oo4 Złośliwy sufit
Świecące pełnym blaskiem słońce, na bajecznym, błękitnym niebie — tak właśnie Harry opisałby swój dzisiejszy nastrój, gdyby był pogodą. Był niesamowicie radosny, co odróżniało się od ponurej atmosfery spowodowanej niezapowiedzianą kartkówką z transmutacji i deszczem bębniącym w szyby Hogwartu.
Ktoś by pomyślał, że Potter oszalał, bo widocznie nic nie wskazywało na to, by się cieszyć oraz chodzić korytarzem szczerząc się do wszystkich wokół.
Wybraniec jednak nie ześwirował, a nawet gdyby, to jest to nieistotne, bo przecież każdy od dawna wie o źle poukładanych klepkach w głowie Harrego.
Rita Skitter ma teorię, że jego braki w pojmowaniu rzeczywistości są spowodowane wysokością komórki pod schodami, w której mieszkał od dziecka. Według dziennikarki, chłopak wyższy wzrostem, niż sufit ’’pokoju’’, przywala w niego czołem, gdy wstaje codziennie rano.
Ale odchodzimy od tematu, więc wróćmy do kluczowego pytania. Dlaczego Gryfon jest w tak świetnym humorze? Otóż stało się kilka rzeczy.
Po pierwsze, za dwa tygodnie mają mecz z Krukonami. Harry został w tym roku kapitanem drużyny i wybrał sobie wyśmienity skład. Puchar Quiddicha mają w kieszeni.
Po drugie, zwyczajnie mu wesoło.
Jednak najważniejszy z tego wszystkiego jest trzeci argument. Bo po trzecie, Draco nareszcie odzyskał te swoje wkurzające, wredne, ślizgońskie ja i przestał zawracać mu głowę niechcianymi przytulasami.
Wszystko wróciło do normy i nareszcie, od początku roku, poczuł się swobodnie. Potter nadal sądził, że Malfoy z pewnością knuje jakieś lisie podstępy w każdej wolnej chwili, lecz ujawnienie jego niecnych planów może jeszcze troszkę zaczekać. Najpierw od niego odpocznie. Przez ostatnie tygodnie jego otumanienia eliksirem miłosnym, spędził z blondynem stanowczo za dużo czasu.
Teraz Gryfon rozmawiał razem z Ronem i Hermioną przy sali od eliksirów. O dziwo, Harry polubił te lekcje. Przyczyną tej gwałtownej zmiany jest pewnie tajemniczy podręcznik z podpisem ’’Własność Księcia Półkrwi’’ — To właśnie jemu zawdzięcza tytuł ’’Najlepszego z eliksirów’’.
Niestety jego sny na jawie ponownie zostały przerwane. Sunął ku niemu nie kto inny, jak Draco Malfoy. Na szczęście — lub nieszczęście — jego twarz nie wyrażała już uwielbienia. W tym momencie wyrażała raczej uczucia, jakie towarzyszą przy nadepnięciu na mugolski klocek lego. Przybyciu ’’Władcy mroku’’, temu co włosami przezwycięża ciemność, towarzyszył tekst:
— Potter! Czy mógłbyś, z łaski swojej, poświęcić chwilę twojego jakże cennego czasu i mi coś wyjaśnić?
Zawołany ściągnął brwi zdziwiony. O co ci chodzi? — miał właśnie spytać, gdy, ku jego frustracji, Ślizgon pociągnął go za materiał szaty.
— Pożyczam na chwilę Bliznowatego, szlamo. To ważna sprawa, nie jak twoje istnienie. — wysyczał do Hermiony z chamskim uśmieszkiem, zupełnie ignorując Rona. Rudzielec zerwał się, chcąc złączyć swoją pięść z jego wredną, bladą twarzą. Granger zatrzymała go, co Draco skwitował prychnięciem.
— On nie jest tego wart, Ron — powiedziała, rzucając blondynowi groźne spojrzenie.
