Rozdział 27

    Obudziło go pukanie do drzwi pokoju, oraz czyjeś wołanie. Tak w zasadzie, to nawet nie spał przez całą noc, trwając w stanie czuwania. Był zły,niezadowolony i rozczarowany sobą. Jeśli Keith kiedykowiek jeszcze zechce z nim porozmawiać, to będzie prawdziwy cud. Z drugiej strony, wcale nie uważał, że zrobił coś złego. I przecież jego uczucia nie są wyimaginowane...Ale wracając do irytującego pukania.

-Lance, czas do szkoły!

Chłopak sądząc, że to jego matka, odezwał się:

-*Mamá, nie czuję się zbyt dobrze-Jęknął, przewracając się na drugi bok.

-To ja, Rachel-Odezwała się, jego bliźniaczka.

-Rachel, nie czuję się zbyt dobrze-Odpowiedział ponownie.

-Dlaczego?-Spytała, opierając się tyłem o drzwi.

-Dlatego, że życie ssie i jestem strasznie głupi...

-Ech. Co się stało?-Zapytała, nie mogąc wytrzymać i wchodząc do środka.

Lance zdążył przenieść się do pozycji siedzącej. Jednak minę miał taką żałosną, że Rachel była prawie pewna co się stało. Usiadła obok niego, położyła mu dłoń na ramieniu i patrzyła wyczekująco na brata. Chłopak wiedział, że nie mógł dłużej tego w sobie tłamsić. Opowiedział jej wszystko, co zaszło wczorajszego wieczora.

-Wiesz, że na pierwszej randce nie mówi się jeszcze, słowa na ''k''?

-Nah, to nie była nasza pierwsza randka...aż tak głupi nie jestem...-Powiedział, ponurym tonem.

Widząc wyraz jego twarzy, odezwała się:

-Ech, ale nie przejmuj się. To, że lubisz czy kochasz Keith'a niczego nie zmienia. My zawsze będziemy cię kochać, Lance. Zawsze będziesz, moim niemądrym,nieopowiedzialnym,nierozważnym,głupiutkim-

-Ej! Wystarczy...

-...kochanym bliźniakiem-Dokończyła z uśmiechem, który również spowodowała na twarzy Lance'a-Ale jak, on zareagował?

-No, więc...Powiedział, że zaszedłem za daleko z tym i...że tak naprawdę wcale go nie kocham. A potem wyszedł...Ale myślę, że się myli. Naprawdę mi na nim zależy. Jestem szczęśliwy, kiedy on również jest szczęśliwy. Chcę, żeby wiedział, że zasługuje na tę miłość...-Mówił z uśmiechem.

Słuchała go w milczeniu. Lance, nigdy nie mówił o nikim, w ten sposób. Keith musiał być, dla niego naprawdę ważny.

-Porozmawiaj z nim. Unikaniem go, niczego nie wskórasz. A teraz szykuj się, bo się spóźnisz-Powiedziała dziewczyna i wyszła.

>...<

Złapał go dopiero, na lekcji wf-u. Przebierali się właśnie w szatni, kiedy zdecydował się do niego podejść. Chłopak był właśnie w trakcie, zdejmowania koszulki. Mimo widzenia tylko jego pleców, Latynos minimalnie się zaczerwienił. Wziął jednak głęboki oddech i zapytał:

-Hej Keith, możemy porozmawiać?

-Nie w tym momencie. Muszę się przebrać-Jego głos brzmiał dziwnie ostro i nieprzyjemnie.

-Oh, jasne. To może potem?

-Yyy...Ta-Powiedział, jednak nie zabrzmiało to zbyt przekonująco.

Zaraz potem szybko wyszedł, z szatni. Lance wiódł za nim wzrokiem, aż drzwi się za nim zatrzasnęły. Również się przebrał i wyszedł razem z pozostałymi. Tym razem mieli piłkę nożną na świeżym powietrzu. Znowu łączona z inną klasą. Nie przyłączył się do żadnej z drużyn. Trener znał jego piłkarskie umiejętności, oraz gwarancję na okna w całym budynku. Dlatego stał z boku i obserwował jak pozostali ganiali za piłką. Głównie skupiał się na czarnowłosym. Całkiem dobrze grał. Zresztą zawsze, był od niego lepszy we wszystkim...

-I jak? Rozmawiałeś z nim?-Rachel, która siedziała na ławce rezerwowych, podeszła do niego.

-Jeszcze nie, ale zamierzam-Powiedział, ze zdeterminowaniem.

-Cóż, to powodzenia życzę-Poklepała, go po ramieniu i odeszła.

Po lekcji pobiegł pędem do szatni. Przebrał się i czekał na niego. Jednak, on się nie zjawił. Zniknęły, również jego rzeczy. Zupełnie, jakby był tu przed tuż przed nim.

-A przynajmniej próbowałem...-Mruknął, zastanawiając się czy przypadkiem nie minął się z nim po drodze-Jeśli nie chcesz, żeby go cię znalazł, potrafisz być cholernie nieosiągalny...-Pomyślał, wychodząc z szatni i kierując się od razu na pierwsze piętro, gdzie znajdowała się stołówka.  



...

Cudem będzie jeśli zdam,ten jutrzejszy egzamin XD Naprawdę w siebie nie wierzę, zamiast się uczyć nabrałam weny na nowy rozdział. I do tego złapałam ospę, no ja to mam zawsze szczęście:')  


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top