za mało zajebiści. Nie to co my — otrzepał niewidzialny pyłek kurzu z swojego lewego ramienia.
Brunet rozejrzał się za miejscem przy którym mógłby usiąść i wybrał łóżko, przykryte szmaragdową pościelą. Zanim jednak posadził na nim swoje cztery litery, Ślizgon krzyknął przerażony.
— Nie! — Harry odskoczył od łóżka jak oparzony i spojrzał zdziwiony na chłopaka.
— Co jest? — spytał marszcząc brwi i patrząc badawczo na mebel.
— Nie siadaj na moim łóżku — odpowiedział blondyn i rozejrzał się za czymś innym, na czym drugi może spocząć — Nie wiem czego dotknęła twoja wklęsła dupa. Kto wie, jeszcze zarazisz mnie jakimś paskudztwem.
Wybraniec naburmuszył się i zacisnął pięści. Malfoy stanowczo działał mu na nerwy. Przecież to jego tyłek i to on będzie decydował gdzie go posadzi. I wcale nie był wklęsły!
— Dobrze, więc gdzie mam usiąść? — spytał wzdychając głęboko i starając się uspokoić.
— Mmm... — Draco skończył poszukiwania dla specjalnego miejsca na siedzenie Harry'ego. — Możesz stać lub usiąść na podłodze. Najwyżej potem ją umyję albo wymienię.
— Nie będę siedział na podłodze! — oburzył się i zanim ktokolwiek zdążył mu w tym przeszkodzić, ruszył w stronę krzesła. Usadowił się wygodnie i spojrzał na Ślizgona wyzywająco.
— No cóż, będę musiał je wyrzucić — zrezygnowany opadł na siedzenie naprzeciwko. — Staraj się dotykać jak najmniej — rzucił na koniec.
Ten tylko wywrócił oczami i postanowił dotykać jak najwięcej się da.
— Dobra, to wyciągaj te dragi — powiedział blondyn po chwili milczenia.
— To nie dragi, to eliksir — poprawił go.
— A to jest idiota nie rozumiejący inteligentnych żartów — wskazał na Pottera z złośliwym uśmiechem. — Mam gdzieś co to, po prostu wyciągaj.
Gryfon spełnił polecenie. Nieco niechętnie, bo nie widziało mu się tańczenie, jak chłopak zagra.
Wcześniej wytłumaczył Draco na czym polega jego plan. Ten uznał, że jest wyjątkowo niegłupi i zgodził się na jego zrealizowanie. Skoro ma jego poparcie, za zadanie mieli jedynie wypić to coś, a następnie czekać na dalszy rozwój wydarzeń.
Brunet odkorkował przeźroczysty flakonik i przyszykował się do wzięcia łyku, gdy Malfoy ponownie mu przerwał.
— Ej, przychamuj. Wypijmy to z klasą, a nie jak jakieś dzikusy z Gryffindoru — powiedział z przekąsem delektując się zdenerwowaną miną Wybrańca.
Ślizgon wyciągnął różdżkę i rzucił pod nosem ciche zaklęcie. Potem ściana nad łóżkiem rozsunęła się i pokazała ukrytą półkę. Na niej znajdowało się mnóstwo rzeczy, niekoniecznie legalnych w Hogwarcie: magiczne papierosy oraz cygara, a także kilka butelek ognistej whiskey, piwa kremowego i mroźnej wódki z rządkiem rozmaitych szkieł.
— Accio kieliszki — mruknął właściciel tych zapasów, a dwa małe naczynia natychmiast znalazły się przed nimi.
Harry nadal zdegustowany spoglądał na skarby ukryte w ścianie. Lubił czasem sobie strzelić po piwie kremowym, ale TO można uznać za lekką przesadę.
— Po co ci to wszystko? — zadał pytanie.
— Bo mnie stać, w przeciwieństwie do większości twoich ”przyjaciół” — prychnął z kpiną — I na awaryjne sytuacje.
— Awaryjne sytuacje?
— Tak, awaryjne sytuacje. Jesteś głuchy, czy jak? Właściwie, wiele by to wyjaśniało... — syknął zniecierpliwiony.
— Spytam inaczej. Jakie to sytuacje? — sprecyzował i dodał szybko — Tylko błagam, nie odpowiadaj, że awaryjne. — ten chcąc powiedzieć właśnie to, w ostatniej chwili zrezygnował z zamiaru.
— Wiesz, zachorowanie na nieuleczalną chorobę, zbliżająca się śmierć albo brak dobrych romansów do czytania. Same okropności.
— Czytasz romanse? — prychnął rozbawiony. Czyżby wielki Draco Malfoy zwykł czytać o migdaleniu się słodkich par?
— Tak, Potter. Czytam romanse — powiedział rozdrażniony. — Przedtem były to tylko zwykłe podejrzenia, ale teraz jestem tego pewny. Masz problem ze słuchem.
— Okej, możemy wreszcie to wypić? — zmienił niewygodny temat. Wskazał na flakonik z eliksirem i nie czekając na odpowiedź, wlał odpowiednią porcję do obu kieliszków.
Dwoje sięgneli po nie i ich zawartość prędko zniknęła. Znieruchomieli na chwilę, sprawdzając, czy nie zamienią się w żyrafy, czy coś podobnego.
Jednak żadnemu szyja się nie wydłużyła, a ciało nie zmieniło koloru. Tak naprawdę, to wszystko zdawało się być takie samo.
Zero zmian. Ani jednej żyrafy.
— No to chodźmy do Slughorna — brunet wstał od stołu i wymacał możliwie jak najwięcej przedmiotów na swojej drodze, tak jak wcześniej postanowił.
— Zaiste — potwierdził i ruszył w przeciwną stronę do drzwi, w stronę jego tajnego barku.
— Wychodzi się tędy — wskazał mu ręką Harry, gdyby Draco przypadkiem zapomniał drogi.
— Wiem, Potter. Idę tylko po whiskey — powiedział takim tonem, jak gdyby było to oczywiste, bo miał to napisane na twarzy, kubku i koszulce. — Będę musiał spędzić trochę czasu z dwoma idiotami, tobą i Ślimakiem. Na trzeźwo nie podołam.
Gryfon nie miał już ani siły ani chęci, by jakolwiek zaprzeczyć lub powiadomić Ślizgona, że picie przed spotkaniem z nauczycielem nie jest najlepszym pomysłem. Poza tym ten i tak by nie posłuchał.
Blondyn sięgnął po alkohol i wlał go do niskiej, kwadratowej szklanki. Zaraz potem zawartość naczynia została połknięta przez jego blade usta.
— Dobra, Potter! — zawołał, gdy już uzupełnił ilość płynów w organiźmie — Rusz to dupsko, a nie stoisz. Wszystko spowalniasz.
_______________________________________
Heloł ewryłan!
Miłej nocy, dnia czy tam czegoś jeszcze. Pewnego feralnego dnia dostrzegłam, że to opowiadanie ma już z 500 wyświetleń i ponad 100 gwiazdek. Bardzo dziękuję, to wiele dla mnie znaczy :DD
Trzeba to oblać *wyciąga soczek pomarańczowy*. Malfoy już oblał, dołączam do chłopaka.
A, i jeszcze jedna sprawa. Jak zobaczycie najmniejszą niezgodność z kanonem — szczególnie w charakterze — to dajcie koniecznie znać. Generalnie jak coś zepsuję, to czym prędzej piszcie. Czasem nie wiem co robię dobrze, a co źle, a chcę by wszystko było i d e a l n i e.
Ciao, ciao
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top