—
Harry mijał sale lekcyjne, a na skrawku jego szaty nadal zaciskały się chude palce Malfoya. W końcu Gryfon nie wytrzymal i wyrwał się z uścisku.
— Możesz przestać? I gdzie ty mnie wleczesz, do cholery? — warknął, a ten zaśmiał się kpiąco.
— ’’Do cholery’’? Potter, jak niegrzecznie. Zaraz trafisz do Azkabanu – zadrwił i skręcił w prawo, wskazując na pustą klasę. – Właź tu. Nikt nie może nas podsłuchać.
Gryfon przewrócił oczami, ale jego ciekawość zaczęła powoli rosnąć. To rzeczywiście musiało być ważne.
— No więc o co chodzi? — brunet spojrzał pytająco, siląc się na uprzejmość.
— Drops kazał przekazać, że w sobotę wieczorem mamy do niego przyjść, usłyszeć o naszej misji dla Zakonu Feniksa.
— Jesteś w Zakonie? Myślałem, że służysz Voldemortowi. — powiedział podejrzliwie.
— Tak, oczywiście. Jestem zły Malfoy i namaluję ci wąsy na twarzy, gdy będziesz spał — stwierdził sarkastycznie — Chyba widać, że jestem po waszej stronie. Inaczej nie traciłbym czasu na tę rozmowę. — Harry nadal spoglądał powątpiewająco, ale skoro Dumbledore ufał temu gadowi, on też musi. Chociaż spróbuje.
— Dobrze… To tyle?
— Nie, idioto. Chciałem spytać, czemu nie pamiętam niczgo z ostatnich dni, a ten staruch powiedział, że, cytuję, ’’Ostatnio spędzamy ze sobą dużo czasu’’? — fretka zmrużyła oczy, a Harry pobladł i milczał przez chwilę. Draco jednak nadal czekał na odpowiedź.
— Ponieważ ktoś… — postanowił nie ujawniać winowajcy. To by źle się skończyło — Dał ci eliksiru miłosnego i…
— Zakochałem się w tobie? — spytał z niedowierzaniem. Gdy Wybraniec pokiwał głową, ten skrzywił się i udał odruch wymiotny — O Merlinie… Latałem za Potterem. Do tego każdy to widział. Świat się kończy — zrezygnowany złapał się za głowę.
— Ej! — oburzył się Gryfon — nie jestem aż taki zły!
— Błagam. Spójrz na mnie, a potem na ciebie.
—
— Dobry wieczór, chłopcy. Dobrze was widzieć. — powitał ich Dumbledore z ciepłym uśmiechem. Stał obok Myślodsiewni, a jego ręka nadal była ciemna. Dokładnie tak, jak ostatnio — Podejdźcie tu.
Dwaj uczniowie wykonali polecenie — Ślizgon zrobił to z dużo mniejszą ochotą. Trzymał głowę wysoko, omiatając komnatę drwiącym spojrzeniem. Każda część jego ubrania była starannie dopracowana. Nie osiadł na niej nawet najmniejszy pyłek kurzu — to pewnie zasługa jakiegoś zaklęcia. Blondyn stanął obok tajemniczego przedmiotu i obejrzał go dokładnie.
— To Myślodsiewnia — stwierdził, a dyrektor skinął głową.
— Zgadza się, Draco. Zanim powiem o zadaniu, muszę wam coś pokazać.
Za chwilę cała trójka zanurzyła głowy w naczyniu. Przeniknęli przez srebrną powierzchnię i znaleźli się w jakimś miejscu.
Dumbledore z Malfoy'em wylądowali tuż obok niego. Harry rozejrzał się i zobaczył, że znajdują się w gabinecie Slughorna. Wokół profesora siedziało z pół tuzina kilkunastoletnich chłopców, wszyscy na niskich krzesłach. Harry natychmiast rozpoznał Riddle'a. Był najprzystojniejszy i wydawał się najbardziej rozluźniony. Jego lewa ręka spoczywała nonszalancko na poręczy krzesła.
