oo5 To się nie wydarzyło

— Fuck — przeklnął szeptem Draco, gdy stopa Harry'ego wylądowała na jego własnej. — Uważaj gdzie leziesz. Wiem, że chodzenie to trudna rzecz, ale wysil się chociaż trochę.

— Pieprz się — mruknął tamten trzymając nad nimi pelerynę niewidkę.

— Dobrze, tylko odejdź kawałek — zripostował. Nagle oboje umilkli, bo usłyszeli czyjeś kroki. Ku ich przerażeniu, owym krokom towarzyszyło ciche miauczenie.

— Filch! — ostrzegł brunet i przyspieszył marsz. Im prędzej dostaną się do biblioteki, tym lepiej.

— Zamknij mordę — syknął drugi, rozglądając się niepewnie wokół — Złapią nas, jak będziesz tyle miętolić
jadaczką.

Potter nie chciał po raz kolejny marnować czasu na kłótnie, więc zignorował uwagę. Sprzeczali się bez przerwy, nawet o najmniejsze drobiazgi. Dziś może zrobić sobie urlop.

Gdy minęli zakręt za którym stoi biblioteka, okazało się, że oprócz niej, stoi też tam i słynny Filch, razem ze swoją kocią kompanką.

Harry pociągnął blondyna w stronę najbliższej kryjówki, ciemnego rogu przy obrazie przewrażliwionej królewny czystej krwi. Na szczęście, teraz spała, bo inaczej zaszczyciłaby ich monologiem o trudzie jej ciężkiego życia.

Gryfon przywarł do ściany, a Draco stanął kilka centymetrów od niego. Oboje nie czuli się komfortowo w tak małej odległości, jednak żaden z nich nie chciał być znaleziony przez woźnego.

Głośne kroki mężczyzny były bliżej i bliżej. W końcu stanął niedaleko chłopaków, rozglądając się na boki swoim czujnym spojrzeniem starych oczu. Na szczęście mieli na sobie niewidkę i nie mógł ich dostrzec.

O prawdziwy zawał przyprawiła ich Pani Norris, idąca centralnie w ich kierunku. Malfoy przybliżył się do Harry'ego, tak, że ich ciała się stykały. Jeden czuł szybkie bicie serca drugiego, spowodowane adrenaliną dzisiejszej nocy.

Ślizgon, podobnie jak Wybraniec, skrzywił się na praktycznie brak przestrzeni między nimi. Stojąc tak przez nieokreśloną ilość czasu, do nozdrzy Draco dotarł zapach kiepskich perfum.

Co to za gówno — przyszło mu do głowy. — Pachnie jak maść przeciw grzybicy mojej babki.

Kotka Filcha niuchała w powietrzu kilka chwil, a potem odwróciła się i zniknęła gdzieś ze swoim właścicielem.

Dla bezpieczeństwa, chłopcy poczekali jeszcze minutę, a następnie pospiesznie odsunęli się od siebie.

— To się nie wydarzyło — powiedział blondyn, a Harry pierwszy raz zgadzał się z nim całym sercem.

Biegiem ruszyli do biblioteki i wyszukali wzrokiem Działu Ksiąg Zakazanych. Kiedy znaleźli się przed potężnym, starym regałem, Potter rozejrzał się po raz kolejny i zdjął z nich pelerynę niewidkę.

— Dużo tego — westchnął brunet, przelatując wzrokiem po całym miejscu. Zanim to wszystko zbadają w poszukiwaniu informacji o horkruksach, minie co najmniej tydzień.

— Wow, Potty. Punkt dla Gryffindoru. — stwierdził sarkastycznie Draco. Sam też nie był zadowolony ilością materiału jaki muszą przejrzeć i postanowił zmniejszyć jego wielkość. — Nie musimy sprawdzać całości. Odrzucam "Magiczne choroby i urazy".

Taksowali wzrokiem tabliczki z kategoriami literatury. Harry zatrzymał się na tej z napisem
"Czarna Magia". Stanął tuż przy niej i przywołał do siebie Malfoy'a ruchem ręki.

— To musi być tutaj. Nie sądzę, by mogło znajdować się gdzieś indziej — postawił tezę Gryfon, a blondyn kiwnął głową.

Kolejna noc spędzona na przeszukiwaniu biblioteki. Dokładnie czytali każdą stronę książki, w której mogłyby znaleźć się informacje o horkruksach. Praca szła dość szybko, bo Harry chciał sprawdzić więcej lektur od Malfoy'a, a Malfoy więcej lektur od Harry'ego. Napędzali siebie nawzajem i zostały im do zbadania tylko dwa podejrzane podręczniki.

Jak dotąd znaleźli jedynie jedną książkę, z wyszukiwaną frazą. Nie dowiedzieli się z niej niczego przydatnego, oprócz tego, że horkruksy należą do bardzo starej i mrocznej magii.