— Panie profesorze, czy to prawda, że profesor Merry Thought odchodzi na emeryturę?
— Tom, Tom, nawet gdybym wiedział, to i tak bym ci nie powiedział — odrzekł Slughorn i pogroził mu palcem oblepionym cukrem. Jednocześnie puścił do niego oko, co zepsuło efekt nagany. — Bardzo chciałbym wiedzieć, skąd czerpiesz informacje, chłopcze! Wiesz więcej od połowy rady pedagogicznej.
Riddle uśmiechnał się, a inni chłopcy roześmiali się głośno i spojrzeli na niego z uwielbieniem.
— Ale pomimo twojej niesamowitej zdolności dowiadywania się o rzeczach, o których nie powinieneś wiedzieć, i mimo umiejętności schlebiania ludziom, którzy coś znaczą... dziękuję ci za te ananasy... Nawiasem mówiąc, dobrze wybrałeś, bo ananas to mój ulubiony owoc...
Kilku chłopców zachichotało
— Wielkie nieba, to już jedynasta? —zdziwił się nauczyciel — Lepiej już idźcie, chłopcy, bo wszyscy będziemy mieć klopoty. Lestrange, masz mi jutro pokazać wypracowanie, bo dostaniesz szlaban. To samo dotyczy ciebie, Avery.
Wstal z fotela i zaniósł pusty kieliszek na biurko. Chłopcy opuszczali pokój, ale Riddle jakby się ociagał. Widać było, że chce zostać sam na sam ze Slughornem.
— Uważaj, Tom — rzekł , gdy odwrócił się i zobaczył, że Riddle wciąż jest w pokoju — Chyba nie chcesz, żeby cię nakryto, jak włóczysz się poza sypialnią po godzinach. Jesteś przecież prefektem...
— Panie profesorze, chciałbym pana o coś zapytać.
— Więc pytaj i zmykaj, chłopcze, pytaj i zmykaj.
— Panie profesorze, co pan wie o... o horkruksach?
Stało się coś dziwnego. Pokój wypełniła gęsta mgła, która przysłoniła Slughorna i Riddle'a.
Harry widział tylko Dumbledore'a uśmiechającego się do niego pogodnie i Draco oglądającego wszystko z posępnym skupieniem.
Potem rozbrzmiał głos Slughorna. Był zdenerwowany i nienaturalnie donośny.
— NIE WIEM NIC O ŻADNYCH HORKRUKSACH, A GDYBYM WIEDZIAł, I TAK BYM CI NIE POWIEDZIAł! A TERAZ WYNOŚ SIĘ STĄD I ŻEBYŚ JUZ NIGDY O NICH NIE WSPOMINAŁ!
— To jest to, o czym będę mówić — rzekł spokojnie Dumbledore — Czas wracać.
Harry poczuł, jak stopy odrywają mu się od podłogi, a w chwilę później spoczęły na dywanie przed biurkiem Albusa.
— To wspomnienie było jakieś... dziwne — brunet zmarszczył brwi przywołując do siebie to, co przed chwilą zobaczył.
— Jakby zmodyfikowane — dodał Ślizgon, chcąc popisać się swoimi ponadprzeciętnymi umiejętnościami łączenia faktów.
— Masz rację, Draco — pochwalił go dyrektor, a Harry poczuł iskierkę zazdrości — A zrobił to sam profesor Slughorn.
— Ale dlaczego? — zdziwił się Harry, na co blondyn spojrzał na niego z politowaniem.
— Bo, jak myślę, wstydzi się własnych wspomnień. Próbował zmienić swoją pamięć, żeby ukazać się w lepszym świetle. A teraz, chłopcy przejdę do rzeczy — spojrzał na obu znad swoich okularów połówek — Waszym zadaniem będzie nakłonienie profesora Slughorna, żeby ujawnił prawdziwe wspomnienie. Dostarczy nam ono kluczowej informacji.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top