W końcu do sprawdzenia nie zostało im już nic, a ich informacje w dalszym ciągu były zerowe. W takim razie oczywistym jest, że pozostaje tylko jedna opcja — spytać samego Slughorna.

Potter chciał zwyczajnie poprosić profesora o odpowiedź, ale Draco warknął, żeby tego nie robił, bo ”Jak zawsze wszystko spieprzy”.

Plan Ślizgona polegał na dolaniu nauczycielowi veritaserum do soku dyniowego, ale i ten pomysł został odrzucony. Po pewnym czasie, Gryfon pomyślał, że pomysł z eliksirem nie był wcale głupi. Lecz tym eliksirem nie byłoby veritaserum, a felix felicis.

— Wychodzę! — zawołał brunet do Rona i Hermiony, chowając Płynne Szczęście do kieszeni.

Dziewczyna podniosła głowę znad książki i przyjrzała się mu uważnie.

— Znowu misja od Dumbledore'a? — spytała ciekawsko.

Rzecz jasna, Harry powiedział przyjaciołom o tajemniczych horkruksach. Po to są przyjaciele, by ze sobą rozmawiać i zwierzać się z tego, co człowiekowi leży na wątrobie.

Dwoje Gryfonów chciało pomóc jakoś Wybrańcowi, ale ten grzecznie odmówił. Obecnie jego współpraca z Draco nie wyglądała specjalnie bajecznie, a z ’’szlamą’’ i ’’zdrajcą krwi’’ — którymi blondyn gardzi — sprawa na pewno nie odniosłaby lepszych rezulatów.

— Tak, chyba już wiem jak wyciągnąć to wspomnienie od Slughorna. — widząc coraz większe zainteresowanie na twarzy Granger, chłopak uśmiechnął się pod nosem — Potem wam wszystko opowiem.

Ron w tym czasie milczał. Stanowczo nie podobało mu się, że jego przyjaciel spędza tyle czasu z tym obślizgłym gadem, jakim jest Malfoy, ale starał się to zaakceptować. Harry był mu za to ogromnie wdzięczny. Sam nadal nie przekonał się do Draco, ale zaczął myśleć, że może to wszystko zmniejszy nieco ich wzajemną niechęć.

Jeszcze tylko rzucił najbliższym parę słów pożegnania i wyszedł na korytarz. Prędko rzucił się w kierunku dormitorium Ślizgonów, cały podekscytowany.

Szczególnie cieszyło go, że to on wpadł na ten genialny pomysł. Ostatnio głównie Malfoy doznawał wielce inteligentnych olśnień. Było to cholernie denerwujące, szczególnie, że cierpiało na tym bohaterskie ego bruneta. 

Teraz, gdy przekaże mu wieści o planie, to blondyn — chcąc nie chcąc — będzie musiał być pod wrażeniem. To niecodzienne, że Pottah wydusza ze swojego mózgu coś treściwego.

Gryfon stanął twarzą w twarz z obrazem Salazara Slytherina. Czarodziej łypał na niego nieprzyjemnym wzrokiem.

Quo vadis, plugawco? To nie twoje dormitorium.

— Mógłby mnie pan wpuścić. Muszę... — zaczął chłopak, lecz nie dane było mu dokończyć wypowiedź.

— Musisz, to ty podać hasło. Czekam. — Salazar skrzyżował ręce na piersi i spojrzał na niego wyniośle. Choć był zaledwie obrazem, na odległość biło od niego wyrafinowaniem.

— Czysta krew? — spróbował Harry, na co ten uniósł kpiąco brew — Honor? Spryt? Ambicja? Po trupach do celu? Nadzieja matką głupich? Dupa Snape'a?

Obraz nadal ani drgnął.

Władza to potęga? — spróbował i tym razem jego oczom ukazało się przejście. Slytherin, choć z dezaprobatą wypisaną na twarzy, wpuścił Gryfona do wnętrza lochów.

— MALFOY! — wrzasnął Wybraniec, a inni Ślizgoni spojrzeli na niego z oburzeniem. Przyłazi głupi Wybraniec i wykrzykuje coś w ich dormitorium. Istna żenada. Hogwart schodzi na psy.

— MORDA! — odpowiedział tamten i pojawił się na schodach. Szedł po nich, gładząc szykownie uczesane włosy. — Czego chcesz, Potter?

— Wiem jak zdobyć wspomnienie — ściszył głos do szeptu.

— Jeśli to kolejna propozycja typu ’’Ukradnijmy mu pamiętnik’’, to chyba się nie powstrzymam i cię uduszę.

— Nie, mówię na poważnie — Czy on tak potrafi? — Chodź na błonia, powiem jaki mam plan.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top